Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział XV

— Michael —
[6.12.1991]

Kaillie zachorowała, a zaraz po niej Janet... Nie wiem co je złapało, ale obie miały gorączkę i wymiotowały. Na zmianę z Agą zarywałem noce przy nich.

Na Janet zaczęliśmy mówić JJ, żeby się nie mylić, o której mówimy...

JJ spojrzała na mnie wykończonymi oczkami
– Tato, kocham cię... – szepnęła

– Ja ciebie też córeczko... – oparłem głaszcząc ją po głowie.

– Tato, czy ja umrę?

– Nie kochanie... Nie pozwolę...

Schowała się pod kołdrą

– Tato, coś jest w szafie.... – powiedziała z płaczem w głosie

Spojrzałem na szafę... Drzwi były uchylone.
– Sprawdzę – wstałem i podszedłem do szafy – Nie bój się – otworzyłem drzwi patrząc na JJ wyglądającą z pod kołdry –  Potwory nie istn... – spojrzałem do szafy...

Stojący tam duch LV spojrzał na mnie
– ZEMSZCZĘ SIĘ – syknęła – WYSSAM ŻYCIE Z TWOICH SKARBÓW. WSZYSTKICH CZTERECH

– Nie zrobisz tego. Byliśmy parą i bylibyśmy dalej, gdybyś niepróbowała się zabić. Ja cię dalej w jakiś sposób kochałem do momentu gdy chciałaś zabić Evę.

– Ty nic nie rozumiesz! Nigdy nie byłam z tobą, poza nocą gdy powstała Eva. Ja się zakochałam w Ermsie! Ty byłeś nam tylko po to, by nierobić skandalu!

– Jeszcze powiedz, że Joe cię...

– Tak! Twój ojciec to potwór!

– Zabiję ich...

– Zabiłeś już mnie. Ukruciłeś moje cierpienia.

– Zrobiłem to dla Evy.

– Przepraszam. – rozpłynęła się

– Tato  – zaczęła JJ – ale ja napewno nie umrę?

– Napewno nie teraz.

Przyszła Aga
– Mike, idź spać. Ja przy nich posiedzę. Zsiwiejemy przy nich, ale trudno. Zajrzyj do chłopców i Evy po drodze

– Dobranoc. Może tobie się uda tu zasnąć... – cmoknąłem ją w usta.

Zajrzałem do pokoju Adama i Brandona. Obaj słodko spali. Zajrzałem do Evy. Siedziała przy biurku i coś rysowała. Podszedłem do niej
– Wiesz, że jest po północy? – zapytałem

Odskoczyła
– Tato! Nie strasz!

– Co rysujesz? – oparłem się jedną ręką i jej biurko, a drugą o oparcie krzesła – Co za demon? – zapytałem żartobliwie widząc postać podobną do Josepha

– Serio nie widzisz? Co noc mam koszmary, że mnie goni i chce zabić...

– Nie martw się... Joseph cię nie zabije... Jest pewien, że jest twoim ojcem. Niezamorduje przecież własnego dziecka.

– Też racja... Cieszę się, że nigdy nie wziąłeś ślubu z moją biologiczną matką

– Ja też. Kto wie, jakbyśmy skończyli...

– Kocham cię tato – przytuliła się do mnie

– Ja ciebie też skarbie... – odparłem obejmując ją – pamiętaj córeczko... nieważne co się stanie, ja się ciebie nie wyrzeknę... jesteś moim najstarszym dzieckiem, moją najstarszą córką...

– Jesteś najlepszym ojcem na świecie

– A ty najlepszą córką...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro