17. Jeszcze trochę i całkiem stracę moje opanowanie
W wielu hotelach w windach były montowane kamery, lecz pijany Xie Lian nie zwracał na to uwagi, skupiony jedynie na staniu prosto, a raczej na obejmowaniu Hua Chenga i zastanawianiu się, dlaczego cały świat nagle zaczął wirować.
Jeszcze kilka minut temu, jak szli, wszystko wydawało się być w porządku, ale teraz w ciepłe, zamknięci w małej, ciasnej kabinie wszystko się rozmywało i gdyby nie ramiona, którymi oplatał w pasie chłopaka i głowie opierającej się o jego pierś, to na pewno leżałby na podłodze.
– Gege, przyznaj się, ile wypiłeś?
– Jedną szklankę – powiedział wprost do białej łasicy na koszulce.
– Czyli nie przesadzałeś, mówiąc, że masz słabą głowę – stwierdził wesoło.
– Uprzedzałem, że będziesz miał ze mną same problemy. – Wziął głęboki oddech i jeszcze mocniej oparł głowę o podtrzymujące go ciało. – A ty, San Lang, dobrze się czujesz?
– Nigdy nie czułem się lepiej – odparł. – I to wszystko zasługa gege.
– Yhm – westchnął, a dzwonek windy oznajmił, że dotarli na swoje piętro.
– Złap mnie za ramię, pomogę ci iść – poprosił.
– En.
– Chyba że wolisz, abym cię zaniósł na rękach – zaproponował, patrząc na czubek jego głowy.
– Wykluczone – powiedział głośniej, niż zamierzał i zarzucił ramię za kark chłopaka.
Przeszli przez korytarz. W ostatniej kieszeni, jaką Xie Lian przeszukiwał, dopiero odnalazł klucz i z pomocą Hua Chenga umieścił go w dziurce.
– Dziękuję, San Lang – rzekł cicho i spuścił głowę. – Chyba sam nie dałbym rady.
Chłopak pchnął drzwi, zapalił światło i weszli. Od razu poczuł chłód i przypomniał sobie, że żaden z nich nie włączył grzejnika. Uśmiechnął się.
– Nie ma za co dziękować, gege. Zaprowadzić cię do łóżka, czy najpierw chciałbyś pójść do łazienki?
– Łazienka – odpowiedział natychmiast – Muszę chociaż przemyć twarz.
Przeszli do drugiego pomieszczenia. Xie Lian oparł się o zlew, a Hua Cheng usiadł obok na desce sedesowej, by w razie czego go podtrzymać. Kran został odkręcony, a stojący mężczyzna nabrał zimną wodę i przyłożył dłonie do twarzy. Zrobił to kilkukrotnie, po czym na chybił trafił wziął pierwszą lepszą szczoteczkę z kubeczka i wyciśniętą sporą ilością pasty zaczął myć zęby.
Hua Cheng przyglądał się jego ruchom z zafascynowaniem. Mężczyzna dotąd nie dał mu się poznać od tej całkiem zwyczajnej i prozaicznej strony. Zaśmiał się, kiedy palcami trącił jego szczoteczkę, ale jednak udało mu się wziąć swoją. Cóż... nie miałby nic przeciwko, żeby zamienili się przyborami toaletowymi, a nawet dzielili....
Jego uśmiech lekko przygasł, kiedy to sobie uświadomił.
Podniósł się i stanął za mężczyzną. Xie Lian zorientował się, że ktoś za nim jest, dopiero kiedy ten przylgnął do jego pleców i złapał go za nadgarstek. Drgnął ze szczoteczką w ustach pełnych piany z pasty i obrócił głowę, gdzie chłopak opierał brodę o jego bark.
– Szan Lank? – zapytał.
Głos chłopaka, który wypowiedział kolejne słowa, był jak nigdy wcześniej: niski, głęboki i lekko chrapliwy.
– Czy mogę się przyłączyć do gege?
Xie Lian otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale wtedy jego dłoń powędrowała w bok, a szczoteczka prawie dotknęła włosiem uśmiechniętych warg.
Chłopak oprzytomniał, kiedy doleciał do niego mentolowy zapach i dostrzegł wpatrujące się w niego szeroko otwarte oczy profesora. Natychmiast puścił trzymaną dłoń i odsunął się na krok.
– Przepraszam, gege, zapędziłem się. Przepraszam – mówiąc to, szybko wyszedł z łazienki, pozostawiając zdziwionego mężczyznę.
C-co się właśnie stało?
Student stał przy oknie, kiedy Xie Lian wyszedł z łazienki. Po tym wszystkim musiał jeszcze raz przemyć twarz, żeby odrobinę otrzeźwieć i ochłonąć.
– Już skończyłem – powiedział, podchodząc niepewnie do swojego łóżka. – Jeśli... nie chcesz używać swojej szczoteczki, możesz użyć mojej. Nie przeszkadza mi to.
Chłopak obrócił się do niego i uśmiechnął.
– Dziękuję, gege. Nie ma takiej potrzeby. Proszę, zapomnij o tym, co chciałem zrobić. Nazwij to pijackim wybrykiem.
– Nic się nie stało. Jeżeli masz ochotę, to korzystaj z moich kosmetyków.
– Będę pamiętać, gege. – To rzekłszy, wyminął stojącą osobę i zniknął za drzwiami łazienki.
Po dziesięciu minutach obaj leżeli w łóżku. Umyli twarz i zęby, pozostawiając wzięcie prysznica "jak drugi zaśnie". Światło zostało zgaszone i w pokoju zapanowała cisza i ciemność, którą przenikał jedynie blask gwiazd oraz księżyca.
Nikt nic nie mówił, nawet krótkiego "dobranoc", jakby to nie to słowo miało zostać wypowiedziane jako pierwsze. Chcieli powiedzieć coś, ale nie wiedzieli co. Ich głowy zaprzątały różne myśli, niekoniecznie takie, które powinni powiedzieć głośno.
Xie Lian pierwszy postanowił się odezwać, ale gdy otworzył usta, nic nie mogło przyjść mu do głowy poza:
– Naprawdę jest zimno.
– To prawda – odpowiedział automatycznie. – Nie wiem, dlaczego dotąd nie poszukaliśmy grzejnika i go nie włączyliśmy.
– Lubisz zimno, San Lang?
– Niezbyt, choć nie przeszkadza mi ono aż tak bardzo jak żar lejący się z nieba i towarzyszące mu wilgotne powietrze.
– Ha, ha, tak, masz całkowitą rację. Ja też wolę marznąć, niż topić się w upale.
Zamilkli. W pamięci szukali, gdzie w pokoju znajduje się jakiś kaloryfer. Pierwszy podniósł się z łóżka Xie Lian. Hua Cheng zamknął oczy i zastanowił się, czy pokój zdąży się nagrzać do rana. Jego materac ugiął się i jakaś osoba zaczęła podnosić i wchodzić pod jego kołdrę. Nie zdążył otrząsnąć się z szoku, gdy przy uchu usłyszał pytanie:
– Nie będziesz miał nic przeciwko, żebyśmy dziś ogrzali się w ten sposób?
Hua Cheng nie wiedział, czy jego nauczyciel nadal był tak pijany, że nie orientował się, co robi, ale nie miał najmniejszego powodu, żeby mu odmówić.
– Oczywiście, że nie, gege. – Jego nerwowy głos był tylko troszkę głośniejszy od szeptu. Aż sam siebie nie poznawał.
Przekręcił się na lewy bok i przesunął na skraj swojego łóżka, dając mężczyźnie jak najwięcej miejsca. On także położył się na końcu i objął ramieniem plecy chłopaka, przyciągając go bliżej.
Ciało Xie Liana było niżej, tak że głowę przytykał do piersi Hua Chenga na wysokości jego serca. Miał na sobie tylko bieliznę i koszulkę z długim rękawem. Jego nogi dotknęły nagich nóg chłopaka i zaraz potem ułożyli je jedne na drugich. Górne części ciała nadal okrywały im koszulki, które przez "łazienkowe zdarzenie" zapomnieli zmienić na swoje T-shirty do spania. Ale ani jeden, ani drugi nie zwracał teraz na to najmniejszej uwagi.
Ich ciała rozgrzewały się tylko dlatego, że gołe nogi wzajemnie się oplatały. Młodszy chłopak czuł, jak bardzo gorący był nauczyciel i jak niespokojne stopy powoli ocierały się o jego łydki. Jeszcze odrobinę przysunęli się do siebie i kolano profesora głębiej wsunęło się między mocno zaciśnięte uda. Natomiast długa noga studenta już dotykała dolnej części bokserek.
– Mmm. – Xie Lian mruknął słodko przy szyi Hua Chenga. – Mógłbym skorzystać z twojej ręki? – zapytał niespodziewanie.
???
Przesłyszałem się?!
Hua Cheng przełknął suchość w gardle. Brakowało mu słów, którymi mógłby odpowiedzieć. Nie mógł uwierzyć, że prawdopodobnie TO ma się zaraz stać. Że Xie Lian chce TO zrobić!
Powinienem zacząć? Ale od czego? Nie kąpaliśmy się, ale to teraz najmniejszy problem! Co mam zrobić najpierw? – myślał gorączkowo. – Dotknąć go TAM od razu, czy może najpierw zdjąć koszulkę i całować jego ciało lub szyję... Chciałbym wszystko, najbardziej usta, ale... ale... Co ja mam teraz zrobić?
Dłoń Xie Liana, którą miał przy materacu, wsunęła się pod tułów młodszego chłopaka i mężczyzna chwycił go obiema dłońmi za plecy. Hua Cheng przestał się ruszać i oddychać.
To się nie dzieje, to się nie dzieje... to mi się śni!
Twarz zanurkowała mocniej w nieruchomą pierś, dotykając nosem mostka. Z tyłu, trochę poniżej łopatek ciepłe dłonie wślizgiwały się pod koszulkę.
– San Lang... jesteś taki ciepły. – Mruczał uroczo, a student nadal wstrzymywał powietrze. – Chciałem cię tak przytulać, odkąd wracaliśmy z baru.
To niemożliwe! Miałem cichą nadzieję, że będę mógł przytulić dziś gege, ale... Ale to...
– Brakuje mi tylko twojego ramienia, żebym mógł ułożyć na nim głowę, ale jeśli uważasz, że będzie ci za bardzo niewygodnie, to mogę spać tak.
– Gege? – W końcu zdołał powiedzieć coś na głos. – To nie chodziło ci o... o... o...?
– O co?
– O... – Zacisnął usta, żeby nie powiedzieć tego, o czym pomyślał.
Dlaczego musiałem aż tak źle odebrać jego słowa?
Wypuścił powietrze z płuc i zaczął normalnie oddychać. Serce jeszcze galopowało w panice, ale powoli już się uspokajało.
– Gege naprawdę chciał mnie tak przytulać, odkąd spacerowaliśmy? – zapytał niby spokojnie.
– En. Czy to coś złego? Pewnie pomyślałeś, że nie powinienem...
– Nie, nic z tych rzeczy. Bardzo się cieszę. Bardzo, bardzo.
Ha, ha! Gege, w twoich myślach nie ma nic nieprzyzwoitego! Tylko w moich!
W końcu delikatnie wsunął ramię pod jego głowę, a drugą ręką objął plecy, pilnując, żeby były okryte kołdrą. Na materiale było coś śliskiego. Przypomniał sobie podobiznę lisa i uśmiechnął się.
Mimo chwilowego nieporozumienia dwuznacznymi słowami był gotowy, a nawet chętny, żeby zrobić z tym człowiekiem rzeczy, których nie robił jeszcze z nikim. Nawet nie do końca wiedział "jak" by to zrobił, ale przynajmniej był już jednego pewien.
Zakochał się! Beznadziejnie się zakochał. A nawet się jeszcze nie całowali!
– San Lang? – z nowego odkrycia wyrwał go zduszony głos Xie Liana.
Chwilowo nie był w stanie odpowiedzieć, więc mruknął:
– Hm?
– San Lang – powtórzył jego imię – dlaczego mam do ciebie mówić "San Lang"?
– Gege, powiem ci, jak będziesz bardziej trzeźwy – odparł i oparł brodę o czubek jego głowy.
– Nie jestem aż tak bardzo pijany.
– Wiem gege, ale może wolałbyś to usłyszeć, jak twoje zmysły będą funkcjonować na 100%?
– No dobrze – westchnął i jeszcze bardziej wsunął się w jego ramiona.
Jego nauczyciel był pijany. On sam zdawał się coraz bardziej upojony ich bliskością i rozmową. Ale taki stan rzeczy nie będzie trwał długo. Przytulał go, ale chciał pocałować. Dotykał ustami jego włosów, ale pragnął czegoś więcej. Skosztować tego szczególnego miejsca, skąd padały słodkie słowa. Był prawie pewien, że on też tego teraz chce, lecz przez to, że go tak bardzo szanował, nie mógł w tym momencie tego zrobić. Chciał, żeby to wyszło naturalnie, ale jak obaj będą w pełni zmysłów.
Za to w tej chwili mógł dowiedzieć się o nim więcej, zwłaszcza że był tak otwarty i skory do rozmowy.
– Kiedy dokładnie masz urodziny? – Niespodziewanie pierwszy zapytał profesor.
– Dziesiątego czerwca, a gege?
– Piętnastego lipca.
– To bardzo ładna data, zapamiętam i zrobię gege jakiś prezent.
– Ha, ha, nie trzeba. Nie obchodzę jakoś szczególnie hucznie moich urodzin. Nie ma w nich nic nadzwyczajnego. Poza tym będą wtedy wakacje i nie wiem, czy będziesz zainteresowany kontynuowaniem naszej znajomości. – Mówił coraz ciszej. – I czy czujesz się z tym źle, że jestem mężczyzną? Może wolałbyś, żebym był dziewczyną?
Ta sugestia całkowicie zaskoczyła młodszego mężczyznę, dlatego odparł:
– Nic z tych rzeczy, gege. I odpowiadając na twoje pytania: nie czuję się źle, że jesteśmy tacy sami i nie wolałbym być z kobietą. A będąc dokładnym: z nikim, bez względu na płeć. Jedyną osobą, z jaką chciałem i chcę być, jesteś ty. Niezależnie od twojej przeszłości i od tego co robisz. W moim sercu nie ma nikogo innego.
Xie Lian milczał, zatrzymując gorące dłonie w jednym miejscu na plecach. Po chwili znów je poruszył i odezwał się:
– Dziękuję, San Lang. To było miłe.
– To była tylko prawda, gege. Dlatego ja też cię o coś zapytam: co myślisz o nas?
– Pierwsze co nasuwa mi się na myśl, to "para". Choć nie mam pojęcia, czy to właściwe.
Strzał w dziesiątkę, gege. Tylko, dlaczego mam wrażenie, że bez alkoholu byś mi tego nie powiedział?
– Bardzo właściwe. Para... – wypowiedział to słowo jeszcze raz. – Para. Tak. Bardzo bym tego chciał.
– Czyli uważasz, że jeszcze nią nie jesteśmy?
Tak. Taki gege zdecydowanie jest za bardzo uroczy, żebym tego nie wykorzystał.
– Cóż – zamyślił się. – A czy pary nie powinny... chociaż raz...
– Pocałować się? – wszedł odważnie w słowo chłopakowi.
– Możliwe, że nie muszą... – odparł ostrożnie.
– A mogą?
Hua Cheng nie wierzył, że to naprawdę jego niewinny i tak często niemówiący wprost profesor.
– Mogą – odparł nadal spokojnie, starając się powstrzymać śmiech.
– A więc... czy my możemy?
– Gege, pozwól, że zapytam. Jak bardzo jesteś pijany?
Jego odpowiedź padła niemal natychmiast.
– Jestem trzeźwy.
– Yhm, na pewno masz rację... W takim razie powiedz, na co masz ochotę?
– Żebyś mnie pocałował.
– Na coś jeszcze?
– Żebyś mnie pocałował – powtórzył, a Hua Cheng był już pewien, że mężczyzna nie myśli logicznie. Całkowicie odleciał.
– Dobrze, gege, a więc pocałujmy się, ale rano.
Kiedy wytrzeźwiejesz i powiesz mi to jeszcze raz wprost.
– En – westchnął zrezygnowany. – Może jakoś wytrzymam do rana.
– Na pewno.
Tylko jak JA teraz wytrzymam?
Przez kilka minut leżeli, wzajemnie ogrzewając swoje ciała i przesuwając dłońmi po plecach.
– San Lang – odezwał się sennie Xie Lian. – Dlaczego jesteś taki ciepły?
– Jestem ciepły, aby gege mógł zawsze się ogrzać o moje ciało. Tak jak teraz to robi.
Zastanowił się nad jego słowami i skinął głową, co oznaczało jedynie chwilowe mocniejsze przytknięcie czoła do piersi okrytej czerwienią.
– En. Twoje lisie futro mnie grzeje – stwierdził profesor.
Chwycił rozpuszczone długie czarne włosy i nakrył się nimi. Chłopak starał się zachować powagę, ale jego towarzysz wyglądał tak rozkosznie, że zaśmiał się i pogłaskał go po głowie. Włosy nadal miał związane, więc ściągał ostrożnie gumkę i założył sobie na nadgarstek, żeby się nie zgubiła. Rozczesał je, kilkukrotnie przeplatając pasma przez palce. Były miękkie i pachniały jak jego nauczyciel. Trochę też papierosami, którymi obaj przesiąkli podczas koncertu, trochę jakimś lekko słodkim szamponem, a może żelem pod prysznic. Nie wiedział co to, ale idealnie pasowało do tego człowieka.
– San Lang?
– Tak, gege.
– Czy tak właśnie się czułeś, jak cię dziś głaskałem po głowie?
– Tak, czyli jak?
– Mmm – zastanowił się i rzekł: – Miło. Jakbym był dzieckiem, a z każdym twoim przeciągnięciem palców moje zmartwienia znikały. Jakbyś swoim dotykiem mówił mi "Będzie dobrze, zobaczysz. Nie martw się".
– Tak właśnie jest, gege – odparł, czując kłucie w piersi. – Nie musisz się niczym martwić. – Mocniej go przytulił i lekko pocałował we włosy. – Jak jesteś ze mną, to o nic się nie martw.
Poczuł jak ciało obok wraz z kolejnymi jego słowami rozluźnia się. Dlatego nie chciał zadawać swojego pytania, ale musiał wiedzieć.
– Gege?
– Tak... San Lang? – zapytał cicho.
– Czy ta piosenka była naprawdę zadedykowana do ciebie?
– En – odparł jeszcze ciszej, prawie szeptem. – Przepraszam, San Lang. Przepraszam.
– Za co, gege? – Nie otrzymał odpowiedzi. – Gege?
Chłopak odsunął się odrobinę od mężczyzny, aby zobaczyć jego twarz, ale Xie Lian zasnął. Oddychał głęboko i równomiernie, jakby był bardzo zmęczony.
Dlaczego mnie przepraszasz? Nie ma za co. Już ci to powiedziałem: Nic co robisz, nie sprawi, że odsunę się od ciebie.
Poprawił się na łóżku, wplótł palce we włosy śpiącego mężczyzny i schował jego głowę w swoich ramionach, tuż przy głośno bijącym sercu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro