Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Spin-off ~ Nie miałem pojęcia, że jest w Tobie aż tyle seksapilu

Na prośbę Sabrin1036 oraz Aggy_1106 ❤️

O tym, którego serce nigdy nie zostało zdobyte (◠‿◕)

* * * * * * *

Tak jak przewidział, szef dał im tydzień wolnego. Musieli jedynie zdać wszystkie dokumenty dotyczące Aren i dwójka detektywów była wolna aż do przyszłego tygodnia.

Z Yushi Huang spotkali się w pierwszy dzień nowego roku i detektyw tym razem ze szczegółami opowiedziała, co dokładnie się stało. Pominęła jedynie mało istotne w tym wypadku bliskie powiązania profesora Xie Liana z uczniem działu informatyki, ale poza tym co wiedziała, przedstawiła to swojemu partnerowi.

Rozmawiali prawie trzy godziny i Pei Ming nie mógł z początku w to wszystko uwierzyć, ale im więcej się dowiadywał, tym lepiej rozumiał sytuację i powody, dla których, podczas prowadzenia śledztwa, nie mogli znaleźć większości poszlak lub te nagle się urywały. Rozumiał to, lecz nadal był zły, że tracili swój czas na próżno, a przecież mogliby spożytkować go efektywniej. Tak jak na przykład następnego wieczoru, kiedy znalazł się w ekskluzywnej restauracji, czekając na swoją koleżankę z działu zaopatrzenia.

Poznał ją miesiąc wcześniej, ale aż do poprzedniego dnia, kiedy po rozmowie z Yushi Huang wrócili na komendę, by przyszykować do oddania akta dotyczące prowadzonej dotąd sprawy, nie rozmawiali za wiele. Jednak właśnie wtedy została do nich oddelegowana, by pomóc ze wszystkimi organizacyjnymi sprawami.

W pierwszych dniach nowego roku komenda miejska zawsze cierpiała na niedobór pracowników, ale nadmiar pracy, a dwudziestokilkuletnia dziewczyna była singielką, więc przyszła praktycznie cała w skowronkach, bo płatne nadgodziny pozwalały jej załatać dziurę finansową, jaka powstała po świętach i hucznie spędzonym sylwestrze.

Pei Ming od razu zwrócił na koleżankę uwagę, gdyż była wysoka, nie kryła swoich kobiecych wdzięków i miseczki C+, która, zdaniem detektywa, była idealnym spełnieniem wszystkich męskich pragnień, więc po spędzeniu ze sobą kilku godzin umówili się następnego dnia na kolację.

Przyszedł prawie kwadrans przed umówioną godziną spotkania, a siadając przy jednym ze stolików pod oknem z widokiem na pięknie oświetlony park miejski, od razu zamówił dobrze schłodzone białe wino i przystawki. Nie chciał, by jego dzisiejsza partnerka, z którą nie zamierzał rozstawać się do rana, a może i do południa przyszłego dnia, siedziała głodna lub spragniona. Lubił patrzeć, jak pełne usta w różu lub czerwieni zostawiają ślad na brzegu cienkiego szkła lampki, a widelec wysuwa się z ust po włożeniu w nie kolejnego kęsa posiłku. Lubił kobiety przesiąknięte seksapilem, o naturalnych walorach, choć kuse ubrania uwydatniające wdzięki i niewielki makijaż z podkreślonymi szminką ponętnymi wargami, uwodziły go już po pierwszym spojrzeniu.

Tym razem na pierwszy posiłek zamówił coś, co niektóre kobiety lubiły brać palcami i wsadzać sobie do ust – malutkie koreczki z serkiem białym, kawiorem, ozdobnie natką pietruszki. Miał oczywiście cichą nadzieję, iż sama także pozwoli mu się nakarmić.

Wszystko było przygotowane, więc popijając ze swojego szerokiego kieliszka żółtawy procentowy napój, czekał. Czekał kwadrans, a potem drugi. Wiedział, że kobiety często lubiły się spóźniać, a on nie miał nic przeciwko, o ile potem mogły mu to wynagrodzić w inny sposób, na przykład w łóżku, dlatego w ogóle się tym nie przejmował, do czasu aż w kieszeni jego jasnoniebieskiej marynarki zawibrował telefon. Wyciągnął go i sprawdził otrzymaną wiadomość.

"Drogi Pei Ming <3

Słońce, wypadło mi coś nagłego i bardzo pilnego. Wyjeżdżam z miasta na kilka dni. Sprawy rodzinne. Przepraszam, że cię wystawiłam, obiecuję odwdzięczyć się podwójnie lub nawet potrójnie po powrocie!

Buziaki!"

Nie do końca zadowolony z tego Pei Ming potarł usta kciukiem, ale nie mógł być zły, jeśli naprawdę coś się stało i w przyszłości otrzyma stosowną nagrodę za dzisiejsze cierpienie. Nie, wróć. Nikt nie powiedział, że będzie musiał obejść się dzisiejszego dnia smakiem. Miał przecież mnóstwo koleżanek bliższych lub dalszych, z którymi mógł spędzić dzisiejszy wieczór.

Odłożył telefon na blat, sięgając na drugą stronę i przyciągając do siebie talerz z przystawką. Między konsumpcją poszczególnych koreczków dopijał swoją porcję przyjemnie rozgrzewającego wina i zastanawiał się, komu złożyć wizytę.

Szybki dziki numerek czy namiętna noc?

Wiele kobiet było chętnych, by ugościć u siebie przystojnego detektywa. Miał w sobie to, czego oczekiwano po prawdziwym mężczyźnie: kulturę osobistą, szczerość, niezwykle pociągający wygląd oraz niesamowitą technikę w łóżku, którą łączył z najróżniejszymi pozycjami, trzymając partnerki w swoich silnych ramionach, zapewniając im tym samym czułość i namiętność. Przy nim były bezpieczne i same mogły oddawać się swoim fantazjom, ponieważ detektyw był bardzo otwartą osobą. Zwłaszcza na nowe znajomości i pomysły. Mógł im dać wszystko prócz wierności i stateczności. Był dobry dla wszystkich kobiet, nie tylko dla jednej. Jednak podczas spotkań już na wstępie bez skrępowania o tym mówił, więc wiedziały, do jakiej wody wchodziły, zadając się z tym człowiekiem. Każda, nawet jeśli chciała mieć go tylko dla siebie, godziła się na jego warunki, by mieć go choćby na jedną noc.

Szybko napisał SMS i wysłał go do znajomej, z którą spotkał się już kilkukrotnie i zawsze kończyło się to długim i intensywnym seksem, po którym błogo spał do rana. Budził go dopiero zapach najlepszych naleśników, jakie miał okazję jeść w swoim życiu.

Dopił resztkę wina i już miał wstawać, gdy kątem oka dostrzegł po drugiej stronie sali jakąś osobę. Wydawało mu się, że ją zna, ale teraz była do niego obrócona tyłem. Kobieta miała na sobie czarną jedwabną sukienkę na cienkich ramiączkach opiętą na doskonale wyprofilowanej talii, podkreślającej cudne kobiece biodra i z rozcięciami na bokach, które ukazywały jej uda.

Na ich widok, aż oblizał dość niestosownie usta, ale nagle jeszcze bardziej zaschło mu w gardle. Osoba ta nie była wysoka, ale te wystające spod dołu sukienki nogi, kończące się na czarnych szpilkach, te uda i nawet zwieńczające głowę subtelne upięcie w kok włosów z opadającymi na boki dwoma luźnymi pasmami były tak doskonałe, tak podkreślające kobiecość, że nie mógł oderwać od niej oczu. Takiej piękności dawno nie widział.

Chciał wstać, by od razu do niej podejść i zapytać o cokolwiek, nawet o cholerną pogodę, ale ubiegł go jakiś mężczyzna, który dotknął dolnej części jej pleców, odsunął krzesło i pomógł usiąść. Detektyw zacisnął zęby niezadowolony, że ktoś go wyprzedził, ale nieznajomy usiadł naprzeciwko niej, więc domyślił się, że to jej dzisiejszy partner lub chłopak.

Oboje siedzieli teraz bokiem do niego, więc ze swojego miejsca dostrzegł, że sukienka lekko podjechała wyżej, odsłaniając więcej kuszącego ciała. Wyżej ramię było chude i wydawało się kruche na tyle, że wyobrażał sobie, jak je całuje, trzymając delikatnie, a potem w chwilach namiętności obejmuje go i zaciska się na plecach. Niemal w spodniach czuł, że bardzo chciałby, aby stało się to prawdą. Lecz jego wzrok uniósł się jeszcze trochę i nagle zamarł. U szczytu jej szyi biegła długa, odznaczająca się od reszty skóry blizna. Znał ją. Tak dobrze ją znał.

Spojrzał na twarz i aż go zamurowało.

To była Yushi Huang! Jego partnerka, osoba, która nigdy się nie malowała, nigdy nie traciła czasu na wizyty u kosmetyczki, w salonach odnowy biologicznej, SPA i tym podobne. I faktycznie. Tym razem też nie była umalowana, poza podkreślonymi delikatnie różową pomadką ustami. Był pewny, że przez zimową porę jest to tylko pomadka ochronna, ale i tak obecnie wyglądała oszałamiająco. Głupia sukienka, buty, wypuszczenie z upięcia kilku niesfornych kosmyków włosów i odkrycie jej schowanych pod ubraniami nawet jeśli nie długich do nieba to i tak seksownych nóg wystarczyły Pei Mingowi, by pierwszy raz zaczął myśleć o Yushi Huang nie tylko jako swojej partnerce. Nie tylko jako osobie, z którą pracował, ale jako o kobiecie, z którą chciałby wymienić się ciepłem w łóżku, w wymiętej pościeli, wśród odgłosów ich przyspieszonych oddechów. Chciałby objąć i pocałować to odkryte udo i poczuć jak ściska go z dwóch stron na biodrach...

– Psia mać! – warknął sam do siebie.

Podparł brodę dłonią i zamówił kolejną lampkę wina. Nawet wiedząc, kim jest ta kobieta, nie mógł oderwać od niej oczu. Patrzył i przekonywał się w myślach, że to ta sama cicha, aczkolwiek sprytna myszka, którą widywał każdego dnia. Ta sama zapracowana, inteligentna, ale zupełnie zwyczajna i prosta kobieta, na którą nigdy nie mógłby spojrzeć jako na obiekt westchnień. Tymczasem miał przed sobą prawdziwą piękną KOBIETĘ. Nie żadną koleżankę, współpracownicę, tylko taką kobietę, której zapragnął. On i pewna część jego ciała, która kryła się w spodniach i rwała teraz, by uszczęśliwiać rzeszę dam w każdym wieku. Tym razem bardzo chciała to zrobić właśnie znajomej z pracy.

Zamknął oczy, by się trochę otrząsnąć i opamiętać. Odwrócił ciało, by na nią nie patrzeć, nie widzieć jej profilu, jej delikatnego uśmiechu i nie słuchać jej powoli wypowiadanych słów, choć akurat na to nie miał wpływu i słyszał, jak oboje z nieznanym mu mężczyzną żartują o jakimś ich wspólnym znajomym, a potem planują resztę wieczoru.

Nie. Miał dość. Poprosił kelnera, zapłacił i wyszedł z restauracji. Wsiadł do samochodu i pojechał do osoby, do której wcześniej pisał i miał nadzieję, że ocuci go z tego niespodziewanego snu, w którym na chwilę utknął.

Pei Ming tym razem bardzo się pomylił. Ani wypite wino, ani na wpół roznegliżowana i witająca go w drzwiach francuskim pocałunkiem długonoga blond piękność nie potrafiły wyprzeć z umysłu obrazu jego wieloletniej partnerki z policji. Tej nocy wszystkie jego działania w łóżku były niemal mechaniczne. Uśmiechał się, długo się kochał, kilkukrotnie doprowadzając młodszą gorącą znajomą do wydania z siebie seksownych i rozpalających okrzyków, ale on sam był daleki od zaspokojenia. Może dlatego, że światło było zapalone i widział, kogo ma pod sobą. Może dlatego, że ta osoba mówiła szybko i miała piskliwy głos. Może to jej pomalowane na tęczowe kolory paznokcie go rozpraszały lub makijaż z krwisto czerwonymi ustami. Sam nie wiedział dlaczego, ale tym razem nic nie było, jak powinno być.

Nad ranem piękność w jego ramionach w końcu zasnęła, a on wyszedł cicho z łóżka. Zostawił krótką notatkę, że dziękuje za cudny wieczór, ale wzywają go do pracy i wrócił do swojego mieszkania. Długo stał pod prysznicem, zmywając z siebie resztki zapachu seksu i damskich perfum. Dopiero jak był czysty i całkowicie odświeżony, położył się do łóżka. Nadal nie mógł zasnąć, choć zbliżała się już piąta rano. Zastanawiało go, kim był ten mężczyzna w restauracji i jaka była ich relacja.

Dlaczego ubrałaś się tak ładnie? – Dopadły go pytania. – Dlaczego tak się uśmiechałaś, pozwoliłaś mu złapać się za plecy, oglądać swoją szyję, bliznę, uda... Dlaczego, Yushi Huang?

Wyobrażając ją sobie ponownie, poczuł narastający w luźnych spodenkach wzwód. Podniósł kołdrę, gumkę bielizny i spojrzał na prężącego się w świetle nocnej lampki penisa. Zrezygnowany i zmęczony opadł głową na poduszkę, po czym zgasił światło. Przekręcił się na bok i jeszcze raz przypomniał sobie o wszystkich szczegółach sprawy, którą oficjalnie oddali działowi do zwalczania przestępczości zorganizowanej. Dopiero po półgodzinie, kiedy jego umysł przesycony był tylko Arenami, porwaniami oraz zdjęciami mężczyzn, zasnął.

* * *

Nie było mu łatwo nie myśleć o skromnej pani detektyw nawet pomimo urlopu i niewidzenia jej każdego dnia w pracy. Nie mógł się na niczym skupić, więc zamiast korzystać z czasu wolnego i zmienić się w demona seksu, on zaszył się w domu i czytał książki, na zmianę z oglądaniem w telewizji filmów kina familijnego oraz komedii. Nie lubił dramatów i thrillerów, bo miał je na co dzień w pracy. Tak samo romansów, które wolał oglądać na żywo i na pewno nie obecnie, kiedy chciał wyprzeć pewną osobę z umysłu.

Dawno się tak bardzo nie nudził i czas dłużył się mu niesamowicie. Sam nie wiedział, co ma ze sobą zrobić i nawet przeszło mu przez myśl, że może wróci wcześniej do pracy i zajmie się kolejną sprawą, ale nie chciał się tam przypadkiem natknąć na Yushi Huang, która tak samo mogła zatęsknić za posterunkiem, co wcale nie byłoby dla ich dwójki takie niezwykłe. Oboje lubili swoją pracę i niemal nią żyli. Przyzwyczaili się do korzystania z godzin, kiedy nie przesiadywali za biurkiem lub w terenie. Prawie zawsze razem. Pijąc kawę, przekazując sobie znalezione poszlaki, dzieląc się spostrzeżeniami, robiąc burzę mózgów. Analizując, zapisując białą sucho ścieralną tablicę "słowami kluczami" i godzinami debatując. Tęsknił za swoją pracą, za brakiem czasu, gonitwą myśli, hałasem, działaniem w terenie, dziesiątką telefonów i za swoją partnerką.

Wieczorem trzeciego dnia jego nieplanowanego lenistwa w końcu stwierdził, że dość tego pustelniczego życia i nie zamierza tracić więcej czasu na bezowocne myślenie. Był w końcu Pei Mingiem! Niekwestionowanym bogiem seksu tego miasta i pokaże, że wcale nie jest inaczej.

Wykonał kilka telefonów. Wziął prysznic, spryskał ciało najlepszymi perfumami, porządnie się ogolił, ułożył włosy na żel i ubrał ulubioną wrzosową koszulę, a do tego niebieskie jeansy i prostą marynarkę. Tej nocy zamierzał ostro wyszaleć się na dyskotece w towarzystwie najseksowniejszych kobiet.

Dokładnie o 21:00 otoczony gromadą roześmianych osób płci pięknej wkroczył do najgłośniejszego klubu muzycznego, jaki znał. Grali tu najlepsze kawałki, robili najlepsze drinki i można było wyrwać także te najsłodsze lub całkiem przeciwnie – nieokiełznane i żywiołowe damy w każdym wieku. On lubił te młode, które w kusych sukienkach i z gładką cerą wabiły jak misie do miodu swoimi odsłoniętymi tyłeczkami, jak i starsze, dojrzałe i nieporównywanie bardziej kreatywne w łóżku. A tego wieczoru zamierzał zabawić się i z jednymi i drugimi.

Z gromkim śmiechem od razu skierowali się do swojej wynajętej loży i usiedli. Szampan już na nich czekał w kilku wypełnionych po brzegi metalowych coolerach, a wysokie lampki zdobił szron. Wszystko prezentowało się idealnie.

Rozsiedli się wygodnie – on oraz siedem chichoczących radośnie dziewczyn z odkrytymi nogami i połową biustu.

Tak, zdecydowanie tego mi potrzeba.

– Drogie panie i panienki – zaczął mówić, a one zaszczebiotały, przysuwając się bliżej niego. Nalał do ośmiu lampek szampana i kontynuował: – Wypijmy za dzisiejsze szaleństwo i za niezapomnianą noc!

Wszyscy jednocześnie opróżnili szklane naczynia, a on jeszcze dodał żartem:

– Mam nadzieję wylądować z wami wszystkimi dziś w łóżku, ale nie wiem, który hotel oferuje tak duże materace.

Otoczył go śmiech i kilka dłoni znalazło się na jego ramionach i umięśnionej klatce piersiowej.

– Hilton! – krzyknęła jedna.

– Sheraton! – dodała druga w różanej sukience i równie różowej szmince na ustach, którego ślad miał już na szyi.

– Zawsze można na podłodze! – Wszystkie kobiety łącznie z Pei Mingiem się zaśmiały. – Wynajmijmy po prostu apartament, a wszystkie się pomieścimy!

– Dobry pomysł!

– Tak, tak, bardzo dobry – zawtórowały.

– Moje drogie – przerwał im teraz zachwyty mężczyzna i powiedział: – Najpierw zabawa i tańce, a później sprawy organizacyjne!

Znów wszystkie zgodnie krzyknęły, wypiły jeszcze po jednej lampce musującego wina i całą grupą poszli na parkiet.

Wraz z kolejnymi opróżnianymi kieliszkami i wytańczonymi na parkiecie utworami atmosfera stawała się coraz bardziej wesoła i swawolna. Każda z kobiet łasiła się przy detektywie, każda go dotykała, ale nie kłóciły się między sobą. Pei Ming miał wielkie serce dla wszystkich niewiast na świecie, ale uparcie powtarzał, że należy do każdej kobiety, więc nikt nie może go mieć na własność. W związku z mówieniem takich słów wprost otaczające go osoby wiedziały, na czym stoją i albo wybierały dzielenie się z nim po równo, albo odpuszczały. Poligamia nie jest może w naszych cywilizowanych czasach pozytywnie odbierana, ale w przypadku tak przystojnego i złotoustego mężczyzny niemal wszystkie należały do tej pierwszej kategorii i godziły się na taki układ. Choć żadna wcześniej nigdy nie myślała o takim rozwiązaniu, Pei Ming nie na darmo nazywany był pożeraczem damskich serc. Po jednej spędzonej z nim nocy niemal wszystkie pragnęły należeć do niego ponownie. Cokolwiek by to znaczyło, lecz oczywiście w granicach dobrego smaku, gdyż żadna nie chciała podpaść temu uwodzicielowi jakimiś podłymi i podstępnymi uczynkami, wiedząc, że skaże je to tylko na nienawiść z jego strony. Bo jakkolwiek ten mężczyzna nie puszczałby się na boki, tak wszystkie kobiety traktował jak boginie i będąc w jego ramionach, dawał im wszystko, czego potrzebowały.

Minęła kolejna godzina szaleństw i detektyw powrócił do swojej loży. Jego partnerki zostały na parkiecie lub poszły do łazienki się odświeżyć, więc miał chwilę dla siebie. Chwilę, której wcale nie potrzebował.

Spojrzał na tańczące koleżanki, porównując ich wypowiedzi do pewnej pani detektyw, która potrafiła swoimi spokojnymi słowami zagiąć nawet prawników czy lekarzy. Z wyglądu zupełnie niepozorna, odzywająca się tylko, gdy miała coś do powiedzenia, ale w pracy, zwłaszcza na przesłuchaniach, nieporównywalna błyskotliwa mistrzyni w wyciąganiu z podejrzanych wszelakich informacji.

Dzięki swojej inteligencji podczas konwersacji tak nakierowywała swoich rozmówców, że sami bezwiednie się zdradzali, a to był początek ich własnego końca. Zawsze ją podziwiał za opanowanie, chłodną kalkulację i profesjonalizm. Nie mógł marzyć o lepszej i bardziej kompetentnej partnerce, a teraz wiedział, że także jako kobieta potrafi być zmysłowa i rozpalać męski umysł, wykradając się w niego na swoich czarnych szpilkach.

Cmoknął głośno, ganiąc się za swoje myśli, które po raz kolejny powracały do koleżanki z pracy i powędrował wzrokiem na stół. Musiał wyprzeć z pamięci tamten dzień i czarną prostą sukienkę z pięknymi udami, dlatego od razu złapał za szyjkę butelki, obracając ją do góry nogami i nakierowując górną część na swoje usta. Upił łyk i nagle się zachłysnął, wypluwając odrobinę nieprzełkniętego szampana na stół, a inną wypuszczając nosem, który od razu zaczął piec od bąbelków.

Otarł usta, nos, a na koniec załzawione oczy i spojrzał w górę na balkon, gdzie stała Yushi Huang i wyglądała zza balustrady na tańczących imprezowiczów. Ze swojego miejsca mogła go zobaczyć, ale nie patrzyła w jego stronę. Bardziej skupiona była na scenie z DJ'em oraz parkietem, dlatego mógł bez skrępowania jej się przyglądać.

Wyglądała jak zawsze – całkowicie zwyczajnie w czarnych prostych spodniach, szarej niezapiętej marynarce, pod którą miała białą koszulę, jaką niejednokrotnie ubierała do pracy. Włosy tym razem związała swobodniej w warkocz przechodzący na lewe ramię zakończony gumką z kolorowymi kwiatami, które widoczne były nawet z daleka. Choć znał ją taką, można rzec naturalną, to w pamięci nadal miał jej wizję z restauracji.

Odstawił butelkę na stół, poprawił kołnierzyk koszuli, jeszcze raz wytarł twarz, pozbywając się z niej kropelek szampana i przeczesał palcami włosy. Wstał i zrobił dwa kroki w kierunku schodów prowadzących na piętro, lecz stanął. Obok kobiety pojawił się znowu ten sam młody mężczyzna widziany wcześniej w restauracji.

To nie może być zbieg okoliczności... Ale nigdy nie mówiłaś, że się z kimś umawiasz...

Obróciła się w stronę towarzysza, a on się uśmiechnął. Nie widział twarzy koleżanki, ale domyślał się, że też odwzajemnia jego uśmiech. Wtem podniósł dłoń i zbliżył do jej szyi.

Podchmielony detektyw zacisnął palce i właśnie był gotowy, by tam szybko pójść i ich rozdzielić, ale z dwóch stron został złapany za ramiona i kilkukrotnie odkręcony wokół własnej osi. To jego towarzyszki, które wróciły z toalety i wesołe od buzującego w krwi alkoholu, chciały z nim potańczyć, ciągnąc na parkiet.

Pei Ming uśmiechnął się i objął dwie damy pod łopatkami, prowadząc. Obrócił jeszcze głowę w stronę barierek, ale nikogo już tam nie było. Wziął głęboki oddech, by wyprzeć z umysłu widzianą przed chwilą kobietę i zajął się swoimi aktualnymi pięknościami. Dzisiejszej nocy miał ich przecież aż siedem, więc musiał to wykorzystać jak najlepiej.

Powrócił do picia, do pocałunków i wzajemnego dotykania się podczas tańca. Bawił się jak nigdy i jak nigdy wcześniej, ile by nie wypił i jak wiele piękności nie miał obok siebie, nie mógł zapomnieć o swojej policyjnej partnerce, która na domiar złego prawdopodobnie spotykała się z jakimś dość przystojnym młodym chłopakiem.

Pierwszy raz ciepło w piersi, które czuł w stosunku do niezliczonej ilości kobiet, nagle zaczęło mu się wymykać i przesączać pomiędzy rozpostartymi palcami. Nauczony życia jako mężczyzna, który zawsze miał każdego, kogo chciał, nie potrafił zacisnąć dłoni i uchwycić to, co ulotne, co chciał mieć, ale sam nie potrafił po to sięgnąć.

To nie mogło się dziać. Nie jemu, bo on nie przegrywał i nie tracił.

Został stworzony do wielkich czynów, do posiadania w nadmiarze, do dzielenia się sobą wśród wielu, obdarowywania pięknych kobiet uśmiechem i przyjemnością.

W takim razie... W takim razie dlaczego na koniec tej szalonej nocy znów zasypiał sam w swoim łóżku?

* * *

Do końca urlopu pozostał w domu, wychodząc tylko do sklepu po jedzenie i do pralni zanosząc, a później przynosząc kilka garniturów i koszul. Do pracy wrócił zamyślony i przy wejściu do windy omal nie wszedł na stojącą tam Yushi Huang.

– Witaj, Pei Ming – odezwała się pierwsza. – Dobrze wykorzystałeś swój urlop?

– Cześć, Yushi Huang – odpowiedział z uśmiechem, rozluźniając się i starając brzmieć swobodnie. – Znakomicie – skłamał gładko.

– Chyba nieprędko znów będziemy mieć czas dla siebie – zauważyła spokojnie.

Prawie zaklął na myśl, że znów miałby siedzieć sam w mieszkaniu, nie wiedząc, co ze sobą zrobić, ale w porę się opanował. Za to modlił się, by dopadł ich noworoczny nawał pracy, który pozwoli mu zapomnieć o jego miłosnym życiu. 

Wsadził jedną rękę do kieszeni, zawijając ją w pięść, spojrzał na kobietę i zapytał:

– Coś już wiesz o naszej przyszłej sprawie? – Musiał zmienić temat, a praca była w tej chwili jego najlepszym sprzymierzeńcem.

– En. Na razie tylko ogólnikowo, bez szczegółów – odparła powoli.

Czy to mogło być przez nocne krzyki? – przeszło przez myśl mężczyzny, słysząc jej minimalnie ochrypły głos i nagle zapominając o pracy. – Niemożliwe... Przecież już od tego nieszczęsnego wypadku pięć lat temu taki był...

Znów za dużo myślał, analizował i kreował w swojej głowie jakieś niestworzone teorie. Najzwyczajniej w świecie dawno z nią nie rozmawiał i dlatego teraz za bardzo się na niej skupiał.

Winda przyjechała i oboje wsiedli, udając się na to samo piętro. Pei Ming zerknął w lustro na ścianie windy, udając, że poprawia marynarkę i włosy, a tak naprawdę przyglądając się swojej partnerce.

Siniak na jej policzku całkowicie znikł, ale nadal pozostała niewielka dość świeża blizna na łuku brwiowym. Patrząc na nią, miał ochotę pójść do szpitala i pobić osobę odpowiedzialną za to, czyli byłego szefa Zielonego Światła, ale wiedział, że ktoś zrobił już to za niego. Na dodatek o wiele lepiej niż sam mógłby się nim zająć ze swoją pozycją w szeregach policji i bez późniejszej utraty pracy za uszkodzenie ciała podejrzanego. Nadal nie znaleźli sprawcy tego okrutnego okaleczenia, ale nikomu specjalnie się do tego nie spieszyło, mając ważniejsze sprawy na głowie, jak na przykład kradzieże bielizny na jednym z nowych osiedli domków jednorodzinnych lub zaginięcie kota pewnego wpływowego attaché kulturalnego.

Yushi Huang ubrana była jak zawsze w prosty damski garnitur ze spodniami w kolorze grafitu z cienkim brązowym paskiem nad biodrami oraz białą koszulę, może nawet tę samą, którą miała na sobie na dyskotece. Rozpuszczone włosy przysłaniały starą bliznę, ale jak pomyślał detektyw: Dzięki temu nikt nie będzie jej oglądał.

Od ostatniej wizyty w klubie muzycznym zrozumiał, że uczucia takie jak zazdrość nawet jemu nie są obce. Powoli starał się z nimi oswajać i ujarzmić je w zarodku, nie pozwalając im zakwitnąć i przejąć nad nim kontroli. Nie chciał, by ktoś patrzył na Yushi Huang, która wyglądałaby seksownie, choć nie mógł nic z tym zrobić. Sam chciał ją taką widzieć, poznać jej inną stronę, nauczyć się o niej więcej, oglądać uśmiech skierowany i przeznaczony tylko dla niego, dlatego po części się cieszył, że do pracy zawsze przychodziła ubrana niepozornie, nie wyróżniając się z tłumu. Pewnie gdyby jej wtedy nie zobaczył, nadal po prostu traktowałby ją jak kolejną osobę, z którą pracuje, choć tę bardziej inteligentną i spostrzegawczą.

Teraz jednak w lustrze dostrzegał jej niedużą twarz z delikatnymi rysami, niewielki nos, na którym chciałby złożyć lekki pocałunek, blade usta, gdzie uśmiech chciałby wywołać i zobaczyć, jak odsłaniają się zęby, a kąciki jej oczu marszczą się w przypływie niekontrolowanego szczęścia. Prosty krój stroju, jaki nosiła, nie pokazywał tego, ale on już wiedział, co kryje się pod materiałem i chciał widzieć tego więcej, dotykać i obejmować. Przytknąć ogolony policzek i lekko potrzeć, czując delikatność skóry i być może wywołując kolejny cichy, oszczędny śmiech tej kobiety.

Poprawił własny pasek, sprawdzając, czy jego myśli nie ujawnia właśnie obudzona pewna część ciała i zapiął guziki marynarki, aby ukryć niewielką jeszcze wypukłość.

Jak w pełni ubrana niczym mniszka kobieta mogła tak działać na jego wyobraźnię? Nie miał najmniejszego pojęcia, ale zdarzyło mu się to pierwszy raz w życiu.

Z drugiej strony jak głupi mógł być, myśląc w romantyczny sposób o swojej wieloletniej współpracownicy i będąc prawie pewnym, że kogoś ma? To nie było w jego stylu, by uganiać się za czyimiś kobietami i niszczyć związki. On dawał szczęście, ale go nie zabierał, jeśli ktoś już był szczęśliwy. A Yushi Huang na pewno nie wyglądała na osobę lubiącą skoki w bok, zwłaszcza z taką osobą jak on. Co prawda nigdy słowem się nie odezwała na temat jego licznych miłosnych podbojów, ale kto stojący obok i przyglądający się kolejnej kobiecie u jego boku nie pomyśli o nim jak o Casanovie lub, co gorsza, żigolaku? Gdyby tylko dostrzegała jego wdzięk i czar, wszystko byłoby łatwiejsze, prostsze i mógłby mieć u niej szansę. Teraz prawdopodobnie było dla niego za późno, bo tyle czasu był ślepy.

W windzie rozbrzmiał dzwonek i drzwi otworzyły się na piętrze, gdzie mieściło się biuro miejscowej policji. Yushi Huang wyszła pierwsza, a za nią Pei Ming, przywdziewając na twarz swój standardowy uśmiech "łamacza niewieścich serc", po czym przywitał się z każdą napotkaną osobą.

W wydzielonej części, gdzie oboje mieli swoje biurka, stał ich przełożony, wyraźnie czekając właśnie na nich. Bez zbędnych słów przywitali się podaniem ręki i wspólnie poszli do największego gabinetu, który zajmował. Wewnątrz już ktoś na nich czekał i obrócony do nich tyłem, siedział w fotelu.

Kiedy cała trójka weszła, gość wstał i z wyuczonym serdecznym uśmiechem akwizytora przywitał się z obojgiem detektywów. Najpierw z Yushi Huang, a potem z Pei Mingiem, który od razu rozpoznał w nim mężczyznę towarzyszącego jego partnerce najpierw w restauracji, a potem na dyskotece. Mimo to udał, że widzi go pierwszy raz.

– Rong Guang – przywitał się, podając dłoń Pei Mingowi. – Agent FBI.

Miał na sobie czarny garnitur i białą sztywną, jakby wylano na nią krochmal koszulę, więc wyglądał jak typowy agent "federalnych".

– Pei Ming – odpowiedział na powitanie, ściskając mu mocno dłoń. – Detektyw.

– Miło mi cię w końcu poznać. Yushi Huang dużo o tobie opowiadała – powiedział, nadal szczerząc się szeroko, choć ciężko było poznać, ile jest w tym grymasie autentycznego zadowolenia z ich spotkania, a ile fałszu.

Detektyw popatrzył na swoją partnerkę, oczekując słów wyjaśnienia, więc prawie od razu uzupełniła słowa agenta:

– Z Rong Guangiem uczęszczaliśmy do tej samej akademii. Jesteśmy starymi znajomymi.

– FBI poprosiło nas o współpracę – przerwał ich rozmowę komendant – i pomoc ich agentowi znaleźć pewnego człowieka, który prawdopodobnie ukrywa się na terenie naszego miasta i w tej chwili próbuje zapełnić dziurę powstałą po zlikwidowaniu Zielonego Światła – oznajmił. – Oboje was przydzieliłem jako wsparcie. Macie pole do popisu i wolne ręce, więc nie wstrzymujcie się z żadnymi działaniami. Liczy się szybki efekt – powiedział swoim podwładnym i spoglądając na zegarek na ręku, dodał: – Zostawiam was na chwilę samych, zapoznajcie się ze sobą, a potem pokażę agentowi Rong naszą komendę. – To mówiąc, wyszedł.

Pozostała trójka patrzyła na siebie z delikatnymi uśmiechami.

– A więc od dawna się przyjaźnicie – zaczął Pei Ming, całkowicie pomijając sprawy służbowe, a przechodząc do tego, co go najbardziej interesowało.

– En – odpowiedziała kobieta. – Ale nie widzieliśmy się od siedmiu lat.

– Dlatego nie mogłem nie zaprosić tak pięknej koleżanki na wykwintną kolację – powiedział z nutą flirtu, a ona odparła zwyczajnie, głosem, którym potrafiła opowiadać o kolejnych odnalezionych zwłokach:

– Kolacja służbowa – podkreśliła. – To było polecenie komendanta, żeby wybrać miejsce, gdzie dwukrotnie widziano podejrzanego.

– A późniejsza randka w nocnym klubie? – zapytał, uśmiechając się szeroko i robiąc krok w jej stronę.

Nie odsunęła się, choć był od niej prawie o głowę wyższy i rzekła:

– Tamto miejsce zmieniło niedawno właściciela oraz większość personelu. Istnieją podejrzenia, że należy teraz do naszego poszukiwanego mężczyzny.

Pei Ming patrzył na zimny i beznamiętny wzrok Yushi Huang, całkowicie ignorując obecność mężczyzny i czuł, jak ogromny ciężar opuszcza jego klatkę piersiową. Właśnie dowiedział się wspaniałej rzeczy. Ten goguś leciał na nią, ale ona na niego wcale i jasno, wyraźnie, i co najlepsze w jego obecności, dawała o tym znać.

– Za to może na kolejne spotkanie umówimy się gdzieś, gdzie będziemy tylko sami? – Dalej podbijał do kobiety agent.

– Dobrze – powiedziała powoli i spojrzała na swojego partnera. – Pei Ming, wybierz jakieś miejsce, gdzie podają dobre piwo. Tam możemy wspólnie porozmawiać.

Pei Ming uśmiechnął się pierwszy raz tego dnia tak szczerze i tak szeroko. Czarne chmury nadal wisiały nad jego sercem, ale prześwitywał przez nie już pierwszy promień słońca.

Nonszalancko rozpiął drugi górny guzik koszuli, ukazując odrobinę więcej ewidentnie wyrzeźbionego ciała i powiedział:

– Możesz na mnie liczyć, partnerko.

Jeśli istnieje szansa, że mogę mieć tę jedną, którą naprawdę chcę, to nie chcę mieć żadnej innej, którą mogę wziąć bez wysiłku i starania się o jej względy.

W końcu co ze mnie za ogrodnik, abym zasiał ziarno i nie czekał cierpliwie na plon? Od dawna wiadomo, że to, co posadzi się własnoręcznie, potem podlewa się i pielęgnuje, ile by nie trzeba było na to czekać, właśnie takie smakuje najlepiej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro