25/05/2020•3/4
- Witaj, ty za pewne jesteś Yoomin? - zapytał przystojny chłopak, który na pewno był młodszy ode mnie. - Jak nasz marny menadżer znalazł taką laskę?
Momentalnie stałam się czerwona na twarzy. Już wiem czemu Taehyung ma z nimi tyle problemów.
- Ym.. Sądzę, że to nie jest odpowiedni temat. Poza tym to chyba nie twój interes, prawda? - odpowiedziałam kiedy opanowałam się.
- Oj tam, przecież nic się nie stanie jak mi powiesz. W końcu to jest mój menadżer. - uśmiechnął się szeroko.
- Jestem twoim menadżerem, co nie znaczy, że możesz wiedzieć o mnie wszystko, szatanie. Szczególnie jeśli jest to związane z MOIM aniołkiem. - powiedział Taehyung obejmując mnie ramieniem i podając kieliszek z czerwonym winem. - Proszę, aniołku.
- Dziękuję - szepnęłam biorąc kieliszek do dłoni.
- Oj no poluzuj gacie, menadżerze.. - odpowiedział chłopak.
- Idź, póki mam cierpliwość do ciebie ty mały imbecylu! - uniósł się Tae podnosząc rękę nad głowę, a chłopak uciekł, aż się za nim kurzyło.
- Nie jesteś za ostry? - zapytałam opierając się o jego tors.
- Tylko jego tak traktuję.. Jest strasznie arogancki wobec wszystkich starszych. Aish, nie rozumiem tego dzieciaka. - westchnął. - Rodzice w porządku, wysoko postawieni adwokaci, a syn idol...
- Może za dużo było mu popuszczane? - zasugerowałam sącząc wino z kieliszka.
- Nie sądzę.. Ukończył jedną z najlepszych szkół w całej Korei i to z wyróżnieniem. Nie przyjmuję byle kogo do drużyny, kotku.
- Eh.. Może coś się wydarzyło w jego życiu? Coś się posypało lub stracił kogoś. Powinieneś z nim porozmawiać jako menadżer.
- Może masz rację.. Ale to już nie dziś. Dziś mam zamiar spędzić najlepszy wieczór z tobą, kotku. - mruknął mi do ucha i przygryzł jego płatek.
Zaśmiałam się pod nosem i odsunęłam się od Tae. Pocałowałam go w usta i kiedy chciałam odejść, on złapał mnie za nadgarstek. Wziął ode mnie kieliszek i postawił na stole.
- Urywamy się, aniołku? - wyszeptał mi do ucha. - Może nie wiesz, ale strasznie seksownie wyglądasz w tej sukience.
- No i co w związku z tym? - postanowiłam się z nim podroczyć.
- Oj kotku.. - mruknął całując mój kark. - Poznałaś wszystkich, nawet mojego jednego podopiecznego... Kotku - szepnął mi do ucha i przygryzł jego płatek, co wywołało u mnie dreszcze.
- Taeś.. Nie uważasz, że to za szybko?
- Nie... To idealny moment. Jedziemy do mnie, kotku. I w nim już zostaniesz, kochanie.
Przełknęłam dziwnie gęstą ślinę i popatrzyłam na Tae, który wyglądał na poważnego. Pocałował mnie w usta i po chwili przerwał pieszczotę, aby podać mi ramię i wyprowadzić z ogromnego pomieszczenia. Gala już dobiegała końca, więc pewnie nic się nie stanie kiedy Tae zniknie i on o tym wiedział.
- Dzieciaki nie pijcie dzisiaj, to jutro skrócę wam próbę. - rzucił do siódemki chłopaków, którzy ucieszyli się ogromnie. - Sprawdzę czy naprawdę piliście! - dodał Tae i nagle się uspokoili.
Tae się uśmiechnął i znowu ruszyliśmy w stronę wyjścia. Przy drzwiach pożegnał nas ochroniarz. Pełna profeska ta gala. Wyszliśmy z budynku i od razu skierowaliśmy się do samochodu chłopaka. Najpierw Tae otworzył mi drzwi bym weszła do środka i zamknął je za mną, a następnie on wsiadł za kierownicę. Ledwo zapięłam pasy, a on wcisnął gaz do dechy. Pisnęłam głośno, a on się zaśmiał.
- To nie jest śmieszne! - krzyknęłam.
- Spokojnie, nic Ci się nie stanie, kotku. - odpowiedział mi.
- Taehyung!!! - pisnęłam.
- Tak?
- Proszę Cię, zwolnij! Zrobię wszystko!!
- Wszystko?
- Tak, tylko zwolnij!
- Okej. - mruknął i zaczął zwalniać.
Odetchnęłam z ulgą i rozluźniłam mięśnie.
***
- Nie ubiorę tego! - krzyknęłam czerwieniąc się na policzkach.
- W samochodzie mówiłaś, że zrobisz wszystko, więc to jest część tego co chcę byś zrobiła, kotku. - wytłumaczył całując mnie namiętnie w usta. - Zrób to dla mnie, kotku. - mruknął zaczynając rozpinać zamek od mojej sukienki.
- Niech Ci będzie, diable. - warknęłam biorąc torebkę od niego. - Ostatni raz, robię coś takiego. - szepnęłam do siebie idąc do łazienki, która była połączona z sypialnią Tae.
***
Wyszłam z łazienki cała zaczerwieniona na twarzy. Czułam się upokorzona tym strojem. Boże, co ja złego zrobiłam? Czuję się jak w jakimś jebanym fanfiction, którego autorka ma raka mózgu. (A/N: no i prawidłowo)
- Teraz jesteś prawdziwym kotkiem. - powiedział Taehyung podchodząc do mnie.
- Ostatni raz, robię coś takiego. - odparowałam.
- Jeszcze ci się to spodoba, kotku.
Domyślacie się w co musiałam się wbić? Strój kota. Kto zgadł, dla tego czekolada Milka. Uszy kota, choker z dzwoneczkiem.. Bielizna czarna oczywiście, ale co mnie dobiło? Doszyty OGON do majtek. Zabijcie mnie, póki jeszcze czas.
- Teraz parę zasad, które będą panować tej nocy, kotku.
- Widzę, że nie jestem pierwszą, huh?
- Pierwszą nie, ale co Ty na to by być ostatnią i jedyną? - szepnął mi do ucha.
- Ciekawe i zarazem niemożliwe..
- Jeszcze się okaże.. Wracając do zasad: od teraz możesz mówić do mnie jedynie "tatusiu", możesz mnie dotknąć dopiero kiedy na to pozwolę i najważniejsza zasada - przerwał uśmiechając się złowieszczo. - Wykonujesz każdy mój rozkaz, kotku. - dokończył łapiąc ogon na co się wzdrygnęłam. - Rozumiesz mnie, córeczko? (A/N: tak się wtrącę, czy tylko ja kocham takiego męskiego i seksownego TaeTae?)
- T-tak, tatusiu.. - mruknęłam.
_________________________________________________________
Autorka: Polsat moi drodzy!
Hoseok: Czemu w takim momencie?
Autorka: Bo mogę.. nikt mi nie zabroni
Hoseok: Jesteś okrutna, nie tylko wobec mnie, ale i też wobec czytelników... Jesteś strasznie niegrzeczna..
Autorka: Przypominam Ci o celibacie, matołku.
Hoseok: Aish..
Autorka: Mam nadzieję, że rozdział się spodobał! Pojutrze ukaże się następny i tym samym ostatni rozdział. Oczekujcie! Luvki!! Kim Yoni odmeldowuje się! *heartu*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro