79. Czas zacząć zabawę
Dla wielu osób tak jak dla Shi QingXuana ten dzień także zaczął się odwiedzinami. W tym także dla Quan Yizhena, u którego zjawił się Bai Wuxiang. Ojciec chłopaka nie odwiedzał swojego syna wcale, ale dzwonił do niego, pytając o zdrowie i opowiadając o przygotowaniach. Choć tę dwójkę łączyły silne więzy krwi, egzystowali od lat obok siebie, ale nie ze sobą. Yin Yu był praktycznie cały czas zajęty i nie miał prywatnego życia. Ostatnie miesiące w pełni poświęcił sprawie Zielonego Światła i osoby w jego otoczeniu dobrze o tym wiedziały.
Cele, jakie sobie wyznaczał, zawsze starał się spełnić. W tym wypadku nie było inaczej.
Wykonał telefon do Xie Liana, z którym znał się najdłużej, a następnie do Bai Wuxianga. Ilekroć rozmawiali, w tym człowieku było coś, co nie dawało mu spokoju. Jako przyjaciel jego syna oraz profesora wydawał się idealny, choć niekiedy myślał o nich aż za dużo. Gdy jednak przychodziło do kontaktu z każdym innym poza tą dwójką, naprawdę trudno było uważać go za miłego lub towarzyskiego. Yin Yu ani razu nie przeprowadził z nim przyjemnej rozmowy i nie usłyszał słów, które nie byłyby przesycone sarkazmem. Nigdy też nie widział uśmiechu poza złośliwym i kpiącym.
Wydawał się traktować własne oraz cudze życie lekko, a jednocześnie był bardzo poważny wobec zdrowia bliskich mu osób. Do dziś nie potrafił go rozgryźć i nie mógł zrozumieć, dlaczego zgodził się im pomóc. Poświęcił swoją karierę dla Xie Liana, dla całkowicie obcej osoby, przypadkowego pacjenta spotykanego w szpitalu. Dla policjanta takie zachowanie było niezrozumiałe i podejrzane, dlatego do dziś Bai Wuxiang nadal pozostawał dla niego zagadką, na którą trzeba uważać.
* * *
Po ostatnim spotkaniu i naradzie w domu Yin Yu przyjaciele rozdzielili się do swoich zadań. Yushi Huang została z ojcem Quan Yizhena oraz częścią członków jego grupy operacyjnej, Xie Lian oraz Hua Cheng wsiedli do przygotowanych pojazdów i odjechali, zachowując kilkuminutowy odstęp czasu, a He Xuan oddalił się swoim Mustangiem, ponieważ nie było już potrzeby, by nadal się ukrywał, skoro sam miał się udać prosto do jaskini lwa.
Co do Bai Wuxianga to pojechał do szpitala, po drodze wstępując po Quan Yizhena i zabierając go ze sobą. Chłopak nie posiadał się ze szczęścia, że będzie mógł uczestniczyć chociaż po części w akcji. Nie aktywnie, jak bardzo chciał, ale przynajmniej zobaczy, kto pierwszy trafi na stół chirurga. Już nie mógł się doczekać, żeby spotkać tu Qi Ronga i samemu przywitać się własną pięścią z jego twarzą.
Tak bardzo ucieszyła go wiadomość, iż lekarz musiał go upominać, by się uspokoił, bo zaaplikuje mu taki specyfik, że do rana będzie spał jak niemowlę i przegapi wszystkie fajerwerki.
* * *
Tego roku w ratuszu i wystawnej sali bankietowej odbywał się bal sylwestrowy. Zaproszeni na niego byli przedstawiciele różnych grup społecznych, w tym: politycy, lekarze, stróże prawa, sędziowie, wpływowi przedsiębiorcy, konglomeraci, bankierzy, przedstawiciele kultury i oświaty, architekci, a także znane osoby show-biznesu i wiele, wiele innych osobistości. Można powiedzieć, że cała śmietanka miasta.
Wszyscy już od wczesnowieczornych godzin tłumnie stawiali się przed wejściem, wchodząc z indywidualnymi zaproszeniami i wymieniając je na specjalnie na tę okazję przygotowane maski. Do wyboru mieli trzy rodzaje – uśmiechniętą, smutną oraz "pół na pół". Głównym organizatorem tego strojnego balu, którego nazwa przewodnia brzmiała "Sylwestrowy dom hazardu", był sam szef Zielonego Światła – Qi Rong. Nie miał żadnych problemów, by wynająć cały ratusz i ściągnąć tyle światłych umysłów oraz wpływowych ludzi, jednak nie do końca przemyślał, że wśród zaproszonych będzie aż tylu tajnych agentów jednostki do walki z przestępczością zorganizowaną.
Dzięki Hua Chengowi udało się im włamać do serwera i pozmieniać wiele zaproszeń, a część dodać do listy. Dla siebie nie musiał tego robić, bo wchodził na swoje nazwisko, gdyż jego ojciec dostał zaproszenie, ale nie miał najmniejszego zamiaru przyjeżdżać. Była to wprost idealna okazja, by się tam oficjalnie dostać. Nie musiał także starać się o zaproszenie dla He Xuana. Jako Czarny Demon otrzymał takowe, ponieważ Qi Rong miał z nim do pogadania, a otoczony na całonocnej imprezie zewsząd przez swoich ludzi oraz popleczników, nie obawiał się konfrontacji. O dziwo Xie Lian otrzymał 2 zaproszenia – jedno, podobnie jak Jun Wu z racji swojej wysokiej posady i poważania w świecie kultury, drugie jako Biały Demon. To było zaskakująco zabawne, jak jego kuzyn okazał się lekkomyślny, lecz mając przy sobie setkę ludzi, czuł się niemal niezwyciężony.
Każdy z zaproszonej trójki zjawił się o innej porze, by nie zwracać na siebie uwagi. Pierwszy pojawił się Hua Cheng, wysiadając z czerwonego Ferrari i oddając kluczyki parkingowemu.
Miał na sobie płaszcz dłuższy niż ostatnim razem, kiedy widział go Qi Rong, do tego o ciemniejszym odcieniu prawie jak dojrzała wiśnia.
Podszedł do wejścia i wyciągnął z wewnętrznej kieszeni zieloną kopertę, po czym wręczył ją ubranej w smoking osobie witającej gości, która w ręku trzymała pokryty miękką skórą duży zielony notes. Jej zadaniem było sprawdzenie autentyczności zaproszenia oraz porównanie go z dzierżoną listą gość. Hua Chenga nie było na liście, lecz był jego ojciec, więc od razu powiedział, że przybył w zastępstwo jako przyszły spadkobierca Hua Industries. Mężczyzna kiwnął głową, że rozumie, oddał zaproszenie i poprosił, aby poczekał jeszcze chwilę w celu rutynowej kontroli, której niestety muszą poddać się wszyscy uczestnicy bankietu, aby nikt na nikogo nie sprowadził przypadkowego nieszczęścia. Wyglądało to tak, jakby organizator imprezy naprawdę dbał o bezpieczeństwo swoich gości.
Nie chcesz, aby ktokolwiek pokrzyżował ci plany, wdarł się do ciebie z bronią i na twoim własnym sylwestrze zrobił ci krzywdę lub choćby zagroził? Niestety, osoby, które po ciebie przyjdą, nie potrzebują do tego żadnej broni.
Ze spokojem pozwolił się obszukać, pokazując schowaną w kieszeni komórkę i śmiejąc się, kiedy wykrywacz metalu zaczął piszczeć przy jego głowie. W uszach miał bowiem swój ulubiony komplet kolczyków, a wewnątrz ucha malutki ukryty za opadającymi włosami głośnik. Mikrofon, również mikroskopijny, zaczepiony był o perłowy koralik zawieszony na końcówce warkoczyka i opuszczony z przodu przy kieszeni czerwonego garnituru, za którą miał zatknięty długopis. Urządzenie ponownie zapiszczało, ale wyciągnął długopis, palcem zahaczając o koralik i odsunął na bok, aby ochroniarze sprawdzili miejsce na wysokości jego piersi i upewnili się, że nic tam nie ma. Po ponownych oględzinach skinęli głowami i zaprosili go do środka, życząc udanego sylwestra.
W szatni, która znajdowała się kilka metrów od wejścia, zdjął płaszcz, wkładając telefon do kieszeni spodni i oddał je szatniarzowi.
Przeszedł przez długi korytarz, którym kierowali się już inni uczestnicy balu i za dużymi otwartymi drzwiami wkroczył na ogromną salę. Jak zdążył zauważyć, wszędzie dominowały kolory zieleni od jaskrowej do ciemnej jak jesienna trawa, którą podlało już wiele deszczu i nasiąkła dogłębnie wilgocią. Dzięki temu od razu mógł podzielić gości na tych całkowicie po stronie Zielonego Światła oraz na zwyczajnych i prawdopodobnie nieznających prawdziwego oblicza Qi Ronga.
Wmieszał się w tłum, uśmiechając się do każdego, obserwując i zapamiętując rozmieszczenie każdej osoby z ochrony oraz gości. Lubił być dobrze poinformowany, bo to była podstawa do tego, aby zapewnić ich grupie oraz niewinnym jednostkom bezpieczeństwo.
W rogu wystawnej sali, gdzie miała odbywać się dzisiejsza zabawa, stała dwudziestoosobowa orkiestra. Już od pierwszego gościa, który się pojawił, grała muzykę poważną. Mieli swojego dyrygenta, osobę grająca na fortepianie, na instrumentach smyczkowych, dętych, a nawet na oboju, który swoim dźwiękiem powodował, że każdy utwór brzmiał bardziej radośnie. Zupełnie tak jak powinno się świętować nowy rok.
Podszedł do bogato ustrojonego potrawami i wypiekami szwedzkiego stołu, po czym wziął mały talerzyk oraz widelec. Dookoła sali znajdowały się stoły, przy których można było usiąść i spokojnie zjeść, ale chłopak miał inne plany, a co najważniejsze zadanie do wykonania.
Zaczął nakładać kawałki ciasta, a potem podszedł do osoby odpowiedzialnej za przygotowywanie ciepłych napoi i poprosił o kawę z odrobiną mleka. Zdecydowanie bardziej lubił mleko z dodatkiem kawy, czyli latte lub latte macchiato, lecz dobrze wiedział, jakie napoje powinni pić mężczyźni na takich oficjalnych spotkaniach. Właśnie dlatego wziął kilka kawałków ciasta, dzięki którym napój będzie bardziej znośny.
– Jesteś tu sam? – Usłyszał obok siebie kobiecy głos.
Obrócił głowę i uśmiechnął się, odpowiadając:
– En, ale ciężko mi się odnaleźć w tym tłumie nieznajomych ludzi – rzekł pół żartem i wytłumaczył: – Jestem dziś w zastępstwie za mojego ojca, którego zatrzymały w firmie pilne sprawy.
– Och – westchnęła kobieta – a więc twój tato prowadzi jakiś biznes? Musi być znany, jeśli Qi Rong zaprosił go na dzisiejszy bal. To największa zorganizowana od wielu lat impreza, więc goście zostali szczególnie wyselekcjonowani.
Dwukolorowe tęczówki przyjrzały się kobiecie w długiej fiołkowej sukni stojącej obok i nabierającej również na talerzyk kawałki ciasta. Wyglądała na osobę po czterdziestce, dlatego nie zdziwił go fakt, że zwróciła się do niego tak bezpośrednio i nieformalnie, jakby się znali.
– Czyli tym bardziej powinienem się czuć zaszczycony zaproszeniem i możliwością przebywania tu w towarzystwie tak miłej osoby jak pani – powiedział i uniósł wyżej kąciki ust.
Rozmawiał z kobietą, przy okazji cały czas uważnie obserwując salę teraz powoli wypełniającą się ludźmi. Na razie nikt nie zakładał masek, gdyż wszyscy czekali na oficjalne rozpoczęcie zabawy i inaugurujące je przemówienie głównego organizatora, które zaplanowano na 21:00.
Nowa towarzyszka studenta okazała się być żoną sędziego, którego nazwiska nie znał, więc był prawie pewien, iż nie służył Zielonemu Światłu. Przedstawili się sobie i od razu otrzymał zdziwione spojrzenie.
– A więc to ty jesteś synem prezesa Hua Industries? – zapytała. – Jeśli mnie pamięć nie myli, to jego syn jest bardzo młody.
Nie zdążyła usłyszeć od chłopaka odpowiedzi, ponieważ dołączyła do nich trzecia osoba i od razu spokojnym oraz przepełnionym ciepłym głosem przywitała się z ich dwójką.
– Dobry wieczór. Nie spodziewałem się zobaczyć tu mojego najlepszego ucznia, Hua Cheng.
Stojący przy nich mężczyzna ubrany był w biały garnitur z idealnie odprasowaną białą koszulą. Czarny pasek współgrał kolorystycznie z tak samo czarnym cienkim jedwabnym krawatem. Jego wiązanie było nietypowe i nazywało się '"Eldredge Tie Knot", a żona sędziego od lat obracająca się wśród bogatych, sławnych i wpływowych ludzi widziała je tylko raz jednak wiele lat temu. Przypomniała sobie u kogo, dopiero gdy młodzieniec przy niej zapytał:
– Profesor Xie Lian? – Obrócił zaskoczoną twarz w bok i jeszcze szerzej się uśmiechnął. – Dobry wieczór. Miło pana zobaczyć.
Xie Lian, syn archeologów – państwa Xie – przypomniała sobie.
Cała trójka przedstawiła się sobie ponownie, lecz kobieta po zorientowaniu się jak bardzo młody jest przyszyły prezes Hua Industries, dyskretnie się wycofała. Ona, delikatnie flirtująca z dwudziestokilkulatkiem przed jego profesorem źle by o niej świadczyło. Pozdrowili się uprzejmie, życząc sobie udanego balu i dobrej zabawy.
Hua Cheng oparł się plecami o stół, odkrajając kawałek ciasta, podczas gdy Xie Lian nakładał porcję dla siebie.
Kobieta miała oko, do kogo zagadać – przeszło przez myśl profesorowi historii.
Na tę okazję student ubrał najlepszy garnitur, jaki posiadał i po który dzisiejszego poranka udał się do akademika wraz z He Xuanem. Trzyczęściowy o pięknym kolorze czerwieni mocnej jak świeżo zerwane goździki, co w połączeniu z czarną koszulą oraz białym krawatem tworzyło oszałamiającą całość. U dołu spod zapiętej na cztery guziki kamizelki widać było srebrny pasek z przewieszonym łańcuszkiem biegnącym na tył spodni, na którym zawieszono ozdoby motyli i one z kolei świetnie prezentowały się z kolczykami, które miał w uszach.
– Sporo strażników, gege – powiedział z uśmiechem i od niechcenia rozejrzał się dookoła. Przegryzał ciasto, popijając gorzką kawą, która rozgrzewała go od środka, pozostawiając na języku mocną gorycz. – Kiedy wrócimy, muszę koniecznie napić się twojej herbaty, bo ta kawa jest okropna.
Zerknął w kierunku profesora, który w milczeniu nakładał Brownie i zatrzymał wzrok na karmazynowym kolczyku, który trzydziestolatek założył specjalnie na tę okazję, zaledwie dwie godziny wcześniej przebijając sobie ucho. Stanowił on mikroprzekaźnik oraz jak w przypadku perły u chłopaka obok – mikrofon. Założył go tylko i wyłącznie przez wzgląd na przeprowadzaną akcję, ale Hua Cheng, patrząc na niego teraz, odniósł wrażenie, że on oraz takiego samego koloru poszetka wsadzana do kieszeni marynarki znalazły się tam, by ich stroje do siebie pasowały.
Jak u prawdziwej pary, na prawdziwym przyjęciu, gege. – Zachichotał cicho pod nosem. – Szkoda tylko, że nie mogłem wprowadzić się tu, trzymając za rękę jak księżniczkę.
"Ilu ludzi naliczyłeś?" – Usłyszał w słuchawce i na chwilę przestał marzyć o tym, co przecież mogli jeszcze nadrobić w przyszłości.
– Czterdziestu pięciu ochroniarzy, dwustu czternastu gości, z tego sześćdziesięciu sześciu z widocznymi zielonymi emblematami świadczącymi o powiązaniu z Zielonym Światłem – wyrecytował cicho, z uwagą śledząc wszystkich członków ochrony oraz gości, czy nie zwracają na niego zbyt dużej uwagi. Oprócz ukradkowych spojrzeń rzucanych przez większość kobiet w ich stronę, wydawało się, że nikt szczególnie mocno nie przejmuje się nimi.
"Główna część imprezy ma się zacząć za 20 minut, więc pilnujcie się i działamy zgodnie z ustaleniami. Czarny Demon też już jest na miejscu, zaraz powinniście go zobaczyć".
– Jaką maskę wziąłeś, gege? – zapytał Hua Cheng, kiedy skończył zdawać krótki raport.
– Taką jak zawsze noszę – odparł cicho, przekręcając ją w dłoni. – A ty, San Lang.
– Uśmiechniętą. Przy gege nigdy nie czuję się inaczej – przyznał. – Ciekawe, jaką wybrał He Xuan.
– Nie miał za dużego wyboru, ale myślę, że to oczywiste.
Smutną – pomyśleli jednocześnie.
– Świetnie wyglądasz, San Lang – rzekł, zerkając z ukosa na swojego młodszego chłopaka.
– Nie tak dobrze jak profesor. – Odwzajemnił komplement. – A ten kolczyk do pary z moim koralikiem... Gege wie, jak zawrócić mi w głowie.
Chwilę po tych słowach wysoki elegancki mężczyzna z długimi kruczoczarnymi włosami opuszczonymi na ramiona i pierś wkroczył na salę, w ręku trzymając białą maskę, na której kąciki linii ust skierowane były w dół. Jego czarny garnitur tak jak obu mężczyzn przy stole ze słodkim poczęstunkiem od razu rzucał się w oczy. Idealny krój opinający jego szerokie ramiona i wąską talię powodował, iż kontrastujące z czernią złote oczy na tle chłodnej i poważnej twarzy przykuwały uwagę wszystkich na sali, a długie nogi i polerowane na wysoki połysk skórzane buty dodawały mu dostojności.
Wbrew swojej intrygującej wszystkie kobiety urodzie ci, którzy go znali, wiedzieli, jak bardzo jest niebezpieczny, więc trzymali się na odpowiedni dystans, podziwiając go z daleka.
Student informatyki dopił resztkę kawy, skrzywił się i przegryzł gorycz ciastem. Odstawił pusty talerzyk z filiżanką i ruszył z miejsca ku przeciwległemu krańcowi sali, skąd miał doskonały widok na całe pomieszczenie.
"Demony na pozycji, więc czas rozpocząć zabawę".
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro