Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8.

- Wszystko dobrze, Feliks?- Litwa podszedł bliżej Rosji, lekko zaniepokojony.- Wyglądasz jakbyś ducha zobaczył-
"Bądź miły dla Litwy... Chodziło mu o dzisiaj! Litwa był u niego cały ten czas!" przez głowę Rosjanina przelatywało milion myśli. Nie wiedział jak sobie poradzić z tą sytuacją. Jakie były ich relacje? Kim dla Litwy był Polska?
- Tak, tak totalnie wszystko dobrze- wydusił w końcu z siebie, próbując brzmieć jak Polska. Jednak Litwa tylko zmarszczył brwi, po czym przytulił Ivana.
- Feliks... Ile razy mam ci to mówić? Przy mnie nie musisz udawać...- szepnął, po czym się uśmiechnął.- Więc jak?-
- Wszystko w porządku- powiedział Ivan, całkowicie zbity z tropu. Udawać?! Polska tylko takiego udaje? Nagle Rosja przypomniał sobie drugą wojnę światową. Jak Polak walczył w powstaniach, w bitwie pod Monte Cassino, bitwie o Anglię... Osoba, na którą się kreuje w życiu by tego nie zrobiła.
- Pójdę zrobić śniadanie- Litwa uśmiechnął się jeszcze raz, po czym odszedł w stronę kuchni, pozostawiając Rosję samego z myślami. Ivan przez chwilę za nim patrzył, po czym znów, tym razem niepewnie, wyjrzał przez okno. I tym razem ktoś się do niego uśmiechnął, pomachał. Rosja odwzajemnił gest. To było miłe. Mimo że wiedział, że to nie on budzi te uczucia w ludziach, to było miłe, gdy się go nie bali. Jak on by chciał by ludzie się go nie bali.... Ale nic nie może z tym zrobić. Taki już po prostu był. Po chwili Ivan odsunął się od okna i przymknął okiennice. Z kuchni już zaczęły dochodzić pyszne zapachy, sprawiając, że brzuch Ivana głośno zaburczał. W swoim ciele czy nie, rano zawsze był głodny. Tylko teraz będzie się musiał pilnować, by nie pić wódki do śniadania... Litwa uśmiechnął się szeroko, gdy tylko Rosjanin wszedł do kuchni. To był raczej niecodzienny widok. Zazwyczaj Litwin albo był przerażony albo nerwowy albo płakał. Albo wszystko naraz. Jednak teraz wydawał się być łagodny, szczęśliwy... Ivan starał się zachowywać naturalnie, próbując nakryć do stołu, ale zupełnie nie wiedział co gdzie jest. Skończyło się na tym, że wszystko musiał mu podawać Litwa. Na śniadanie zrobił jajecznicę z tostami i kawą. Ivan niechętnie popatrzył w stronę napoju, zawiedziony, że to jednak nie jest ukochany alkohol.
- Chciałem dziś na obiad zrobić cepeliny, ale nie mamy paru składników. Może pójdziemy na targowisko miejskie?- zapytał Litwa po skończonym posiłku.
- Jasne, czemu nie- odparł niemrawo Rosja, niechętnie spoglądając na wpół opróżniony kubek. Miał nadzieję, że Polska ma gdzieś w domu butelkę dobrej wódki... Przecież też ją pije, prawda? Nagle doszło do niego co powiedział Litwa i jaką dał mu odpowiedź. Jednak Litwin już zdążył posprzątać swój talerz i poszedł się myć. Ivan podparł głowę, wyciągając telefon.
"Litwa chce wyjść na miasto" napisał. Po chwili wstał i zaczął rozglądać się po kuchni. Gdzieś musi być alkohol, prawda? Znalazł go na najwyższej półce wraz ze szklanką, na której zaznaczona była kreska markerem. Najwyraźniej tyle można było wypić bez odczuwania żadnych skutków. Nagle telefon zawibrował.
"Spoko. W ogóle, stary, masz zajebistą wódkę. Tak serio. Ale tylko spróbuj wprowadzić komunizm, a tam wyjdę i dam się zgwałcić twojej siostrze" na ekranie wyświetliła się wiadomość od Polski. Najwyraźniej próbował zapić całą tę sytuację i mu się udało.
"Tylko spróbuj, a jutro rano obudzisz się z Litwą w łóżku" odpisał Ivan, otwierając jedną z butelek zębami. Po chwili nalał sobie wódki do szklanki i wypił wszystko duszkiem.
"ŁAPY PRECZ OD TORISA, KOMUCHU. Nawet jeśli to są moje łapy. I nawet nie próbuj go zatowarzyszować. Po imieniu, mordo, po imieniu. Jak cywilizowani ludzie" po tej wiadomości telefon zamilkł. Rosja uśmiechnął się pod nosem, po czym przepłukał szklankę i wraz z butelką odstawił je na miejsce. Cóż za pocieszny człowiek z tego Polski. Dla niepoznaki Ivan zebrał wszystkie naczynia do zlewu i zaczął je myć. Idealne wyczucie czasu, ponieważ minutę później Litwa postanowił zwolnić łazienkę.
- Możesz iść się kąpać, ja wymyję- powiedział, wyciągając Ivanowi gąbkę z ręki. Rosjanin uśmiechnął się do niego lekko, po czym odszedł do łazienki. Tam jednak uświadomił sobie, że musi się rozebrać. Wcześniej nawet się nie przebrał, dalej był w piżamie. Ale teraz... Załatwił to najszybciej jak to było możliwe, po czym wyszedł z łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi.
- Szybko ci poszło- Litwa uśmiechnął się, spoglądając na Ivana.
- Przez cały czas tu stałeś?- Rosja popatrzył na Litwina sceptycznie. Jednak ten nie odpowiedział tylko podał mu plecak.
- Skoro jesteś gotowy to chodźmy-

Dzień zleciał mu niemiłosiernie szybko. Było bardzo miło, to Rosja musiał przyznać. Targowisko znajdowało się z godzinę drogi piechotą od domu Feliksa, ale dotarli tam w miarę szybko, wcale nie zmęczeni długim spacerem. Gwar i wielobarwne stragany przyciągnęły uwagę Ivana, a Litka pochłonęły zakupy. Parę razy też się rozdzielili przez co Ivan kompletnie się zgubił, ale na całe szczęście Toris szybko go znalazł. Jednak cudowny dzień zniszczyła jedna osoba. Osoba, która postanowiła właśnie zadzwonić. Ivan westchnął ciężko, odbierając telefon.
- Dzień dobry, z tej strony Feliks Łukasiewicz, słucham?- Rosjanin starał się jak najbardziej upodobnić do Polski, którego znał na co dzień, ale nie mógł powiedzieć, że mu to wychodziło. Przynajmniej po polsku mógł mówić.
- Rosja, odpuść gadkę, wiemy, że to ty- w słuchawce odezwał się niezbyt znajomy głos, ale mocno przypominał mu o Ameryce.
- Mogę wiedzieć z kim rozmawiam?- zapytał unosząc brew. Skąd nieznajomy rozmówca wiedział kim jest? W akuratnym momencie nawet nie miał swojego akcentu.
- To ja, Ameryka, jestem teraz w ciele Kanady- padła krótka, niechętna odpowiedź.
- Kogo?- Ivan zmarszczył brwi, nie rozpoznając drugiego imienia.
- Nieważne
- Feliks, kto dzwoni?- zapytał Litwa, kładąc rękę na ramieniu Rosjanina. Rosja uśmiechnął się lekko.
- To tylko Stany Zjednoczone- gdy Ivan odpowiedział, Litwin nagle posmutniał i lekko kiwnął głową.
- Rosja, z kim ty gadasz?- Ameryka zdziwił się. Nawet nie przypuszczał, że Rosjanin może być w czyimś towarzystwie, zazwyczaj stronił od ludzi.
- Z Litwą
- Litwą?- odpowiedź zdziwiła Stany jeszcze bardziej.- Od kiedy ty... Czekaj, czy on wie, że nie jesteś Polską?
- Nie- odpowiedział Ivan, ale akurat w tym momencie ktoś musiał zacząć krzyczeć.
- Czej, gdzie ty teraz jesteś?- zapytał Ameryka, słysząc raban.
- W Warszawie, w miejskim targowisku
- Wyszedłeś z Litwą. Na miasto.- Alfred osłupiał, nie mogąc uwierzyć w słowa towarzysza.
- Tak
- Dobra, nie wnikam. Po prostu przyjedź do Anglii najszybciej jak możesz- powiedział pospiesznie Alfred, niekoniecznie chcąc drążyć dalej niewygodny temat.
- Czemu?
- No chyba musimy to naprawić, nie? Nie możesz być...- nagle w głowie zaświtała mu jedna myśl, która wypłynęła z jego ust, zanim zdążył się nad nią zastanowić.- Czy Polska wie, że jesteś z Litwą?
- Tak
- Wie, że jesteś z nim na mieście?
- Wie
- I nie ma nic przeciwko
- Nie
- Boże Święty, świat się wali- wymamrotał Ameryka rozłączając się. Ivan schował telefon, po czym spojrzał na Litwę. Widok wyrazu jego twarzy, tak często przez niego widziany, zszokował go. Nie spodziewał się zobaczyć Litwy ze smutkiem w oczach. Nie tutaj!
- Toris, co jest?- zapytał, próbując udawać Polskę.
- To nic...- westchnął Litwa.- To dokąd musisz jechać tym razem?-

Ha. Haha. No, trochę troszeczkę zwaliłam. Tak ociupinkę. Nie mam weny od dłuższego czasu, nie czepiacie się mnie. Połowa tego rozdziału chyba od miesiąca zalega na moim koncie. I nie do końca jestem pewna jak mam przedstawić charakter Rosji, bo nie do końca wierzę, że jest.... No, wiecie.

Do następnego.

Mam nadzieję

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro