Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

54. Czy rodzice zawsze chcą dla dziecka jak najlepiej?

Mówi się, że pierwsze wrażenie jest najważniejsze.

Zanim Xie Lian wkroczył do jadalni, gdzie zaproszono go na późny obiad, zostawił swoją torbę w przygotowanym dla niego pokoju usytuowanym na pierwszym piętrze rezydencji. Pomieszczenie było duże i bardzo przestronne, z ogromnymi panoramicznymi oknami, które wychodziły na ogród - o tej porze skąpany w półmroku. Na ścianie przy drzwiach wisiało ogromne lustro. Wychodząc, zatrzymał się przed nim, sprawdzając czy prezentuje się odpowiednio do rodzaju spotkani i z butelką wypełnionym bursztynowym płynem zszedł na parter.

Przy szerokich drzwiach stał już Hua Cheng, który czekał na niego. Ubrany był tak, że na jego widok Xie Lianowi mocniej zabiło serce. Czerwona koszula miała identyczny kolor jak jego prawe oko, a guziki przypominały małe perłowe dzieła sztuki. Z czarnymi prostymi spodniami i rozpuszczonymi włosami opuszczonymi na pierś wyglądał idealnie, choć zdaniem mężczyzny, brakowało mu zdobiących uszy kolczyków. Z nimi dopiero wygladał, jakby do perfekcji nic mu już nie brakowało.

Byli w tym momencie sami, dlatego nie musieli udawać prawie zupełnie obcych sobie ludzi. Uśmiechnęli się do siebie i ten ostatni raz spojrzeli w swoje oczy.

- Gege przodem - powiedział chłopak, zmywając z twarzy uśmiech i ciągnąc za klamkę. Przepuścił nauczyciela przodem, a po czym wszedł za nim i zamknął drzwi.

Od tej chwili byli już tylko profesorem starożytnej historii i uczniem informatyki.

Pierwszym wrażeniem Xie Liana po zobaczeniu szefa całej spółki pod jego nazwiskiem, czyli Hua Industries, było stwierdzenie, że nazywanie go apodyktycznym okazało się w stu procentach trafne.

Pan Hua był człowiekiem o kilka centymetrów wyższym od Xie Liana i prostym jak struna. O spokojnym, ale chłodnym głosie, któremu się nie sprzeciwiało. W przeciwieństwie do swojej żony, on wydawał się stanowczy, a wręcz despotyczny.

Kiedy wstał od stołu, podszedł do gościa i podał mu dłoń. Szaroniebieskie oczy najpierw objęły całą osobę Xie Liana, a dopiero po chwili zatrzymały się na twarzy. Trzydziestolatek widział takie taksujące spojrzenie nie raz i nie dwa, a tak samo często chęć mordu w patrzących na niego źrenicach, dlatego nawet się nie wzdrygnął i nie uciekł wzrokiem w bok, tylko ze swoim stoickim spokojem i zwyczajną uprzejmością, w geście przywitania także wyciągnął przed siebie rękę.

Profesor miał na sobie białą elegancką koszulę i czarne odprasowane spodnie. Wyglądał przystojnie i elegancko, ale nie jakoś bardzo strojnie. Ten ubiór był idealny dla człowieka jego pokroju, który przyjechał złożyć komuś wizytę. Starszy Hua natomiast, jak przystało na biznesmena, praktycznie nie wychodził z pokoju, nie mając na sobie trzy lub przynajmniej dwuczęściowego garnituru. Tym razem jednak także był w koszuli bez krawata, z odpiętym ostatnim guzikiem pod szyją i spodniach na kant, a marynarka wisiała na krześle, które zajmował. Jego odcieniami była biel i grafit, więc dobrze komponowały się z delikatnie niebieskimi oczami, w których jednak przeważała szarość.

Przywitali się i uścisnęli sobie dłonie wcale nie lekko, jakby pokazując swoją uprzejmość, ale starając się tym samym wskazać tego, który będzie miał decydujące zdanie. W tej chwili spotykali się prywatnym gruncie, w domu, ale mimo wszystko pan Hua zachowywał się jak typowy prezes. Jednakże Xie Lian nie zamierzał dać się zdominować.

Kobieta siedząca przy stole w ciemnoniebieskiej sukience z odkrytymi ramionami skinęła tylko głową, gdyż już wcześniej przedstawili się sobie. Za to teraz w rękach Xie Liana pojawiła się butelka wysokoprocentowego trunku, który kupił podczas postoju.

- Widzę, że mój syn zdradził szanownemu profesorowi nawet w jakim alkoholu gustuję - rzekł pan domu i odebrał prezent z jego rąk. - Bardzo się cieszę i mam nadzieję, że po obiedzie pozwolimy sobie usiąść jak dorośli mężczyźni i uraczyć się szklaneczką.

Stojący trzy kroki za Xie Lianem student wiedział, że ojcu nie powinno się odmawiać, dlatego zastanawiał się, jak jego "gege" się z tego wymiga. Nadal pamiętał, gdy po zaledwie jednym drinku sączonym przez pół nocy profesor całkowicie się spił.

Był pewny, że znajdzie jakieś rozwiązanie.

- Bardzo chętnie, panie Hua - odparł gładko, a Hua Cheng w tej samej chwili omal nie zakrztusił się powietrzem. - Również pomyślałem, że miło byłoby porozmawiać z panem sam na sam. W końcu to pierwszy raz, kiedy się spotykamy.

Wzrok ojca przeniósł się na Hua Chenga i zatrzymał na nim na kilka sekund, jakby coś rozważając. Chwilę później wziął podarowany mu trunek i poprowadził gościa do stołu.

Pan i pani Hua usiedli po jednej stronie, a nauczyciel i jego uczeń po drugiej. Od razu podano parujące aromatyczne zupy i wszyscy zaczęli jeść.

Podczas posiłku przez większość czasu milczeli lub wymieniali się pochwałami dla kucharek, które, według Xie Liana, włożyły w przygotowanie potraw duszę i serce.

- Czy profesor także lubi gotować? - zapytała pani Hua, kręcąc kryształową lampką z czerwonym winem.

Hua Cheng prawie uśmiechnął się, przypominając sobie czysty strach w głosie Yin Yu, kiedy wspominał o umiejętnościach kulinarnych profesora, za to sam mężczyzna odpowiedział:

- Tak jak moja matka, lubię gotować, lecz wychodzi mi to nadzwyczaj źle.

Zaśmiał się, a kobieta mu zawtórowała i rzekła:

- Nikt nie jest geniuszem we wszystkim, profesorze. Ja także, choć jestem kobietą, to gotowanie pozostawiam kucharkom, gdyż ilekroć próbowałam przyrządzić coś małemu Hua Chengowi, zawsze kończyło się to spaleniem garnka.

- Naprawdę? - zainteresował się Xie Lian i spojrzał w bok.

Na końcu języka miał, by powiedzieć, iż syn gotuje znakomicie, ale w porę ugryzł się w niego. Bo niby skąd zwykły nauczyciel mógł to wiedzieć?

Dlatego też zamienił tę informację na następujące stwierdzenie:

- Musi być pani dumna, mając tak zdolnego syna. Jest najlepszy na całej uczelni i nikt mu nie dorównuje inteligencją. Uważam, że jakby go pani kiedyś zaprosiła do kuchni, by wspólnie coś przygotować, to mógłby wykazać się kolejną umiejętnością, o którą mogłaby go pani nie podejrzewać.

Kobieta patrzyła to na profesora, to na syna. Jej oczy delikatnie się zaszkliły, kiedy odpowiadała:

- Zawsze wiedziałam, że wyrośnie na cudownego chłopaka i wszystko w życiu mu wyjdzie, ale nie sądzę, że znajdzie czas na tak przyziemne sprawy jak gotowanie z własną matką.

- To nieprawda - wtrącił się do rozmowy Hua Cheng. - Jeśli tylko będziesz miała ochotę, to bardzo chętnie spędzę z tobą czas i może upieczemy jakieś ciasto?

- To fantastyczny pomysł! - Podniosła lekko głos w zachwycie, lecz szybko ucichła, jakby coś dużego stanęło jej w gardle.

Spoglądając przelotnie na męża, dopiła resztkę wina, a lokaj stojący za jej plecami dolał kolejną porcję. Nie kontynuowali tego tematu, powracając do jedzenia.

Xie Lian nie pił alkoholu, za to ze smakiem zjadał przyniesione mu dania. Siedzący obok chłopak pomyślał, że prawdopodobnie chciał najeść się do syta, by wypity po obiedzie alkohol nie zadziałał na niego zbyt gwałtownie.

Nadal nie mógł uwierzyć, że od razu zgodził się pić, a także jadł w tym samym domu co rodzice i on, że byli tu razem. Mógłby powiedzieć, że jest w tym momencie szczęśliwy.

Ojciec był spokojny i małomówny, ale obserwował zarówno jego jak i Xie Liana, prawdopodobnie nadal nie mogąc odgadnąć, dlaczego ten ostatni pofatygował się taką drogę. Jeśli chłopak miał być szczery, to także do końca tego nie wiedział. Profesor mówił, że ze względu na Zielone Światło oraz to, iż przez niego wyrwał się z kolacji.

Najbardziej pocieszała go ostatnia opcja - że po prostu chciał być obok. Może tak jak i on, nie wyobrażał już sobie, by rozdzielać się na choćby dzień? A może nie chciał pozostać w tamtym domu sam. Faktem jednak pozostawało, że był tuż przy nim, niemal na wyciągnięcie ręki. Czuł jego delikatny zapach i kojącą obecność. Słyszał jego głos, mógł obrócić głowę i patrzeć na niego, czekając aż także spojrzy w jego oczy i uśmiechną się do siebie. To było tak zwyczajne, ale tym samym tak miłe, że nagle zapragnął, aby stało się rzeczywistością.

Ale nie mógł sobie pozwolić na ten gest. Nie, kiedy patrzyło na niego tyle par oczu, zwłaszcza te szaro-niebieskie.

Dalsze rozmyślania przerwał mu chłodny głos ojca.

- Spodziewaliśmy się was później - oznajmił. - Moja ukochana żona powiedziała, że Hua Cheng miał problemy z dotarciem do szkoły, więc początkowo zakładaliśmy, że podróż zajmie wam dłużej i zjawicie się na kolacji.

- Dziś mieliśmy bardzo dobrą widoczność - powiedział natychmiast Hua Cheng. - A na Boże Narodzenie sypało tak, że ciężko było jechać szybciej niż 90 km/h.

- Więc mogłeś wziąć coś wolniejszego jak Jeepa, a nie Maserati. Byłby bezpieczniejszy i stabilniejszy na drodze.

- Och, kochanie - delikatnie upomniała go żona. - Zgodziłeś się, to teraz nie ma co rozpamiętywać - rzekła pojednawczo. - Hua Cheng specjalnie przyjechał, by zwrócić ci samochód, to nie powinieneś mu tego wypominać.

Pan Hua westchnął i na znak końca tematu napił się wody. Jednak nie zamierzał zaprzestać zadawania dalszych pytań.

- Jak profesor Xie Lian zamierza wrócić? - To było wyjątkowo bezpośrednie pytanie i nie wiadomo, czy zamierzał dać mu do zrozumienia, że jego osoba w tym domu jest zbędna, czy jedynie się martwił.

- Profesor powiedział, że jest stąd bardzo dobre połączenie kolejowe, więc wrócimy pociągiem - odpowiedział Hua Cheng, wykorzystując chwilę, kiedy trzydziestolatek jadł.

Ojciec popatrzył na syna znad brzegu szklanki.

- Myślałem, że profesor wróci jutro sam, a ty zostaniesz z nami przez kilka dni.

- Bardzo bym chciał, ojcze, lecz niestety nadal mam niedokończone sprawy na uczelni.

- Widzę, że bardzo się poświęcasz tym sprawom. Szkoda, że tyle energii nie wkładasz w naukę prowadzenia firmy, która w przyszłości będzie należała do ciebie.

Wiedziałem, że tak będzie - Hua Cheng zamknął na chwilę oczy.

Usłyszał obok siebie niezbyt ciche kaszlniecie i kiedy uniósł powieki, zobaczył wzrok ojca i matki utkwione w profesorze. On także obrócił głowę, by zobaczyć, co się stało.

Xie Lian siedział wyprostowany, splatając palce na udach. Jego wyraz twarzy widziany z profilu był taki sam jaki wielokrotnie widział na zajęciach ze starożytnej historii, kiedy wykładał - pewny siebie, z rozluźnionym ciałem, jakby miał zaraz przemawiać do młodzieży i przekazać jej swoją wiedzę. Do chłopaka nagle dotarło jak dawno nie widział "takiego gege", a przecież od tego wszystko się zaczęło. Dlatego, choć jego twarz pozostała niewzruszona, jego pierś niespodziewanie zadrżała z radości.

- Panie Hua - zaczął mówić, uśmiechając się szeroko - kiedy na pana patrzę, przypominam sobie moich rodziców i rozmowy jakie wspólnie prowadziliśmy przed rozpoczęciem moich studiów. Ile razy tłumaczyli mi i zachęcali do studiowania archeologii... tego nie można zliczyć. - Spojrzał w bok na swojego ucznia. - Przy każdej okazji pokazywali mi zdjęcia najróżniejszych odkryć, na jakie natrafili podczas kolejnych podróży i ciągle powtarzali, jak ważna jest ich praca, bo historia jest nie tylko naszą przeszłością, ale także tym, kim jesteśmy dzisiaj. Gdyby nie ona, to nie byłoby nas, gdyby nie odkrywanie, to nie wiedzielibyśmy nic. I tak patrząc i słuchając pana, przypominają mi się oni.

- Jak widać, postawił pan na swoim.

- En. Po części tak, a po części zrobiłem to, co oni chcieli. Pozostałem przy historii, lecz zamiast ją odkrywać, poznałem ją dogłębnie i zacząłem nauczać, przekazując całą moją wiedzę młodszym pokoleniom.

- Rodzice na pewno byliby z pana dumni - odezwała się pani domu.

- Gdyby żyli to wysoce prawdopodobne, lecz tak samo nadal upieraliby się, abym podróżował i odkrywał. Tacy już byli. Kochali to, co robili, pragnęli mnie obok siebie i wiedzieli, że to także spodobałoby mi się. Ale jak państwo zauważyli, pozostałem przy swoim wyborze - podkreślił. - I gdybym powiedział sobie z przeszłości o tym co się stanie i czy może mógłbym zrobić coś dla nich w tych ostatnich latach, kiedy żyli, żeby spędzić z nimi więcej czasu, to nadal szedłbym swoją obraną drogą. Nie z upartości czy egoizmu, ale dlatego, że dano mi wybór podejmowania decyzji, które określą moją przyszłość. - Złączone palce rozsunęły się i opuszki stuknęły o siebie cicho. - Spędzałem z rodziną każdą wolną chwilę i każdą do dzisiaj pamiętam jako wyjątkową. Oni rozmawiali ze mną, a ja z nimi, dzieliliśmy się troskami, radością i właśnie to uważam, że w rodzinie jest najważniejsze. Bez względu jaką drogę obiorą dzieci, jest to ich wybór.

Hua Cheng widział prawdziwe uczucia Xie Liana, nawet mimo założonej przez niego maski uśmiechu i wesołości. Ból po stracie najbliższych nigdy nie zniknie. Może zmaleć, rana może się zabliźnić, ale na zawsze pozostanie w sercu. W tej chwili sam ją szarpał, próbując uświadomić jego upartemu ojcu, że może nie warto jest tak naciskać.

I to, tylko wywoływało większy ból w piersi chłopaka.

Gdyż wiedział, że to wszystko na nic.

- Takie sprawy powinny być pozostawiane rodzinom - rzekł ozięble, lecz ciągle bez większych emocji prezes.

- Oczywiście. To nic, w co osoba z zewnątrz powinna ingerować. - Jego słowom towarzyszyło kiwnięcie głową. - Powiedziałem to, ponieważ patrząc na pana i syna, przypomniałem sobie o swoim życiu - powiedział, nie przestając się uśmiechać i sięgnął w końcu po sztućce, by dokończyć posiłek.

Dziękuję, gege. Choć wiedziałem od początku, że ojciec pozostanie nieprzejednany, to czuję się lepiej, że tak otwarcie wstawiłeś się za mną - on także wrócił do przerwanego obiadu, lecz tym razem kąciki jego ust uniosły się. - Teraz nie boję się zmierzyć z nim w bezpośredniej konfrontacji.

Tak pomyślał.

I czegokolwiek spodziewał się podczas rozmowy sam na sam z tym człowiekiem, to już od wejścia do jego gabinetu nic nie przebiegło w żaden sposób tak, jak to sobie wyobraził.

Coś ty gege narobił, kiedy rozmawialiście i piliście ten szatański, a może i demoniczny koniak?

Co powiedziałeś mojemu ojcu?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro