9. Niedzielne pożegnanie
Xie Lian odetchnął głęboko, wciągając do swoich nozdrzy w połowie chłodny i pachnący drzewami, a w połowie ciepły i znajomy zapach. Jego policzek przylegał do czegoś miękkiego, unoszącego się i opadającego w spokojnym rytmie. Choć w nogach czuł przeszywający chłód, to górna część jego ciała, a nawet dłonie miał rozgrzane. Nie wyczuwał żadnego zagrożenia, ale nie było to standardowe i dobrze znane własne łóżko, w którym zawsze spał. Dlatego pozwolił sobie jeszcze przez kilkadziesiąt sekund trwać w bezruchu i przypomnieć wszystko sprzed drzemki.
Nie pamiętał, kiedy zdarzyło mu się usnąć tak szybko i tak swobodnie, bez żadnych zmartwień i rozmyślaniu o przeszłości. Chyba bardzo dawno temu. A przy boku innej osoby? Jak był jeszcze małym dzieckiem.
– Zasnąłem? – zapytał prawie rozbudzonym głosem, lecz nadal nie podnosił głowy z piersi Hua Chenga.
– Tak, ale nie na długo, może na 5 minut – odparł spokojnie.
Pięć minut? – pomyślał i przysunął lewy nadgarstek bliżej swoich oczu. Fluorescencyjne wskazówki wskazywały godzinę pierwszą.
– Spałem godzinę – stwierdził z niedowierzaniem, lecz nadal nie zmienił swojej pozycji.
– Naprawdę? – Choć słowa chłopaka wyrażały zdziwienie, jego ton nie wydawał się zupełnie szczery. – Czas z gege upływa tak szybko, że dla mnie była to tylko chwila.
Xie Lian mruknął coś niezrozumiałego do bluzy, o którą opierał głowę, a potem już wyraźniej powiedział:
– Wiesz, San Lang, myślałem, że już dawno nie spędziłem czasu tak miło jak dzisiaj w twoim towarzystwie, ale jednak cofam to. – Jego towarzysz przysłuchiwał się z zainteresowaniem. – Jeszcze nigdy – podkreślił to słowo – z nikim nie rozmawiało mi się i nie dzieliło czasu tak dobrze jak z tobą. Czy to dziś, czy nawet na zajęciach, każda chwila w twoim towarzystwie to zdecydowanie najlepsza chwila, godna zapamiętania.
– Gege... – Serce młodszej osoby zabiło odrobinę mocniej, ale jej nauczyciel udał, że tego nie słyszy. – Nie chciałbym nadinterpretować twoich słów, ale to właśnie zabrzmiało jak wyznanie.
– Jakież wyznanie? – Zaśmiał się. – Marna ze mnie zakochana nastolatka, z ciebie także. Wyrosłeś, jakbyś jadł w domu tylko szpinak.
– Kiedy gege mówi mi takie rzeczy, to nie potrafię się nie uśmiechać.
– Ha, ha! I cieszy mnie to, bo za mało to robisz, a lubię twój uśmiech.
– W takim razie postaram się uśmiechać częściej, ale wyłącznie w twojej obecności.
– Wiem, że nie namówię cię do zmiany nastawienia w stosunku do innych, ale dobrze, możesz zacząć ode mnie. To zawsze jest krok naprzód.
Przez chwilę siedzieli w ciszy, wsłuchując się w odgłosy, jakie wydawał jesienny las: delikatne skrzypienie starych drzew, pohukiwania sów oraz pojedyncze pluski ryb wynurzających się na sekundy z wody.
– Nie obiecuję, że tak od razu się zmienię. – Głos Hua Chenga rozbrzmiał przy głowie Xie Lian. – Jednakże będę miał na uwadze twoje słowa.
– Bardzo mnie to cieszy, San Lang. – Po tych słowach mruknął jeszcze coś niezrozumiałego, ale nikt nie byłby w stanie go zrozumieć.
Na kilka kolejnych sekund pozwolił sobie ostatni raz zamknąć powieki, by nacieszyć się obecnością chłopaka, po czym powiedział głośno:
– Obawiam się, że jednak będziemy musieli już wracać. I tak dotrzemy do akademika grubo po drugiej w nocy.
– Nic na to nie poradzimy – odparł z nutą smutku, ale po kolejnych słowach, na powrót wrócił mu humor. – Gege za szybko się obudził, więc następnym razem będę pamiętał, aby zabrać ciepły koc. Wtedy będziemy mogli siedzieć tak aż do wschodu słońca.
– Nie pomyślałem o tym, ale to nie jest taki zły pomysł – stwierdził.
Nie chciał tego robić, ale w końcu musiał się podnieść. Wyprostował zastałe po śnie ciało i poruszał nim chwilę na boki. Na szczęście nic go nie bolało i naprawdę czuł się dobrze, nie licząc prawie lodowatych nóg. Jego dłonie, dotąd nagrzane, teraz podwójnie odczuwały chłód, jednak jego ramię, na którym nadal spoczywała dłoń osoby obok niego, w dalszym ciągu była przyjemnie ciepła.
Jeszcze kilka takich sytuacji w przyszłości i całkowicie stracę głowę dla tego chłopaka. Gdyby... gdyby można było tak zwyczajnie zatracić się w tym uczuciu, to nie chciałbym, aby choć na chwilę wypuszczał mnie ze swoich ramion. Ale to nie coś, o czym mogę decydować.
Wstał, zapiął kurtkę pod samą szyję i włożył dłonie do kieszeni. Hua Cheng także podniósł się z ławeczki i stanął przed mężczyzną. Mierzyli się wzrokiem, choć nie ułatwiała im tego noc i cienie padające na ich twarze. Przez to nie mogli odgadnąć, co myśli ta druga osoba.
Ich ciała były blisko siebie, ale nie tak jak jeszcze minuty wcześniej. Lecz czy z chwilą, kiedy odsunęli się od siebie i stanęli w odpowiedniej odległości, zachowując na powrót dystans, mogli wrócić do bycia wyłącznie nauczycielem i uczniem? Czy zapisany w pamięci dotyk ich dłoni, palców wplatających się w siebie, miękkich opuszków naznaczających ciepłą skórę mogły zostać tak łatwo zapomniane i zamknięte w najdalszych zakamarkach umysłu?
Kiedy obaj pomyśleli, że tak właśnie uczyniła ta druga osoba, że może powinna tak zrobić, naraz zapragnęli, by tak się nie stało. Przecież nie byli nastolatkami, którzy upili się na imprezie i pchani ciekawością dotknęli swoich ciał. Tu nie chodziło o niezdrowe zainteresowanie, które wynikło z alkoholowej odwagi, ale o ich wzajemne uczucia. W jakikolwiek sposób i przez kogokolwiek uznane jako "niewłaściwe", nie mogły być tak nazwane przez nich samych. Bo dlaczego coś tak szczerego i pięknego zarazem miałoby być złe? Czy nie chodziło w życiu o to, żeby być szczęśliwym i uszczęśliwić drugą osobę? A jeśli tak, to czy spędzając ze sobą czas, tak jak oni tego wieczoru i nocy, czy obaj nie byli szczęśliwi w swoim towarzystwie?
Byli. I może nie mieli doświadczenia w miłości, to znali samych siebie na tyle, żeby zrozumieć, że osoba stojąca przed nimi była kimś więcej niż tylko mało znaczącą kroplą w morzu miliardów innych istnień i jeśli nie wykorzystają tej chwili w ich krótkich życiach, to mogą już nie mieć takiej okazji. Dlatego obaj z odwagą, ale i pewnego rodzaju obawą, co zrobi osoba przed nimi, niemal w tym samym momencie wyciągnęli do siebie dłonie.
– Tak będzie cieplej – powiedzieli jednocześnie, a w następnej chwili z ulgą się zaśmiali.
– Nigdy nie powinienem sprzeczać się ze starszym mężczyzną.
– A ja z młodym, przystojnym i inteligentnym młodzieńcem z różnymi fetyszami.
Złapali się i powolnym krokiem, zaczęli wracać do pozostawionego na parkingu samochodu.
Nie musieli się spieszyć i popędzać rosnącego w nich uczucia. Nie musieli nawet otwarcie o nim mówić, chowając się za "starszym mężczyzną" oraz "chłopakiem z fetyszami". Wystarczyło, że połączeni jedynie swoimi dłońmi wkraczali na nową, nieznaną im ścieżkę. Razem.
* * *
Droga do samochodu, a potem do akademika minęła zdecydowanie za szybko i kiedy dotarli pod mury szkoły nie chcieli się jeszcze rozstawać. Dochodziła już 3 nad ranem, więc postanowili pożegnać się uśmiechami i dłuższym niż każdy zwyczajny uściskiem dłoni. Hua Cheng chciał oddać pożyczoną bluzę, ale Xie Lian stanowczo odmówił. Zdjął jedynie wieszak z ubraniami chłopaka i ułożył na jego wyciągniętych ramionach.
– Może... – zaczął mówić profesor, ale widać było, że nie czuł się całkiem swobodnie sam ze sobą, jakby zadanie rozpoczętego pytania, sprawiało mu problem. – Może – powtórzył – wymienimy się numerami telefonów?
Chłopak uśmiechnął się i zapytał:
– Wpisać gege mój numer do telefonu?
– Nie trzeba – odparł. – Możesz podać, o ile nie masz nic przeciwko, zapamiętam.
Hua Cheng wyrecytował ciąg liczb, a profesor kiwnął głową, po czym sam także podał swój numer.
– Na pewno taki stalker jak ja zapamięta numer gege.
– Ha, ha, bardzo mnie to cieszy, bo nie spodziewałem się po tobie innej odpowiedzi.
Ich dłonie w końcu się rozłączyły i chłopak wyszedł z samochodu.
– San Lang – zatrzymał jeszcze słowami pasażera – napisz do mnie jak będziesz już u siebie, żebym się nie martwił, że miałeś przeze mnie jakieś kłopoty.
– To oczywiste, że nie pozwolę, by coś stresowało mojego profesora. – Mrugnął okiem. – Niech gege też mi napisze, jak będzie już w domu. Dziękuję za dzisiejszy czas, świetnie się bawiłem.
– Ja również. Śpij dobrze.
– Dobranoc, gege.
Zamknął drzwi, pomachał jeszcze dłonią i zaczął iść w kierunku bramy szkoły.
Ze swojego miejsca Xie Lian widział jak rozmawia z mężczyzną z ochrony, a potem przekracza granicę uczelni i znika w ciemnościach. Mężczyzna w samochodzie pozostał sam i nie wiedzieć czemu, zaczął się na głos śmiać. Telefon w jego kieszeni zawibrował.
Czyżby San Lang? Zapomniał czegoś z samochodu?
Wyciągnął urządzenie i spojrzał na ekran. Dzwoniła osoba, którą znał, ale nie był to oczekiwany chłopak. Przesunął palcem po zielonym kółeczku i odebrał połączenie.
– Kolejna nudna nocna zmiana? – przywitał się ze swoim przyjacielem.
– Cześć, Xie Lianie. – Usłyszał w słuchawce przyjemny, dźwięczny i młodzieńczy głos mężczyzny. Choć jego właściciel był już przed czterdziestką, to wydawało się, że nigdy się nie starzał. – Znów nie spałeś?
– Tak – odpowiedział i się uśmiechał. – Jednak tym razem nie z powodów, o których myślisz.
– Czy ja wyczuwam w twoim głosie radość?
– Nie będę przed tobą ukrywał, że tak nie jest.
– Przyjedź koniecznie i wszystko nam opowiedz.
– Nam? – zapytał, ale zaraz się zreflektował. Nikt inny nie mógł towarzyszyć jego niezwykłemu znajomemu. – Będę za jakieś 15 minut, chyba że jesteście głodni, to podskoczę po coś.
– Nie, mamy wszystko, więc po prostu przyjedź. Powiedz, czy chodzi o tego chłopaka, o którym wspominałeś wcześniej?
– Jak zawsze, przejrzałeś mnie w jednej chwili.
– Cóż... Może przy innych zawsze przywdziewasz swoją maskę obojętności i niedostępności, ale nie zapomnij, że my o tobie wiemy praktycznie wszystko. O twoich obu obliczach.
Po tych słowach uśmiech Xie Lian zamienił się jedynie w mocniej zaciśnięte usta. Nie trzeba było mu o tym przypominać, ale nie mógł winić przyjaciela za jego słowa. W ich niewielkim gronie nikt niczego nie ukrywał. Każdy wiedział o każdym praktycznie wszystko i dzięki temu w tym, co wspólnie robili, ufali sobie niemal bezgranicznie. Aby ich "system" działał jak należy, musieli komuś zaufać, musieli kogoś wtajemniczyć w swoje życie. Na pewno pomagało to, że znali się wiele lat i znali swoje najmroczniejsze sekrety oraz ciągnący się za nimi ogon przeszłości.
– Jasne, nie zapomniałem.
– Nie psuj sobie humoru moimi słowami – powiedział rozmówca i Xie Lian wiedział, że się w tym momencie uśmiecha. – Wiesz, że ja zawsze mówię prosto z mostu, ale nie po to, żebyś się zamartwiał tym, co było.
– Cenię sobie twoją szczerość. Dzięki niej możemy nadal aktywnie robić to, co praktykujemy od lat.
– En, choć to ty tutaj odwalasz najgorszą robotę.
– Ha, ha! Za to ty, jako osoba publiczna, jesteś narażony na najgorsze pytania, które cały czas się powtarzają.
– Nie przeszkadza mi spowiedź przed organami ścigania – rzekł lekko i nastąpiło kilka sekund ciszy, podczas których w słuchawce słychać było jak się mocno zaciąga i wypuszcza powoli powietrze. – Przynajmniej jestem ciągle na bieżąco. A właśnie, jeśli już przy tym jesteśmy, to odwiedziło mnie ostatnio dwóch detektywów. Będziesz musiał na nich uważać, bo węszą.
– Rozumiem, w takim razie już jadę. Opowiesz mi o nich więcej.
– Ok, to czekamy. Do zobaczenia.
W słuchawce rozbrzmiał dźwięk zakończenia połączenia. Xie Lian spojrzał na telefon, gdzie w górnym prawym rogu widniała mała ikonka koperty. Kliknął w skrzynkę odbiorczą i uśmiechnął się.
"Witam gege, tu twój osobisty stalker. Chciałbym złożyć raport, iż dotarłem bez przeszkód do swojego pokoju i właśnie idę pod prysznic. Dzięki Twojej bluzie i kurtce w ogóle nie zmarzłem, więc chyba tym razem to Ty dopilnowałeś, żeby nie było mi zimno. Cóż... muszę popracować nad udoskonaleniem mojego fetyszu, bo chyba na razie za mało się starałem. Mam cichą nadzieję, że mi wybaczysz, gdyż to mój PIERWSZY raz i nie mam jeszcze wprawy. Następnym razem postaram się przewidzieć, gdzie zabierzesz mnie na nocny spacer i dopilnować, żebyś nie dzielił się ze mną własnymi ubraniami.
Życzę Ci spokojnej nocy i jeszcze raz dziękuję za zaproszenie na seminarium.
San Lang"
Jak na pierwszą wiadomość, to naprawdę się postarał.
Mężczyzna w samochodzie kliknął "Odpowiedz" i napisał:
"Z tej strony starszy mężczyzna. Dziękuję za rzeczowe zdanie relacji, jak przystało na stalkera (praktyki czynią mistrza). Jestem dumny, bo po części przyczyniła się do tego moja osoba ;-)
Co do następnego razu, to postaram się zabrać cię w cieplejsze miejsce, żebyś nie musiał się martwić o belfrów w podeszłym wieku, więc możesz dziś spać spokojnie i nie myśleć o tym za dużo.
Dostałem telefon od przyjaciela, więc w domu będę dopiero rano, ale jak prosiłeś, napiszę, gdy tylko przekroczę próg.
Śpij dobrze i ponownie dziękuję za towarzystwo na spotkaniu "pod kołnierzykiem". A, i wyglądałeś świetnie w tym garniturze. Przypadkiem nie ubieraj się tak na co dzień na zajęcia, bo Twój profesor może czuć się niepewnie, kiedy skupisz na sobie wzrok całej szkoły i okrążą Cię jak hieny osoby różnych płci.
Nie myśl, że to zazdrość, po prostu będzie się o ciebie martwił :-P
Bezstresowej nocy i do zobaczenia w poniedziałek.
Gege"
Jeszcze raz uśmiechnął się do wyświetlacza telefonu i ruszył w kierunku głównego miejskiego szpitala.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro