Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3. Myślenie o Tobie jest niebezpieczne dla mojego serca

Profesor i jego uczeń umówili się na spotkanie. Dla obu była to nowość, ale mimo że to wspólne wyjście wyłącznie w celach nauki i poszerzenia swojej wiedzy ze starożytnej historii, to i tak obaj czuli dziwne podekscytowanie.

W piątek na koniec zajęć Xie Lian poinformował cały trzeci rocznik, iż następnego dnia w jednym z muzeów odbędzie się seminarium dotyczące pierwszej panującej dynastii Chin, które będzie obejmowało także wystawę wielu muzealnych eksponatów z tamtego okresu jak i dużej dawki wiedzy. Oczywiście obecność nie jest obowiązkowa, ale jak to powiedział "jeśli kogoś interesują starożytne Chiny, to na pewno nie przepuści takiej okazji".

Hua Cheng dostał już tydzień wcześniej osobiste zaproszenie i nawet jeśli inni również już o tym wiedzieli, to w dalszym ciągu odczuwał satysfakcję, że Xie Lian osobiście go zaprosił, a nawet ustalili, o której godzinie i gdzie się spotkają, by wspólnie tam dotrzeć.

Z każdym odbytym wykładem darzył swojego profesora coraz większą sympatią. Częściej też odnajdywał go na korytarzu lub wodził za nim wzrokiem ze swojego okna w pokoju na czwartym piętrze akademika, kiedy tamten szedł z lub do swojego samochodu.

Co ja wyprawiam? – Często pytał samego siebie, jak po zachodzie słońca siedział na parapecie i czekał, aż profesor od starożytnej historii wyjdzie z uczelni.

Odprowadzały go dwukolorowe oczy, ciągle szukające nowych szczegółów o tym mężczyźnie. Ze swojego miejsca widział nawet, jak mocno zaciska dłoń na rączce skórzanej torby i w piątkowy wieczór, dzień przed umówionym spotkaniem, został w końcu przyłapany.

Nie zapalał w pokoju światła, ale to nie znaczyło, że czujne oczy Xie Liana nie dostrzegą jego jasnej twarzy w dużych oknach akademickiego pokoju. Ich oczy spotkały się. Chłopak minimalnie się speszył, jakby przyłapany na podglądaniu dziewczyn w szatni, a wtedy profesor uśmiechnął się przyjaźnie, wyciągnął w górę otwartą dłoń i pomachał.

Odległość między nimi była znaczna i Hua Cheng nie miał pewności, że profesor wita się akurat z nim, ale widząc ten gest, student nie potrafił także nie podnieść ręki. Xie Lian jeszcze szerzej się uśmiechnął.

A więc naprawdę pomachał do mnie – pomyślał chłopak i poczuł nieznane ciepło, które powoli wpełzało na jego twarz.

Mężczyzna wystawił dwa palce, nakierował je na swoje oczy, a potem przekręcił w jego kierunku. Ewidentnie był to znak "mam na ciebie oko". Student w swoim pokoju zaśmiał się i zrobił ten sam gest. Mężczyzna na parkingu kiwnął głową, pomachał mu jeszcze dwukrotnie dłonią na pożegnanie, po czym wsiadł do swojego czarnego Subaru i odjechał.

Hua Cheng zszedł z parapetu i rzucił się na łóżko. Jego serce biło szybciej niż zwykle, jego dłonie delikatnie drżały, skóra była odrobinę cieplejsza. Zagryzł zęby, uspokajając się i próbując nie myśleć o tym, jakie wrażenie robił na nim profesor Xie Lian. Na pewno był starszy, przystojny, szczupły i niższy niż on. Ciemnobrązowe włosy zawsze spinał w kucyk, więc orzechowe oczy mocno odznaczały się na twarzy. Tak jak sam mu powiedział – w ogóle nie krępował się jego intensywnym spojrzeniem. Był zawsze zrelaksowany, wesoły i serdeczny dla wszystkich. Rozmowa z nim przypominała pogawędkę z dobrym znajomym, nawet jeśli zadawał mu pytania, które rzutowały na ocenie końcowej. Może przez to, że jego pamięć była taka dobra, to dzięki temu mógł poczuć się ważny, nawet w oczach uzdolnionego i przenikliwego profesora?

Na razie wiedział tylko jedno. Z dnia na dzień był nim coraz bardziej zafascynowany. Ilekroć roześmiana twarz pojawiała się przed jego oczami, czuł ucisk w sercu i nie było to w żaden sposób nieprzyjemne.

Leżąc na łóżku i rozmyślając o swoim nauczycielu, usłyszał pukanie do drzwi. Rzadko kiedy ktoś go odwiedzał, więc zaciekawiony od razu wstał, zapalił światło i otworzył drzwi.

Do jego pokoju wpadły jak burza trzy osoby – dwóch mężczyzn i jedna dziewczyna.

Jedna z osób nagle przylgnęła do stojącego jak kołek i wrośniętego w ziemię chłopaka i załkała.

– Hua Cheng! Pomóż, proszę!

Dwudziestodwulatek odsunął od siebie klejącego się do niego osobnika i rzekł lodowato:

– Nie dotykaj mnie nigdy więcej. – Jego wzrok mógłby zabijać, zwłaszcza przeraźliwie czerwone oko.

Niższy chłopak, który wcześniej poprosił go o pomoc, stanął na niepewnych nogach, nie wiedząc, czy powinien uciec, gdzie pieprz rośnie, czy nadal spróbować z nim porozmawiać.

Przełknął nerwowo ślinę i otworzył usta. Zamknął je i jeszcze raz otworzył, tym razem dukając:

– Ja chciałem p-prosić... ciebie... prosić bardzo o... Bo profesor, to będzie koniec! – krzyczał niezrozumiale.

Wszyscy spojrzeli po sobie i w końcu dziewczyna, która z nim przyszła zlitowała się nad biedakiem i wytłumaczyła:

– Dobry wieczór – zaczęła. – Nazywam się Ling Wen i przepraszam tu za tego oto Shi QingXuana oraz za to, że zakłóciliśmy ci spokój w piątkowy wieczór. – Hua Cheng założył ręce na piersi i kiwnął głową, więc dziewczyna kontynuowała. – Mielibyśmy ogromną prośbę o podzielenie się swoją wiedzą ze starożytnej historii u profesora Xie Liana. – Na dźwięk jego imienia chłopak znów poczuł jak wnętrze jego ciała się zaciska. – Nie jesteśmy na tym samym roku, ale wiemy, że jesteś jego najlepszym uczniem. Nie tylko u niego, ale w całej szkole.

Dwójka studentów patrzyła na siebie. Dziewczyna nigdy wcześniej nie rozmawiała z Hua Chengiem i nie była pewna jak zareaguje. Słyszała o nim tyle, że czasami pomaga innym z nauką, lecz robi to niezwykle rzadko. Za to zawsze odpowiada na pytania i nikogo nie lekceważy przy pierwszym spotkaniu.

Hua Cheng zamierzał początkowo odmówić, ale osoba z długimi prostymi włosami, subtelnie związanymi z tylu w pojedynczy warkocz wyglądała na konkretną, skrupulatną i niegłupią osobę. Nie miał planów na wieczór, a nie chciał spędzić kolejnej nocy na rozmyślaniu o Xie Lianie, zwłaszcza gdy złapał z nim kontakt wzrokowy nawet z parkingu.

Tak, oderwanie mojego umysłu od tego człowieka może mi się przydać. Pomóc trochę ochłonąć i nabrać dystansu.

– Dobrze, mam teraz czas, w którym pokoju będziecie? – zapytał Hua Cheng.

– 310, na trzecim piętrze – poinformowała go Ling Wen, ciągnąc za kołnierzyk jasnozielonej koszuli Shi QingXuana i wychodząc grzecznie z pokoju.

– Dziękujemy za pomoc i poświęcony nam czas, będziemy czekali.

– Nie dziękujcie, jeszcze wam nie pomogłem. Będę za 5 minut.

Ostatni wyszedł drugi mężczyzna, który nie przedstawił się i przez cały czas nie odezwał, patrząc jedynie na studenta z ukosa. Drzwi trzasnęły i Hua Cheng znów podszedł do okna, nie spodziewając się tam nikogo. Delikatnie uśmiechnął się do pustego parkingu i powiedział na głos "Starożytna historia profesora Xie Liana".

* * *

Prawie trzy godziny później Hua Cheng nadal tłumaczył zagadnienia dotyczące starożytnej Grecji, o której wykłady miał tydzień wcześniej. Jego cierpliwość była już na wykończeniu. Ling Wen i Shi WuDu słuchali go z uwagą i nie przeszkadzali, natomiast Shi QingXuan cały czas pytał o najróżniejsze szczegóły, dając do myślenia dwudziestodwulatkowi, że chyba w ogóle nie uważał na zajęciach Xie Liana.

Jak potem zdradzili jego przyjaciele – istotnie, przychodził tam tylko po to, aby przespać się w ostatnim rzędzie. Shi WuDu był trzecią osobą, która odwiedziła wcześniej Hua Chenga i tą, która się nie odzywała. Dopiero jak spotkali się w pokoju jego i brata, czyli Shi QingXuana, to przywitał się i powiedział kim jest. Trójkę przyjaciół i chłopaka dzieliła różnica wieku zaledwie jednego roku. On miał 22 lata, a oni po 21, jednak na ich specjalizacji zajęcia ze "strasznym profesorem", bo tak nazywali Xie Liana, odbywały się na drugim roku.

Gdyby Hua Cheng miał w skrócie opisać tę trójkę, to Ling Wen była inteligentną, stonowaną i praktyczną kobietą, Shi QingXuan wesołym, ale nierozgarniętym i nieprzejmującym się prawie niczym dzieciakiem, a Shi WuDu poważnym, zasadniczym i nieco oschłym w obyciu facetem. Tak naprawdę to bardzo kochał brata i martwił się o niego, dlatego nawet jeśli nie był pozytywnie nastawiony do goszczenia u siebie wszystkowiedzącego ucznia klasy wyższej, to przystał na tę pomoc tylko ze względu na niego.

W trakcie, kiedy Hua Cheng odpowiadał na każde pytanie tak dokładnie jak Xie Lian, cała trójka zaczęła spoglądać na niego inaczej. Chłopak naprawdę miał ogromną wiedzę i znał zagadnienia na tematy przeszłych zajęć, a nawet część z przyszłych, a przynajmniej na tyle, ile nauczyły go podręczniki.

Pod koniec tych trzech godzin zamówili pizzę, aby chociaż w taki sposób podziękować za pomoc. Dochodziła już godzina dwudziesta trzecia, kiedy jedzenie dotarło i studenci odłożyli zeszyty i książki, stawiając na ich miejscu na stole ciepłe włoskie danie znane i lubiane na całym świecie.

– Kyaaaa! – krzyknął uradowany Shi QingXuan, biorąc pierwszy kawałek i wgryzając się w miękki i tłusty róg. – Tego mi było trzeba.

– Częstuj się, Hua Cheng – powiedziała uprzejmie Ling Wen.

– Dziękuję – odparł i wziął jeden z trójkątów.

Po korepetycjach był nareszcie zmęczony. Starał się nie myśleć o Xie Lianie, ale rozmawiając o jego wykładach, przypominał sobie jego każdy gest i słowo, które opuszczało usta. Miał choć na trochę wyprzeć go z umysłu, a wyszło na to, że myślał o nim cały czas. Znowu. Pewnie, gdyby był sam, pozwoliłby sobie oprzeć ciężką głowę o łóżko i uśmiechnąć się. Lecz nie teraz i nie przy innych ludziach.

– ... na pewno kogoś ma – powiedział ze śmiechem Shi QingXuan.

Hua Cheng od razu zwrócił uwagę na to, o czym właśnie mówił wesoły chłopak swojej koleżance.

– Takie ciacho jak Xie Lian na pewno nie może być sam, mówię wam – twierdził z przekonaniem, gryząc ogromny kawał pizzy.

– Skąd to wiesz? – zapytała jakby od niechcenia Ling Wen. – Może nie ma czasu na romanse?

Dwudziestodwulatek udawał obojętnego, ale jeśli ktoś mówił o Xie Lianie, to nie potrafił odwrócić od niego swojej uwagi.

– No co ty! – upierał się Shi QingXuan, kiedy już uporał się z jedzeniem. – On musi kogoś mieć. Jest za przystojny, za inteligentny i ma zbyt piękny uśmiech, żeby był sam.

– Bracie, od kiedy gustujesz w facetach? – odezwał się ponury chłopak.

– Nie gustuję! Mówię tylko to, co widzę. Sam powiedz, czy jako mężczyzna, nasz profesor nie jest przystojny?

Shi WuDu popatrzył na niego obojętnym wzrokiem, ale nic nie odpowiedział.

– Ja myślę, że jest – odezwała się Ling Wen. – Do tego jest elokwentny i ma ogromną wiedzę. Jest idealnie w moim typie.

– W twoim typie? Ha, ha! – Zaśmiał się Shi QingXuan. – Za to na pewno ty nie jesteś w jego typie. Jakbym miał obstawiać, to do niego pasuje odrobinę niższa dziewczyna, bo sam nie jest bardzo wysoki i wygląda na takiego, który wolałby się kimś opiekować, niż żeby się nim opiekowano.

– A ja myślę, że wzrost nie ma tu nic do rzeczy. Ważne, żeby dziewczyna nadążyła za jego inteligencją, bo nie mógłby być z nikim głupim. Tylko to jest pewne.

Hua Cheng przysłuchiwał się ich rozmowie z kamienną twarzą. Jednakże pod tą obojętną maską analizował wszystko, co usłyszał. Xie Lian mógł kogoś mieć. Dlaczego dotąd o tym nie pomyślał? Na domiar złego, mógł mieć dziewczynę, nie chłop...

Przerwał przeżuwanie pizzy, gdyż nagle zdał sobie sprawę, jak absurdalne były jego myśli. Dlaczego w ogóle interesowało go, czy jest sam, czy w związku, przecież to nie miało z nim nic wspólnego.

Gdy tylko o tym pomyślał, mocniej zacisnął szczękę. Wyobrażenie sobie ust Xie Liana, które ktoś całuje, na które może bezkarnie patrzeć, jak profesor wypowiada jego lub jej imię i jak te miękkie wargi całują czyjąś skórę...

Nie. Nie mógł o tym myśleć.

Przełknął pizzę łącznie z gulą w gardle i wstał tak spokojnie, jak pozwalało mu na to szalejące w piersi serce.

– Hua Cheng, już wychodzisz? – zapytał wesoły chłopak.

– Jest późno, wracam do siebie – odrzekł chłodno, choć wewnątrz płonął.

– Dobrze, bardzo dziękujemy za pomoc! – powiedział, a jak drzwi otwierały się, to Ling Wen i Shi WuDu także wyrazili słowa wdzięczności za spędzony z nimi czas i naukę.

Hua Cheng zamknął za sobą jasnobrązowe drewniane skrzydło i od razu skierował się na schody. Jednak zamiast wejść piętro wyżej, gdzie był jego pokój, to zaczął schodzić w dół.

Choć w akademiku panowały zasady i po 22:00 nie można było go opuszczać, Hua Chenga to nie obowiązywało. W końcu jego rodzina kilka lat temu wyremontowała wszystkie budynki uczelni, więc nikt nie mógł mu nic zrobić. Nigdy nie łamał żadnych praw, ale dziś postanowił zapomnieć o byciu tym przykładnym. Chciał najzwyczajniej w świecie wyjść i ochłonąć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro