Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13. Przepraszam, czy ten pokój ma ogrzewanie?

Postanowili spotkać się w małej kawiarni, przed którą wcześniej umówili się w dzień seminarium z historii starożytnych Chin. Tym razem jednak nie byli ubrani w odświętne garnitury, ale w wygodne jeansy, zwyczajne bluzy z kapturem oraz kurtki. Hua Cheng jak zwykle wybrał odcienie czerwieni, a Xie Lian biel. Jedynie spodnie obaj mieli jasnoniebieskie jak na ich pierwszym wspólnym wykładzie.

Chwilę przed 12:00 na parking lokalu specjalizującego się w serwowaniu kawy zajechało czarne Subaru i wyszedł z niego Xie Lian. Obrzucił wzrokiem najbliższą okolicę i, nie dostrzegając nigdzie swojego ucznia, od razu skierował się do wnętrza kawiarni. Przywitało go ciepło i mocny aromat świeżej parzonej kawy. Dostrzegł poszukiwaną osobę i podszedł do niej.

– Jaką gege chce kawę? – zapytał Hua Cheng, witając mężczyznę uśmiechem.

Stał właśnie przy kasie i składał zamówienie na wynos. Dla siebie wziął Caffe Latte i czekał na słowa profesora.

– Wezmę to samo – odpowiedział i sięgał już po portfel, ale chłopak położył na spodeczku całą kwotę wraz z napiwkiem.

– Gege mi obiecał, że następnym razem ja będę mógł zapłacić – przypomniał nadal z uśmiechem.

– En. O niczym nie zapominasz. – Zaśmiał się i podniósł z ziemi niedużą torbę na ramię. – Pomogę ci chociaż z tym.

– Dziękuję gege, to ja wezmę kawy.

Nie czekali długo i już po kilku minutach wsiadali do samochodu. Torba na ramię wylądowała w bagażniku razem z podobną należącą do nauczyciela, a mężczyźni usiedli z przodu w kubełkowych fotelach – dość twardych, ale wyprofilowanych w taki sposób, że były bardzo wygodne.

Zdjęli kurtki, które położyli na tylnej kanapie i przez chwilę siedzieli w milczeniu, sącząc swoje gorące napoje.

Atmosfera w aucie nie była inna niż zwykle. Nie była, ale Hua Cheng czuł się trochę niezręcznie.

Czyżbym wczoraj rozpędził się ze swoimi słowami? – Nie mógł wyzbyć się nieprzyjemnych myśli. – Wprawdzie gege nic nie powiedział na moją gadkę o przytulaniu, ale czy na pewno nie pomyślał sobie nic złego? Przecież znamy się raptem chwilę, tylko raz spotkaliśmy się poza uczelnią, od czasu do czasu trzymamy za rękę, ale to nie znaczy, że powinienem wyskakiwać z takimi wyznaniami!

Może i faktycznie tak się teraz czuł, może zaczynały go dopadać wątpliwości, ale gdy usłyszał wczorajszego popołudnia słowa nauczyciela, powiedział mu prawdę. Gdyby tylko byli w bardziej prywatnym miejscu, nie zawahałby... nie, nie powstrzymałby się od zamknięcia go w mocnym uścisku i wyszeptania do ucha jak bardzo go lubi. Stanowczo ktoś powinien trzymać Xie Liana od niego z daleka lub nie pozwalać mu mówić słów, które przyprawiają młodzieńcze serce o szybsze bicie, a jego umysł o kompletny brak umiaru w myślach o swoim nauczycielu.

– Dobrze spałeś, San Lang? – Na słowa mężczyzny chłopak drgnął i skupił się na jego pytaniu.

– Tak, a ty, gege?

– Też – odparł i potarł kciukiem papierowy kubeczek. – Rano nie miałem zbyt wiele do roboty, więc tylko zjadłem, wykąpałem się i przyszykowałem ubrania na zmianę.

– Ja podobnie, miałem cały poranek, żeby zdążyć się wybudzić i stęsknić za gege – wyznał i jego twarz się rozpogodziła.

W oczach Xie Liana dostrzegł ciepło i ten błysk, który tak uwielbiał.

Dlaczego tak bardzo przejmował się wczorajszym dniem? Przecież Xie Lian nie zareagował na jego słowa niczym innym poza podobnym do tego uśmiechem i niepuszczeniem jego dłoni. Od tej chwili mieli spędzić ze sobą prawie całą dobę, więc nie ma mowy, żeby Xie Lian czuł się przy nim niekomfortowo, bo nie odwołał wyjazdu.

W takim razie musiał zmienić tok myślenia i cieszyć się czasem, który razem spędzą. Nic innego się teraz nie liczyło.

– Bardzo dobra kawa – przyznał Xie Lian, kiedy jego kubek był już w połowie opróżniony. – Ta kawiarnia jest tak blisko uczelni, a nigdy tu nie byłem.

– Naprawdę? W takim razie zapraszam w przyszłym tygodniu na kolejną kawę i ciasto. Gege może wybrać dzień, bo ja i tak wszystkie wieczory mam wolne.

– Nie należysz do jakiegoś kółka zainteresowań lub drużyny sportowej? Może siatkówki? Z twoim wzrostem na pewno odnalazłbyś się w każdej dyscyplinie.

– Tak myślisz? – zapytał z uśmiechem.

Xie Lian spojrzał na dolną część jego ciała.

– Masz długie nogi, więc zgaduję, że jesteś dobry w lekkiej atletyce. – Z powrotem popatrzył przed siebie i zaśmiał się. – W sumie myślę, że czegokolwiek byś się nie podjął, to będziesz w tym bardzo dobry lub najlepszy. Mógłbym cię nawet podejrzewać, że nie jesteś istotą ludzką, ale serce bije ci tak samo jak każdemu człowiekowi, a twoje ciało jest ciepłe i drży od uczuć. Tego zdecydowanie nie da się nauczyć lub skopiować, więc nie możesz być najeźdźcą z kosmosu.

Hua Cheng słuchał w osłupieniu tak prostych, bezpośrednich, ale trafiających w serce słów nauczyciela, lecz kiedy doszedł do Obcych, aż musiał odłożyć kubek, bo jego ciałem wstrząsnął śmiech.

Gege zawsze wie jak sprowadzić mnie na ziemię i pomóc dostrzec, że za dużo myślę o niepotrzebnych sprawach.

– Dziękuję, gege – rzekł, kiedy przestał się śmiać. – To, co powiedziałeś, naprawdę było miłe.

Profesor nic nie odpowiedział, ale z uśmiechem dopił swój napój i uruchomił silnik.

*

Początkowo myśleli, że do miasta, w którym odbędzie się koncert, dotrą na kilka godzin przed jego rozpoczęciem i wygospodarują sobie czas na spacer do centrum i krótkie zwiedzanie. Po to wyjechali już w południe. Jednakże nie mogli przewidzieć problemów na drodze. Przez wypadek, na jaki się natknęli, który całkowicie wstrzymał ruch na ich trasie, z planowanych dwóch, maksymalnie trzech godzin jazdy, zrobiło się prawie sześć i do hotelu dotarli dopiero na osiemnastą.

Gdyby byli w innym towarzystwie, to może bardziej by się denerwowali i niecierpliwili, ale obaj mężczyźni, stojąc w wielokilometrowym korku, śmiali się i żartowali. Stwierdzili, że to na pewno Hua Cheng wykrakał ich opóźnienie, bo kilka dni wcześniej narzekał na to, że za mało czasu spędza z profesorem. Teraz mogli nadrobić zaległości.

Dzięki temu rozmawiali i lepiej się poznawali, choć w dalszym ciągu ich tematy skupiały się głównie na sprawach uczelni lub ciekawostkach na zagadnienia dotyczące historii starożytnej oraz tej nowszej, jak czasy krucjat lub upadek Konstantynopola.

*

Zostawili samochód na podziemnym parkingu, gdy na dworze zapadał już zmrok. Zabrali swoje torby z bagażnika i udali się do recepcji. Przywitała ich młoda recepcjonistka i wprowadziła do komputera numer rezerwacji podanej przez Xie Liana. Podniosła na chwilę głowę, po czym znów powróciła do monitora.

– Wszystko się zgadza, jeden pokój dwuosobowy. Życzę panom miłego pobytu. – Podała klucze i na odchodnym poinformowała, że ich pokój znajduje się na dziesiątym piętrze, a śniadania są serwowane na pierwszym od godziny 7:00 do 9:00.

Obaj uprzejmie podziękowali i skierowali się do windy.

Jeden pokój, jeden pokój. – Hua Cheng powtarzał w umyśle, jakby nie mógł w to uwierzyć. – Dlaczego jestem taki zaskoczony i podekscytowany? Przecież to nic niezwykłego, żeby dwie niespokrewnionego osoby tej samej płci spały razem w jednym pomieszczeniu.

Weszli do windy i dwudziestodwulatek zerknął na swojego nauczyciela. Uśmiechał się delikatnie, patrząc na trzymany w ręku klucz z drewnianym kółkiem i wyżłobioną na nim liczbą 1013.

Student przywołał się do porządku. Starał się uspokoić, ale wydawało mu się, że w windzie, w której byli tylko oni, na dwóch metrach kwadratowych jest naprawdę duszno. Przestąpił z nogi na nogę i, patrząc na przeskakujące numery, odliczał do dziesięciu.

Zatrzymali się na ostatnim piętrze i wyszli. Hua Cheng wziął głębszy oddech.

Za wszelką cenę muszę się uspokoić.

Ich pokój znajdował się na końcu korytarza. Xie Lian umieścił klucz w drzwiach i przekręcił go. Hua Cheng zupełnie nie wiedział, dlaczego tak szybko bije mu serce, ale zaczął się jeszcze bardziej denerwować.

Kiedy skrzydło się otworzyło, zapalili światło i weszli do środka. Znaleźli się w niedużym pokoju z dwoma łóżkami, szafkami nocnymi, jedną dużą szafą oraz niewielkim stolikiem z dwoma krzesłami. Na blacie stał czajnik bezprzewodowy, zestaw kaw i herbat, szklanki i hotelowe broszury. W ścianie dostrzegli drzwi – zapewne prowadzące do łazienki.

Nagle ze zdwojoną siłą dotarło do Hua Chenga, że do jutra naprawdę będzie cały czas w towarzystwie tego człowieka.

Gege śpiący zaledwie metr od niego, gege wychodzący spod prysznica, gege pijący z nim herbatę przy małym stoliku przy oknie. Gege... gege... gege...

Jego usta drgnęły, jabłko Adama poruszyło się niespokojnie. Poprawił pasek torby i wziął kolejny głęboki oddech.

Idąc kilka kroków w przód, poczuł większy chłód niż na korytarzu i dlatego, nie zastanawiając się nad tym, co robi, rzekł całkiem poważnie:

– Ciekawe, czy mają tu ogrzewanie.

Po tych słowach ugryzł się w język i wstrzymał w płucach powietrze. Nie powinien tego mówić, nie powinien zdradzać na głos kołatających się sercu uczuć, a w głowie myśli. Nie dlatego, że brzmiały tak zwyczajnie, ale właśnie dlatego, że w ogóle takie nie były. Ani czyste, ani niewinne, a do tego podszyte drugim znaczeniem.

Oni sami w jednym pomieszczeniu, zimno przeszywające ciało i obecność osoby obok, która mogłaby to zmienić. Jego myśli w ogóle nie były poprawne, ale co mógł zrobić? Jak mógłby wyrzucić z głowy te ciepłe obrazy i pragnienia przytulenia do siebie drugiego ciała? Tego konkretnego ciała, które miał teraz na wyciągnięcie ręki?

Dlatego miał nadzieję, że mężczyzna szybko wyleje na niego kubeł zimnej wody, zanim będzie za późno na prostowanie czegokolwiek.

– Hm? Dobre pytanie, San Lang. Wydaje się, że ta noc będzie niezwykle zimna – powiedział, ale nie podszedł do grzejnika, aby sprawdzić, czy jest włączony.

Gege, proszę, poszukaj go i włącz... Bo dajesz mi właśnie nadzieję na urzeczywistnienie mojego niemoralnego scenariusza...

Zamiast tego Xie Lian stanął przy łóżku bliżej okna i zapytał:

– Mogę zająć to?

– Oczywiście, gege – odrzekł spokojnie Hua Cheng, starając się powstrzymać szalejące w nim emocje.

Położył na drugiej pościeli torbę i zerkając co chwilę na towarzysza wycieczki, zaczął się rozpakowywać.

Xie Lian zdjął kurtkę i zawiesił ją na krześle. Jego biała koszulka okazała się mieć długi rękaw, ale mimo iż była dość luźna, to nie zdołała ukryć przed czujnym wzrokiem studenta zgrabnej talii mężczyzny. Jego ramiona, klatka piersiowa oraz plecy nie były tak chude jak mu się zdawało, gdy obserwował go podczas wykładów. Pod pojedynczą warstwą materiału zdołał dostrzec delikatnie zarysowane mięśnie.

Xie Lian był niższy, ale nie oznaczało to, że był słabszy. Jego sprężysty krok, gdy poruszał się po pokoju, przykuwał uwagę. Z bliska, zwłaszcza teraz i tu w pokoju, był zupełnie innym człowiekiem. Chodził z gracją, lekko i prawie bezszelestnie. Jego stawy nie strzelały przy żadnych czynnościach, nawet jak pochylał się nad wnętrzem torby. Na zajęciach odległość między nimi była znaczna i salę zawsze wypełniały dziesiątki osób, dlatego nie był wcześniej w stanie wychwycić tych szczegółów. Ale teraz, będąc tuż przy nim, cała jego osoba zdawała się bardziej wyrazista, a odczucia Hua Chenga intensywniejsze. Stonowany zapach na ubraniach profesora, jasna szyja, głębokie i szczere oczy, przystojna i pociągająca twarz oraz te dłonie ze smukłymi palcami, które zdążył poznać.

Hua Cheng w końcu odwrócił wzrok. Nie mógł dłużej patrzeć na mężczyznę i tak po prostu trwać w bezczynności.

Nawet nie zauważył, kiedy jego profesor stanął w drzwiach do łazienki i zapytał:

– Mamy jeszcze godzinę. Chcesz iść pierwszy pod prysznic?

Dwudziestodwulatek lekko przygryzł wargę, ale zdołał odpowiedź prawie swoim zwyczajnym głosem:

– Gege może pójść pierwszy, ja skoczę na chwilę do sklepu i zaraz wracam.

– Dobrze, tylko zarzucić na siebie coś ciepłego, żebyś się nie przeziębił.

– To moja kwestia, gege. – W końcu odrobinę się rozluźnił. – Ja jestem od tego, żeby dbać o twoje zdrowie i ciepło.

Xie Lian podszedł do małej szafki po swojej stronie pokoju i wyciągnął stamtąd czyste ubrania.

– Więc będę na ciebie liczył, San Lang. Dziś zapowiada się jedna z najzimniejszych nocy w tym roku.

Gege chciał powiedzieć najcieplejsza – poprawił mężczyznę i prawie pomodlił się, żeby nie dostrzegł na jego twarzy powoli wpełzających tam rumieńców.

Zaśmiał się i nie zapominając zabrać ze sobą klucza, wyszedł. Już kiedy zjeżdżał windą czuł, że dzisiejsza noc będzie inna niż wszystkie pozostałe. Oddychając głęboko, uśmiechnął się do swojego odbicia w lustrze, a jego usta bezgłośnie wypowiedziały "gege".

*

Woda pod prysznicem była gorąca, a strumień na tyle silny, aby uderzając w ciało profesora o orzechowych oczach, odrobinę je rozluźnić.

Choć Xie Lian na zewnątrz cały czas się uśmiechał, toczył ze sobą wewnętrzny bój. Zdrowy rozsądek kłócił się o dominację z pragnieniami, ale lata trzymania swoich emocji na wodzy pomogły mu wyłonić zwycięzcę tego pojedynku.

Jednak, gdyby tylko student wiedział, jakie myśli krążą po głowie przystojnego nauczyciela, z pewnością nie stałby ani chwili bezczynnie, a jego dłonie szukałyby ciepła tej jednej jedynej osoby, przy której jego serce było zawsze niespokojne.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro