Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14.

- Anglia za to zapłaci...- Rumunia ścisnął różdżkę mocniej, prawie łamiąc ją wpół. Nagle jego wzrok padł na otwartą księgę leżącą na stole. Oczy mu się zaświeciły.
- Cóż.... Czemu by się nie pobawić bardziej?- Rumunia uśmiechnął się krzywo, unosząc różdżkę do góry. Jej koniec rozbłysł niebezpieczne jak nacja recytowała zaklęcie z gorzkim uśmiechem na ustach.

Ze snu Francję wyrwały donośne kroki oraz radosny okrzyk. Minutę później ktoś wyciągnął go z łóżka i uniósł metr nad podłogę.

- CO DO JASNEJ...- w szoku Francja chwycił się trzymających go rąk, by nie spaść.

- Iggy, znów jestem w swoim ciele!- wykrzyknął Ameryka, kręcąc się w kółko. Francisowi zrobiło się niedobrze, nie mówiąc o tym, że był przerażony.

- Mets-moi par terre!- wykrzyknął Francuz, wbijając palce w dłonie Ameryki. Alfred zatrzymał się nagle, patrząc się na niego ze zdziwieniem.

- Czekaj, ty....- tu nagle przerwał, a jego oczy rozszerzyły się w szoku.- FRANCIS?!-

- Oczywiście, że tak, a teraz odstaw mnie na ziemię!- krzyknął Francja, bliski omdlenia. To zdecydowanie nie był dobry sposób na budzenie się. Nagle rozległ się rozdzierający krzyk. I na pewno należał on do ciała Niemiec.

- Co się tam dzieje?- przez krótką chwilę w drzwiach mignął zaspany Anglia, ciężkim krokiem przemierzający korytarz. Alfred pobiegł zaraz za nim, a Francja próbował za nimi podążyć, ale zważając na zawroty głowy i nudności szło mu raczej kiepsko. Nagle drzwi jednego z pokojów otworzyły się na oścież i pojawił się w nich wściekły Włochy.

- Co tu się dzieje?- ciało Romano dalej siedziało na łóżku, ale było skulone i rozglądało się po pokoju ze zmieszaniem i lekkim strachem.

- ARTUR, WYTŁUMACZ MI CO TU SIĘ DZIEJE!- wrzasnął Włochy, gdy tylko zobaczył trójkę. Jako, że nie był pewien kto jest kim nie przyłożył żadnemu, chociaż ręka go świerzbiła.

- Nie mam zielonego pojęcia!- krzyknął Artur, unosząc ręce w geście obronnym. Brunet natychmiastowo chwycił go za koszulę i przyciągnął do siebie. Mimo tak słabego ciała jego chwyt był mocny, niemożliwy do rozwarcia.

- To lepiej szybko się zorientuj!- warknął, spoglądając drugiej nacji prosto w oczy. Artur znał to spojrzenie, ciężkie, wściekłe i bez litości. Już wiedział z kim teraz rozmawiał, a raczej kto na niego wrzeszczał i mu groził. Nagle drzwi do pokoju Gilberta i Ludwiga otworzyły się z hukiem i na korytarz wybiegł uradowany albinos.

- ZNÓW JESTEM SWOJĄ ZAGILBISTĄ OSOBĄ!- wrzasnął, wymachując rękami na wszystkie strony.

- Vati, proszę....- zza drzwi powoli wychynęła się blond czupryna chłopca, który był wyraźnie zaspany.- Jest jeszcze wcześnie rano....- Gilderoy ziewnął rozdzierająco, po czym wsunął się z powrotem do pokoju. Niemrawo ominął wysoką sylwetkę wuja, po czym wsunął się pod kołdrę i spróbował znów odpłynąć w krainę snów. Jednak panikujące ciało siedzące na łóżku obok, nie ułatwiało mu zadania.

- Onkel.... proszę, ja chcę spać....- wymamrotał, obracając się na drugi bok. Pewnie gdyby był bardziej świadomy, zaniepokoiłoby go dziwne zachowanie wujka, ale teraz jedynie marzył o zaśnięciu. Wszystko było prostsze, gdy był małym kanarkiem, mógłby się gdzieś wcisnąć i odciąć się od wszelkich hałasów. Ale teraz był człowiekiem... "Niemcy", mimo że w ciężkim szoku, powoli wstał, po czy wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi. Nie chciał przeszkadzać chłopcu w spaniu. Jednak zbladł jeszcze bardziej, gdy zauważył stojące na korytarzu nacje. I na wszystkie patrzył z góry.

- To jest naprawdę niekomfortowe- wymamrotał cicho, zerkając w stronę ciała Włoch.

- Dobra, chwila!- krzyknął Al trochę się gubiąc. Teraz to zupełnie nie wiedział kto jest kim.- Niech każdy z nas powie kim jest!-

- Zagilbisty Prusy!- wykrzynął albinos.

- Anglia- prychnęło ciało Francji.

- Francja- zaraz za nim odezwał się "Brytyjczyk".

- Niemcy- ciało Włoch skrzyżowało ręce na piersi.

- Włochy Północne!- zgłosił się ostatni.

- Hiszpania...- za nimi rozległ się cichy głos Romano.- I zupełnie nie wiem co tu się dzieje... czy to jest jakiś chory sen?- Arthur już miał odpowiedzieć, gdy nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Brytyjczyk westchnął z niedowierzaniem, po czym poszedł otworzyć. Za drzwiami stał Vlad, co sprawiło, że Anglia wydał z siebie przyciągały jęk irytacji i wyczerpania.

- No, do jasnej cholery! Może ja też rzucę jakieś zaklęcie i potem powiem, że to "przez przypadek"? CZEMU TO WSZYSTKO MUSI SPADAĆ NA MNIE? NAJPIERW NORWEGIA, TERAZ TY, CO NASTĘPNE? CHINY I JEGO AKUPUNKTURA?- Rumunia był wyraźnie zbity z tropu, zszokowany pierwszym wrażeniem, na którym wywarła na niego nowa fryzura "Francji". Za to Arthur był gotowy roznieść dom na malutkie kawałeczki, gdyby nie przeszkodził mu w tym Francis.

- Je suis désolé pour lui, wczoraj mieliśmy trochę trudny dzień- powiedział, odsuwając partnera od drzwi. Arthur po raz kolejny wydał z siebie gardłowy jęk, po czym ciężkim krokiem odszedł w głąb domu, klnąc pod nosem na czym świat stoi. Francis znów nerwowo się uśmiechnął, znów odwracając się w stronę nowoprzybyłego.

- Jak rozumiem to po trochu twoja wina?- zapytał się uprzejmie, dalej się uśmiechając.- Mógłbyś to naprawić?-

- Nie- padła odpowiedź, zmywając uśmiech z ust Francuza.- Sami musicie to naprawić. Musicie zrozumieć tę drugą osobę oraz w jednym przypadku wyznać jej swoje "ukryte" uczucia...- za to Vald miał na twarzy tak zwany lenny face.

- I zapomniałem dodać, że zadzwoniłem po Japonię... Bawcie się dobrze!

Ojej... czyżbym znów namieszał? Niemożliwe... prwda? ╮(╯∀╰)╭ Ale myślę, że nikt się tym nie przejmie.... to ja ten, tu kończymy książkę? XD

I nie mam zielonego pojęcia co jest nie tak z tym rozdziałem i dlaczego jest tak szybko

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro