Spin-off ~ Grzeczny demon i jego niegrzeczny chłopak
Zmartwiony zaliczeniem semestru Shi QingXuan szedł przez długi szkolny korytarz, mijając po drodze idących w przeciwnym kierunku uczniów starszego rocznika. Dotarł do drzwi, za którymi znajdowała się jedna z sal wykładowych i westchnął.
Muszę być silny – pomyślał, dając sobie w duchu kopniaka na szczęście.
Pierwszy raz miał zamiar porozmawiać indywidualnie z profesorem wykładającym starożytną historię, ale przecież nie mógł być taki straszny, jakie chodziły o nim plotki. Co prawda na zajęciach to, o czym mówił, nawet w połowie nie zostało przez niego zapamiętane, ale przecież Hua Cheng przyjaźnił się z nim, więc na pewno obaj mu pomogą.
Dziś poproszę o korepetycje profesora, a jutro Hua Chenga. Zamierzam zaliczyć, choćby nie wiem co!
Widział, że uczniowie właśnie wyszli z zajęć, więc to była idealna okazja, by z nim porozmawiać.
Położył dłoń na klamce, lecz drzwi nagle się zatrzęsły. Przestraszył się, jego oczy lekko się rozszerzyły, ale wziął głęboki oddech i gdy ponownie chciał nacisnąć na klamkę, usłyszał czyjeś słowa "San Lang... San Lang". Wstrzymał się z zamiarem wejścia i postanowił przez chwilę nasłuchiwać. Do jego uszu dochodził tylko dźwięk ocierania się czegoś o drzwi, a po chwili usłyszał inny głos, mówiący "Kocham cię, gege. Uwielbiam na ciebie patrzeć i cię słuchać". Choć głos był odrobinę stłumiony przez dzielące ich drewno, to szybko dotarło do niego, kto jest w sali.
Hua Cheng i profesor Xie Lian! Tylko... co oni robią?
Im dłużej stał, tym więcej słyszał: cichych jęków, opierania ciała o drewno, niskim głosem wypowiadanych miłosnych słów lub "San Lang" i "gege", a nawet cichuteńkich odgłosów pocałunków i sapania. Po tym jak studenci trzeciego roku odeszli i korytarz opustoszał, słyszał niemal wszystko, co działo się za drzwiami w przestrzennej sali wykładowej. Shi QingXuan stał tam oniemiały, coraz bardziej się rumieniąc i czując, jak jego całe ciało robi się gorące.
Słysząc pełen emocji głos profesora, mówiący "na biurko", nie mógł pozwolić sobie, by dłużej tu stać.
Natychmiast zrobił krok w tył, jakby klamka zaczęła go parzyć w dłoń. Żar przesuwał się po jego ciele do klatki piersiowej, a potem niżej, aż do brzucha i ud. Jego myśli zaczęły wirować, a nogi słabnąć.
Nie tu i nie teraz!
Zasłonił dłońmi czerwoną piekącą twarz i zaczął na oślep biec przed siebie, nie zważając na zdziwiony wzrok mijanych uczniów.
Bez kurtki przebiegł połowę kampusu, dotarł do akademika i szybciej niż nawet uciekał przed własnym bratem, pobiegł do swojego pokoju, po czym zanurkował pod kołdrę. Oddychał szybko, prawie się dusząc i czując, jak strasznie bolą go płuca i nogi, a podbrzusze pulsuje. Próbował zapomnieć, na zawsze zapomnieć, co przed chwilą usłyszał i czego był świadkiem.
Nie było ważne, jak nieprzyzwoicie zachowywała się w tej chwili tamta dwójka w sali wykładowej i co teraz robili. Nie, to nie była jego sprawa. Problemem okazał się on sam!
Przez cały czas stania pod drzwiami sali i słuchania, co dzieje się wewnątrz, wyobraźnia podsuwała mu najrozmaitsze obrazy, lecz nie było na nich wcale profesora i jego ulubionego ucznia.
*
W innej części miasta He Xuan siedział na swojej kanapie i patrzył w przestrzeń. Dni od pamiętnego sylwestra mijały mu nadzwyczaj spokojnie. Lubił taki stan rzeczy.
W przeszłości – szybko się poprawił, przenosząc wzrok na sypialnię.
Obecnie najzwyczajniej w świecie się nudził. Bez słuchania głupot, bez śmiechu, bez patrzenia na szeroki uśmiech, bez częstowania drugiej osoby jedzeniem, bez... niego. Sam powiedział, że nie muszą się spieszyć, ale minęły już dwa tygodnie, od kiedy ostatni raz się widzieli, a do tego tylko na chwilę w środku tygodnia, dlatego zaczynał odczuwać coraz większą frustrację brakiem swojego nowego uzależnienia od wesołego kompana... kolegi... dobrego znajomego... kogoś, kogo naprawdę lubił. Powoli miał już dość tego wyciszenia.
Z tego powodu postanowił wykonać pierwszy krok i napisał do niego wiadomość. Krótką, trochę zwyczajną, taką całkowicie w jego stylu. Przeczytał ją i zawahał się z wysłaniem.
Nie. W taki sposób będzie to niewłaściwe – pomyślał i bezpośrednio do niego zadzwonił.
Chłopak odebrał dopiero po kilku sygnałach.
– Ha-lo... – wysapał do słuchawki.
Z początku He Xuan myślał, że go obudził, ale po chwili usłyszał jego szybki oddech.
– Shi QingXuan? – zapytał, zastanawiając się, co mogło się stać.
– He Xuan?! – krzyknął, jakby dopiero do niego dotarło, kto był po drugiej stronie.
Usłyszał trzask i ciche przekleństwo tak niepodobne do młodego studenta, a po chwili ponownie jego głos:
– Jestem, jestem! Przepraszam. Telefon mi upadł na podłogę – tłumaczył, choć jego oddech nadal był przyspieszony, a głos delikatnie ochrypły. – Coś się stało, że dzwonisz?
Czarny Demon stanął przy oknie i spojrzał na zaśnieżony chodnik. Niedługo zapadnie zmrok, a on znów będzie się nudził sam w mieszkaniu. Najchętniej już w tej chwili pojechałby po niego, ale nie mógł być nachalny, bo naprawdę mu na nim zależało.
– Chciałbym jutro z tobą gdzieś wyjść – powiedział dość cicho i miękko.
Jego słowa miały brzmieć miło, ale dla Shi QingXuana okazały się za miłe. To jedno zdanie i ten głos był za bardzo męski, głęboki i przyjemny dla buzujących hormonów młodego chłopaka, który był już na skraju. Dlatego wstrzymał oddech, zwijając się w ciasną kulkę i zatkał sobie dłonią usta.
– Shi QingXuan? – Zaniepokoiła się osoba w swoim mieszkaniu.
– Okej! – krzyknął student piskliwym głosem, zaciskając mięśnie na całym ciele, a potem błyskawicznie zakończył połączenie i złapał się za obolałe krocze.
– Ach! – jęknął w poduszkę i jeszcze przez chwilę oddychał przez otwarte usta.
Kiedy błogość minęła, przekręcił się na plecy i zakrył twarz przedramieniem. Wiedział, że jest głupi i że to, co zrobił, było bardzo, bardzo idiotyczne, ale jako zakochany, zdrowy i całkowicie sprawny mężczyzna nie mógł nic na to poradzić.
Telefon odebrał nieświadomy, kto dzwoni, myśląc, że w najgorszym razie to jego brat, więc chciał go szybko zbyć. Jednak tym razem w całkowicie niewłaściwym momencie usłyszał mocny głos osoby, którą sobie właśnie wyobrażał oraz propozycję spotkania, co tylko wzmogło odczuwaną przez niego przyjemność.
Jestem beznadziejny... – użalał się nad sobą.
Może i naprawdę taki był, ale przez ostatnie kilka dni za dużo myślał o tej osobie i fantazjował nawet we śnie. To dlatego nie mógł się przemóc, by nawet do niego zadzwonić lub wysłać wiadomość dłuższą niż jakieś zwyczajne i bezosobowe zapytanie w stylu "Co słychać?" lub "Nadal zimno, ciekawe kiedy przyjdzie wiosna".
Dobrze wiedział, od czego się to zaczęło. Przez to teraz, zamiast się zastanawiać, jak miło spędzić czas z He Xuanem, on z pustym umysłem i mokrymi majtkami wyklinał siebie i swoją bezmyślność oraz kretynizm, które kazały mu po ostatnim spotkaniu, gdzie zdążyli tylko wziąć się za rękę i przytulić, poszukać informacji na temat miłości męsko-męskiej. Bardzo szybko je znalazł i trafił też na filmik ukazujący, w jaki sposób się to robi. Na początku oglądał go niechętnie, zastanawiając się, jak można robić tak nieprzyzwoite rzeczy. Jednak jak tylko wyobraził sobie zamiast jednego z aktorów porno He Xuana, już był całkowicie stracony i do tego stopnia pochłonięty "fabułą", że oprzytomniał dopiero, jak kilkunastominutowy filmik się skończył. Po tym wszystkim nie potrafił zasnąć i to była pierwsza z wielu bezsennych nocy.
Tak. Wszystko się zaczęło od tego. Ta gehenna serca i... innej części ciała...
Po tym wielokrotnie wyobrażał sobie ich dwójkę w niecenzuralnych i rozwiązłych scenach w różnych zakamarkach mieszkania He Xuana, w akademiku lub nawet w hotelu. Wracał myślami do dużych dłoni, które go dotykały, ciepła jego ciała, oddechu przy uchu, zapachu, który go otaczał, kiedy byli razem i który czuł jeszcze na sobie wiele godzin później, nie mogąc o tym zapomnieć. Fantazjował w łóżku i pod prysznicem, nie mogąc przestać o nim myśleć. To wszystko już było ponad jego zdrowy rozsądek i nie miał najmniejszego pojęcia, jak ma uporządkować te wszystkie emocje, jak zachować umiar i rozsądek, kiedy znów się spotkają?
Jak... jak niby mam to zrobić?!
Usłyszał dźwięk wiadomości i lekko zamglonym jeszcze z przyjemności wzrokiem spojrzał na ekran.
"Przyjadę po ciebie jutro o 18:00. Ubierz się ciepło.
He Xuan"
Student się uśmiechnął. Dotknął czubkiem palca kilku znaków imienia "He Xuan" i zacisnął powieki. Ponownie przypomniał sobie słowa Hua Cheng, jak mówił, że kocha dotykać, całować i słuchać swoje imię z ust nauczyciela, a potem dwa słowa Xie Liana "na biurko".
Dlaczego... dlaczego myślałem wtedy o tobie i wyobrażam nas na tym biurku?!
Wiedział, że jutrzejszy dzień będzie wymagał jego całej siły woli, by się nie zbłaźnić, i nie miał pojęcia, jak to zrobić. Jako humanista bał się tego jak ustnej matury z fizyki z najgorszą kosą w szkole.
* * *
Następnego dnia wstał wcześnie rano i na kartce napisał główne założenia planu, jaki obmyślał przez pół nocy.
Cele misji:
1) Nie dać się sprowokować.
2) Udawać obojętnego.
3) Nie reagować na zaczepki lub komplementy.
4) Być uśmiechniętym, żeby nic nie podejrzewał, ale nie dać się dotykać.
5) Nie dopuścić go blisko siebie. Zachować odstęp.
6) Trzy razy zastanowić się nad tym, co się chce powiedzieć i nie działać pochopnie.
7) Myśleć mózgiem, a nie ptaszkiem!
Główny obiekt misji:
He Xuan. Za nic nie ujawnić się ze swoją słabością do niego!
To tylko spotkanie – powtarzał sobie. – Nic więcej, nie żadna romantyczna randka, tylko zwykłe wyjście na miasto zwykłych znajomych.
Powtarzał to cały dzień, dlatego był tak bardzo zdziwiony, kiedy wieczorem zobaczył He Xuana. Zawsze ubierał się ładnie, ale tego dnia przez to, że wyglądał, zdawałoby się zwyczajnie i luźno, wyglądał jeszcze lepiej. Czarne adidasy, jeansy, pasek, rozpięta zimowa kurtka, a pod nią prosty sweter na zamek, nawet włosy związał wysoko. Cały w czerni, tylko jego złote oczy świeciły jak dwie pochodnie – czysto i rozświetlając mrok.
Godziny skrzętnego planowania i psychicznych przygotowań, by nie patrzeć na niego jak na seksualny obiekt najgorętszych fantazji, właśnie legły w gruzach jak za dotknięciem czarodziejskiej demonicznej różdżki.
A sam He Xuan nawet nie zdawał sobie z tego sprawy.
Pierwsze co zrobił po zobaczeniu Shi QingXuana, to od razu do niego podszedł i owinął jego szyję szalikiem, który wyciągnął z wnętrza kurtki. Był rozgrzany i pachnący jak reszta ciała mężczyzny.
Po tym nadzwyczaj spokojnie i ciepło przywitał się słowami:
– Witaj, Shi QingXuan.
Dwudziestojednolatek naprawdę godzinami ćwiczył przed lustrem uśmiechy na każdą ewentualność, które wyglądałyby na niesztuczne i nienerwowe, ale nie miał pojęcia, czy ten, który teraz pokazał Czarnemu Demonowi, udał się mu i nie zdradził go z prawdziwymi uczuciami. Musiał przyznać przed samym sobą, że już w tej chwili jego dłonie drżały, w głowie słyszał uderzenia własnego serca, a jego gardło było tak suche, że nie mógł nawet przełykać.
Jednak ćwiczył to na tyle długo, że udało się mu prawie zwyczajnie uśmiechnąć i odpowiedzieć wesoło:
– Cześć, He Xuanie! Dawno się nie widzieliśmy. Czuję, jakby od naszego ostatniego spotkania minęły miesiące!
A od tego w moim chorym umyśle ledwo godzina...!
– En. Ja też za tobą tęskniłem – odparł na swój sposób chłodno, lecz student widział w jego wpatrzonych oczach gorąc, który wraz z palcami poprawiającymi szalik przenosił się na dotykaną szyję i całą twarz.
Zrobił mały krok w tył, wyswobadzając się spod pociągającego uroku He Xuana i naciągnął prezent wyżej na usta, całkowicie je zasłaniając.
– Dziękuję za pożyczenie szalika – bąknął, starając się nie speszyć już na wstępie spotkania, ale materiał pachniał zbyt intensywnie i ładnie, by nie wpaść w sidła wysokiego mężczyzny w czerni, który tylko skinął głową i oznajmił:
– Nie mogę cię przytulać na środku ulicy, ale nie chciałem, żebyś marzł.
Student na sekundę utknął z wbitym w jego tęczówki wzorkiem, a potem szybko uciekł w bok, patrząc na przejeżdżające samochody.
He Xuan w jego oczach nagle stał się uroczo niewinny, co stanowiło zupełne przeciwieństwo własnych nieczystych myśli. Wewnętrznie walczył sam ze sobą, karcąc się, przeklinając swoją głupotę, odcinając sobie pewne bezrozumne i niepotrzebne części ciała, a zewnętrznie kończąc na podniesieniu dłoni w górę i mocnym, głośnym uderzeniu nimi we własne policzki.
– Auuu – zawył, kiedy poczuł pieczenie. Szybko potrząsnął głową, starając się całkowicie uspokoić i po tym zapytał: – To gdzie idziemy? Coś zjeść, na spacer nad rzekę?
– Pooglądać gwiazdy – odparł, nie przestając intensywnie mu się przyglądać.
Widział dziwne zachowania Shi QingXuana nie pierwszy raz, dlatego stwierdził, że to kolejny z jego sposobów na dodanie sobie animuszu. Aby go wspomóc, w tym co robił, dotknął jego włosów na czubku głowy i lekko zmierzwił, po czym nasunął mu na głowę obszerny kaptur, gdyż zaczął padać śnieg.
Student starał się nie reagować na tę zażyłość, bo przecież często mężczyzna był dla niego taki uprzejmy, niczym starszy brat opiekujący się dzieckiem albo właściciel zajmujący się małym króliczkiem, którego długie uszy opadały, jak był smutny, a podnosiły się wysoko w górę, jak się śmiał.
On też lubił He Xuana, nawet za bardzo. Za dużo o nim myślał, za dużo w niewłaściwy sposób, a przecież dopiero raz się całowali, o ile kilkunastosekundowe połączenie ust można było nazwać pocałunkiem. Tymczasem myślał już o kolejnym kroku, jaki mogliby zrobić i było mu wstyd. He Xuan był dla niego taki miły, tak troskliwy, rozważny i nawet na sylwestra liczył się z jego komfortem psychicznym i fizycznym. Od samego początku był wobec niego przyjacielski, choć on sam nie od razu odbierał jego słowa i czyny właściwie, patrząc na niego przez pryzmat widzianej walki na Arenie i okrutność wobec swojego przeciwnika.
Ale tak naprawdę ani razu nie zrobił nic, co zaszkodziłoby mu, więc może to on nie był godny tego człowieka?
Zatopił się w swoich myślach, idąc w ciszy obok He Xuana, nawet nie zauważając, kiedy jego ręka znalazła się w kieszeni czarnej kurtki delikatnie trzymana przez ciepłą rękę mężczyzny. Otrzeźwiał, dopiero gdy weszli do jakiegoś budynku i stanęli przed niewielką kolejką ludzi. Podniósł głowę, zrzucając na podłogę trochę śniegu z kaptura i odruchowo zacisnął palce.
He Xuan od razu obrócił głowę w jego stronę i odwdzięczył się także wzmocnieniem uścisku. Następnie zdjął mu kaptur, poprawiając włosy, a dostrzegając jego zdziwiony wzrok, wytłumaczył:
– Na dworze jest zimno, więc tu będziemy obserwować gwiazdy.
Dopiero teraz do studenta dotarło, o czym mu wcześniej mówił, a także zdał sobie sprawę, że idąc tu, cały czas trzymali się za ręce.
Ledwo to sobie uświadomił, gdy przypomniał sobie wszystkie zapisane postanowienia. Jednym ruchem wyrwał dłoń i odsunął się o krok, wpadając na osobę stojącą za nim. Przyszykował się na ostre słowa lub podobne szturchnięcie, ale He Xuan błyskawicznie przyciągnął go do siebie. Shi QingXuan tego nie widział, ale w spojrzeniu złotych oczu malowała się czysta chęć mordu, dlatego też uderzony starszy mężczyzna nie odezwał się nawet słowem.
– Wszystko w porządku? – zapytał He Xuan, puszczając swojego chuderlawego towarzysza i patrząc na jego twarz.
Shi QingXuan kiwnął głową i tym razem spokojniej odsunął się od niego, pamiętając, co ćwiczył od rana.
Nie dać się przejrzeć! Zachować zimną krew! Uśmiech! Uśmiech!
Uniósł w górę ciągle napięte policzki i szybko się wytłumaczył, żeby bardziej nie urazić swoim zachowaniem He Xuana:
– Tak się cieszyłem naszym spotkaniem, że nie mogłem w nocy spać. Teraz trochę odpłynąłem, ale wróciłem. Przepraszam, nie musisz się o mnie martwić. – Może i nie kłamał, ale nie do końca był tak opanowany, jak starał się wyglądać przed swoim towarzyszem.
He Xuan spuścił wzrok z jego oczu na dłoń, a potem przeniósł go na ludzi ustawiających się za nimi w kolejce.
– Rozumiem – powiedział. – Jeśli coś będzie cię martwić lub ci się nie spodoba, to powiedz mi o tym.
– Pewnie! – odpowiedział radośnie, dobrze wiedząc, że nie może się zdradzić z tym, co naprawdę zaprząta mu głowę.
Wkrótce dotarli do kasy, He Xuan kupił dwa bilety i przeszli dalej. Kurtek nie oddali do szatni, ale zdjęli je i przewiesili przez przedramiona. Czarny szalik Shi QingXuan pozostawił na szyi, od czasu do czasu chowając pod nim usta i ukrywając zakłopotanie, kiedy He Xuan przyłapywał go na gapieniu się w niego. Wtedy szybko odwracał wzrok i udawał, że patrzy na ściany, gdzie zawieszono ogromne zdjęcia kosmosu i różnych gwiazdozbiorów.
Do głównej sali, gdzie panował półmrok, weszli kilka minut później i udali się w najdalsze naroże pomieszczenia, więc umysł studenta zaczął niespodziewanie wariować. Szedł sztywno z tyłu, patrząc pod nogi i omal się nie przewracając, kiedy dotarli na miejsce i zderzył się z szerokimi twardymi plecami. He Xuan ostrożnie przepuścił studenta w sam róg przy ścianie i usiadł obok niego. Podłokietnik fotela dawał prowizoryczną barierę przed ich bliskością, lecz jaki mur powstrzyma długie ręce He Xuana, aby nie dosięgnął Shi QingXuana? Dłoń zatrzymała się na chwilę na kościstym ramieniu, a potem przesunęła dalej na szyję i zatrzymała na drugim barku. Długie palce lekko masowały napięty twardy mięsień powolnymi i okrężnymi ruchami.
Sztywny na całym ciele Shi QingXuan wewnętrznie walczył z tym dotykiem, ale zewnętrznie niespodziewanie szybko poddał się przyjemności, zamykając na chwilę oczy i opierając głowę o przedramię, które mężczyzna trzymał na szczycie fotela. Tak naprawdę chłopakowi podobało się to uczucie. Dotyk był delikatny i odprężający, a z każdą kolejną chwilą, jego ciało wydawało się lżejsze. Zmartwienia, które nie odstępowały go na krok od rana, a nawet od wielu poprzednich dni, schodziły na dalszy plan. Pięć palców He Xuana wydawały się znać zaklęcia, mogące przywrócić mu wewnętrzny spokój, za którym tak tęsknił. Teraz okazało się, że mógł mu go dać właśnie ten mężczyzna, którego tak bardzo się obawiał i unikał.
Nie na darmo mówią, żeby leczyć się tym, czym się zatruło.
Choć to dotyczyło głównie alkoholu i było często powtarzanym przysłowiem wśród imprezujących studentów, to w tym wypadku dobrze się sprawdzało.
Kiedy w końcu otworzył oczy, oddychał już spokojnie, a umysł wypełniała mu w przeważającej mierze subtelność dotyku nad spalającym go pożądaniem. Ponadto wysoko nad sobą miał ciemnoniebieskie niebo z tysiącami gwiazd.
– Nigdy nie byłem w planetarium – przyznał po dłuższej chwili, kiedy jego myśli zajął obraz widziany na ścianie i suficie. – Nigdy nawet nie leżałem w nocy na dworze, patrząc w górę, ale jeśli wygląda tak pięknie jak to tutaj, to muszę spróbować.
– Prawdziwe jest ładniejsze.
Shi QingXuan obrócił głowę. Profil He Xuana przywodził na myśl rzeźbę. Z jednej strony jego twarz była nieruchoma, a z drugiej tak idealna, jakby tworzył ją najlepszy artysta. Powrócił wzrokiem na sztuczne niebo i się uśmiechnął.
– Prawdziwy jest ładniejszy – powtórzył, niezupełnie mając na myśli gwiazdy.
Choćby było ich więcej, jaśniej błyszczały, wyglądały jak prawdziwe diamenty, to w jego oczach nic nie mogło się równać z siedzącym obok mężczyzną.
– Gdyby wyrzucić stąd te białe punkty, to naprawdę wyglądałyby jak twoje płytki w łazience – kontynuował student. – Ale jakby pomalować je tak na pstrokato, to mógłbyś się kąpać każdej nocy w towarzystwie innych planet i gwiazdozbiorów. Fajnie – dokończył rozmarzonym głosem.
– Może za tydzień pojedziemy po farbę?
Chłopak ponownie obrócił ku niemu twarz.
– Serio? No jasne! Z chęcią pomogę ci wybrać.
– I pomalować – dodał.
– Tak, tak! – mówił uradowany. – To też. Już nie mogę się doczekać.
– W takim razie może dziś chcesz jeszcze raz zobaczyć, jak wygląda moja łazienka? – zapytał zupełnie naturalnie, jednak zielone oczy chłopaka natychmiast zrobiły się większe, a jego usta niekontrolowanie drgnęły.
He Xuan znał ten przestraszony wzrok, który widział już nie raz i wcale go nie lubił. Zabrał rękę zza głowy chłopaka i oparł się o swój zagłówek.
– Odłożymy to na inny dzień – zdecydował za niego, a w odpowiedzi usłyszał ciche "En".
Nie wiedział, co się stało, że Shi QingXuan nabrał do niego dystansu, ale od ich ostatniego spotkania mało pisał, a dziś niewiele się uśmiechał.
Gdzie podział się ten radosny chłopak, którego poznał? W którym momencie go przestraszył, że teraz przez cały czas, odkąd byli razem, wydawał się spięty i myślami był gdzieś daleko?
Bardzo go lubił i z tego powodu nie zamierzał robić nic, z czym mógłby się poczuć jeszcze gorzej, aby nie zamknął się przed nim całkowicie. Nawet jeśli dziś miał gorszy dzień, to powstrzyma się przed zaspokojeniem własnych pragnień dotykania go, do czasu aż sam zdecyduje się przejąć inicjatywę.
Jeszcze kwadrans siedzieli, oglądając wizualizację nieba, a potem zorzy polarnej. Nie rozmawiali wiele poza wymianą kilku słów na temat piękna widoku, ale obaj dużo myśleli o sobie nawzajem.
Wyszli z budynku, tym razem nie trzymając się za ręce, tylko idąc blisko siebie. Nie na tyle, by czuć swoje ciepło, ale wystarczało to He Xuanowi.
Kroczyli pomału po świeżym śniegu, mijali ludzi, obserwowali ulice z toczącymi się samochodami i wyższy z ich dwójki nagle przerwał ciszę, informując krótko:
– To tu.
Shi QingXuan spojrzał na niego, a potem na witrynę kawiarni, przed którą stanęli, czekając na wyjaśnienie, co miało znaczyć "to tu".
He Xuan wszedł na stopień i otworzył przed chłopakiem drzwi.
– Zanim cię odprowadzę, może napijemy się czegoś ciepłego? – zapytał i widział, jak na twarzy jego towarzysza zaczyna pojawiać się uśmiech. – Mają tu dobrą gorącą czekoladę.
– Czekolada? Żartujesz? No pewnie! – Od razu podszedł do niego i pierwszy przekroczył próg. – Tak zmarzłem, że o niczym lepszym nie mógłbym marzyć. Gorąca czekolada – powtórzył, prawie śliniąc się na jej myśl. – Ty to wiesz, jak podnieść mnie na duchu.
He Xuan nie zapytał, dlaczego Shi QingXuan miałby być podniesiony na duchu lub co takiego mogło się stać, że zachowywał się inaczej niż zwykle. Cokolwiek to było, po prostu postara się pomóc mu uporać się z tym problemem.
Weszli i otoczyło ich ciepło, zapach kawy oraz słodkiej czekolady. Shi QingXuan rozwinął szalik, nie zdejmując go całkowicie i rozpiął górę kurtki, podchodząc do kasy i od razu zadzierając głowę na menu. Było podzielone na dwie części: z kawą i płynną czekoladą. Oczywiście zaczął czytać tę bardziej słodką stronę. He Xuan stanął obok niego, przyglądając się pogodnemu profilowi i wewnętrznie także się uśmiechnął.
Po chwili podeszła do nich baristka i zapytała, co podać. W kawiarni było kilka stolików, w tej chwili w większości wolnych. Student zamówił dla siebie czekoladę na gorąco z dodatkiem musu z malin i owoców leśnych, natomiast He Xuan czekoladę z musem truflowym. Za wszystko zapłacił starszy z ich dwójki, nawet o nic nie pytając Shi QingXuana, jakby było to zupełnie naturalne i nie podlegało dyskusji. Chłopak nadął na chwilę policzki, ale jak usiedli, zdjęli kurtki i kelnerka przyniosła ich zamówienie, nadąsanie szybko mu przeszło.
Napój był tak gęsty, że najprościej było go jeść łyżeczką, co też zrobił, ale zupełnie nie przeszkodziło mu to w wybrudzeniu kącików ust brązową mazią. Nie zdawał sobie z tego sprawy, dlatego kontynuował posiłek z uśmiechem na ustach, za to He Xuan prawie nie spuszczał z niego wzroku. Jadł swoją porcję spokojnie, lecz jego postanowienie niezbliżanie się do Shi QingXuana właśnie przechodziło ciężką próbę samokontroli. Wygrał instynkt.
Łyżeczka, którą student nabrał ostatnią porcję i włożył ją do uradowanych ust zamarła, kiedy He Xuan wyciągnął dłoń w przód i zatrzymał ją dopiero na umazanej czekoladą wardze. Obaj na chwilę zamarli, tak jak i młoda dziewczyna przy kasie, która przyjmowała od nich zamówienie i obserwowała ich ze swojego miejsca, od wielu minut ciesząc się, że tacy przystojniacy odwiedzili dziś miejsce jej pracy. Nie spodziewała się tylko, że tak otwarcie będą ze sobą flirtować! Ponury i wyższy z nich wydawał się jej znajomy z twarzy, ale nie pamiętała, gdzie go widziała. Drugi natomiast był strasznie uroczy, dlatego obaj przykuli od razu jej uwagę. Teraz jawnie pokazywali, że traktują się nie do końca zwyczajnie.
Coś wisiało w powietrzu. Coś... czego nie mogła przegapić!
Przesunęła się lekko w prawo, ukrywając swoją obecność oraz wścibski wzrok za szklaną gablotką z ciastami i z wypiekami na policzkach obserwowała. Mężczyzna ubrany na czarno wytarł kciukiem kącik ust słodkiego młodziaka, który wyglądał na studenta, i zlizał czekoladę z palca. Intensywnie na siebie patrzyli, jakby byli w kawiarni sami. Cóż, niewiele się mylili, gdyż ostatni klienci właśnie wyszli, więc oprócz ich dwójki, jej i jeszcze jednej pracownicy będącej teraz na zapleczu, naprawdę nikogo innego nie było.
Młody chłopak speszył się, jakby dopiero po chwili dotarło do niego, co się stało i szybko rozejrzał się dookoła, przecierając mocno wierzchem dłoni usta i powracając wzrokiem do stolika. Był minimalnie spokojniejszy, choć jego twarz nabrała więcej rumieńców. Siedzący naprzeciwko mężczyzna miał nieruchome oblicze i wydawał się rozluźniony. Nawet oparł plecy o krzesło i podsunął swoją na wpół opróżnioną szklankę na drugą stronę stolika. Czekał. Oboje czekali. On i pracownica kawiarni intensywnie wyczekiwali na to, co zrobi ewidentnie zawstydzony młody chłopak w zielonej koszuli.
On jeszcze raz wytarł usta, potem obie dłonie przyłożył do twarzy i trzymał je tak kilka sekund. Wydawało się, że w każdej chwili może zerwać się z miejsca i wybiec w popłochu jak przestraszona młoda sarna, lecz wbrew takiemu wrażeniu uderzył płasko dłońmi w blat stołu i z zawziętością hardo spojrzał na swojego towarzysza.
Mierzyli się wzrokiem.
Z perspektywy osoby trzeciej wyglądało to, jakby walczyli "kto pierwszy mrugnie", ale oni nie wyznaczali tu żadnego zwycięzcy, po prostu milcząco ustalali ich następne kroki, zwłaszcza te po wyjściu.
Coś musiało zostać ustalone, ponieważ chłopak złapał za łyżeczkę i znów wpakował ją do ust, a następnie z niepodobną do wcześniejszego zachowania śmiałością nabrał kolejną porcję truflowej czekolady i podsunął ją na środek stołu. Dziewczyna widziała nieprzyjemny i kamienny profil drugiego mężczyzny, który wyglądał, jakby miał ochotę strącić łyżeczkę w bok albo zgnieść ją zaledwie siłą umysłu, lecz on tylko nachylił się nad drewnianym blatem i powoli objął ustami czekoladę, po czym oblizując się, powrócił do poprzedniej pozycji.
Serce chłopaka i przyglądającej się temu dziewczyny zabiło mocniej, a rumieniec na ich twarzach wzrósł. Shi QingXuan zrobił to samo ponownie: zjadł i podstawił czekoladę He Xuanowi, który tak samo bez zawahania od razu ją pochłonął.
Skonsumowali wszystko, ale obaj wyglądali, jakby mieli ochotę na jeszcze. Pracownica niewiele myśląc, z prędkością światła zaczęła działać. Nie przestawała się uśmiechać i wyobrażać sobie tej dwójki w innych nieprzyzwoitych sytuacjach, jakby nagle zbudziło się w niej jakieś dzikie i nienasycone zwierzę.
Przygotowała kolejne dwie porcje gorącej gęstej czekolady, po czym wzięła głęboki oddech i nakładając na twarz swój profesjonalny uśmiech, z tacą podeszła do stolika, który zajmowała męska para. Jednak teraz zatrzymała się już po pierwszym kroku, gdyż klienci zniknęli, a ona przez swoje zaaferowanie nawet nie zauważyła kiedy! Jej koleżanka ze zmiany stanęła przy dziewczynie i zabrała z tacy jeden z przyrządzonych napoi.
– Dzięki! – krzyknęła i upiła łyk. – Ostatni klienci wyszli, więc myślę, że na dziś możemy kończyć.
Pracownica stała jeszcze przez chwilę w miejscu, po czym zrezygnowana złapała za szklankę i usiadła z nią na krześle. Żałowała jak nigdy wcześniej, że nie zareagowała wystarczająco szybko. Widok tej dwójki facetów był wart nawet jej całej dzisiejszej dniówki!
Co za strata!
Tymczasem wspominani Shi QingXuan i He Xuan stali tylko kilka metrów dalej, za ścianą kawiarenki w zacienionym zaułku i niepewnie dotykali swoich twarzy. Żaden z nich nie zapiął nawet kurtki, nie zwracając uwagi na zimno i sypiący śnieg. Patrzyli w swoje oczy, nic nie mówiąc, by przypadkiem nie zepsuć tej chwili zbędnymi słowami czy źle zadanym pytaniem. Zwłaszcza Shi QingXuan wolał się nie odzywać, bojąc się, że powie coś kompromitującego, a przecież i tak już jego myśli od tygodni takie były, nawet nie wspominając o zachowaniu w kawiarni. Jednak w tamtym momencie przeszywający wzrok He Xuana i jego palec pozbawiły go resztki przyzwoitości i nie mógł nic poradzić na swoje późniejsze zachowanie.
Był jak w transie, kiedy go karmił, a potem sam wziął go za rękę i wyprowadził tu, gdzie oparł się o wilgotną ścianę i zaczął dotykać twarzy He Xuana. Przeczuwał, że nie pozostanie mu dłużny, ale opuszek palca błądzący po jego ustach wyrwał z jego gardła cichy jęk. Od razu napiął mięśnie, modląc się, by dreszcze przyjemności nie zdradził go z pragnieniami, jakie miał wobec tego człowieka i zacisnął mocniej dłonie na jego policzkach. Spomiędzy ust uchodziły im obłoczki pary i zanim zmieszały się ze sobą w następstwie zbliżania się do siebie ich twarzy, He Xuan przerwał to napięcie niespodziewaną uwagą:
– Od dziś zawsze najpierw zabiorę cię na gorącą czekoladę.
Po tych słowach przysunął się jeszcze bliżej i Shi QingXuan myślał, że zaraz się pocałują, ale He Xuan polizał go w jeden kącik ust, drugi, a potem przesunął językiem po obu wargach i się odsunął.
To był tylko dotyk na ustach albo aż, lecz nie dane było studentowi nadal się nad tym zastanowić, gdyż na jego głowę opadł kaptur, a He Xuan beznamiętnie oznajmił:
– Zimno.
W międzyczasie zapiął pod brodę jego kurtkę i z powrotem zawiązał na szyi szalik. Chłopak nie ruszał się z miejsca, czując, że z jego nogami jest coś nie tak i nie słuchają jego poleceń, więc He Xuan wyciągnął do niego rękę. Ten gest mógł zostać odebrany na wiele sposobów i zwiastować równie wiele zakończeń dnia, ale Shi QingXuan w tej chwili nie miał żadnych oporów przed chwyceniem ciepłej dłoni i pozwoleniem na zaprowadzenie się gdziekolwiek.
Jednak He Xuan odprowadził go pod akademik, w miejsce, gdzie dzisiejszego wieczoru się spotkali. Nie puszczał dłoni chłopaka, nic też nie mówił, po prostu czekał, zdając się na jego decyzję "co chce". A Shi QingXuan chciał i to bardzo. Od dwóch tygodni chciał, ale teraz nawet mocniej, tylko on też nie potrafił się odezwać.
Wyjścia widział dwa: albo pójdzie do pokoju w akademiku i jak Pershing wyląduje pod prysznicem, gdzie sobie ulży, myśląc o randce z He Xuanem, bo inaczej nie mógł nazwać tego spotkania, albo pozostanie z nim i... nie miał pojęcia, co się zdarzy. Wszystko pozostawi w jego rękach.
He Xuan nadal uparcie milczał, więc Shi QingXuan drżącym głosem i tak cicho, aby to zamaskować, powiedział:
– Nie muszę wracać do akademika... Jest sobota...
Trochę to wymruczał, trochę można go było zrozumieć, ale student zarejestrował, że chwyt na jego palcach się wzmógł. Nie podnosił głowy, by spojrzeć na mężczyznę, kryjąc się nadal pod kapturem, lecz widział ich złączone dłonie i to mu wystarczyło za odpowiedź, że zrozumiał jego aluzję oraz jasne intencje, że chciałby z nim pozostać dłużej i na przykład pojechać do jego mieszkania lub jak ostatnio – do hotelu.
Czarny Demon działał szybko i jego towarzysz nawet nie wiedział, kiedy doszli do czarnego Mustanga, a chwilę potem już siedzieli w środku. Shi QingXuan zapiął automatycznie pas i utkwił wzrok w podłodze, między swoimi stopami, dobrze wiedząc, co oznaczały jego własne słowa. Bardzo tego chciał, ale nie wiedział, czy jest gotowy. Psychicznie i fizycznie, bo przecież oni nawet porządnie się nie pocałowali, a tu już mieli zaliczyć wszystkie bazy! Stresował się jak przed wrzuceniem w domu rodzinnym do kosza z brudnymi ubraniami swoich majtek po pierwszej nocy z mokrym snem i dzięki temu nawet nie spostrzegł, kiedy dojechali. He Xuan stanął przy otwartych drzwiach po jego stronie i czekał, aż wyjdzie.
Dopiero jak ukucnął i palcami przekręcił na siebie czerwoną od wielu myśli twarz studenta, to go dostrzegł.
– Jesteśmy obok mojego mieszkania. Wejdziesz coś zjeść? – zapytał.
– En – odparł wciąż jak na autopilocie i tak samo dał się poprowadzić aż pod same drzwi, a potem do wnętrza. Otrzeźwiał, słysząc dźwięk przekręcanego zamka.
Nie ma już odwrotu – pomyślał, stojąc w miejscu i nie mając pojęcia, co ze sobą zrobić.
Właściciel mieszkania zdjął kurtkę i nie widząc żadnego ruchu ze strony studenta, pomógł także i jemu, na co przystał bez żadnych oporów. Każdy na miejscu He Xuana zastanawiałby się, dlaczego pomimo wypowiedzenia słów, że wcale nie spieszy mu się do akademika, chłopak nadal jest taki speszony i wygląda, jakby był tu za karę albo na przymus, ale nie on. Wbrew swojej nieco płochliwej natury Shi QingXuan wcale nie był taki nieśmiały. Po prostu musiał sobie uporządkować myśli i do tego potrzebował trochę czasu. Czarny Demon nie miał nic przeciwko.
– Chcesz coś na słodko, czy na słono? – zapytał, każąc chłopakowi na chwilę wyrwać się z rozmyślania.
Chłopak podniósł wzrok i odparł:
– Na słodko.
W dalszym ciągu na ustach czuł posmak czekolady i mokrego języka, który zlizał z niego resztkę i nie potrafił uwolnić się spod tego czaru i uczucia, które chciałby powtórzyć. Oczywiście nie mógł tego przed sobą otwarcie przyznać, tym bardziej przed He Xuanem, który teraz stał ledwo metr od niego i wyglądał, jakby nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. To z nim musiało być coś nie tak i za dużo o wszystkim myślał. Powinien ochłonąć, ale jednocześnie wcale nie chciał rezygnować ani z tego uczucia, ani z towarzystwa mężczyzny. O nie. Nie dziś, kiedy już znaleźli się razem w jego domu. To wszystko było tak pokręcone, że nie miał pojęcia, co jest dobre, a co złe, ale przebywanie z He Xuanem na pewno nieprzyjemne lub niewłaściwe nie było.
– Usiądź w salonie – zaproponował gospodarz. – Zaraz przyniosę ci ciasto.
– Ciasto? – Na to słowo oczy studenta się rozszerzyły, a jego usta delikatnie podniosły.
– En. Truskawkowe może być?
– No jasne! Uwielbiam truskawki – odparł szybko, ale zamiast pozostać w pomieszczeniu, poszedł zaraz za He Xuanem do kuchni.
– Wolisz zjeść tutaj?
– Możemy tu, możemy w salonie, ale najpierw ci pomogę. No wiesz... wyciągnąć talerzyki czy wstawić wodę na herbatę... – Zaczął się tłumaczyć.
– Dobrze – odparł tylko i zaczął wskazywać na różne szafki, instruując: – Talerze są w tej szafce. Łyżeczki tu, szklanki na górze. Herbaty znajdziesz na trzeciej półce. Wybierz, jaką chcesz.
Przystąpili do swoich zadań i już po kilku minutach siedzieli przy dużym stole i jedli kawałki ciasta wielkości małego talerzyka. He Xuan nie żałował jedzenia i w pierwszej chwili Shi QingXuan nie wiedział, jak zmieści je w siebie, ale wypiek nie był przesadnie słodki, więc pochłonął całość w mgnieniu oka i jeszcze poprosił o dokładkę.
– Pyszne to twoje ciasto. Fajnie, że zaprosiłeś mnie do siebie, bo już dawno nie jadłam nic tak dobrego – pochwalił He Xuana, patrząc uradowany na jego przystojną twarz ze złotymi oczami obserwującymi jego każdy ruch.
– Dziękuję.
– Nie ma za co, bo to szczera prawda.
– Cieszę się, że tobie smakuje – podkreślił.
– Lubię słodycze, bo zawsze poprawiają mi humor, a do tego jeszcze twoje są naprawdę pycha.
– Mogę częściej piec.
– Serio? Fajnie byłoby codziennie zajadać się takimi smakołykami, choć pewnie szybko bym przytył.
– Na razie jesteś za chudy.
– Ja za chudy? Popatrz na mój brzuch! – To mówiąc, wstał i poklepał się po nim. – Wystaje, jakbym był na diecie piwnej – zażartował.
He Xuan także wstał i podszedł do niego, dotykając dłonią we wskazanym miejscu.
– Sama skóra i kości – stwierdził.
– No przecież wygląda jak... – Chwycił go za nadgarstek i poprowadził bardziej na środek i w dół. – Jakbym połknął balon... – dokończył.
Odkąd się dziś spotkali, dobrze wiedział, że nie są już na etapie zwykłych znajomych. Przytulali się, leżeli w swoich objęciach, trzymali za rękę, a nawet spali obok siebie i pocałowali się. Byli ze sobą blisko, dlatego Shi QingXuan stwierdził, że z jego obecnymi wizjami ich dwójki musi się trochę oddalić i nabrać dystansu. Było to trudne, bo bardzo lubił He Xuana i cenił jego towarzystwo. On kilkukrotnie mu pomógł, on przyszedł do niego w sylwestra i pierwszy złożył życzenia. Ale też to on powodował, że krew niespokojnie krążyła w żyłach i to na jego widok czuł ciepło na sercu, motyle w brzuchu i szczęście, jakiego nigdy wcześniej nie znał. To wszystko powodowało, że nie mógł zachowywać się głupio i przyspieszać to, do czego zmierzali powolnymi krokami i swoim własnym tempem.
Jednak... Od tego są skrupulatnie pisane plany, by się ich ściśle NIE trzymać i czasami nagiąć je mniej lub bardziej. Tak jak teraz, gdy nie mógł myśleć o niczym innym, jak o romantycznych chwilach, jakie rozpościerały się przed nim u boku He Xuana.
Jestem napalonym gówniarzem, ale przy tobie inaczej się nie da!
He Xuan był młody, wysoki i bardzo pociągający. Nie bez przyczyny został modelem i jego twarz rozpoznawano w różnych zakątkach kraju, więc nawet ktoś taki jak zielonooki student padł jego ofiarą.
Przez cały czas, jak byli razem, zdawał sobie sprawę, jak cienka jest granica jego samokontroli, a jednak głupio udawał, że wszystko jest w porządku i ma siłę, by nie myśleć o He Xuanie jako o obiekcie westchnień. Starał się sam siebie przekonać, że panuje nad sobą i nawet przełknął wstyd i nie uciekł teraz, kiedy do niego podszedł, ale z pozwoleniem mu na dotknięcie brzucha to zdrowo przesadził.
Dlatego pierwszy raz tego wieczoru z pełną świadomość tego, co zamierza zrobić, z przygotowanym wcześniej planem "P" jak "Pocałunek", gdyż wszystkie pozostałe zawiodły, stawił czoła swojej największej słabości, jaką aktualnie posiadał, a nazywała się ona nie inaczej a He Xuan.
Palce He Xuana dotykały delikatnie i ostrożnie, a oczy śledziły mimikę twarzy młodego studenta. Nie orientował się dobrze, na co może sobie pozwolić w danym momencie, gdyż humor Shi QingXuana przypominał wiosenną burzę, która pojawiała się nagle i tak samo znikała. Na początku był zamyślony, potem zawstydzony. W kawiarni to on przejął inicjatywę i nawet wyprowadził go na zewnątrz, ale ciemny i zimny zaułek nie był najlepszym miejscem na pierwszy poważny pocałunek. Mimo to w tamtym momencie nie mógł się powstrzymać i pozwolił sobie na szybkie spróbowanie jego ust.
Aktualnie patrzył w zielone błyszczące oczy, próbując doszukać się tam zmieszania lub kolejnej próby ucieczki, ale tym razem Shi QingXuan się nie cofnął ani nie odwrócił wzroku. Wręcz przeciwnie, jego spojrzenie było głębokie i odważne, jakiego dawno u niego nie widział, dlatego tym bardziej nie potrafił mu się oprzeć.
Przysunął się jeszcze bliżej i bez kolejnych słów musnął usta Shi QingXuana swoimi. Bardzo lekko, zastanawiając się, co tamten zrobi. Obiecał sobie, że nie wykona pierwszego kroku, ale jego obecność w mieszkaniu chyba można było nazwać zamierzoną intencją? Chyba dobrze odebrał te wszystkie znaki i uznał je za przyzwolenie? Zwłaszcza ten obecny wzrok, jakim go obdarzał: bez strachu, choć oczywiście z nieodłącznymi rumieńcami.
Zdecydowanie tak. Nie pomylił się.
W następstwie jego działania dwudziestojednoletni student przyciągnął do siebie He Xuana i pocałował. Nie tak subtelnie jak on wcześniej i też nie tak bezwiednie jak w swoim akademickim łóżku. Tym razem był w pełni świadomy, dlatego zrobił to, odpowiednio przekręcając głowę w bok, by było im łatwiej i wcześniej nawet zwilżył usta językiem, aby było przyjemniej. Ostatnimi czasy naczytał się artykułów i naoglądał wiele romantycznych filmów i za każdym razem myślał o He Xuanie, więc jak mógłby teraz zrobić coś źle! Nie miał do tego prawa.
Dotyk, dotyk! – powtarzał w myślach.
Jedną ręką objął jego szyję, a drugą głowę. Na jego plecach i łopatkach także znalazły się dłonie drugiego mężczyzny.
Dobrze! – gratulował sobie. – Teraz kolejny ważny punkt, odpowiedni ruch ust!
Starał się wykonywać wszystko tak dobrze, jak to zapamiętał i jak na razie szło mu chyba całkiem dobrze, gdyż było mu nadzwyczaj przyjemnie. Dodatkowo oboje smakowali czekoladą i ciastem truskawkowym, więc nie minęło wiele czasu, jak dołączyli do pocałunku języki.
Pierwszy tym razem zainicjował to He Xuan, ale Shi QingXuan był psychicznie przygotowany, więc od razu odpowiedział, lecz nikt w filmach nie wspominał o kilku drobnych szczegółach. Po pierwsze: oddech! Zaczynało brakować mu tchu, gdyż usta ich ściśle do siebie przylegały, a języki bezustannie ocierały się o siebie, wywołując drugi problem: utrzymanie równowagi. Czuł, że gdyby nie silne ramiona, które go podtrzymywały, to klęczałby na podłodze albo leżał, starając się ukryć podniecenie w spodniach. Gdyby położył się na śniegu, to tym samym wywołałby jego topnienie od własnej coraz wyższej temperatury, a on istotnie topniał i miękł teraz, ale przez obezwładniające uczucie wywołane francuskim pocałunkiem i cieple jego tulonego ciała, otoczony zapachem słodyczy i He Xuana, który od samego początku tak uwielbiał. Teraz to wszystko się skumulowało i choć zaczął pocałunek świadomie, przeradzało się w coś, nad czym powoli tracił kontrolę.
He Xuan nie był nachalny czy dominujący, ponadto pragnął dać chłopakowi jak najwięcej czułości, dlatego nic a nic się nie spieszył. Całował, łapiąc go za biodra, kciukami naciskając na odstające twarde kości i zaczął przesuwać dłonie w tył na dolną część pleców. Przyciągnął chłopaka bliżej i dotykiem przeniósł się w górę. Mniejsze ciało poddawało się jego długim palcom jak tancerka, którą partner prowadził w tańcu. Talia była gibka i zdawała się plastyczna, zupełnie różna od twardości w spodniach, która kłuła go w nogę. Język w jego ustach nadal nie przestawał się poruszać, a on czule go witał, zachęcając do pozostania tam jak najdłużej. Upewnił się, że Shi QingXuan nie upadnie, dając mu krótkie chwile na złapanie oddechu i opierając jego ciało o własne wysunięte w przód udo.
Słyszał swoje mocno bijące serce, a przesuwając dłoń na młodą pierś, czuł pod palcami drgania.
Ubrania jednak trochę przeszkadzały.
Przerwał pocałunek i otworzył oczy. Ramię trzymało go za szyję i wcale nie chciało puścić. Odsunęli twarze na niewielką odległość i popatrzyli na siebie. Złote oczy błyszczały szczęściem i pragnieniami, a seledynowe przyjemnością. Shi QingXuan oblizał usta i He Xuan na chwilę się do niego przyłączył, lecz znów pierwszy przerwał, pochylił się i delikatnie pocałował odkrytą szyję. Lubił całować to ciało nie mniej niż usta, których dziś w końcu dokładnie skosztował, a było tak samo kuszące i zachęcające, by je całować.
Wsunął dłoń pod koszulkę, dotykając nagiego gorącego ciała i czekał na reakcję. W każdej chwili był gotowy, aby przerwać, choć miał nadzieję, że nie będzie musiał. Przesuwał palce po plecach i brzuchu, żebrach i piersiach, wrażliwych bokach ciała i sutkach, dzięki czemu górna część ciała wyginała się i prężyła, a on nie przestawał całować jasnej skóry szyi, policzków, ust, czubka nosa i znów ust, podnosząc materiał coraz wyżej i wyżej, coraz śmielej go dotykając i coraz mocniej do siebie przyciskając.
W pewnej chwili Shi QingXuan jęknął, nie mogąc już powstrzymać wstrząsających jego ciałem dreszczy przyjemności i ukrył swoją zawstydzoną twarz przy obojczyku He Xuana. Głośno oddychał z mocno zamkniętymi oczami, cały czas opierając się okrakiem na jego udzie.
Obaj byli mężczyznami i wiedzieli, co kryje się w ich bieliźnie, więc ochłonąwszy nieco student, uniósł lekko głowę i zapytał słabym głosem:
– Cz-czy... – zaczął i przełknął ślinę. – Czy mógłbym dziś... zostać u ciebie? – Patrzył na nieruchome oblicze He Xuana z ustami mokrymi od pocałunków i oczami utkwionymi w jego własnych oczach.
Czoło z czarnymi brwiami złagodniało, a policzki delikatnie się podniosły, kiedy niskim i niezwykle uwodzicielskim głosem powiedział:
– Już myślałem, że mnie o to nie zapytasz.
Shi QingXuan objął jego szyję i wtulił się w nią, chowając zawstydzoną twarz.
Jednak jestem cholernie napalonym gówniarzem! – przeszło mu jeszcze przez myśl, kiedy duże dłonie zatrzymały się na pośladkach, masując je okrężnymi ruchami. – Ale tobie na szczęście to chyba wcale nie przeszkadza.
Nie wiedział, w którym momencie przenieśli się z salonu do sypialni, bo wszystko, na co zwracał uwagę, to usta, które go całowały, to delikatne pociągnięcia języka i nacisk palców na ciało, który wywoływał dreszcze. Shi QingXuan był pewny, że He Xuan czuje, jak z każdą kolejną chwilą jego oddech staje się szybszy i mniej kontrolowany, jak skóra płonie, a wnętrze ciała dygocze niczym w gorączce, ale w ogóle nie przestawał w swoich poczynaniach. Nawet na sekundę nie zwolnił i nie pozwolił mu zebrać do kupy myśli. Zresztą... o czym miały do diabła myśleć, jeśli nie o tym, że chce więcej? Odkąd się spotkali, to tego chciał, choć do niedawna wolał się oszukiwać i wmawiał sobie, że nie może sobie pozwolić na bycie tak rozpustnym i po prostu napalonym na niego.
W tej chwili jednak całowany z taką pasją i czułością, siedząc mu na kolanach i będąc tulony jakby He Xuan nie pragnął niczego innego poza nim, wiedział, jak był dotychczas głupi i że od samego początku mogli trzymać się za ręce, całować, kiedy oglądali razem gwiazdy, próbować ze swoich ust czekolady. Mogli już wcześniej, a nie dopiero teraz zachowywać się jak prawdziwa pa...
Jęknął i zaczął mruczeć, próbując coś powiedzieć, więc He Xuan pozwolił mu na rozłączenie ust. Zrobił to odrobinę niechętnie, ale był ciekawy, co chłopak chce mu powiedzieć.
Shi QingXuan najpierw wziął głęboki oddech, zamroczony rozglądając się na boki, jakby dopiero do niego docierało, gdzie są. Zdziwił się, widząc znajomą sypialnię z przyciemnionym światłem, He Xuanem siedzącym na łóżku i nim samym moszczącym się jak futrzak na jego udach. Miętowa koszula, którą z taką starannością dziś prasował, była pognieciona i wilgotna przez rozgrzaną atmosferę między nimi i już prawie wszystkie guziki w niej były rozpięte, ukazując, chudą klatkę piersiową. Jedna z dłoni błądziła po jego ciele, a jego własna po zupełnie nagiej ładnie umięśnionej i poprzecinanej licznymi bliznami He Xuana. Pamiętał, o co chciał zapytać, ale nagle stracił całą pewność siebie.
He Xuan zabrał dłoń z ciała i przesunął nią po spoconym czole, odgarniając brązowe włosy na bok, a następnie całując go lekko w skroń i łagodnie pytając:
– Co się stało, Shi QingXuanie?
Chłopak skulił się w sobie jeszcze bardziej i schował twarz, kierując ją w dół.
– Głupio się dziś zachowywałem – oznajmił ze skruchą. – To... to miała być randka, prawda? – Musiał się co do tego upewnić. Bez dwóch zdań musiał to usłyszeć wprost. – To nasze dzisiejsze wyjście... Nazwałeś to tak zwyczajnie, ale...
– En. To randka – przyznał i wsunął ręce pod zieloną koszulę na plecy. – Nie wyglądała tak?
– No właśnie wyglądała! Było bardzo, bardzo miło, tylko nie wiedziałem, że to randka.
– Dla mnie każde spotkanie z tobą to randka – oznajmił spokojnie i rzeczowo. – Trzymamy się za ręce, przytulamy, leżymy obok siebie, a nawet śpimy. Czy nie tak wyglądają normalne randki?
Shi QingXuan zwinął się jeszcze bardziej i zaczął poruszać niespokojnie palcami.
– No tak... tak chyba wyglądają... – powiedział, jednocześnie myśląc, jaki był przez cały czas głupi. – Czyli ty naprawdę musisz mnie lubić...
– Mówiłem już, że cię lubię. Ty mi też.
– En – przytaknął cicho i w końcu także go objął. – Bo chodzi o to, że ja ostatnio myślałem o tobie i o nas... – He Xuan głaskał szczupłe plecy, starając się dać mu poczucie komfortu i pewności, której teraz zapewne potrzebował, by wyrzucić z siebie to, co od długiego czasu zaprzątało mu głowę. – No i wyobrażałem nas sobie w różnych sytuacjach...
– Jakich? – zapytał naprawdę zaciekawiony.
– Ale obiecaj, że nie będziesz się ze mnie śmiał.
He Xuan prawie się uśmiechnął na tę prośbę, gdyż był chyba ostatnią osobą, która mogłaby się z czegoś śmiać, zwłaszcza ze swojego uroczego studenta.
– Obiecuję.
– I nie pomyślisz sobie o mnie źle?
– Nie pomyślę.
Wypełnił płuca dużym haustem powietrza i wypuścił, jednym tchem mówiąc:
– Bo ja sobie wyobrażałem wcześniej, że się całujemy.
– Ja też – przyznał od razu He Xuan, ale nie pocieszyło to wystarczająco chłopaka, gdyż dodał:
– Ale nie tylko to... – Zamyślił się, skubiąc jedną z dawnych ran na twardych, szerokich plecach. – W moich wizjach robiliśmy różne rzeczy...
– Jakie na przykład? – Jego dłoń objęła głowę i oparła o własną szyję.
– No... takie... wiesz... Jakie robią zakochani ludzie...
Złote oczy przesunęły się na jasnobrązowe włosy i powróciły do obserwowania linii jego pleców widocznych w lustrze zawieszonym na zamkniętych drzwiach.
– Jesteśmy zakochani, więc dlaczego mam myśleć o tobie źle albo się śmiać?
– Ha, ha, mówisz o tym tak spokojnie, jakby to nic nie znaczyło, dlatego wiem, że nie możemy myśleć o tym samym.
He Xuan na chwilę się zamyślił, po czym zapytał wprost:
– Chciałbyś, żebyśmy w łóżku robili coś więcej poza spaniem, przytulaniem się i całowaniem?
Student natychmiast się spiął, ale odpowiedział cicho:
– En.
– Nie byłem więc jedynym, który o tym myślał – oznajmił szczerze i tym razem jego głos brzmiał tak ciepło jak składane przez niego pocałunki.
Shi QingXuan westchnął z ulgą i zaśmiał się, obejmując mężczyznę jeszcze mocniej.
– Chyba czuję – powiedział, rozluźniając się i przesuwając w tył.
Dłonie od razu zjechały na jego miednicę i zatrzymały. He Xuan odsunął się, by popatrzeć w zielone i pełne szczęścia oczy, po czym zapytał:
– Jesteś pewny?
W tej chwili bardzo chciał go pocałować, ale wiedział, że musi się wstrzymać. Odpowiedź, jaką otrzyma, musi być przemyślana, a nie spowodowana chwilami przyjemności, jakie mu dawał. Nigdy jeszcze nie zależało mu na nikim tak bardzo jak na nim, dlatego musiał wiedzieć, że jest świadomy, jakie zakończenie może mieć dzisiejszy wieczór.
Młodszy chłopak złapał za czarne długie włosy i zaczął się nimi bawić, aby zataić wstyd, podczas mówienia na tak intymne tematy.
– Jestem pewny jak niczego innego. Cały czas o tobie myślę i chciałbym być jeszcze bliżej ciebie.
– Teraz też jesteśmy ze sobą bardzo blisko. – Obrócił głowę i pocałował go w policzek, a potem obniżył ją i połaskotał nosem po szyi. – To ci nie starcza?
Wydawało się, że specjalnie droczy się ze studentem, który przestał już wstrzymywać się z myślami, więc i nie kontrolował odruchów swojego ciała. A mówiło ono jasno i wyraźnie "Pragnę cię".
– Shi QingXuan – kontynuował głębszym i jeszcze bardziej miękkim głosem, który całkowicie przeczył jego dobrze znanemu chłodnemu usposobieniu, który ukazywał każdego dnia. – Muszę wiedzieć.
– Nie starcza! – krzyknął i dobitnie powtórzył: – Nie starcza, bo nawet jak mówisz tak do mnie, to czuję w brzuchu takie ciepło, że nie mogę myśleć. Chciałbym, żebyś... żebyś mnie jeszcze więcej całował i dotykał i tak do mnie mówił i robił ze mną te wszystkie nieprzyzwoite rzeczy, bo jak nie dotkniesz mnie tam lub ja sam, to zaraz pękną mi spodnie! Aaaaa! – zaczął prawie płakać, unosząc twarz w górę i zaciskając powieki. – Co ja gadam... Zapomnij, udaj, że byłem pijany, nie słuchaj mnie!
Ale He Xuan słuchał i nawet na chwilę się uśmiechnął, a potem po prostu złapał go za tył głowy i pocałował szyję, podbródek, brodę i usta. Jeśli jego słodki młodszy chłopak był tego pewny, to sam nie musiał się już aż tak bardzo ograniczać.
Opuścił ręce niżej i zaczął rozpinać mu spodnie, co chwilę przerywając i pieszcząc jego ciało, by mógł poczuć jeszcze więcej przyjemności i jeszcze bardziej przestał się przejmować swoimi pragnieniami. Nie musiał zawracać sobie tym głowy, bo obaj chcieli tego samego, a także sprawić sobie radość, którą przecież z obecnej bliskości czerpali całymi garściami.
Czubki palców Shi QingXuana gładziły długą bliznę na piersi, a He Xuan masował wypukłość w bieliźnie młodego studenta. Potrafił się wstrzymywać długie godziny, ale ta pozycja nie dawała mu pełnego dostępu do wnętrza majtek, dlatego położył się na plecy, ciągnąc na siebie chłopaka i przekręcając go na bok, by szybko pozbyć się z niego reszty krępującego materiału.
Gorący z pożądania student był całkowicie nagi, kiedy jego chude, twarde kości miednicy przylgnęły do He Xuana i wbiły się w napięte podbrzusze, więc silne dłonie złapały go za boki i podciągnęły wyżej. Rozłączyli usta i He Xuan zaczął całować obojczyk i pierś, a dłonie przenosząc na plecy, by po chwili zjechać na pośladki.
Tymczasem Shi QingXuan lekko drżał, lecz tym razem nie z zimna, ale podniecenia. Dyszał, zaciskając mięśnie i całkowicie poddając się rozkoszy oferowanej przez duże czule naciskające na niego palce. Swoje wplątane miał w czerń pościeli i kilka równie czarnych kosmyków włosów. Jęknął, gdy palący język i usta dotarły do mostka, żeber, brzucha.
Nagle znalazł się na plecach, a nad jego tułowiem zawisł cień, który wraz z pocałunkami powrócił na usta, dłonią zaczynając drażnić go między nogami. Shi QingXuan głośno jęczał, wypychał biodra w górę, by wbić się mocniej w trzymającą go dłoń i zachowywał się prawie tak, jak na oglądanych erotycznych filmikach. Jego przyrodzenie nigdy nie było tak twarde i oczekujące dotyku, dlatego zaledwie kilka ruchów wystarczyło, by chłopak wygiął plecy i doszedł w otwartą dużą dłoń.
Dla Shi QingXuana było inaczej niż zawsze. Dotąd robił to sam, a pozwolenie na zaspokojenie przez drugą osobę właśnie pokazało mu, że może być jeszcze lepiej. Jego całe ciało drżało, kiedy był muskany palcami nawet w najdelikatniejszy sposób. Krocze bolało jak nigdy wcześniej od nabrzmiałej erekcji i jak He Xuan mu ulżył, to przyjemność była spotęgowana. Teraz kiedy doszedł i umysł stał się pusty, powoli rósł w nim wstyd własnym zachowaniem.
Tymczasem pocałunki przeniosły się na jego szyję i pierś, a on w tym czasie próbował się pozbierać. Sam poczuł się szczęśliwy i choć na chwilę rozluźniony, ale co z He Xuanem? Otworzył oczy i spojrzał na jego napięte barki i ramiona, na których rysowały się mięśnie, a potem przeniosła wzrok niżej na spodnie. Na nich także coś się wyraźnie rysowało.
Postanowił sobie coś: wziąć się w garść i kontynuować, co zaczęli, czyli zaliczyć wszystkie bazy.
Trochę się bał, ale dostał już swoją przyjemność, więc będzie sprawiedliwie oddać się teraz He Xuanowi. Nie tyle sprawiedliwe, co po prostu chciał coś zrobić dla niego, a czytał, że nic nie sprawia dominującemu partnerowi więcej rozkoszy niż dogłębna penetracja.
Jedynym problemem, który wywnioskował z przeczytanych postów, dotyczył ich pierwszych razów, gdzie każdy potwierdzał, że to nie jest zbyt przyjemne, ale im dłużej trwało współżycie, tym łatwiej było to znieść. Potem nawet stawało się "nie takie tragiczne, choć dupa bolała jeszcze wiele dni".
Zacisnął więc zęby i przesunął He Xuana na bok, tym razem sam zaczynając całować jego ciało. Nikt go nie zatrzymywał, a on nie patrzył na twarz mężczyzny, nie chcąc natknąć się na złote zwierzęce oczy i się nie speszyć. Nie był biegły w takich sprawach, więc starał się naśladować jego wcześniejsze ruchy: trochę go dotykał, trochę całował, lizał.
Jak usłyszał westchnięcie, to zdziwił się i w końcu zerknął w górę. He Xuan miał zamknięte oczy i otwarte usta. Oddychał szybciej niż zwykle i od razu było widać, że mu się to podoba. No ba! Jemu też się to podobało! Przesunął się jeszcze niżej, sięgając ustami brzucha i wtedy za ramię złapała go dłoń. Nie zatrzymała, ale zaczęła lekko głaskać. Zaczął całować delikatniej, a mimo to mężczyzna wydawał się coraz bardziej niespokojny. Miał nadal na sobie spodnie, więc Shi QingXuan zaczął rozpinać sprzączkę od paska. Wtedy He Xuan złapał go pod ramię i przyciągnął do siebie, mocno chwytając i unieruchamiając.
– Lepiej nie... – wyszeptał mu do ucha i przesunął językiem po całym płatku.
Ciałem studenta wstrząsnął dreszcz i spróbował się wyrwać. Uwolnić się z silnych ramion było niezwykle trudno, o czym już niejednokrotnie miał możliwość się przekonać, więc i tym razem nie dał rady.
– Dlaczego? – zapytał, w dalszym próbując się wyswobodzić.
– Jesteś za bardzo słodki.
Uzyskał odpowiedź, która nic nie tłumaczyła, dlatego nadal drążył i przekonywał go pozwolenia mu działać:
– Przecież wiem, jak to się robi. Oglądałem filmiki i czytałem i naprawdę chcę to z tobą zrobić.
– Filmy to nie rzeczywistość – powiedział, przytrzymując go dodatkowo nogą.
– Wiem, ale chociaż spróbujmy – poprosił, a po kolejnej chwili dodał: – Podobno dzięki temu można stwierdzić, że dwie osoby naprawdę się kochają.
He Xuan w końcu go wypuścił, odsuwając się kawałek i patrząc na niego.
– Chcesz się przekonać, jak bardzo cię kocham?
Shi QingXuan otworzył usta, by go poprawić "czy mnie kochasz", ale właśnie powiedział, że tak jest. Przełknął, nie wiedząc, czy na pewno dobrze usłyszał, ale głos He Xuana zawsze był dobrze słyszalny, więc na pewno nie były to omamy słuchowe.
– Nie możesz nie chcieć tego ze mną zrobić, jeśli sam właśnie powiedziałeś, że mnie k-ko-ko... kochasz – dokończył szeptem, chowając twarz w dłoniach.
– Kocham – powtórzył i zabrał mu dłonie, żeby spojrzeć mu prosto w oczy. – Kocham. – Zamilkł, ale nie przestał wpatrywać się chłopaka. – Jeśli kochać, to znaczy kogoś pragnąć i chcieć dla niego tylko tego co dobre, to cię kocham.
– To kochaj się ze mną! – wykrzyczał. – Pokaż mi jak mocno... – przerwał, widząc jego wzrok, a po chwili usłyszał chłodne i niespodziewanie brzmiące groźnie słowa:
– Sam o to prosisz.
Jego oczy błyszczały jak zwierzęciu i w ostatniej chwili przez myśl Shi QingXuana przeszło, że może jednak nie powinien nalegać.
Ale było już za późno.
Cielsko He Xuana runęło na niego, od razu wgniatając w materac. Młody chłopak nie mógł powiedzieć, że jest za ciężki, bo w ustach miał już cudzy język, więc tylko cicho jęczał, gdy He Xuan ponownie rozbudzał w jego ciele ogień. Tym razem jego dotyk był mocniejszy, bardziej wyraźny i namiętny, jakby był innym człowiekiem. Pewna część ciała Shi QingXuana od razu zbudziła się na nowo do życia i tym razem wiedział, że być może przywołał właśnie prawdziwego demona. Nie mógł się ruszać, nie mógł oddychać i coraz bardziej kręciło mu się w głowie. Pocałunki, które otrzymywał, były coraz intensywniejsze. Z każdą upływającą minutą czuł, jak jego nogi są rozsuwane, a biodra mocno napierają na jego wewnętrzną część uda, ale nie mógł się nawet bronić lub jakkolwiek dać znać, że to jednak dla niego za wiele, że już nie może wytrzymać. Sam o to prosił, sam chciał zobaczyć "miłość" He Xuana, ale ona była za duża, za bardzo przytłaczająca, zniewalająca i najchętniej głośno by krzyczał lub jęczał z przyjemności, a nie mógł powiedzieć nawet słowa!
Myślał, że oszaleje i musiał się w końcu stamtąd wydostać, uciec od nadmiaru tej przyjemności, bo serce mu stanie, gdy nagle poczuł się lekko. Mógł złapać oddech, jego płuca nie były zgniatane, dłonie były wolne i usta otwarte, łapiąc zachłannie powietrze.
Po długiej chwili, gdy jego umysł zaczął się przejaśniać, spostrzegł, że nie leży na plecach, ale na brzuchu i nie w pościeli, ale na czymś o wiele cieplejszym, co poruszało się w górę i w dół prawie jakby pływał na materacu na morzu, wznosząc się i opadając na falach. W nozdrzach wirował zapach He Xuana, a na jego wargach smak jego skóry, zupełnie jakby... leżał na nim. Coś delikatnie masowało jego plecy i głowę, a jakieś dudnienie przywoływało miłe i ciepłe wspomnienia, dzięki którym czuł się bezpiecznie. Poruszył ręką. Okazało się, że zmienili się miejscami i teraz to on leży na mężczyźnie.
– My nie...? – zaczął cicho, odrobinę bełkocząc.
– Nie – odparł od razu. – Jesteś dla mnie zbyt ważny, dlatego chcę to z tobą zrobić, jak będziesz gotowy.
– Ale ja jestem! – krzyknął, ale zadrżał, gdy dłoń niespodziewanie przesunęła się na pośladek i zbliżyła do miejsc, gdzie oba się stykały.
– Miałeś nie kłamać – powiedział ostro, całując go jednocześnie w nadgarstek i schodząc ustami niżej na przedramię.
– Ale ja chcę z tobą... Poznać każdą przyjemność... – Nadal się upierał.
– Czy teraz nie jest ci przyjemnie? – zapytał, kładąc rękę Shi QingXuana na swoim obojczyku.
– Jest!
– Mnie również. – Dwoma ramionami objął jego ciało. – Wystarczy, że jesteś obok.
Shi QingXuan zamilkł. Przyciągnął dłoń do twarzy i zakrył nią oczy.
– Aj! Masz rację. – Zaczął pocierać czoło. – Przepraszam. Rozpędziłem się z tym wszystkim.
– Nie masz za co przepraszać. Seks mogą uprawiać wszystkie osoby, ale kochać się tylko z jedną, której się ufa i przy której czuje się swobodnie – powiedział, kładąc nacisk na ostatnie zdanie. – Też chciałbym się z tobą kochać, ale zróbmy to wszystko, jak lepiej mnie poznasz. Nie spiesz się, oddając swój pierwszy raz.
Ręką sięgnął po kołdrę i ich przykrył. Nadal był w pół ubrany, nadal podniecony, ale wystarczyło, by trzymał w objęciach leżącą na nim tę szczególną osobę, a czuł się usatysfakcjonowany. Bolące przyrodzenie, to jedna z najmniejszych uciążliwości, jaka go w życiu spotkała.
– Jak długo się znamy? – zapytał, głaszcząc brązowe włosy.
– No... niedługo.
– En – przytaknął zamyślony. – Niedługo.
– Ale wiem, że to musisz być ty. Po prostu to wiem i czuję, że jesteś dla mnie tym jedynym.
– Zakochać można się szybko, ale kochać do końca jest już trudniej.
– Nie rozumiem...
– Chciałbym, żebyśmy wiedzieli o sobie więcej.
– Ja też... – Shi QingXuan przyznał mu rację. Nie spotykali się długo i tak naprawdę nie znał He Xuana, jego zwyczajów, seriali, jakie ogląda, ulubionych potraw, a nawet daty urodzin.
– Chciałbym pójść z tobą na więcej randek i zobaczyć więcej twojego uśmiechu. Namalować gwiazdy w łazience, a potem pomóc ci się umyć. Z farby.
– A... – kaszlnął – seks? Podobno też jest ważny w każdym związku. – Nadal się nie poddawał. Przecież tylko o tym czytał i to niby miała być podstawa każdej relacji!
Pierś, na której leżał chłopak, uniosła się i opadła kilka razy, zanim odpowiedział:
– Ważny, przyjemny, ale każdy ma swoje tempo. To, że chcę i ty chcesz, nie znaczy, że od razu musimy uprawiać seks. Możemy sprawić sobie przyjemność na wiele innych sposobów. Jak będziesz nadal nalegał, to się w końcu nie powstrzymam, ale może najpierw spędźmy razem więcej czasu? Śpijmy razem, całujmy się... a obiecuję, że twój pierwszy raz będzie niezapomniany – wyszeptał. – Kiedy już całkowicie mi zaufasz i nie będziesz się stresował moim każdym dotykiem, to rozluźnię cię tak bardzo...
– Aaaaa!!! – zaczął krzyczeć chłopak. – Co ty mówisz? Nie wyskakuj mi tak nagle z takimi wyznaniami! To... to...
– Sprawię, że nie będziesz się tego wstydził – kontynuował z nutą rozbawienia i Shi QingXuan w końcu podniósł na niego wzrok. Uśmiechał się, He Xuan się do niego uśmiechał. Był to tak niezwykły widok, że nie mógł spuścić z niego wzroku, patrząc jak urzeczony i zapamiętując tę chwilę, którą nieczęsto miał okazję oglądać.
Twój uśmiech... To największa nagroda i dowód, że mnie naprawdę ko-ko-kochasz.
Spuścił głowę na jego pierś i mruknął coś, ale na tyle cicho, że nie można było go zrozumieć.
– Shi QingXuan. – Odszukał dłonią jego twarz i podniósł ją, by mogli na siebie spojrzeć. – Co mówiłeś?
– Powiedz mi coś o sobie – rzekł cicho i niezadowolonym głosem, jakby się naburmuszył. – Dowiedzmy się o sobie jak najwięcej i jak najszybciej... – Mówiąc to, uciekł wzrokiem na szafkę nocną, gdzie leżała paczka prezerwatyw i tubka jakiegoś specyfiku, którego przeznaczenia NA RAZIE chyba wolał nie znać.
He Xuan jak zwykle miał rację. Choć niby wiedział, jak to się robi i chyba bez większych zastrzeżeń oddałby mu swoje dziewictwo, to najpierw powinni zacząć od choćby poznania siebie lepiej.
– Co chcesz wiedzieć? – zapytał już swoim zwyczajnie chłodnym tonem, choć ani trochę nie brzmiał on niemiło.
Złapał chłopaka pod ramiona i podsunął sobie wyżej, by czubek głowy zatrzymał się na jego brodzie.
– Może... – zaczął, układając dłonie po dwóch stronach jego ramion – opowiesz mi, skąd wziął się twój pseudonim Ming Yi?
He Xuan spojrzał na sufit i przesunął palcami po nagich plecach Shi QingXuanga, głaszcząc je delikatnie.
– Ming Yi – powtórzył i zaczął opowiadać: – Jak miałem siedemnaście lat, przez przypadek trafiłem na przesłuchanie do reklamy bokserek.
– Bokserek... czyli majtek? – Shi QingXuan zapytał zaskoczony niecodziennym wyznaniem, gdyż po Czarnym Demonie nigdy by się tego nie spodziewał.
– Nie, koszulek bez ramion – odparł, a chłopak zganił się w myślach, że znów zaczął sobie wyobrażać jakieś półnagie nieprzyzwoite obrazy. Na szczęście He Xuan mówił dalej: – Kiedy się zorientowałem, gdzie trafiłem, otoczyło mnie kilku ekscentrycznie ubranych facetów i jeden z nich powiedział, że z moim wzrostem, tą twarzą i budową ciała będę nadawał się idealnie, więc nie muszą szukać nikogo innego. To było lato, więc nie miałem na sobie wiele ubrań i okazało się, że firma tego faceta wypuszczała akurat serię koszulek, które szyli dla ludzi o podobnej aparycji do mojej.
– Od razu się zgodziłeś?
– Odmówiłem. To nie była moja branża, czyli przebieranie się i jak manekin pozowanie do zdjęć.
– A jak cię przekonali? – zapytał zaciekawiony.
– Mój obecny manager też tam był i zaczepił mnie, kiedy wychodziłem. Zapytał, czy gdzieś pracuję. Zaprzeczyłem. Zapytał, czy szukam jakiejś konkretnej pracy, więc odpowiedziałem, że czegoś niezobowiązującego, gdzie nie ma sztywnych zasad, mam możliwość wyboru i ustalenia swojego grafiku. Poprosił mnie o przymierzenie jednej koszulki i obiecał, że jak dam mu szansę, to sprawi, że polubię pracę dla niego i nie będę chciał innej, w przeciwnym razie przez rok będzie mi oddawał połowę swojego wynagrodzenia.
– I jak to się skończyło? – pytał coraz bardziej zaintrygowany, choć ostatecznie wiedział, kim został He Xuan.
– Jedzenie jest drogie, a ja od małego lubiłem jeść, dlatego się zgodziłem. Jego propozycja w obu przypadkach była dla mnie wygraną.
– Oddawał ci przez rok część swoich zarobków?
He Xuan sięgnął wspomnieniami w odległą przeszłość, kiedy zaczynał pracę w show-biznesie i odparł:
– Nie musiał.
– Ha, ha, czyli jednak miał rację – powiedział ze śmiechem. – A pseudonim Ming Yi?
– Nie chciałem używać mojego prawdziwego nazwiska, więc wymyśliłem nazwę, która jest moim całkowitym przeciwieństwem. Ming Yi, czyli "jasny wygląd".
– Naprawdę ci pasuje – pochwalił zupełnie szczerze chłopak. – Kiedy byłem z Hua Chengiem na Arenie, widziałem twój plakat. Byłeś ubrany na czarno, ale jaśniałeś i od razu przykuwałeś uwagę wszystkich.
– Nie spodziewałem się, że widziałeś zdjęcie z tego głupiego konkursu...
– Jakiego głupiego? – Shi QingXuan zaczął się śmiać. – Choć w tamtej chwili nie pomyślałem, że właśnie ze mną mógłbyś być w jednym... – zawahał się i dokończył ciszej: – łóżku, to czuję, jakbym naprawdę ciebie wygrał.
– Prędzej to ty jesteś moją nagrodą, Shi QingXuan. Lubię, jak jesteś blisko mnie.
Odpowiedziało mu ciche mruknięcie, które He Xuan zinterpretował, jako kolejną próbę ukrycia zawstydzenia. Była to jedne z wielu cech, które w nim tak lubił i które uważał za bagatelne, ale na swój sposób urocze. Całość jego zachowania, które czasami było sprzeczne, jednocześnie w pełni oddawało jego prosty lecz czasami trudny do przejrzenia charakter. Z tego wszystkiego jednak bardzo lubił szczerość, którą cenił ponad wszystko, bo wraz z zielonymi oczami, które patrzyły na niego bez strachu czy wątpliwości, czuł się przy nim w końcu jak szczęśliwy człowiek.
– Kto nauczył cię tak dobrze się bić? – zapytał student, którego to pytanie także interesowało od dłuższego czasu.
– Matka – odparł od razu.
– Naprawdę? Nigdy bym się nie domyślił, że jakakolwiek kobieta mogłaby się tak bić!
– En. Moja mama była niezwykłą i bardzo silną kobietą – odparł krótko, nie rozwodząc się w tym temacie i od razu przechodząc do kontr pytania: – A jaka jest twoja?
– Ech... Jak prawdziwa Helga... – westchnął i zaczął opowiadać.
To były kolejne z wielu słów, jakie padły tej nocy w łóżku Czarnego Demona. Na dworze sypał śnieg, a mróz na nowo malował swoje obrazy na szklanych oknach domów i mieszkań. Późno w nocy, a może już nad ranem obaj zasnęli, tuląc się do siebie i szepcząc ciche "dobranoc".
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro