Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XVII

— Michael —
[13.02.1992]

Płakałem pisząc list... płakałem trzymając w ręku pistolet...

Siedziałem w łazience od 2h i nie miałem odwagi skończyć ze sobą dla córki... wiedziałem, że tylko ja na całym świecie mogę być dla niej dawcą, a tylko przeszczep może ją uratować...

- Michael, co się dzieje? Wyjdź proszę... - usłyszałem za drzwiami Agę

- Teraz albo nigdy... - szepnąłem sam do siebie - zadzwoń do szpitala i powiedz, że znalazłem dawcę dla Evy... - powiedziałem do niej

- Kogo?

- Samego siebie - przystawiłem lufę do serca, ale stchurzyłem... wyjąłem z szafki maszynkę do golenia i rozłożyłem ją na części

Zacząłem się ciąć... w końcu trafiłem na tętnicę.

- Aga, przepraszam.... - powiedziałem nim straciłem przytomność

- Mike nie! - usłyszałem jeszcze krzyk Agi

— Agatha —

Słysząc słowa Michaela przeraziłam się... Michael od momentu gdy Eva trafiła do szpitala, a lekarze chcieli jej pomóc dobijając ją, był w stanie zrobić wszystko dla niej...

Spod drzwi wyciekła strużka krwi...

Po wielu próbach jego ochroniarze otworzyli drzwi...

Na podłogę opadło martwe ciało Michaela.

Klęknęłam przy nim i wzięłam jego głowę na kolana

- Coś ty najlepszego zrobił? - zapytałam z płaczem tuląc się do martwego ciała męża - Czemu? Kochanie...

- Proszę pani... - ochroniarz Michaela podał mi list

- Boże... Czemu Michael, czemu?

Pogotowie wezwane przez ochroniarzy Michaela doleciało 5 minut po tym, jak otworzyliśmy drzwi... byłam pewna, że za późno...

Helikopter zabrał go do szpitala, bo jak się okazało miał jeszcze szanse...

***

Dotarłam do szpitala po godzinie

- Pani Jackson - zaczął lekarz - mam dwie wiadomości. Dobrą i złą. Od której zacząć?

- Od złej.

- Nietety nie damy rady uratować i Pani męża i jego córki, ale...

- Ale?

- Możemy albo uratować ją, przeszczepiając jej krtań Pani męża, albo jego, przetaczając mu jej krew.

- Ile mam czasu na decyzję?

- 3 godziny, jeśli teraz zszyjemy jego żyły

- Zróbcie to, ja muszę się zastanowić...

Wiedziałam, że Michael skończy ze sobą, jeśli wybiorę jego, a jeśli wybiorę Evę, to ona zrobi to samo...

- Doktorze - podeszłam do lekarza, który kazał mi decydować

- Zdecydowała Pani?

- Może pan sprawdzić, czy nie macie wśród potencjalnych dawców organów, osoby, która mogła by być dawcą dla Evy?

- Musi być spokrewniona lub mieć zgodność genetyczną

- Jeśli podam wam nazwisko biologicznej matki Evy, to sprawdzicie, czy macie kogoś spokrewnionego?

- Zna Pani jej biologiczną matkę?

- Tak. Wiem, że nie ma jej w dokumentach, ale to była decyzja Michaela i jej samej.

- Więc? Jakie są jej dane

- Victoria Bălan...

- Dziwne... Jej nazwisko figuruje w naszych bazach 6 krotnie...

- Czyli jest szansa na uratowanie ich obojga?

- Tak.  Zrobimy badania genetyczne potencjalnych dawców i znajdziemy największą zgodność.

[16.02.1992]

Michael doszedł do siebie po zaszyciu żył. Teraz czekaliśmy na koniec operacji Evy... znaleźli największą zgodność z córką siostry LV, Która była w podobnym wieku co Eva. Nie znaliśmy jej przyczyny śmierci, ale mogła być dawcą dla Evy.

Po 4h, lekarz wyszedł z sali

- Udało się... dostałem też informację, że matka dawczyni jest w drodze do szpitala... podobno chciała poznać osobę którą uratowała jej córka.

- Nie ma problemu... kiedy Eva się obudzi? - zapytał Michael

- Za 2-3 h...

- Jeśli mogę wiedzieć... jaka była przyczyna śmierci siostrzenicy Vicky?

- Samobójstwo. Dziewczyna przedawkowała leki nasenne.

— Michael —

Godzinę po zakończeniu operacji Evy, do szpitala przyjechała jakas kobieta.

Zaczepiła lekarza Evy

- Olive Bălan. Jestem matką Melanie.

- Rozumiem. Proszę ze mną.

Podeszli do nas... Serce mi stanęło gdy zobaczyłem Olive...

Krótko po próbie samobójczej Vicky spotykałem się z jej siostrą, chcąc porozmawiać z Vicky... parę razy z nią spałem, ale...

Nie... to nie możliwe... jej córka nie może być... nie może być moim dzieckiem...

- Michael? - zdziwiła się Olive

- Tak Olive... ktoś zaatakował Evę... byłem skłonny się zabić, żeby ją ratować - wskazałem opatrunki na rękach

- Dla córki Vicky chciałeś się zabić, a do mojej się nawet nie odezwałeś.

- To moje dziecko?

- Twoje albo Randy'ego...

- Ale ona miałaby lat?

- Jest młodsza od Evy o kilka miesięcy...

- Przepraszam że przerywam, ale znam odpowiedź. - stwierdził lekarz - zgodność genetczna jest tak duża, że muszą mieć jednego wspólnego rodzica, a drugi z rodziców dziewczyn muszą być blisko spokrewnieni. Ponieważ matki dziewczyn są siostrami, to znaczy, że Pan jest ojcem obu.

》Agatha《

- Boże co ja zrobiłem?! - krzyknął i pobiegł w głąb korytarza

- Michael! - krzyknęła Olive i pobiegła za nim

Razem z lekarzem pobiegłam za nimi

Żadne z nas nie wiedziało, co zamierza Michael...

Zbiegł na przedostatnie piętro, gdzie znajgował się Bufet, z którego był widok na najniższe piętro, czyli basen.

Dosłownie wbiegł w szybę i przebijając się przez nią wpadł do wody, po drodze uderzając głową w Brzeg basenu

- Mike! - krzyknęłam widząc, jak bezwładnie unosi się na powierzchni nieprzytomny, a woda wokół jego głowy tworzy coraz większą czerwoną aureolę

Razem z lekarzem zbiegliśmy na poziom basenu... Gdy wyciągnęliśmy Michaela na brzeg, byłam pewna, że nie żyje...

***

Po kilku godzinach na OIOM'ie odzyskał przytomność...

Eva po obudzeniu się z narkozy miała parogodzinny szereg badań, więc nie mogłam bym u niej na sali.

Chciałam siedzieć przy Michaelu, ale mi nie pozwolili... zakuli go materiałowymi pasami do szpitalnego łóżka, żeby czegoś sobie nie zrobił znowu

- To mój mąż do cholery! - wściekłam się - dajcie mi tam wejść na 10 minut, a udowodnię wam, że on jest normalny.

W końcu ich przekonałam

Weszłam na jego salę

- Eva się obudziła

- Przynajmniej ona...

- Michael, czemu to zrobiłeś?

- Gdy Vicky próbowała się zabić, a potem zerwała ze mną kontakt, uwiodłem jej siostrę, żeby przynajmniej chwilę porozmawiać z Vicky... utrzymywałem kłamstwo o miłości do Olive, aż zaszło to tak daleko, że spałem, nią... nie miałem pojęcia, że mam z nią dziecko... przeraziła mnie myśl, że moje dziecko dorastało bez ojca, że nie dostało szansy na życie jaką dostały nasze dzieci i Eva...że siostra i kuzynka Evy jednocześnie się zabiła


- Michael, ty teraz chciałeś skoczyć?

- Nie. Biegłem przed siebie. Chciałem uciec od myśli, że śmierć Melanie to moja wina... płakałem w dłonie i biegłem przed siebie nie widząc gdzie biegnę... zasadniczo, co się stało?

- Kojarzysz jak wygląda to bufet?

- Tak, jest nad basenem

- Przebiłeś się przez szybę i wpadłeś do wody ...

- Dlatego mnie przywiązali?

- Takie mają procedury...

- Procedury to jedno, mój spryt do drugie

- Pani Jackson, proszę kończyć wizytę - zwrócił się do mnie lekarz

Bałam się zostawiać Michaela samego z lekarzami... bałam się, że oni zrobią z niego wariata, wsadzą w kaftan i w ten sposób mój mąż spędzi resztę życia

- Pani Jackson, nalegam.

- Idź do Evy. Ja sobie poradzę - szepnął Michael

Poszłam do sali Evy

- Aga, gdzie tata? - wyszeptała

Na szybko wymyśliłam streszczenie wypadku

- Wywalił się i walnął w głowę. Sprawdzają czy nic mu nie jest

- A przyjdzie? - miała słaby głos, ale to było najmniejsze moje zmartwienie na tamtą chwilę

- Jeśli mu pozwolą, to tak... odpoczywaj, ja skoczę po coś do picia...

Poszłam zajrzeć przynajmniej przez szybę w drzwiach do Michaela....

Zobaczyłam tam obraz, który jasno mi uświadomił, że lekarzowi Evy zależy na wyzbyciu się Michaela...

Zakuli go w kaftan, a on jedynie płakał patrząc na lekarza... usłyszałam ich rozmowę przez niedomknięte drzwi

- Wiesz, że mogę teraz zrobić z tobą co zechcę? I tak mają cię za wariata

- Co ja ci zrobiłem? - płakał Michael - wypóść mnie z tego!

- Nie wypuszczę cię, a jeśli się zaraz nie uspokoisz, to z chcęcią dam ci tu do toważystwarzystwa twoją żonę i córkę

- Czemu mi nie wierzysz? Ja naprawdę nie wiedziałem gdzie biegnę

- Ja ci wierzę... ale nie zależy mi, żebyś z tąd wyszedł... ja chcę się dobrać do twojej córeczki.

- Nie waż się jej tknąć! To jeszcze dziecko!

- Myślisz, że się ciebie boję? Tobie nikt nie uwierzy, bo mają cię za wariata, a jeśli ona spróbuje się wygadać to ją też zakuję w kaftan

Pobiegłam do ordynatora szpitala

- Doktorze! - krzyknęłam wpadając do jego gabinetu

- Coś się stało, pani Jackson?

- Jeden z lekarzy grozi Michaelowi, że będzie się dobierał do Evy.

- Nie rozumiem... gdzie? Na korytarzu?

- Nie... Na psychiatrii...

- Czemu tam?

- Kiedy matka dziewczyny, której krtań przeszczepili Evie, przyjechała i okazało się, że Michael się z nią kiedyś spotykał... dowiedzieliśmy się, że to on jest ojcem tej dziewczynki... Michael zaczął płakać, że ta mała nie dostała szansy na życie takie, jakie mają nasze dzieci i zaczął uciekać i koniec końców spadł piętro niżej... uznali to za próbę samobójczą i teraz trzymają go na psychiatrzycznym i w kaftanie... niech Pan coś zrobi... on nie chciał się zabić...

- Niech pani da mi dwie minuty

- Za dwie minuty, to może być zapóźno. Ten lekarz go nafaszeruje lekami i wtedy gówno zdziałamy

Z Ordynatorem poszłam pod salę Michaela.

Ten dziwny lekarz nadal tam był

- Płacz sobie, krzycz... nikt tu się tym nie zmartwi. Tutaj to codzienność... przyzwyczaj się lepiej, że mają w dupie, że krzyczysz i płaczesz... Ja idę wykorzystać, że twojej żony nie ma w szpitalu i pobawię się z twoją córeczką...

- Nie waż się! - krzyknął Michael i usiłował się wyszarpać z kaftanu

Lekarz chciał wyjść, ale stanął oko w oko z ordynatorem.

- Będziemy mieli do pogadania. - stwierdził ordynator i w eskorcie dwóch innych lekarzy odesłał tamtego lekarza do swojego gabinetu

Podbiegłam do Michaela i go przytułam

Ordynator uwolnił go z kaftanu

- Przepraszam za tego wariata... gdy skończę z nim rozmawiać, to zapraszam do mojego gabinetu... ustalimy jakieś odszkodowanie

Siedziałam przytulając Michaela, a on przytulał mnie

- Gdyby nie to co on mówił... gdyby nie powtarzał że skrzywdzi moją Evunię... uznałbym, że nie ma problemu... ale... ja chce tylko bezpieczeństwa dla mojej żony i dzieci. - mówił przez łzy Michael - ja nie chciałem się zabić... znaczy wcześniej tak, ale to było gdy Eva potrzebowała dawcy...

- To się nawet nie zalicza, bo chciał Pan zwyczajnie ratować córkę

- Co z nią? - zapytał Michael

- Rozmawiałam z nią... najbardziej się przejęła, czy przyjdziesz do niej.

- Zapraszam, możemy iść

Razem z Michaelem poszliśmy do Evy na salę...

Leżała, tępo patrząc w sufit

- Eva? - zapytał Michael i podszedł do niej

Również podeszłam

- Tato? Lekarz mówił, że nie żyjesz

- Mało brakowało, a miałby rację... ale spokojnie córeczko... jestem tu...

- Tato, co się właściwie stało?

- Mi?

- Nie od momentu gdy w nocy ktoś mnie zaatakował

- Trafiłaś do szpitala... chcieli cię dobić, ale Michael im nie pozwolił - wyjaśniłam- próbował się zabić, żeby mogli Ci przeszczepić jego krtań

- To czemu żyję?

- Mieli wśród potencjalnych dawców twoją siostrę cioteczną, ciut młodszą od ciebie... -  specjalnie nazwałam tak dziewczynę, ktorej krtań miała teraz Eva

- Ale... nie mam takiej

- Miałaś... to dziecko siostry LV - odparł Michael

- Ale ona nie żyje?

- Nie... zabiła się.

- Czemu?

- Jeszcze nie wiem - odparł Michael

- Czemu nazwaliście ją siostrą cioteczną?

Michael zaczął płakać i nie był w stanie jej tego powiedzieć...

- Eva... miałyście tego samego ojca... ale Michael tego nie wiedział do dzisiaj

- Znaczy, że miałam jeszcze jedną siostrę?

- Tak... ale Eva, oszczędzaj się na razie głos...

- Ale...

- Posłuchaj Agathy... Eva... naprawdę... lepiej jeśli bedziesz narazie mówić jak najmjiej... na złamanej nodze, też odrazu nie chodzisz

- Ale tato...

- Przyniosę Ci kartki i długopis. Będziesz pisać... tak będzie lepiej

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro