Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

19.

Feliks miał dość. I to bardzo. Czemu to w ogóle się działo? Podobno Norwegia miał to wszystko naprawić. A tu co? Nagle budzi się w swoim własnym domu, w ciele Litwy. Chociaż to i tak lepsza opcja od znienawidzonego kuzyna... Przy okazji Feliks martwił się jak Toris zareaguje na to wszystko, zwłaszcza że był zmuszony do spania w pokoju z Ivanem. Zmęczony w końcu stanął przed drzwiami, po czym westchnął i donośnie w nie zapukał. Może i miał dość, ale nie zostawi przyjaciela w potrzebie... Po chwili po drugiej stronie rozległy się kroki i drzwi otworzyły się, ukazując lekko uśmiechniętego Francję.

- Z kim tym razem mam przyjemność?- westchnął Polak, ze zrezygnowaniem zerkając na blondyna. Jednak Francis lekko się zaśmiał, robiąc miejsce w przejściu.

- Tym razem jestem sobą. Wchodź, wszyscy czekają- Feliks obrzucił go zniechęconym spojrzeniem, ale wszedł do przedpokoju, powłócząc nogami. Po chwili mocowania się ze sznurówkami w końcu ściągnął wojskowe buty i od niechcenia cisnął je w kąt, nie przejmując się tym, gdzie wylądują. Nie miał ochoty na kolejny dzień spędzony w towarzystwie kuzyna, ale coś za coś. Raz po raz musiał sobie przypominać, że robi to dla Litwy, gdy wlókł się holem za Francisem. Jednak w salonie nie było Ivana. Byli za to Japonia i Grecja, drugi lekko głaszczący kota Anglii, na wpół śpiący. Za to Kiku zdenerwowany grzebał w podręcznej kamerze, Feliks nie był pewien co dokładniej robił. Z resztą nie bardzo go to obchodziło. Od razu zwrócił się do skulonej postaci siedzącej na kanapie, podchodząc do niego. Toris podniósł wzrok znad właśnie czytanej książki i niepewnie uśmiechnął się do nowo przybyłego.

- Cześć, Feliks?- odezwał się powoli. Jednak Polak tylko obok niego usiadł i go przytulił.

- Hejka, Litek- zaśmiał się, szczęśliwy, że wszystko było dobrze. No, prawie. Francis uśmiechnął się lekko, po czym wyszedł do kuchni. Przez chwilę z kimś tam rozmawiał, po czym do salonu weszli Niemcy i Włochy. Feliks uniósł brwi, zdziwiony lekko tą parą.

- Szczerze, prędzej spodziewałbym twojego durnego brata, że przyszedłby się ze mnie ponabijać, ale... w sumie nie wiem co gorsze- Polska z niezadowoleniem spojrzał na blondyna, który odwrócił lekko głowę.

- Dziękuję za te miłe słowa, ale może powiedziałbyś je patrząc na mnie, nie na Feliciano- prychnął Ludwig, krzyżując ręce na piersi. Feliksa zatkało.

- Czekaj, WAS DWÓCH ZAMIENIŁO?- nagle wybuchnął śmiechem, widząc lekki rumieniec na twarzach ich obu. Jednak Kiku szybko mu przerwał uciechę, chcąc zaczynać.

- Wszystkie niepewne pary Europy zostały zamienione, Feliks-kun- Polak zmarł. Niepewne... pary? Ale że jak...

- Że co kurwa.- wydusił z siebie, spoglądając na wściekle czerwonego Litwina.

- Feliks-kun, powiedz mi proszę, kim jest dla ciebie Toris?- zapytał Japonia, całkowicie skupiając swoją uwagę na parze. Feliks wpierw zrobił się cały czerwony, ale szybko się opanował.

- Litek jest mi bardzo bliski. Znamy się od dawna, często sobie pomagaliśmy. Jest dla mnie praktycznie jak rodzina!- Polska uśmiechnął się szeroko, próbując ukryć zażenowanie. Czemu on w ogóle musiał to powiedzieć? To nie było oczywiste? Myślał, że było, tak od 1410. Jenak Litwa spojrzał się na niego z lekkim smutkiem, po czym odwrócił głowę. Kiku za to lekko pokiwał głową, dostrzegając ten mały gest.

- Więc Litwa jest dla ciebie jak brat?- zapytał, chcąc rozwiać wszelkie wątpliwości. Jednak zanim Polak zdołał odpowiedzieć, Toris po prostu wstał i wymaszerował z pokoju. Feliksa zatkało.

- A temu co?- zapytał, marszcząc brwi. Coś powiedział nie tak? Chwila, przecież mieszkali razem od dobrych dwudziestu lat z małymi przerwami. No, może nie było to oficjalne, ale no ludzie, nie mogło o to chodzić.

- Właśnie próbuję się dowiedzieć- powiedział Kiku bez emocji, patrząc na drzwi, którymi wyszedł Litwin.- Nie odpowiedziałeś mi na moje pytanie. Czy Litwa jest dla ciebie kimś w rodzaju brata?-

- Nie!- Feliks wstał stanowczo.- Toris nie jest moim bratem! To mój chłopak!- po tych słowach ruszył zamaszystym krokiem za Litwinem. Musiał przez dłuższą chwilą błądzić między pokojami, aż w końcu usłyszał zduszony szloch dochodzący z biblioteki. Tam znalazł Torisa siedzącego za jednym z ostatnich regałów, z kolanami podciągniętymi pod brodę, twarzy ukrytej w dłoniach. Jego zielone oczy były czerwone od płaczu.

- Hej, Lietuva, co się dzieje?- Feliks zmarszczył brwi z zmartwieniu, kucając obok płaczącego mężczyzny.- No weź, nie płacz... powiedziałem coś nie tak?-

- W-widzisz m-mnie t-tylko ja-ako bra-ata...- wychlipał Litwin, próbując zatrzymać potok łez. Feliks z niedowierzaniem pokręcił głową, po czym mocno przytulił partnera. Przez chwilę Toris siedział spięty, po czym odwzajemnił uścisk z całą swoją siłą. Feliks natychmiast syknął, odskakując.

- Uważaj na plecy...- zaśmiał się lekko, a Toris cichutko wymamrotał przepraszam. Przez chwilę Feliks przypatrywał się drugiemu mężczyźnie, po czym uśmiechnął się ciepło.

- Naprawdę wydaje ci się, że myślę o tobie jako o bracie?- Litwin spojrzał na niego zdziwiony, ale nic nie powiedział.- Toris, gdy powiedziałem rodzina, nie myślałem o rodzeństwie. Myślałem, że to już od dawna wiesz. Może jednak trzeba było się zapytać wprost- zaśmiał się wesoło Feliks, jeszcze bardziej dziwiąc Litwę.

- Co masz na myśli?- szepnął Toris, spoglądając na roześmianą twarz Polaka.

- Mam do ciebie pytanie, Lietuva- Feliks spojrzał prosto w oczy drugiego mężczyzny, z powagą i miłością.- Czy chciałbyś ze mną zamieszkać jako mój partner, chłopak?- Litwę zamurowało. Jednak po chwili po jego policzkach znów potoczyły się łzy, a on uśmiechnął się szeroko.

- Tak!- powiedział, ostrożnie przytulając Polaka. Po chwili każde z nich poczuło lekkie mrowienie, ale zignorowali je. Nie obchodziło ich, który siedział z której strony, który miał ramiona na górze. Byli szczęśliwi i spokojni jak dawno już nie byli.

Japonia uśmiechnął się, widząc tę całą scenę, po czym po cichu wycofał się w biblioteki. Dostał to co chciał, teraz parze należy się trochę spokoju i prywatności. Z resztą musiał się zając następną sprawą. Powoli wrócił do salonu, ale tam zamarł. Ludwig i Feliciano zniknęli. W kuchni też ich nie było.

- Herakles-kun, gdzie oni są?

- Nie wiem


'Eeeeeejjjjjjjjj, no trochę mi to zajęło. Nie jest to może moje najlepsze dzieło, ale wierzcie mi z Geritą idzie mi o wiele gorzej. Możliwe, że sobie trochę poczekacie. Albo nie. Dalej nie wiem czemu chcecie czytać takie śmiecie, ale przynajmniej ja mam jakąś motywację. To widzimy się w następnym rozdziale, w którym zrobimy sobie wielki finał z Geritą. Spoko, będzie happy ending, kołek w serce wsadzę wam innym razem

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro