Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

59. I Ty nazywasz siebie niedoświadczonym?

- Gege, gege! - Hua Cheng zapukał do drzwi łazienki. - Nic ci nie jest?

Profesor nalał sobie wody do wanny i, odkąd do niej wszedł pół godziny wcześniej, to nie dochodził stamtąd żaden odgłos kąpieli. Teraz także nikt nie odpowiedział na jego wołanie.

Pociągnął za klamkę akurat w chwili, kiedy Xie Lian wynurzał górną część ciała z wody, więc natychmiast opadł z powrotem.

- Przepraszam! - krzyknął student i szybko zamknął drzwi. - Nie chciałem wchodzić, ale profesor nie odpowiadał, więc zacząłem się martwić - wyjaśnił.

- N-nic się nie stało! - Usłyszał zakłopotaną odpowiedź zza drzwi. - Przysnąłem na chwilę, ale zaraz wychodzę.

- Nie spiesz się. Jeśli wszystko jest w porządku, to nie będę ci przeszkadzał.

- Jeśli... - głos mężczyzny odbijał się w wypłytkowanej łazience - ... jeśli nie masz nic przeciwko, to czy możesz wejść?

Hua Cheng wstrzymał oddech, spodziewając się, że naprawdę coś się stało.

- To głupio zabrzmi - zaczął się tłumaczyć - ale może umyłbyś mi plecy?

Wstrzymywane powietrze zostało wypuszczone, a na ustach chłopaka pojawił się hultajski uśmiech.

- Wiem, że może jest to niezbyt stosowne, ale dawno nikt... - Drzwi otworzyły się i stanęła w nich wysoka postać, która niedbale oparła się ramieniem o framugę.

- Dawno nikt...? - Czekał na dokończenie.

Profesor w swoim zwyczaju kaszlnął lekko i przemówił:

- Nie pamiętam już, ile to lat minęło, odkąd ktoś mył moje plecy, a skoro obaj już tutaj jesteśmy, to może...

Chłopak zaśmiał się. Wchodząc, zamknął za sobą drzwi i zaczął podwijać rękawy czerwonej koszuli.

- Oczywiście, gege. Z przyjemnością ci pomogę.

- Dziękuję.

Choć tylko jego prawy profil był widoczny, to ewidentnie policzek profesora zarumienił się. Ze względu na to, że siedział w pozycji, gdzie kolana miał podciągnięte pod brodę i oplatał je ramionami, to rana także była widoczna. W dalszym ciągu skóra wyglądała na zaróżowioną, ale idealnie nałożone przez chirurga szwy powodowały, że nie był to widok nieprzyjemny dla oka. Student podejrzewał, że jego nauczyciel będzie chciał zakryć ramię, ale nic takiego nie zrobił, patrząc wprost przed siebie w jakiś punkt w ścianie.

Nareszcie gege pozwalasz mi na siebie patrzeć. - Ucieszył się.

- Czy kąpiel była przyjemna? - zapytał, przenosząc wzrok na jego twarz.

- Tak odprężająca, że aż usnąłem.

- To niebezpieczne, gege. Mogłeś się utopić.

- Na szczęście moja wanna jest za mała, żebym cały zsunął się na dno.

Miał rację. Mierzył 178 cm, natomiast wanna wewnątrz miała tylko 150 cm. Chłopak sięgnął po mydło, wzrokiem szukając gąbki.

Widząc to, Xie Lian powiedział:

- Ach. Przepraszam. Nie kupiliśmy żadnej. Całkiem wyleciało mi to z głowy.

- Nic nie szkodzi. - Jego słowa były swobodne, tak jak i dłonie, które ułożył na barkach.

Przez chwilę masował górną część ramion, a potem tak jak poprosił profesor, zjechał na plecy.

Nacisk na skórę był przyjemny. Zarówno delikatny jak i zdecydowany, zupełnie jakby chłopak naprawdę zbytnio nie przejmował się tym, co robi.

Na zewnątrz tak to właśnie wyglądało, lecz w środku czuł coraz większe podekscytowanie. Tyle czasu wzbraniał się przed bezpośrednim dotykiem jego skóry, która nie była tylko tą na dłoniach, że bał się, iż żar w jego oczach go zdradzi. Profesor na szczęście nie patrzył na niego, zatopiony we własnych myślach, ale nie narzekał na jego mycie, więc chyba nie robił nic źle.

Po kilku minutach spłukał plecy z mydlin i powycierał ręce do suchości, spuszczając rękawy i pytając:

- Jeszcze w czymś ci mogę pomóc?

- Nie - odpowiedział, przekręcając lekko głowę, ale usta chowając za ramieniem.- Dziękuję.

Gdyby tylko Xie Lian podniósł głowę, to chłopak był pewny, że w tej pozie nie mógłby mu się oprzeć.

- Nie ma za co, jak będziesz coś potrzebował, to mnie zawołaj. - Po tych słowach odwrócił głowę i zaczął iść w stronę drzwi.

- San Lang?

Usłyszał za plecami swoje imię.

- Dziękuję za wczoraj, San Lang... za to, że dotrzymałeś słowa.

- Nie zaprzeczam, że nie było łatwo, bo gege był bardzo przekonujący, ale więcej mnie tak nie zachęcaj. Zwłaszcza, kiedy jesteś tak szczery. Moje serce tego nie wytrzyma. - Zaśmiał się, zatrzymując dłoń na klamce. Mógłby dodać, że chciałby to wszystko usłyszeć teraz, ale nic już nie powiedział.

- Nalać ci też wodę do wanny, czy bierzesz dziś prysznic?

- Prysznic mi wystarczy. Też jestem zmęczony i pewnie zasnąłbym jak gege - odparł wesoło.

Nacisnął na klamkę i szybko wyszedł z parującej łazienki.

Idąc do pokoju, myślał:

Prysznic. I to koniecznie lodowaty prysznic. Tylko on teraz uratuje mnie przed zrobieniem czegoś głupiego.

*

Profesor stał w salonie oparty o stół i wpatrywał się w tańczące w kominku płomienie. Mieszały się ze sobą, wzrastały, opadały i ganiały po wszystkich polanach. Wydawały się takie żywe i radosne.

Przygotował kolejną porcją herbaty, ale z jej wypiciem chciał poczekać na chłopaka, dlatego zajął sobie teraz oczy i myśli obserwacją niestrudzonych ogników.

Jego gość przyszedł po kilku minutach. Przetarł ręcznikiem włosy i przewiesił go przy kaloryferze, aby szybciej wysechł.

- Jak kąpiel, San Lang?

- Bardzo odświeżająca, zwłaszcza po podróży, choć sama droga powrotna była bardzo przyjemna. Rzadko miałem przyjemność jeździć pociągiem.

- Czyli miałem rację, że warto skorzystać z kolei?

- Gege zawsze ma rację.

Uśmiechnęli się do siebie i chłopak podszedł do kominka, żeby dorzucić drewno. Przez ten czas, kiedy tutaj byli, poczuwał się do odpowiedzialności za pilnowanie ognia i, choć wielokrotnie profesor powtarzał, że mu pomoże, on prawie zawsze nie zostawiał już nic do roboty.

Tym razem przykucnął i zaczął układać na zgrabną kupkę kolejne kawałki. Ogień dawał przyjemne ciepło, dlatego w swoim domu w zimowe dni także lubił spędzać czas tak jak teraz.

Widok po raz kolejny pochłonął go do tego stopnia, że nie usłyszał, jak osoba za nim robi krok w jego stronę, a po chwili kładzie mu dłoń na głowie. Wzdrygnął się, przestraszony, ale przecież nie mógł to być nikt inny poza profesorem. Złapał za jego dłoń i przyciągnął do ust.

- Też lubisz ogień, gege?

- En.

- Jest taki wolny i radosny - mówił z uśmiechem. - Mógłbym tak patrzeć w niego godzinami.

- A nie chciałbyś patrzeć na coś innego?

Chłopak przesunął wzrok na telewizor, przypominając sobie, że umówili się na oglądanie filmu.

- Oczywiście, chodźmy coś obejrzeć.

Podniósł się, a wtedy obok niego stanął profesor i, unikając kontaktu wzrokowego, zapytał:

- Miałem na myśli coś jeszcze innego...

Jego głos był cichy i niepewny. Jakby słowa nie chciały przechodzić przez ściśnięte gardło. Prawy profil oświetlała pomarańczowa łuna, przez co połowę twarzy skrywał cień.

Profesor westchnął i w końcu popatrzył chłopakowi prosto w oczy.

- Chciałem zapytać, czy... czy... - Zacisnął usta, lecz Hua Cheng już połapał się, co miał na myśli jego wykładowca.

Nadal trzymając jego dłoń, znów podniósł ją do ust i tym razem ucałował nadgarstek.

Nie spuszczając wzroku z jasnobrązowych oczu, upewniał się:

- Gege chciałby, abym patrzył na coś innego niż szklany ekran?

- En - odparł, a temu słowu towarzyszyło kolejne zetknięcie ust z jego nagą skórą.

- Czy gege ma na myśli jakieś urocze stworzenie? - Musiał się upewnić, że jego profesor jest całkowicie trzeźwy.

A może jeszcze gdzieś w żyłach krążyła resztka tego diabelskiego koniaku?

- Może...?

- Może... - powtórzył Hua Cheng i przejechał ustami aż do zgięcia łokcia - Czy ta słodka istota specjalnie nie ubrała dziś swojej mnisiej koszulki z długim rękawem, abym mógł nacieszyć się smakiem jej skóry?

- Saaan Laang! - Prawie zawył z zażenowania, lecz chłopak kolejne pytanie zadał mu nadzwyczaj poważnie:

- Tak, gege?

Jednak jesteś trzeźwy. Tylko... Jak mógłbym teraz się od ciebie odsunąć?

- Dlaczego pytasz mnie o takie rzeczy?

- Och, o jakie?

- Nie udawaj - powiedział, lecz nadal nie ruszył się z miejsca. - Zawsze robisz to samo.

- Czyli? - Student nie ustępował.

- Sprawiasz, że taki niedoświadczony stary nauczyciel jak ja, zachowuje się jak przerażona nastolatka.

- Ha, ha! Gege już mówi jak jego chirurg. - Zaśmiał się. - Ale to nic nie szkodzi, gege. W każdej postaci jesteś dla mnie najważniejszy. Bardziej zastanawia mnie: w czym jesteś niedoświadczony. - Nachylił głowę nad jego uchem i zapytał jeszcze raz: - W czym, gege? Powiedz to proszę San Langowi.

Jego głośniejszy szept przeszywał ich obu. Ta zabawa dziś zaszła za daleko, ale jeśli to profesor zaczął, to on nie potrafił się powstrzymać. Nawet zimny prysznic, pod którym stał całe pięć minut, nie mógł go teraz uspokoić.

- Gege... - szeptał mu wprost do ucha - Gege... Gege...

Już był stracony. Powtarzanie w kółko tego ulubionego słowa spowodowało, że nie mógł się zatrzymać. Opuszki palców złapały za miękką część ucha i lekko ścisnęły, kiedy wymówił kolejne "gege". Rozluźnił palce, lecz tylko po to, by przeciągnąć je po całym płatku ucha, a potem wsunąć w miękkie brązowe włosy.

Usłyszał westchnięcie i ponownie się uśmiechnął. Profesor, mimo swoich dwuznacznych i bardzo uwodzicielskich słów nadal się wstrzymywał. Chłopak myślał, że to z powodu tego, co stało się pod prysznicem dwa tygodnie wcześniej, lecz dlaczego w dalszym ciągu tak się przejmował własnymi pragnieniami? On sam ledwo panował nad sobą, a chciał, aby Xie Lian całkowicie stracił głowę. No, może nie tak całkowicie, bo jego rana ciągle była świeża, ale znów miał ogromną ochotę choć przez chwilę smakować jego ust i dotykać ciała.

Naprawdę jestem egoistą.

Trzymając jedną dłoń w jego włosach, drugą podtrzymując plecy, zrobił krok w przód między jego nogi.

- Gege - znów szepnął. - Powiedz mi... - nalegał.

Profesor poczuł nacisk uda chłopaka i odsunął się, lecz on szybko znów podszedł. Jeszcze dwa takie kroki i zatrzymali się na brzegu stołu. Nie spowodowało to, aby długa noga przestała napierać na krocze.

Ucisk zwiększał się, dopóki Xie Lian nie przemówił:

- Jestem niedoświadczony... w tym, co robimy.

Przyłożył dłonie do jego piersi i lekko go odsunął. Ich oczy patrzyły na siebie: czerń z krwistą czerwienią kontra jasny brąz, który tak idealnie komponował się z ogniem. Hua Cheng zabrał dłoń z włosów, przesuwając ją bliżej i sunąc kciukiem po ustach.

- Obaj robimy takie rzeczy pierwszy raz, gege. - Spojrzał na jego wargi. - Wszystkie pierwsze razy są nasze, więc nie myśl o tym. - Na chwilę połączył ich usta, by odsunąć je na odległość mniejszą niż długość ciała motyla i dodał: - Rób ze mną to, na co masz ochotę. Jestem cały do twojej dyspozycji.

Za każdym razem to właśnie ty zdecydujesz, czy chcesz tego. Ja... jedynie za tobą podążę.

Czekał na ruch profesora. Trwał w napięciu, gładząc jego twarde mięśnie pod łopatkami i nadal nie puszczając dolnej wargi. Przesuwał po niej palcem, naciskając i zerkając to na nią, to w jego błyszczące oczy. Sam nie wiedział, co ma zrobić. Chciał po prostu być tak blisko tego człowieka, jak tylko się dało i zapamiętać każdy skrawek skóry, jaki zbadają jego palce.

A czego chciał ten mężczyzna przed nim? Hua Cheng widział, że w tej chwili myśli. Prawdopodobnie tym razem nie chciał działać pochopnie i dlatego naprawdę próbował zmierzyć ze z tym całym bałaganem, który siedzi w jego głowie i sercu.

W końcu podjął jakąś decyzją. Sięgnął za swoje plecy i złapał za trzymającą go rękę. Zrobił to, nie przerywając ich kontaktu wzrokowego, powoli przesuwając dłoń Hua Chenga po swoim ciele. Zatrzymał ją dopiero na biodrze, lecz, już przez ten kilkunastosekundowy ruch, ich serca zaczęły szybciej pracować.

Obaj mieli na sobie spodnie jeansowe, w których chodzili po domu, sprane lecz jedne z tych "najwygodniejszych", z którymi nie mogli się rozstać. Materiał był szorstki i dość gruby, ale odstająca twarda kość od razu przywołała na usta studenta jeszcze szerszy i jeszcze bardziej psotny uśmieszek.

Ręka jednak nie zatrzymała się tam na długo, a chłopak się zastanawiał, gdzie teraz poprowadzi go profesor. Ucisk na ciało jeszcze się zwiększył, a połączone palce zaczęły wsuwać się pod koszulkę. Zjechały ze spodni na dolną część brzucha, potem wyżej, na napięte wyrzeźbione mięśnie.

Hua Cheng przestał się uśmiechać, a zamiast tego, otworzył minimalnie usta. Zapamiętywał każdą krągłość i siłę nacisku, której uczył go Xie Lian. Sunął po wypukłościach, zanurzając się mocniej w dolinach ciała i znów wspinając. Oddech obu przyspieszył. Oczy skierowane były teraz w dół, obserwując jak ich przedramiona znikają pod bielą materiału.

Lecz wzrok nie pokazywał tego, co było ukryte. Mocne uderzenia serca wyczuwały obie stale przesuwające się ku górze dłonie. Zupełnie niespiesznie, ale niedelikatnie, jakby chcieli nadać ciału nowy kształt. Palce natknęły się na twardy sutek, ale dłoń nadal się nie zatrzymywała. Na swojej drodze natrafili jeszcze na obojczyk i delikatną skórę nad nim, a potem dotarli do szyi, by zatrzymać się wysoko, aż na policzku. Koszulka profesora była podciągnięta, ukazując część jego nagiej klatki piersiowej, ale oczy obojga znów skierowane były na siebie.

- Uwielbiam twój dotyk, San Lang - odezwał się wyjątkowo niskim głosem profesor. - Nawet on powoduje, że całkowicie tracę głowę dla ciebie. - Uśmiechnął się. - A przecież tylko mnie dotykasz...

Zabrał rękę, kładąc ją z boku smukłej talii chłopaka, a drugą tak samo jak on przykładając do policzka i w końcu pocałował.

Czy to przez wcześniejszy dotyk na jego skórze, czy może przez to w jakim miejscu byli, od razu poczuł ucisk w klatce piersiowej i hordę motyli w brzuchu. Łaskotały go, roznosząc gorąc i miły prąd po całym ciele. Nacisk na policzek zwiększył się, ciało naparło na ciało, druga dłoń Hua Chenga oplotła go i uniosła. Chłopak posadził swojego profesora na stole, coraz żarliwiej całując i coraz mocniej przechylając go w dół.

W końcu zabrał rękę z policzka i zacisnął palce na piersi, a po chwili rozłączył ich usta, siłą odrywając też dłonie od ciała i opierając je z dwóch stron o stół. Opuścił głowę, patrząc na biodra siedzącej osoby i przełknął głośno.

- Gege - wysapał - jeśli pozwolisz mi na więcej, to nie cofnę się przed niczym. Będziesz musiał przerwać to siłą.

Nadal nachylał się nad Xie Lianem i zobaczył, jak jego dłoń znika pod czerwoną koszulą z guzikami. Palce odnalazły gorącą skórę i przez kilka sekund pięć opuszków przesuwało się z falującej piersi w dół.

- Ge-ge... - wyszeptał, zaciskając wszystkie mięśnie.

- Kocham cię, San Lang. - Usłyszał głos przy uchu i poczuł dłoń, która łapie go za kark i przyciąga. - Jak mógłbym chcieć, abyś przestał? - zapytał uwodzicielsko. - Wszystko, czego pragnę, to ty. - Jego palce nadal sunęły po gorącym ciele.

- Twój dotyk... - zaczął mówić i jęknął, gdy palec wskazujący profesora zaczepił o górę spodni i odrobinę je naciągnął.

>> Od tego miejsca osoby, które nie przepadają za jakimiś "większymi" czułościami, to możecie pominąć rozdział aż do ostatniej "*". Zwłaszcza końcówkę, bo tam dzieją się "złe rzeczy", a hamulce puszczają, jakby ktoś przeciął kabel z płynem hamulcowym w aucie.

Jeśli spodziewacie się słodyczy i niewinności (zwłaszcza), to jej tu nie ma.

W zamian jednak jest morze czułości, namiętność, uniesienia, bezgraniczne zaufanie i szczypta pikanterii.

(proszę nie mieć pretensji, że nie uprzedzałam, gdyż cenzury brak ^-^) <<

Hua Cheng ponownie zamknął profesorowi usta. Nie mógł słuchać tego rozpalającego zmysły głosu. Szybko złapał też za jego palce, gdyż one tym bardziej go uwodziły. Splótł je razem, ciasno, aby się nie wyswobodził, a potem chwycił za drugą rękę i także ją unieruchomił.

Xie Lian całował spokojnie, ale czule, pieszcząc językiem drugi język. Raz muskając usta, raz wpijając się w nie, jakby nie mógł się zdecydować, co bardziej podoba się jemu i chłopakowi. Hua Cheng sam nie wiedział, co ma zrobić z tym zmiennym pocałunkiem. Raz dynamiczny, chwilę później mozolny, niemal wybijający rytm wskazówek zegara, był zbyt odurzający.

Kto tu jest niedoświadczony? - przeszło mu przez myśl.

Musiał przerwać tę torturę, gdyż jego ciało coraz bardziej zaciskało się z rozkoszy płynącej wyłącznie z tego długiego pocałunku.

Nie potrafił się odsunąć od tego, co go tak upajało, dlatego zwiększył intensywność. Ponad jego siły był słodki i ślamazarny dotyk języków. Jeszcze kilka minut, a przypuszczał, że doszedłby jedynie ocierając się o krocze profesora, będąc pieszczonym jego językiem.

Kąciki ust Xie Liana leciutko drgnęły, jakby się zaśmiał, dlatego Hua Cheng zaczął całować go jeszcze namiętniej, głębiej wsadzając język i pozwalając profesorowi na to samo. Smakowali tą sama pastą do zębów, a wnętrza ust wypełniała mieszanka ich własnych smaków, której nie mogli się oprzeć. Dłonie mężczyzn powróciły na ich ciała, wzajemnie dotykając się z czułością i sunąc po coraz bardziej wilgotnej skórze.

- Kocham cię, gege. - Usłyszał trzydziestolatek.

Chciał odpowiedzieć, ale nie był w stanie. Usta go otumaniały, a ciepły język był jak knebel, przez który żadne słowo nie mogło wydostać się na zewnątrz.

Gdy już się jakoś wyswobodził, to jedynie syknął, bo w tej samej chwili palce chłopaka zatrzymały się i mocno zacisnęły na twardych sutkach. Jego próg bólu był wysoki, ale to był zupełnie inny rodzaj boleści. Ucisk nie był miażdżący, ale miejsce na ciele wrażliwe po wielokrotnym pocieraniu i nie mógł nic poradzić na wydobywający się z jego gardła dźwięk.

Usta zniknęły i mógł w końcu powiedzieć głośno to, co planował, ale ledwo wypuścił powietrze, by nabrać świeżego, gdy na odsłoniętej piersi poczuł twarde zęby zagłębiające się w mięśniach. Po chwili zastąpił je gorący mokry język, który przyniósł jeszcze większą rozkosz i jeszcze głośniejszy jęk. Został złapany między usta i znów przygryziony. Tym razem pobudzony nieprzyzwoitymi jękami student nie puścił tak szybko, naciągając skórę i znów ją liżąc. Xie Lian trzymał się ciemnowłosej głowy i karku, czując, że jak ją puści, to bezwładnie opadnie plecami na twardy blat.

Chłopak dotąd podtrzymywał koszulkę ramieniem, lecz teraz założył ją sobie za głowę, całkowicie znikając z oczu dręczonej osoby i pozostawiając mu wyobrażenie sobie tego, co robi z jego ciałem.

Długie ramiona złapały za wygięte plecy Xie Liana i jeszcze bardziej przyciągnęły ciało do ust. Po lewym sutku przyszedł czas na prawy, który wcale nie był potraktowany łagodniej. Język był niestrudzony, wargi miękkie, ale gryzienie powodowało, że profesor nie mógł myśleć, a zamknięte mocno powieki podsuwały mu najróżniejsze obrazy.

Nawet nie widząc swojego "lisa", nie mógł się pozbyć z umysłu tej porywającej go fali, która złapała go w swoje objęcia i niestrudzenie ciągnęła w dół, gdzie nie było niczego poza nimi dwoma.

Xie Lian wił się, chcąc uciec, a jednocześnie pozwolić kochankowi na więcej. Duże dłonie zjechały z pleców na boki talii i uniosły biały materiał, ukazując uśmiechniętą twarz z oczami pełnymi niebezpiecznego blasku i atramentowej czerni rozszerzonych źrenic. Usta natychmiast znów się połączyły w tęsknym i żarliwym pocałunku. Tym razem obaj jęczeli, spijając wzajemnie te odgłosy ze swoich warg.

- San Lang... Mmm... - Połączone w miłosnej bitwie języki nie pozwalały na powiedzenie więcej.

Ale Hua Cheng niespodziewanie przerwał. Zostawił dłoń na lewym boku i muskał skórę w górę i w dół. Patrzył w orzechowe oczy, czekając na jakiś znak: przyzwolenia lub zakazu. Obaj zdawali sobie sprawę, iż chodzi o wytatuowane przed laty zdanie zdobiące jego ciało.

Tym razem czarnowłosy student nie przeszkadzał profesorowi w powiedzeniu czegokolwiek, wręcz czekał na to z niecierpliwością.

Xie Lian wziął kilka głębszych oddechów, aby się uspokoić. Nie na wiele się to zdało, bo jego umysł nadal był pod własną koszulką, z ustami bolesnymi od gwałtownych pocałunków i oczami wpatrzonymi w przystojną twarz, która czasami wydawała się aż nieprawdziwa. Tak idealna, z uśmiechem, który tylko on widział i pożądaniem w jego wzroku, które on sam powodował, aż jego ciało płonęło z niewypowiedzianych pragnień.

Co mam ci powiedzieć?

Czy w tej chwili musiał cokolwiek mówić? Dla niego wszystko było jasne. Choć ich znajomość zaczęła się kilka miesięcy wcześniej od niewinnego pytania i odwagi osoby, którą miał przed sobą, to odpowiedź cały czas była ukryta na jego ciele. Był bardziej niż chętny, aby podzielić się tajemnicami, dlatego złapał za tył jego głowy i przyciągnął do swojego czoła, mówiąc głośno i wyraźnie:

- Kocham cię, San Lang. - Wziął głęboki oddech. - Te słowa znaczą dla mnie nic innego, niż zaufanie ci we wszystkim. Możesz mnie stalkować jak dotychczas - zaśmiali się obaj - możesz mnie całować, dotykać, możesz mnie tulić, możesz na mnie patrzeć i robić ze mną co tylko zechcesz. Dziś, jutro czy w przyszłości. Moje "kocham" było i jest tylko dla ciebie. Dla nikogo innego. Moje wszystkie pierwsze razy są twoje, oddaję ci je wszystkie, łącznie z moim sercem, bo jesteś jedyną osobą, z którą chcę być.

Hua Cheng powtarzał w umyśle te kilka zdań, które przed chwilą usłyszał i po każdym razie bał się, że jest serce tego nie wytrzyma i pęknie z nadmiaru szczęścia.

- Gege.... - odezwał się po długiej chwili - twoje słowa działają na mnie tak, jakbyś właśnie spełniał moje wszystkie marzenia naraz. Dlatego zupełnie nie wiem, co mam zrobić.

Xie Lian nie spodziewał się, że nawet lekko zakłopotany chłopak będzie aż tak uroczy, dlatego nie mógł się powstrzymać przed podroczeniem się z nim tak, jak on to robił prawie cały czas.

- Nie możesz się zdecydować?

Zaśmiał się radośnie.

- Tak, gege. Moje ręce chciałyby... - Zacisnął usta. - ...To nie jest coś, o czym powinienem głośno mówić.

- Wstydzisz się tego, czy boisz?

- Pragnę - wykrztusił z siebie i poczuł na brodzie dwa palce, które go uchwyciły i pociągnęły w dół, każąc otworzyć usta.

Profesor zaczął go spokojnie całować. Hua Cheng pomyślał, że to zupełnie tak, jakby sprawdzał jego granice. Zanim wysunął język, twarz nauczyciela ponownie się odsunęła.

- Jeśli lis czegoś pragnie, to czy nie bierze tego bez względu na konsekwencje?

- Ten lis...ten lis... Ach, gege! - mruknął, kiedy to Xie Lian przesunął palce na pierś chłopaka i uścisnął sutek.

Uśmiechnął się prowokacyjnie. Jemu również podobał się odgłos odczuwanej przez drugą osobę przyjemności.

- Tak, San Lang? - Obniżył głowę i delikatnie pocałował go w szyję. - Co chciałeś powiedzieć?

Chłopak złapał za jego rękę i wyciągnął spod koszulki, zaczynając się śmiać. Objął jego plecy i mocno przytulił do siebie. Co chwilę jego gardło opuszczały kolejne salwy śmiechu, aż w końcu uspokoił się na tyle, żeby, pozostawiając dłonie na biodrach mężczyzny, odsunąć się od niego i popatrzeć w oczy.

- Kocham cię, gege. Naprawdę. - Xie Lian nic nie mówił, uśmiechając się z nowymi rumieńcami na policzkach. - Czy ta dzika i niesforna łasica pozwoli mi na wesołe lisie psoty? - Mężczyzna kiwnął głową. - A na słodkie igraszki? - Kolana profesora, które obejmowały jego biodra niekontrolowanie się zacisnęły. - Hmm, a na... otoczeniu łasicy lisim futerkiem, tak że z gorąca ciężko będzie jej oddychać?

- San Lang! Dlaczego pytasz mnie o takie rzeczy? - Złapał jego twarz w obie dłonie - Tak, tak, tak! Na wszystko dziś odpowiadam tak!

Na ustach chłopaka zatańczył szelmowski uśmieszek.

- Jeśli gege tak bardzo tego chce, to nie mogę mu odmówić. - Mocniej oparł się dłońmi o wystające kości miednicy i przysunął głowę. - Dziękuję gege. I kocham cię.

- Też cię kocham, San Lang i uwielbiam jak jesteś szczęśliwy.

- To tylko i wyłącznie zasługa gege - oznajmił.

Hua Cheng nareszcie nie musiał się wstrzymywać i mógł zalać osobę, którą kocha wszystkimi żywionymi do niego uczuciami. Dlatego patrzył mu teraz nieprzerwanie w oczy, zapamiętując każdy szczegół. Nie zamierzał pominąć jego żadnego uśmiechu, a odgłosy, jakie dziś będę opuszczać jego krtań, wyryje sobie na zawsze w pamięci.

Lecz najpierw po prostu go pocałuje. Bo uwielbiał to robić.

Ustami musnął drugie usta, ale się zatrzymał i zmienił usta na jego policzek, skroń, czoło, kącik oka. Profesor zaśmiał się, jakby go to łaskotało. Hua Cheng zapamiętał dobrze ten uśmiech i także odwzajemnił się tym samym. Następnie przeniósł ciepły oddech na ucho, ale tu pozostawił jedynie kilka szybkich buziaków, odkładając sobie tę delikatną część ciała na później i schował głowę pod brodą profesora, poświęcając uwagę jego szyi, bez pośpiechu zwiedzał ją ustami i językiem. Była ciepła i pulsowała w rytm uderzeń serca.

Niżej miał ochotę posmakować obojczyka, ale zakrywała go koszulka, więc objął dłońmi boki profesora i zaczął podnosić materiał. Starał się dotykać go tak, jak robili to poprzednio razem. Nie za szybko nie za wolno, ale mając czas na obcałowanie jego brzucha i delikatnej talii.

Osoba pod naciskiem palców zadrżała i oparła dłonie o chłodny blat stołu, wypinając pierś w przód. Czy robił to świadomie czy nie, chłopak zaczął odczuwać coraz większe podniecenie samym obdarowywaniem lekką pieszczotą tej najważniejszej osoby w jego życiu. Ale obiecał sobie, że cokolwiek będzie go pchało, by pójść tam, gdzie obaj jeszcze się nie znaleźli, to postara się, aby to Xie Lian o to poprosił. Dlatego zamierzał dać mu tyle przyjemności, żeby błagał go o więcej, żeby to on pierwszy nie potrafił się kontrolować, bo to jego chciał dziś doprowadzić do szaleństwa, aby nigdy nie zapomniał o tym pierwszym razie.

Profesor dyszał coraz głośniej, coraz częściej gubiąc oddech i zaciskając mięśnie z podekscytowania. Wprawdzie sam powiedział, że oddaje się w jego ręce, ale ta przyjemność płynąca jednocześnie z ciepłych, miękkich ust, lekkich pociągnięć języka i naciskowi długich palców na jego ciało zaczynała go obezwładniać.

Z każdą kolejną chwilą jego kończyny stawały się coraz bardziej miękkie, jego ramiona zaczęły drżeć, choć tylko podpierał się, aby nie uderzyć o blat. Uda za to wbrew wszystkiemu bez jego kontroli zaciskały się na nogach chłopaka, który przed nim stał. To tak, jakby podświadomie chciał ukryć fakt, jak bardzo był pobudzony i co pulsowało w jego podbrzuszu. Tak bardzo starał się nie zwracać na to uwagi, jak mocno udo chłopaka naciskało na jego krocze.

Z chęcią by się zaśmiał, ale wiedział, że jak otworzy usta, to wyda z siebie kolejne westchnienie lub co gorsza jakiś bezwstydny jęk. Póki mógł się kontrolować, to wolał zachować swój głos. Póki miał siłę odmawiać sobie porwania się tej przyjemności i próbował nie poddać się całkowicie temu "lisiemu San Langowi".

Gdy koszulka Xie Liana była już tak wysoko, że jej właściciel myślał, iż będzie musiał unieść ręce, by chłopak mógł ją ściągnąć, materiał nagle opadł, pozostawiając jedynie odkryty lewy bok. Usta sunęły właśnie po tekście ulubionego cytatu, liżąc każde słowo i każdą literkę, poza końcówką tego powiedzenia, którą nadal przesłaniały spodnie. Hua Cheng najpierw posmakował cytat, a dopiero po tym odsunął się i go przeczytał.

- Ha, ha! - Zaśmiał się. - Gege nadal mnie zadziwia. - Wyprostował swoje ciało, palcem dotykając wilgotnego boku i powiedział: - Naprawdę jesteś bardzo romantyczną osobą. I tyle czasu ukrywałeś to przede mną... Chyba tylko dlatego, że wiedziałeś, jak mocno to na mnie podziała. Ten cytat... To pytanie, którym mnie zaskoczyłeś... - Znów się roześmiał. - A odpowiedź była cały czas na wyciągnięcie ręki, tu, poniżej. - To mówiąc, wsunął dwa palce pod jeans.

Xie Lian napiął mięśnie brzucha i złapał za barki chłopaka, akurat w chwili, kiedy jego pośladki zaczynały zjeżdżać ze stołu, którym pomagało ciągnięcie za spodnie. Zsunął się na brzeg, a ręka Hua Chenga chwyciła go za łopatki. Przysunął go jeszcze bliżej, opierając o własne biodra, aż pośladkami uderzył w coś twardego. Palce puściły brzeg materiału i ześlizgnęły się pod krzyż, więc Xie Lian nie miał innego wyjścia jak unieść nogi i objąć nimi wąską talię.

Jego usta od razu zostały przyciśnięte drugimi. W tej pozycji nie miał za wiele miejsca na jakikolwiek ruch, ale mógł go objąć i jeszcze pogłębić ich bliskość. Między nimi zapłonął ogień, gorętszy niż dotychczas. Żarliwość, z jaką się teraz całowali, prawie ich roztapiała, jakby jeden drugiego chciał pochłonąć, jakby nie mogli się sobą nasycić. Obolałe usta nadal miażdżyły się, zaczepiane co chwilę przez języki, które torowały sobie drogę między nabrzmiałe wargi. A oni nie przestawali nawet na chwilę, jakby nie musieli oddychać, bo woleli oddawać się tej chwili.

Nogi profesora zacisnęły się mocniej wokół pasa, więc Hua Cheng zabrał ramię spod krzyża i złapał za koszulkę. Xie Lian puścił jego barki, unoszą ramiona w górę i biała koszula w jednej chwili została zdjęta. Xie Lian był mniej delikatny: wziął w dłonie dwa końce kołnierzyka i pociągnął go na boki, zrywając po kolei małe czerwone guziki krępujące mu dostęp do nagiego ciała.

Tylko raz przejechał palcami po całym nagim torsie i objął go, łącząc ich ciała ze sobą. W końcu zdali sobie sprawę jak bardzo rozpalona jest skóra partnera. Na własnych piersiach czuli, jak prawie ich parzy, jak łomocze im serce, jak cała klatka piersiowa szybko unosi się i opada, jak bardzo wilgotne z podniecenia i napięte jest całe ciało.

Palce studenta wsunęły się między nich i mocno złapały za całą pierś. Nie zanurzyły się głęboko w wyćwiczonych twardych mięśniach profesora, ale dotknęły i tak uwrażliwionych przez wcześniejsze przygryzanie, szczypanie i lizanie sutki. Ciało mężczyzny jeszcze mocniej przywarło do chłopaka, oplatając go z nową siłą. Hua Cheng bez trudu uniósł ich oboje do pionu, podtrzymując osobę na nim jedną ręką, a drugą lekko aczkolwiek stanowczo ciągnąc za włosy. Rozłączył usta i wpił się w odkrytą szyję. Choć był czuły w tym co robił, był też namiętny, więc nie powstrzymywał się przed ozdabianiem jasnej szyi czerwonymi śladami.

Xie Lian czuł, że chłopak robi to mocniej niż zawsze, ale nic nie mówił, oddychając w przestrzeń i trzymając głowę Hua Chenga, jakby nie chciał pozwolić mu się odsunąć. Zrobili krok w bok i usta z szyi przeniosły się niżej, na obojczyk. Pomiędzy kością, a szyją było miejsce z delikatną skórą, którą od razu zaczął lizać i lekko ssać.

W jednej chwili stali, w drugiej już leżeli w pościeli, lecz żaden nie zwracał na to uwagi, w dalszym ciągu trzymając się wzajemnie, jakby mieli zaraz spaść. Hua Cheng odzyskał trochę świadomości i sięgnął ręką na swoje plecy, zdejmując z nich rękę profesora. Całkiem zapomniał, że miał pilnować, aby mężczyzna pod nim nie przemęczał prawego ramienia, dlatego teraz z najwyższą troską, zaczął przesuwać je w dół. Palce cały czas kurczowo trzymały się ciała, przez co na skórze pozostało pięć czerwonych długich śladów.

Kiedy ręka była już na łóżku, połączył ich palce i wcisnął w materac. Miał nadzieję, że rana nie zdążyła się otworzyć, bo jeśli tak, to czekała go śmierć z rąk chirurga, który czasami zachowywał się wobec Xie Liana jak prawdziwy ojciec, traktując mężczyznę jak niewinną córkę na wydaniu. Myśląc o tym, uśmiechnął się na tyle, na ile pozwoliła mu obecna sytuacja.

- San Lang! - zawył Xie Lian i chłopak przerwał to, co właśnie robił.

Okazało się, że prawie przegryzł mu skórę, więc od razu podniósł głowę i powiedział szybko:

- Przepraszam, gege, nie chciałem.

Profesor zaśmiał się, mając problemy z oddychaniem, ale był to radosny śmiech.

- Nic się nie stało, tylko zostaw już ten sutek, bo mi go odgryziesz.

Zamiast odpowiedzieć, Hua Cheng nachylił się i czule musnął ustami wystającą twardość, a potem polizał samym koniuszkiem języka. Mężczyzną pod nim targnął silny dreszcz i wygiął plecy w górę, wbijając głowę w kołdrę, nieprzyzwoicie przysuwając się ku jego ustom.

- Gege woli w taki sposób? - zapytał zmysłowo.

Uśmiechnął się szerzej. Czuł jak całe ciało, które trzymał, drżało z podniecenia, a jego uwięziona męskość prawie rozrywa mu spodnie.

Jak pragnął właśnie takiego go zobaczyć, jak go to rozpalało i kusiło, by zrobić jeszcze więcej, jeszcze mocniej, a potem łagodniej. Spowodować, by zmiękł w jego ramionach i nie był w stanie się poruszyć. Dlatego jego język zjeżdżał jeszcze niżej, sunąc mokrymi krętymi ścieżkami przez żebra, brzuch, pępek aż do podbrzusza.

- Chcę cię gege tylko dla siebie - mówił, kiedy odsuwał na chwilę usta od jego ciała. - Chcę cię tylko dla moich oczu. Pragnę być twoim pierwszym i ostatnim, jedynym, który sprawi ci przyjemność. Ofiarowałem ci pierwszy pocałunek i chcę dać ci wszystkie pierwsze na każdym skrawku twojego ciała. Chcę, aby nie było takiego miejsca, którego nie wycałowałbym, dlatego proszę, przyjmij dziś wszystko, co ci dam.

Nie otrzymał odpowiedzi, ale dobrze wiedział, że profesor go słyszy.

Zatrzymał policzek tuż obok wypukłości w spodniach i mógłby przysiąc, że ta co chwilę się porusza. Było to coś więcej niż zaproszenie, by natychmiast pomóc mężczyźnie uporać się z tym "problemem".

- Profesorze - zaczął ochrypłym głosem.

Czekał na reakcję, którą było wyprostowanie pleców, położenie wolniej dłoni na twarz i ciche niepewne pytanie:

- Tak, San Lang?

- Czy profesor lubi pomagać swoim uczniom?

Xie Lian otworzył szerszej oczy, nagle przywołując namiastkę logicznego myślenia i zastanowił się nad pytaniem.

O czym ten lis myśli w TAKIEJ chwili, pytając mnie o...

- En - przytaknął.

- Jeśli zobaczyłbyś, że ktoś zmaga się z czymś, ale nie mówi o tym głośno, czy chciałbyś mu pomóc?

- Oczywiście. Czy mówisz o sobie, San Lang?

- Nie - zaśmiał się - już nie raz mówiłem, że przy twoim boku moje wszystkie zmartwienia znikają jak amfora, choć w tej chwili nie mam nic, co by zajmowało mój umysł bardziej niż mój profesor. - Pocałował mu brzuch.

Xie Lian milczał dłuższą chwilę, podczas której chłopak go nie całował i odpowiedział:

- A więc tak, chciałbym mu pomóc.

- A jeśli on mógłby to uznać za trochę krępujące?

- Cóż, jeśli kierujemy o czyimś dobrem i ten uczeń miałby problem, który mógłbym rozwiązać, to starałbym się do tego doprowadzić. - Westchnął, w dalszym ciągu myśląc, do czego zmierza ta rozmowa. - Nic na siłę oczywiście, ale dopóki nie usłyszałbym stanowczego "nie", to bym próbował.

- Na taką odpowiedź właśnie liczyłem, jak na prawdziwego profesora przystało.

To mówiąc, przesunął usta niżej, a Xie Lian jeszcze nieświadomy, co planuje jego niegrzeczny uczeń, podniósł głowę, by spojrzeć w dół. Ich oczy spotkały się tylko na moment, ale uniesione w uśmiechu policzki, wygięte usta i oczy z tańczącymi tak samo wesołymi co i psotnymi iskierkami dały natychmiastową odpowiedź, której profesor historii wolał być nadal nieświadomy.

Powinien głupio udawać i wierzyć że jego własny uczeń mu "tego" nie zrobi!

A jednak, gdy głowa z powrotem upadła na kołdrę, nie zdążył dostrzec jak złapany w trzy palce guzik od spodni ustępuje, a zamek rozporka jest ciągnięty w dół przez te same zęby, które gryzły jego ciało.

Czując, jak coś uwalnia go od uciążliwego ścisku między nogami, złapał mocniej za dłoń przypierającą go do kanapy i zacisnął uda na żebrach pochylającego się nad nim chłopaka.

Ale kiedy Hua Cheng zaczął, nic już nie było w stanie go zatrzymać. Mozolnie dokończył rozpinanie spodni i w blasku ognia zobaczył wypukłość na bieliźnie, której koniec natychmiast objął ustami. Profesor był już tak pobudzony, że duża część wydzieliny wydostała się na zewnątrz, ale na zakochanego chłopaka zadziałało to tylko jako kolejne drgnięcie we własnych spodniach. Usłyszał jęknięcie i lekko nacisnął zębami na twarde ukryte ciało.

Wolną ręką zsunął niżej spodnie i to samo zębami zrobił z bielizną. Męskość w końcu wydostała się na zewnątrz, opadając na brzuch. Hua Cheng uniósł policzki i mokrym językiem przejechał po całej jej długości, od dołu, aż po sam czubek. Prącie jakby podążyło za językiem, podnosząc się coraz wyżej i każąc jego właścicielowi wstrzymać oddech. Chłopak jednak nie poprzestał na tym, obejmując delikatnie ustami samą główkę i końcówką języka otaczając wrażliwą skórę.

Xie Lian wypuścił powietrze i od razu wziął kolejny wdech. Znów go przytrzymał, bo tylko on pozwalał mu nie wytrysnąć z nadmiaru przyjemności.

Z każdą chwilą było tylko coraz trudniej. Usta go pochłaniały, a on uderzał o gorące twarde ścianki gardła. Język powoli i dokładnie otaczał go swoją miękkością. Ruchy głowy w górę i w dół doprowadzały go do granicy samokontroli, lecz nadal nie pozwalały dojść. Dłoń w końcu go puściła i teraz obie wędrowały po rozognionym ciele, które z każdym kolejnym dotykiem coraz mniej było w stanie wytrzymać.

Za to sam Hua Cheng zupełnie się nie spieszył. Tortura była powolna i męcząca osobę, której sprawiał przyjemność. Na tyle obezwładniała, że po kilku minutach, Xie Lian otworzył usta i zaczął na zmianę głośno sapać i pojękiwać. Jego biodra niekontrolowanie unosiły się ku górze, mocniej nabijając na lekko już palące gardło, ale student przyjmował ten ruch z największą radością, starając się jeszcze bardziej go zachęcić, by całkowicie przestał się wstrzymywać i pozwolił sobie zrobić z nim to, co chciał.

Co z tego, że to on był tą stroną bardziej dominującą, skoro osoba pod nim miałaby nie czuć się z nim całkowicie nieograniczona? Chciał dać jej tyle przyjemności, ile było możliwe, w taki sposób, by była ona największa i najbardziej satysfakcjonująca.

- Gege, chcesz dojść? - zapytał, wyciągając na chwilę z gardła przyrodzenie i tylko je liżąc.

Jego ramiona obejmowały uda, a dłonie bardzo powoli zsuwały spodnie. Xie Lian nic nie odpowiadał, dysząc ciężko. Jego klatka piersiowa szybko podnosiła się i opadała, a skóra była błyszcząca od potu pomieszanego z żądzą i od wstrzymywania się przed głośnym krzykiem. Zdobiło ją wiele małych czerwonych plamek, ale on nawet nie był tego świadomy. Nabrzmiała męskość znów niespodziewanie znalazła się w ustach studenta. Tym razem jego ruchy były trochę szybsze, bardziej zachęcające mężczyznę pod nim do zwierzeń. Jego język nie ustępował i teraz ostrożnie otulał i stymulował najwrażliwszy czubeczek.

- Sz-szybciej, San Lang... - Głos Xie Liana był ledwo słyszalny i przy nim nawet palące się drwa wydawały się głośniejsze, ale uważny student usłyszał prośbę, na którą czekał.

Bez zwłoki zwiększył tempo, jeszcze bardziej śliniąc członka i umieszczając go głębiej we wnętrzu buzi. Nie mógł się powstrzymać, nie mógł przestać.

Zamknął oczy i nawet, kiedy jego gardło wypełniło się spełnieniem, nie ustawał w swoich ruchach. Dłoń profesora złapała go za głowę, głos prosił, aby go puścił, ale on nie potrafił się odsunąć. Za nic nie chciał wyciągnąć go z ust, ale nie spodziewał się, że nagle głos zmieni się w pojękiwanie, a dotyk na głowie zniknie. Nie przestawał więc nadal go lizać, ssać i dostarczać przyjemność.

W pewnym momencie stracił poczucie czasu. Wszystko mu się zlewało w jedno, a to, co robił swojemu nauczycielowi, nie miało końca. Jego usta były odrętwiałe, język prawie całkiem sztywny, gardło bolało.

Wciąż z ustami wypełnionymi spermą i penisem osoby, którą kochał, otworzył szerzej powieki i spojrzał w końcu na Xie Liana. Jego umysł bombardowało tysiące pytań, na które nie potrafił znaleźć odpowiedzi.

Kiedy zdążył unieść w górę jego tułów?

Kiedy postawił sobie jego pośladki na zgiętych nogach, zaciskając na nich swoje palce?

Kiedy pozbył się jego ubrań i od ilu minut jego ramiona były wysoko ponad głową wciskając się w poduszkę?

I... od jakiego czasu wyglądał, aż tak cholernie seksownie?

Twarz była czerwona, oczy zamknięte, usta otwarte, pierś falowała, a wszystkie mięśnie idealnie zarysowane i widoczne na całym teraz nagim ciele.

Czy doprowadził go raz czy dwa razy? A może trzy lub więcej? Nie miał pojęcia, ale wiedział, że przełykał jego słodkawy i o mlecznym kolorze płyn kilkukrotnie. Mimo to nikt go nie odciągnął i nikt mu nie powiedział, że ma przestać.

Xie Lian nadal był twardy i jak najbardziej przytomny. Czując, że Hua Cheng zaprzestał robienia mu kolejnego przysłowiowego loda, pozwolił sobie otworzyć oczy i zobaczyć to, przed czym się cały czas wzbraniał. Jego młodszy o osiem lat partner nadal ubrany, tylko w rozpiętej koszuli, z czarnymi włosami opadającymi na twarz, przez które patrzyły na niego te piękne oczy o cudownym blasku i niespotykanej głębi, trzymał część jego ciała w ustach. Z ich kącików spływała aż na brodę biaława maź. Znów poczuł ten subtelny dotyk języka na najwrażliwszej części ciała i ponownie doszedł z głośnym jękiem. Widział, jak oczy Hua Chenga coraz bardziej się rozszerzają i jak porusza się jego jabłko Adama.

Nie chciałem tego widzieć! - powtarzał sobie, ale tym razem, choć zobaczył to, co na zawsze pozostanie w jego umyśle, to nie mógł ponownie zamknąć oczu. Nie mógł przestać patrzeć na czerwone od sprawiania mu przyjemności usta i nawet swoje własne przyrodzenie, które spomiędzy nich się wysuwa i ląduje na podbrzuszu.

Chłopak ponownie przełknął i oblizał wargi. W końcu opuścił trzymane pośladki na gładki materiał kołdry i przysunął się nad leżącego mężczyznę. Oparł się na łokciach dookoła głowy nauczyciela i pocałował. Usta miał gorące i bardzo miękkie, język z początku mozolnie, po chwili coraz szybciej znowu cieszył się pieszczotą dawaną przez Xie Liana. Za to smak był całkowicie nowy.

Choć Xie Liana bolało całe ciało od zbyt dużej dawki przyjemności i ciągłego spinania się, to teraz objął mocno chłopaka i pozwolił mu odzyskać trochę spokoju. Wcześniej całkowicie dał się porwać tej rozkoszy, jak więc teraz mógł tego nie przyjąć? Jego penis pulsował, obolały po wielokrotnym wytrysku, ale w dalszym ciągu stawał się podniecony i sztywny od samego pocałunku. Już to wystarczało, by chciał więcej.

Czy będzie samolubny prosząc go o jeszcze? W końcu on też powinien o niego zadbać.

- Kocham cię, gege - wyszeptał Hua Cheng.

- Ja ciebie też kocham, San Lang - odparł słabym głosem.

Ponownie się pocałowali. Obaj byli zmęczeni, ale obaj chcieli siebie nawzajem. Xie Lian zrzucił z siebie chłopaka na bok i zaczął całować jego szyję i barki, przechodząc na klatkę piersiową oraz ramiona. W tym czasie Hua Cheng złapał za jego udo i ułożył na swoim boku. Głaskał kończynę w górę i dół, za każdym razem zbliżając się do pośladka. Zatrzymał się na nim i ścisnął palcami. Pogładził delikatną skórę i znów ścisnął.

Xie Lian całował pierś, a Hua Cheng wsadził palce do ust, obficie je śliniąc. Potem polizał jego szyję, a niżej zbliżył opuszki się między nagie pośladki. Wsunął drugą rękę pod bok i złapał za tyłek, naciągając połówkę i umieszczając środkowy palec przy ciasnym wejściu do wnętrza. Czekał na jakąkolwiek reakcję, ale nauczyciel jedynie obcałowywał jego ciało, a dłonią rozpinał rozporek spodni. Sam był całkowicie nagi i teraz wraz z przesuwaniem ust po ciele chłopaka, zsuwał z jego ramion koszulę.

Dla młodego studenta było to więcej niż przyzwolenie i zaufanie, jakim obdarzył go mężczyzna i powodowało to, że jego serce skakało ze szczęścia. W snach ta chwila nie była tak magiczna jak obecna i nie czuł takiego ciepła w klatce piersiowej.

Kiedy jego palce powoli zanurzały się w gorącym ciele, własne usta z miłością i największą troską muskały ranę na ramieniu. Język wylizywał każdy skrawek skóry pomiędzy szwami, a po nim usta pieściły ranę swoją delikatnością. Mniejsze ciało lekko drżało w ramionach chłopaka, ale pocałunki po obu stronach nie ustawały.

Xie Lian nie był dzieckiem i zdawał sobie sprawę jak wygląda seks między mężczyznami. Przede wszystkim prócz spraw typowo technicznych, jak "gdzie" się wkłada, mówiono o tym, że jest on bardziej "brudny" od standardowego zbliżenia pary obojga płci. W tym momencie musiał się z tym całkowicie zgodzić.

Ledwo palce Hua Chenga znalazły się w jego odbycie, a jego mokry gorący język pieścił mu ranę, gdy ponownie doszedł. Nawet po kilkukrotnym spełnieniu nie potrafił się powstrzymać, a co bardziej go martwiło, prawie od razu robił się znów twardy. Nigdy nie podejrzewał siebie o bycie tak bardzo nienasyconym seksualnie, ale także nie sądził, że wszystko to, co zrobią razem z jego chłopakiem, może być do takiego stopnia przyjemne i odurzające.

Każdy skrawek jego skóry pragnął dotyku, pocałunku i uwagi. Kochał być całowany przez niego i pieszczony w taki sposób, jak dotychczas. Jakby Hua Cheng wkradł się w jego umysł i wszystko wiedział, znał każdą tajemnicę i niewypowiedziane marzenie. Dlatego jakkolwiek czuł się zażenowany reakcją swojego ciała, spermą spływającą na pościel z ich brzuchów, palcami zanurzającymi się w ten najbardziej niedostępny obszar jego ciała, to pozwalał mu na wszystko.

Mięśnie zacisnęły się kilkukrotnie, kiedy profesor doszedł i Hua Cheng uśmiechnął się, całując ostatni raz ramię i przesuwając się na łóżku, by odnaleźć usta profesora. Choć mężczyzna oddychał szybko, od razu oddał pocałunek, przysuwając się jeszcze bliżej i wyciągając z mokrej bielizny twardego i pulsującego członka studenta. Przez chwilę gładził go, a potem, kiedy trzeci palec w niego wszedł, mocno ścisnął. Stęknął i z wysiłkiem oderwał spragnione usta.

Schował się przy szyi i powiedział słabym głosem:

- To nie w porządku.

- Co jest nie w porządku, gege? - zapytał chłopak, ściskając raz jeden raz drugi pośladek i liżąc skórę przy zaczerwienionym uchu. Jego palce powoli wsuwały się i wysuwały z miękkiego wnętrza.

- Ile razy... - jęknął - ...każesz mi jeszcze dojść, zanim sam pozwolisz mi sprawić tobie przyjemność?

Hua Cheng zaśmiał się i odpowiedział zachrypniętym głosem prosto do ucha:

- Ależ właśnie to mi sprawia największą przyjemność. - Przygryzł płatek ucha, czując jak palce nauczyciela przesuwają się po jego męskości. - A czy gege chciałby sprawić mi jeszcze większą radość?

- En - odparł natychmiast

Wyciągnął z niego palce i poprosił:

- Odwrócić się do mnie plecami, gege.

Xie Lian podniósł na niego wzrok i szybko pocałował, po czym się obrócił. Od razu ciało jego kochanka przysunęło się do niego, dając mu ciepło i poczucie bezpieczeństwa. Opuszki pomasowały jego bok, a ramię objęło talię i jeszcze mocniej przyciągnęło do siebie.

Na karku pojawiły się wargi, a między nogami dłoń, która naciskała na udo i podsuwała je wyżej, ku klatce piersiowej. Sztywne przyrodzenie chłopaka ocierało się o krzyż i rysowało między pośladkami mokrą ścieżkę. Nie zatrzymało się tam i zjechało niżej. Hua Cheng przysunął bliżej biodra i kilka razy otarł się o mosznę i wewnętrzną część uda. Długie palce złapały z przodu za oba penisy, które były teraz obok siebie i kilka razy poruszyły nimi, naciągając cienką skórkę. Delikatne wargi na karku zamieniły się w zęby, które boleśnie zacisnęły się na skórze. Dłoń, która dotąd obejmowała pierś przeniosła się na zaczerwienione i uwrażliwione sutki i mocno zacisnęła.

Profesor cicho zaskomlał i dopiero po kilku sekundach dotarło do niego, że między pośladkami znalazło się coś dużego, co wciska się do ciasnego i piekącego wnętrza. Chciał coś powiedzieć, ale wstrzymał tylko powietrze i spróbował się rozluźnić.

- Kocham cię, gege - usłyszał. - Mój gege. - Mówiąc to, chłopak wziął go za rękę i położył na własnym biodrze. - Czuję, że się zatracę, jeśli cały się na mnie zaciśniesz - przyznał.

Ponownie przerwał i bez czucia złapał zębami za ciało pomiędzy szyją a barkiem.

Xie Lian zacisnął usta i palce na ciele chłopaka, ale go nie odepchnął. Penis stopniowa zagłębiał się w jego ciele, a zęby na zmianę z ustami znaczyły cały kark i barki mężczyzny.

Kiedy oboje byli już całkowicie połączeni, dyszeli, próbując się uspokoić i przyzwyczaić do tego nowego doznania.

Mężczyzna o brązowych włosach obrócił głowę. Zabrał dłoń z biodra, przyłożył ją do policzka i zaczął całować usta. Muskali się delikatnie i bez pośpiechu, przekazując w ten sposób swoje uczucia. Xie Lian nie bał się być pochłonięty przez żądzę Hua Chenga, bo choć tak zapalczywie go gryzł i ssał jego skórę, to w dalszym ciągu tam niżej, gdzie ciało wchodziło w ciało, zachowywał się nadzwyczaj spokojnie.

Dwudziestodwulatek czuł, jak ciasno było w nauczycielu i jak bardzo go to podniecało, ale nie zamierzał zrobić mu większej krzywdy. W tym momencie, kiedy uwaga obu skupiła się na ustach i języku, mięśnie profesora się rozluźniły. Ucisk na przyrodzeniu lekko zelżał, wypełniając je wyłącznie gorącem i miękkością obejmujących go ścianek.

Hua Cheng wysunął się odrobię i ponownie nabił. Xie Lian nie przerwał pocałunku, ale wczepił teraz palce w czarne włosy i pociągnął za nie. Przekręcił mocniej głowę i bardziej wypiął pośladki, pogłębiając penetrację. Chłopak zawahał się z kolejnym pocałunkiem i zamiast niego lekko przygryzł dolną wargę profesora. Trzymał ją dopóki nie wysunął się do połowy i ponownie wbił do końca. Jęk profesora nie mógł zostać ukryty w ustach, dlatego wydostał się, przechwycony przez jego ucznia. Biodra poruszyły się ponownie i jeszcze raz. Ich usta ponownie się złączyły i teraz słychać było jedynie ciche pomruki.

Xie Lian podciągnął kolano wyżej, dając więcej swobody dla partnera, a Hua Cheng uniósł się i nie przestając całować i zagłębiać w gorącym odbycie, stopniowo przesuwał się wyżej. Mniejsze ciało musiało także się przekręcić i po chwili nauczyciel leżał już na brzuchu, z wypięta w górę pupą, kolanami odchylonymi na boki i chłopakiem pomiędzy nogami. Przestali się całować, a dominująca osoba podniosła się na rękach, opierając o materac i co chwilę łącząc swoje biodra z pośladkami.

Xie Lian musiał objąć ramionami poduszkę, na której leżał, nie mogąc poradzić sobie z tą otrzymywaną przyjemnością. Hua Cheng za nim obniżył głowę, przytykając wargi do karku. Tym razem nie gryzł, a całował, przesuwając się wzdłuż szyi i łopatek, znacząc skórę jedynie czerwonymi śladami. Jego biodra wybijały stały rytm, a penis wysuwał się prawie cały i wsuwał do końca w mokre wnętrze. Męskość leżącej pod nim osoby pulsowała, ale przygnieciona ciałem właściciela i osoby na nim, nie mogła doznać spełnienia, wypuszczając z siebie coraz większe ilości płynów.

W końcu Hua Cheng przyspieszył, kładąc się całym ciałem na swoim profesorze i przygniatając go mocno do łóżka. Między nimi nie było wolnej przestrzeni i mokre z podniecenia, gorące ciała zlewały się w jedno. Nacisk zębów na kark pojawił się ponownie i Xie Lian krzyknął. Równocześnie jedna ręka powędrowała do jego dłoni, nakrywając ją i łącząc ich palce, a druga wsunęła się pod ciało i zacisnęła na twardym penisie. Mężczyzna jęknął głośno, a nacisk na ciało zwiększył się, mocno wbijając go w kołdrę. Biodra jeszcze przyspieszyły, za każdym razem wsuwając się do samego końca.

Doszli jednocześnie, wypełniając wnętrze ciała Xie Liana i brudząc pościel. Na plecach nauczyciel czuł jak szybko bije serce jego kochanka i jak uderza jemu samemu.

- Tak bardzo... cię kocham, gege - powiedział urywanym głosem, jeszcze ciaśniej obejmując zmęczone ciało partnera.

- Ja też... kocham tego lisa. Bardzo.

Chłopak złożył kilka czułych pocałunków na szyi i podniósł się na ramionach. Jednak zamiast uwolnić mężczyznę, to obrócił ku sobie jego twarz i zaczął całować. Nadal nie wyszedł z niego i zaczął znów się poruszać.

- San Lang? - zdołał wymówić między pocałunkami.

- Pozwól mi, gege - wychrypiał. - Proszę.

Odpowiedziało mu mruknięcie i wyżej uniesiona pupa. Hua Cheng jeszcze raz pocałował profesora i wyprostował ciało, klękając pomiędzy jego nogami i podnosząc biodra drugiej osoby, tak aby on także uklęknął. Złapał go z przodu za obie wystające kości miednicy i zaczął przyciągać do siebie, coraz mocniej penetrując otwór. Xie Lian z głową wbitą w poduszkę i wypiętymi pośladkami oddawał się tej głębokiej przyjemności. Jego umysł już dawno stracił poczucie czasu i rzeczywistości, a penis jak na złość cały mokry i klejący z przezroczystą wydzieliną bez przerwy leniwie wyciekającą z dziurki, znów był w gotowości do przyjęcia pieszczot chłopaka. I rzeczywiście, chwilę później smukłe palce ponownie go ujęły, ale teraz nic nie robiły poza ściskaniem.

Z każdą kolejną chwilą Xie Lian czuł, jak coś ponownie zbiera się w jego podbrzuszu i narasta. Z każdym uderzeniem, każdym lekkim pocałunkiem, jaki lądował na jego plecach, czuł palącą potrzebę, by dojść, ale chłopak mu na to nie pozwalał. Jego oddech stał się bardziej urywany, jego tyłek coraz częściej sam nadziewał się na penisa chłopaka, a coraz głośniejsze i bardziej bezwstydne jęki opuszczały jego usta.

- San Lang! San Lang! San Lang! - krzyczał między uderzeniami, ale ucisk na penisie tylko się wzmagał.

Chłopak nadal nic nie mówił i nadal doprowadzał go blisko szaleństwa. I kiedy myślał, że już nie wytrzyma tego i sam się doprowadzi, to został złapany za pierś i uniesiony do półsiadu. Oparł się dłońmi z dwóch stron o kolana Hua Chenga i wypiął pierś w przód, a głowę i pośladki w tył, ściśle przylegając do ciągle niezaspokojonego drugi raz penisa chłopaka.

Przy uchu pojawił się gorący oddech i niemoralna sugestia:

- Jeśli gege chce dojść i sprawić przyjemność San Langowi, to będę przeszczęśliwy.

Choć wypełniona rozkoszą głowa mężczyzny nie od razu przyswoiła sobie przekaz płynący z tych słów, to po ich wypowiedzeniu zupełnie przestali się poruszać. Pozostało jedynie szczypanie zębami ucha i jego lizanie, a palce tak jak wcześniej, zaciskały się na prąciu, nie pozwalając dojść. Obaj dyszeli, mokrzy od miłosnych igraszek i w tej chwili całkowicie niezaspokojeni.

Dla Xie Liana ten bezruch był coraz bardziej bolesny i nie myśląc jak bardzo jego zachowanie będzie lubieżne, sam zaczął unosić ciało i nabijać się na swojego kochanka. Wewnątrz był tak rozciągnięty i tak wilgotny, że nie sprawiało mu to prawie żadnego dyskomfortu, poza psychicznym, ale ucisk w podbrzuszu szybko niszczył te bariery.

Wraz z tym ruchem, trzymające go palce zaczęły się rozluźniać, ale nie na tyle, by doszedł, dlatego jeszcze przyspieszył. Pośladki z mokrym pluskiem opadały na nadal odziane w jeansy uda, a nasienie studenta pozostawione we wnętrzu ciała wypływało z otworu po każdym kolejnym uderzeniu. Na sutku poczuł ucisk i pieczenie, a na szyi kolejne mocne pocałunki. Jednak im szybciej unosił się i opadał, tym jego własny penis bliżej był spełnienia.

Gdy jego ciało zostało przyciśnięte do gorącej piersi i poczuł na szyi szybki gorący oddech, nareszcie wytrysnął z przeciągłym jękiem rozkoszy. Ręce złapały go i dwukrotnie mocno przyciągnęły ciało w dół. Znów jego wnętrze zalała ciepła fala.

Wykończony profesor oparł tył głowy o bark i zamknął oczy. Chłopak za nim przytulał go do siebie jak najdroższy skarb i lekko muskał pulsującą szyję.

- Gege jest taki wspaniały - rzekł czule, przyglądając się śladom zębów, które sam zostawił i pokrył je językiem, jakby chciał zamazać.

Wiedział, że profesor jest zmęczony, ale on nie mógł go jeszcze wypuścić ze swoich ramion. Wsadził nos w zagłębienie szyi, napawając się zapachem gorącego ciała i tej charakterystycznej delikatnej słodkiej woni osoby, którą kochał i spojrzał w dół. Pościel była mokra, a cały penis lśniący od spermy. Przełknął ślinę, próbując się powstrzymać przed zrobieniem kolejnej głupiej rzeczy, ale jego dłonie same już sunęły po twardych mięśniach klatki piersiowej i sutkach w dół. Mężczyzna drgnął, wstrzymując powietrze, a Hua Cheng zacisnął mocno usta.

Jednak nie dam rady - pomyślał.

Wysunął się dość delikatnie spomiędzy pośladków i nie przejmując płynami, jakie zaczęły wyciekać z wnętrza, ułożył mężczyznę na plecach. Zdjął w końcu koszulę i spodnie z bokserkami, rzucając wszystko na podłogę.

Profesor spod przymrużonych powiek patrzył na ciało swojego ucznia, swojego kochanka. Miał jasną skórę, wąską talię i szerokie ramiona, których wcześniej nie zauważył, schowane pod ubraniami. Na jego twarzy cały czas gościł lekki uśmiech, lecz jego oczy zdradzały prawdziwe zamiary.

"To jeszcze nie koniec." - właśnie to mu mówiły.

Był mokry, klejący, wykończony. Nie miał siły się poruszyć, a całe ciało go bolało od zaciskających raz za razem mięśni, więc jak ten chłopak przed nim mógł mieć jeszcze energię, by nadal chcieć więcej?

Z wysiłkiem uniósł ramię i zasłonił nim twarz, uśmiechając się.

- Przebiegły lis - powiedział głośno.

Hua Cheng położył dłoń na jego udzie i pchnął lekko, każąc mu rozszerzyć nogi.

- Czy tylko? - zapytał z lubieżnym uśmieszkiem.

Profesor zerknął na swoją nogę, a potem na sterczące przyrodzenie tego "lisa".

- Nienasycony lis.

Uśmiech chłopaka tylko się zwiększył, a on sam zbliżył się do krocza, przesuwając całą dłonią po skórze.

- I jaki okrutny - dodał niskim gardłowym głosem.

- Niezwykle bezlitosny lis. - Drgnął na dotyk palca, który trącił jego jądra. - Nie jest wyrozumiały dla swojego profesora.

- Może go za bardzo kocha?

- I dlatego robi mu te wszystkie nieprzyzwoite rzeczy?

- Gege nawet sobie nie wyobraża, co temu lisowi chodzi po głowie.

- Aż boję się pytać.

- ... Czyli mam przestać?

Już się pochylał, a jego usta zaczęły muskać wewnętrzną część uda, ale nagle zatrzymał się, patrząc w jasnobrązowe oczy.

A przestałbyś, gdybym poprosił?

Xie Lian złapał za jego dłoń i, naciągając na twarz róg kołdry, poprowadził ją na swój członek. Nie widział Hua Chenga, ale mógłby się założyć, że uśmiecha się teraz szeroko.

- A więc nie przestanę, dopóki gege mnie od siebie nie odciągnie. - Usłyszał figlarny głos. - Bo chcę cię trzymać tak blisko, tak mocno jak to tylko możliwe. - Przygryzł skórę przy samym kroczu. - Chcę być jedynym, który widzi jak od nadmiaru przyjemności buzuje w tobie krew i słyszy twój podniecony głos. Chcę byś tylko ty słyszał mój. - Pocałunkami naznaczał mu bladą skórę na jednym udzie, potem na drugim. - Kiedy prosisz mnie o więcej, a za chwilę błagasz bym przestał. Jestem okrutny. Ale chcę widzieć, jak dzięki mnie nie możesz wytrzymać i tylko ja to zobaczę. Tę najbardziej uroczą i podnieconą wersję ciebie.

Z każdym wypowiedzianym słowem i pocałunkiem Xie Lian znów zaczął niekontrolowanie drżeć i wyginać ciało w łuk. Sapnął, kiedy palce zacisnęły się na coraz twardszej męskości. Jęknął, kiedy objęły go usta, a język zaczął owijać się wokół główki, pobudzając i pieszcząc samą końcówkę.

Złapał za pościel i mocno ścisnął, a chłodne opuszki dotknęły jego prawej dłoni i delikatnie rozluźniły chwyt. Xie Lian znów zajęczał, kiedy głowa chłopaka opuściła się niżej i schowała go całego, aż po gardło w sobie. Hua Cheng odciągnął rękę z pościeli i położył na swojej głowie, dociskając ją mocno i tak samo do samego końca przyjmując nabrzmiałą męskość profesora.

Przez chwilę trwał tak bez ruchu, a potem powoli ruszył w górę. Wysunął się prawie cały i znów opadł. Dłoń na jego głowie go nie popędzała, ale kiedy raz za razem doprowadzał swojego nauczyciela na granicę, by przerwać w ostatnim momencie, nareszcie Xie Lian nie wytrzymał. Złapał mocno za ciemne długie włosy i sam zaczął nadawać tempo.

Tak, gege. Właśnie tak. Pragnę cię takiego widzieć. Pozwól sobie na wyłączenie hamulców.

Rozszerzył mu uda i wsunął w niego palce. Mężczyzna krzyknął, ale jeszcze nie doszedł. Palce na głowie zacisnęły się prawie boleśnie, a te w ciasnym otworze wsuwały i wysuwały się szybko.

- S-san L-lang... - krzyczał, mocno zaciskając zęby.

Mruczał niezrozumiałe słowa, kąsał kołdrę, zaciskając na niej zęby, wił się w ekstazie, napinał ciało, które nie mogło już dłużej wytrzymać i...

Nagle ucichł.

Hua Cheng wyciągnął mokre palce i spojrzał w górę.

Profesor zdjął z twarzy kołdrę i patrzył na niego. Przeszywał go wzrokiem, tak mrocznym, tak intensywnym, tak morderczym. Oczy błyszczały mu czymś podobnym do wściekłości, ale to nie była złość. Dłoń trzymająca włosy zacisnęła się i stanowczo odsunęła od twardego członka. Żaden z nich nawet nie mrugnął, patrząc na siebie, a Xie Lian nadal nie zwalniał uścisku.

Podniósł się do półsiadu i natychmiast wbił ustami w usta chłopaka. Jego język był silny i wraz z wargami kontrolował cały pocałunek. Obaj uklękli przed sobą, ale profesor niekontrolowanie i z dużą siłą pchnął ich ciała na skraj łóżka. Nie udało im się złapać równowagi i wylądowali na stole. Tułów chłopaka był przygniatany do blatu, a Xie Lian wspinał się na niego i boleśnie dociskał. Brakowało im powietrza, brakowało siły, ale Xie Lian nie potrafił się zatrzymać. Ostatnia bariera pękła i dzika żądza całkowicie zalała jego umysł.

Hua Chengowi udało się na chwilę uwolnić usta i złapać haust powietrza. Wystarczająco dużo, by znaleźć siłę i złapać mężczyznę w pasie, unosząc nad sobą i sadzając na swoje biodra, wprost na stojące przyrodzenie. Z ust tej dwójki wydobył się głośny jęk i młodszy chłopak wykorzystał to na przejęcie kontroli nad sytuacją. Wszedł do samego końca między pośladki i uniósł ich ciała ze stołu. Nogi natychmiast zacisnęły się na jego pasie, zakleszczając w kostkach i po chwili obaj stanęli w pionie. Duże dłonie podtrzymywały pośladki, co chwilę nabijając go na siebie. Obaj całowali się, jakby to był ich ostatni pocałunek, a świat miał się zaraz skończyć.

Plecy Xie Liana uderzyły w coś twardego, aż zabrakło mu tchu. Czuł jak jest mocno przygniatany do ściany, a penis jego młodszego kochanka prawie rozrywa go od środka pomiędzy coraz brutalniejszymi wtargnięciami. Zacisnął mocniej palce na jego barkach i znów głośno krzyknął. Uderzenia w prostatę obezwładniały go, ale jeszcze miał siłę, by dać się ponieść tej upojnej chwili.

Obaj zsunęli się na ziemię. Plecy Xie Liana zahaczały o zimną ścianę, ale prawie nie zwrócił na to uwagi. Pośladki zatrzymały się na udach Hua Chenga przylegając do niego całkowicie. Ręce chłopaka rozplątały stopy za plecami, ale ich usta w dalszym ciągu nie odsunęły się choćby na centymetr.

Trzymając jedną i drugą nogę za kostki, uniósł je jeszcze wyżej, każąc pośladkom właściciela przesunąć się i mocniej nabić na penisa. Przegryzł dolną wargę, ale profesor nawet nie jęknął tym razem. Nogi oparły się z dwóch stron na ramionach, a dłonie Hua Chenga w końcu je puściły i dotknęły ściany, łącząc ich tak ściśle i dotkliwie, że nie było mowy, by Xie Lian mógł się z tego wyrwać lub choćby poruszyć dolną częścią ciała.

Biodra chłopaka odsuwały się i mocno wbijały między pośladki. Ściana była twarda, więc nic nie mogło amortyzować tych posuwistych ruchów. Za każdym razem wchodził boleśnie do samego końca, aż po jądra, a jedyne co dostawał, to kolejne zachłanne pocałunki. Żadnego sprzeciwu, żadnego wahania.

Kochał się z Xie Lianem z całą siłą, namiętnością, wszystkimi uczuciami dawanymi w każdym pojedynczym ruchu bioder, warg i języka. Byli blisko, byli tak blisko, że to aż bolało, ale nadal pragnęli być siebie bliżej, zaciskając na swoich ciałach resztką pozostałych im sił i zatracając się w tym bez pamięci.

Nie wiedzieli, ile trwało to ostatnie zbliżenie, ale kiedy obaj skończyli, ich czoła same opadły na barki drugiej osoby. Ręce zwisały po bokach ich ciał, serca uderzały tak szybko, że jeszcze kilka minut, a ich płuca i krew nie nadążałyby dostarczać tlenu do mózgu i padliby nieprzytomni na podłogę. Byli nadzy, obolali, zlani potem i nasieniem, ale jak mogliby być mniej szczęśliwi niż w tym momencie? Całkowicie zaspokojeni i połączeni jak nigdy wcześniej.

Usta profesora uniosły się i czule dotknęły drugich ust. Jedne i drugie były spuchnięte i zakrwawione, ich piersi także znaczyły drobne plamki krwi. Pocałowali się raz i drugi. Uśmiechnęli do siebie.

- Kocham cię, San Lang.

- Kocham cię, profesorze Xie Lian - musnął drżącymi wargami zakrwawiony kącik ust.

Profesor zaśmiał się. Westchnął głośno, długo wypuszczając powietrze i w tej pustce w umyśle, niespodziewanie pojawiło się pytanie:

- Powiesz mi w końcu, dlaczego chciałeś, żebym mówił do ciebie San Lang?

Chłopak był prawie bez energii, ale zaśmiał się i odparł cicho:

- En. Opowiem gege po ostatnich wspólnych zajęciach. - A potem dodał dla pewności: - Obiecuję.

Nauczyciel westchnął, niepocieszony.

- To trochę niesprawiedliwe - stwierdził.

- Dlaczego? - zaśmiał się i pocałował dolną wargę.

- Bo ty już znasz odpowiedź na moje pytanie z naszych pierwszych zajęć.

Chłopak ułożył dłoń na lewym biodrze mężczyzny i pogładził je.

- En. Znam. - Uśmiechnął się w swój najbardziej radosny sposób, mówiąc: - I nie spodziewałem się, że odpowiedź będzie tak oczywista i tak łatwa.

- Ha, ha, nigdy nie powiedziałem, że będzie trudna. - Oddał pocałunek i kontynuował: - Bo przecież miłość jest taka prosta. - Uniósł głowę i popatrzył mu w oczy. - O ile łatwiej jest mi żyć, mając cię obok siebie i wiedząc, że jesteśmy razem i się kochamy. Że mnie akceptujesz, że mnie rozumiesz, pożądasz... To prawie tak, jakbym dotąd cały czas krążył po omacku i wdychał smog. A przy tobie? Wszystko jest takie czyste, świeże pełne energii i naszych uśmiechów. To tak jakbym na nowo poznawał i uczył się świata.

Hua Cheng wsunął dłonie pod zimne od ściany plecy i przyciągnął do siebie talię profesora. Nic nie mówił, ale jego ramiona delikatnie drżały, a twarz schowała się w zagłębieniu szyi.

Kiedy jesteśmy razem, jestem najszczęśliwszą osobą na świecie i niczego mi już w życiu nie brakuje - pomyśleli w tej samej chwili.

* * *

Przed pójściem spać wspólnie wzięli długą kąpiel, podczas której Hua Cheng przy okazji pomógł pozbyć się całej zalegającej wewnątrz ciała profesora własnej wydzieliny. Choć było to jeszcze bardziej krępujące niż sam seks, Xie Lian wstydził się zrobić to samodzielnie. Dlatego chłopak mu pomógł, prosząc jedynie, by obrócił i nie patrzył, kiedy on polewał mu plecy letnią wodą, wkładając palce do środka i pomagając wszystkiemu wypłynąć.

Niestety, dla obu mężczyzn było to nie mniej podniecające niż sam akt zbliżenia, woda zbyt ciepła, a ich niegasnące pożądanie zbyt silne, dlatego skończyli pieszcząc się wzajemnie i kochając na zimnych płytkach. W rezultacie Xie Lian musiał ponownie poprosić swojego kochanka o pomoc...

Dopiero po tym poszli spać.

Usnęli nad ranem, kiedy ogień w kominku prawie zgasł, dlatego wcześniej Hua Cheng delikatnie ułożył zmęczone ciało swojego "gege" na przyniesionej z innego pokoju kołdrze, a sam dorzucił drewno do żaru. Ich dotychczasowa pościel była mokra, dlatego zdjął poszewkę i prześcieradło, wrzucając wszystko od razu do pralki, natomiast kołdrę przewiesił przez oparcie zabytkowej sofy.

Za łóżko tym razem posłużyła im twarda podłoga, ponieważ tapicerka kanapy, na której dotychczas spali, również okazała się nie do końca sucha. Jednak w czym miało im to aktualnie przeszkadzać? Najważniejsze, że byli razem. Obaj ozdobieni mniejszą (w przypadku Hua Cheng) lub większą (w przypadku Xie Liana) ilością różowych plamek na skórze, pomieszanych ze śladami ugryzień, z mięśniami, które bolały przy najmniejszej próbie poruszenia się, ale nigdy jeszcze nie byli tak szczęśliwi jak w chwili, kiedy położyli się obok siebie i objęli. Dotyk ich nagich ciał, gorącej delikatnej skóry sprawił im nieporównywalnie więcej przyjemności niż wcześniej, gdy ze sobą spali. W końcu poznali to uczucie, kiedy między nimi nie ma już żadnej dzielącej bariery i są tylko oni. Tylko gege i San Lang, profesor Xie Lian i jego uczeń Hua Cheng. Dwójka kochających się osób.

Skonani jak nigdy i tak samo szczęśliwi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro