Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21/05/2020•1/2

Jak zwykle obudziłam się po 12. Wstałam z łóżka przecierając piąstkami oczy i ziewając podeszłam do szafy. Wyjęłam czarne długie spodnie z dziurami na kolanach, czarny top i bieliznę. Poszłam do łazienki połączonej z moją sypialnią i po zdjęciu z siebie piżamy wskoczyłam pod prysznic.

Po umyciu się i wytarciu ręcznikiem do sucha ubrałam się i wyszłam z łazienki. Siadłam przy toaletce i zaczęłam się malować. Po 20 minutach byłam zrobiona na bóstwo. Zeszłam na dół do kuchni gdzie jak zwykle czekała na mnie karteczka i pieniądze od rodziców pozostawione na stole.

Yoomin!
Pojechaliśmy na delegację, więc wrócimy za trzy dni. Gdyby coś się działo, dzwoń. Pieniądze są tam gdzie zwykle.
Kochamy Cię, mama i tata ♥

Ja też was kocham, pomyślałam, uśmiechając się do siebie.

Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej kanapki zawinięte w papier śniadaniowy. Jedząc pierwszą kanapkę nastawiłam wodę na kawę i wyjęłam kubek wsypując do niego trochę kawy.

Czekając aż zagotuje się woda, usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam bez pośpiechu do nich i otworzyłam. Przede mną stanął tamten diabeł.. Cholera, zapomniałam.

  - Witaj, aniele. - przywitał mnie z szelmowskim uśmiechem. - Całować rączki, czy usta?

  - W dupę się pocałuj, diable.

  - Zaraz ty dostaniesz w dupę, jak nie będziesz grzeczna.

  - Tss.. - burknęłam.

  - Jedziemy?

  - Jeszcze nie skończyłam śniadania.

  - Śniadanie przed 14?

  - Nie lubię wstawać wcześnie, okej? Wchodzisz?

  - Oczywiście. - rzekł wchodząc do środka przejeżdżając swoją dłonią po moim tyłku, zupełnie "przypadkiem".

Wywróciłam oczami i zamknęłam drzwi frontowe. Złapałam go za rękę i poprowadziłam do kuchni gdzie usiedliśmy przy stole. Akurat zagotowała się woda.

  - Kawy?

  - Z chęcią.

Wyjęłam jeszcze jeden kubek i również do niego wsypałam kawę. Wlałam do obu kubków wody i postawiłam je na stole. Z lodówki wyjęłam mleko do kawy a z szafki cukier, i postawiłam oba dodatki na stole. Chciałam odejść i siąść na swoim krześle, jednak Taehyung miał inny plan. Pociągnął mnie na swoje kolana i uśmiechnął się zawadiacko.

  - No i co teraz? - zapytał głębokim głosem, odktorego dostałam dreszczy.

  - Teraz wypijesz kawę i mnie puścisz. - odrzekłam siląc się na spokojny ton.

  - Wypiję, oczywiście, ale dalej będziesz siedzieć mi na kolanach, kochanie.

  - Niby czemu?

  - Bo córeczka jest zawsze posłuszna swojemu tatusiowi - wyszeptał mi do ucha i ścisnął moje uda.

  - Nie zgadzałam się na żaden układ z per Tatuś.

  - Tutaj nie masz na co się zgadzać. Tak będzie i koniec. Rodzice w pracy? - zmienił zwinnie temat.

  - Pojechali na delegację - powiedziałam bez zastanowienia i przybiłam sobie mentalną piątkę z czołem. Mogłam skłamać.

  - Hmm, a nie potrzebujesz przypadkiem opiekunki, kochanie? Moim zdaniem, powinien się ktoś tobą zająć.

  - Jestem wystarczająco dużą dziewczynką, żeby poradzić sobie bez opieki, diabełku.

  - Mów do mnie z szacunkiem, złotko. Kiedy jesteśmy sami masz do mnie mówić "tatusiu". Rozumiesz, kochanie?

  - A co jak nie chcę się do Ciebie tak zwracać? - zapytałam patrząc mu w oczy.

  - To dostaniesz karę, kochany aniołku. - odpowiedział zbliżając swoją twarz do mojej.

Między nami wisiała dziwna atmosfera. Czując jego ręce na moich udach i jego oddech owiewające moje usta, zrobiło mi się gorąco. Patrzyłam to w jego oczy to na jego usta, które były zadziwiająco pociągające.

  - Co chcesz, żeby tatuś teraz zrobił? - zapytał uśmiechając się szelmowsko i posłał mi wyzywające spojrzenie.

  - Pocałuj mnie.. - wyszeptałam.

  - Co mam zrobić? - zaczął się ze mną droczyć.

  - Pocałuj mnie. - powiedziałam pewniej.

  - Grzeczniej złotko.

  - Pocałuj mnie tatusiu. - jęknęłam.

  - Grzeczna dziewczynka. - szepnął i połączył nasze usta w namiętnym i gorącym pocałunku.

Pocałunek zwalał z nóg. Zapewne, gdybym stała, już bym leżała jak długa. Wplotłam dłonie w jego jego jakże jedwabiste włosy, wzdychając cicho. W końcu do naszego pocałunku dołączyły nasze języki, które połączyły się w szaleńczej walce o dominację. Ostatecznie wygrał chłopak, który uśmiechnął się zadowolony. Złapał mnie za tyłek i wstał z krzesła. Skierował się do salonu gdzie rzucił mnie na kanapę i zawisł nade mną z wyższością wymalowaną na twarzy. Musnął lekko moje wargi i odsunął się. Jęknęłam niezadowolona na co tamten diabeł zaśmiał się.

  - Pragniesz mnie? - zapytał znowu pojawiając się kilka centymetrów od mojej twarzy.

Nagle przypomniał mi się zakład. Oddanie. Nie tym razem!

  - Nie - burknęłam.

  - Klamiesz, słonko.

  - Nie kłamę tatusiu - wyszeptałam oplatając ręce na jego karku.

  - Doprawdy?

Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się niewinnie.

  - Niech Ci będzie. Możemy już jechać do tego centrum, bo mamy coraz mniej czasu.

  - Ah, a kawa?

  - Pieprzyć kawę. Wypijemy w jakiejś kawiarni.

________________________________________________

Luvluvluv

~Kim_Yoni♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro