21/05/2020•1/2
Jak zwykle obudziłam się po 12. Wstałam z łóżka przecierając piąstkami oczy i ziewając podeszłam do szafy. Wyjęłam czarne długie spodnie z dziurami na kolanach, czarny top i bieliznę. Poszłam do łazienki połączonej z moją sypialnią i po zdjęciu z siebie piżamy wskoczyłam pod prysznic.
Po umyciu się i wytarciu ręcznikiem do sucha ubrałam się i wyszłam z łazienki. Siadłam przy toaletce i zaczęłam się malować. Po 20 minutach byłam zrobiona na bóstwo. Zeszłam na dół do kuchni gdzie jak zwykle czekała na mnie karteczka i pieniądze od rodziców pozostawione na stole.
Yoomin!
Pojechaliśmy na delegację, więc wrócimy za trzy dni. Gdyby coś się działo, dzwoń. Pieniądze są tam gdzie zwykle.
Kochamy Cię, mama i tata ♥
Ja też was kocham, pomyślałam, uśmiechając się do siebie.
Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej kanapki zawinięte w papier śniadaniowy. Jedząc pierwszą kanapkę nastawiłam wodę na kawę i wyjęłam kubek wsypując do niego trochę kawy.
Czekając aż zagotuje się woda, usłyszałam dzwonek do drzwi. Podeszłam bez pośpiechu do nich i otworzyłam. Przede mną stanął tamten diabeł.. Cholera, zapomniałam.
- Witaj, aniele. - przywitał mnie z szelmowskim uśmiechem. - Całować rączki, czy usta?
- W dupę się pocałuj, diable.
- Zaraz ty dostaniesz w dupę, jak nie będziesz grzeczna.
- Tss.. - burknęłam.
- Jedziemy?
- Jeszcze nie skończyłam śniadania.
- Śniadanie przed 14?
- Nie lubię wstawać wcześnie, okej? Wchodzisz?
- Oczywiście. - rzekł wchodząc do środka przejeżdżając swoją dłonią po moim tyłku, zupełnie "przypadkiem".
Wywróciłam oczami i zamknęłam drzwi frontowe. Złapałam go za rękę i poprowadziłam do kuchni gdzie usiedliśmy przy stole. Akurat zagotowała się woda.
- Kawy?
- Z chęcią.
Wyjęłam jeszcze jeden kubek i również do niego wsypałam kawę. Wlałam do obu kubków wody i postawiłam je na stole. Z lodówki wyjęłam mleko do kawy a z szafki cukier, i postawiłam oba dodatki na stole. Chciałam odejść i siąść na swoim krześle, jednak Taehyung miał inny plan. Pociągnął mnie na swoje kolana i uśmiechnął się zawadiacko.
- No i co teraz? - zapytał głębokim głosem, odktorego dostałam dreszczy.
- Teraz wypijesz kawę i mnie puścisz. - odrzekłam siląc się na spokojny ton.
- Wypiję, oczywiście, ale dalej będziesz siedzieć mi na kolanach, kochanie.
- Niby czemu?
- Bo córeczka jest zawsze posłuszna swojemu tatusiowi - wyszeptał mi do ucha i ścisnął moje uda.
- Nie zgadzałam się na żaden układ z per Tatuś.
- Tutaj nie masz na co się zgadzać. Tak będzie i koniec. Rodzice w pracy? - zmienił zwinnie temat.
- Pojechali na delegację - powiedziałam bez zastanowienia i przybiłam sobie mentalną piątkę z czołem. Mogłam skłamać.
- Hmm, a nie potrzebujesz przypadkiem opiekunki, kochanie? Moim zdaniem, powinien się ktoś tobą zająć.
- Jestem wystarczająco dużą dziewczynką, żeby poradzić sobie bez opieki, diabełku.
- Mów do mnie z szacunkiem, złotko. Kiedy jesteśmy sami masz do mnie mówić "tatusiu". Rozumiesz, kochanie?
- A co jak nie chcę się do Ciebie tak zwracać? - zapytałam patrząc mu w oczy.
- To dostaniesz karę, kochany aniołku. - odpowiedział zbliżając swoją twarz do mojej.
Między nami wisiała dziwna atmosfera. Czując jego ręce na moich udach i jego oddech owiewające moje usta, zrobiło mi się gorąco. Patrzyłam to w jego oczy to na jego usta, które były zadziwiająco pociągające.
- Co chcesz, żeby tatuś teraz zrobił? - zapytał uśmiechając się szelmowsko i posłał mi wyzywające spojrzenie.
- Pocałuj mnie.. - wyszeptałam.
- Co mam zrobić? - zaczął się ze mną droczyć.
- Pocałuj mnie. - powiedziałam pewniej.
- Grzeczniej złotko.
- Pocałuj mnie tatusiu. - jęknęłam.
- Grzeczna dziewczynka. - szepnął i połączył nasze usta w namiętnym i gorącym pocałunku.
Pocałunek zwalał z nóg. Zapewne, gdybym stała, już bym leżała jak długa. Wplotłam dłonie w jego jego jakże jedwabiste włosy, wzdychając cicho. W końcu do naszego pocałunku dołączyły nasze języki, które połączyły się w szaleńczej walce o dominację. Ostatecznie wygrał chłopak, który uśmiechnął się zadowolony. Złapał mnie za tyłek i wstał z krzesła. Skierował się do salonu gdzie rzucił mnie na kanapę i zawisł nade mną z wyższością wymalowaną na twarzy. Musnął lekko moje wargi i odsunął się. Jęknęłam niezadowolona na co tamten diabeł zaśmiał się.
- Pragniesz mnie? - zapytał znowu pojawiając się kilka centymetrów od mojej twarzy.
Nagle przypomniał mi się zakład. Oddanie. Nie tym razem!
- Nie - burknęłam.
- Klamiesz, słonko.
- Nie kłamę tatusiu - wyszeptałam oplatając ręce na jego karku.
- Doprawdy?
Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się niewinnie.
- Niech Ci będzie. Możemy już jechać do tego centrum, bo mamy coraz mniej czasu.
- Ah, a kawa?
- Pieprzyć kawę. Wypijemy w jakiejś kawiarni.
________________________________________________
Luvluvluv
~Kim_Yoni♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro