Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9

Leyla:

Wyszłam z domu nie postrzeżenie gdy Liam zamykał drzwi tarasowe. Bez pożegnania z nim bałam się wiedziałam, że ojciec nie blefuje. Gdy tylko wyszłam ruszyłam biegiem przed siebie drogą powrotną. Tak jak myślałam zza drzewa wyszedł ojciec.

- Jak możesz robić to Maxowi! Jak możesz to robić matce która tak o ciebie dba.

- Wy dbacie tylko o swoje interesy - wtedy pierwszy raz w życiu ojciec podniósł na mnie rękę.

Uderzył mnie w twarz.

- Chcemy zapewnić wam dobre życie gdy nas zabraknie. Jak śmiesz tak mówić!

- Mam dość robienia ciągle tego co wy chcecie!

- Od dawna nie robisz nic co byśmy chcieli! Chcieliśmy żebyś została adwokatem albo sędzia to nie wielki płacz był i zostałaś tym czym jesteś!.

- A co to źle? Nie wiele od was mniej zarabiam! Radzę sobie świetnie nie trzeba być adwokatem czy sędzia by ludzie mnie szanowali! Tak jak was zresztą.. po co ja się produkuje was i tak to nie interesuje. Nic a nic - minęłam ojca chcą iść dalej.

- A ty gdzie! Do niego? - zatrzymał mnie szarpiąc za rękę.

- On przynajmniej nie traktuje mnie jak wy.. poza tym wyjeżdża za dwa dni możesz odetchnąć z pewnością o mnie zapomni. A ja zostanę żoną tego idioty.. - mówiąc to całkowicie zapomniałam, że przecież on wciąż był w domku i mógł to słyszeć.

- Idziemy do domu natychmiast! - podniósł głos tak, że aż wszystkie ptaki z okolicznych drzew uciekły.

Westchnęłam zrezygnowana w porządku już pójdę do tego piekła. I jestem pewna, że tam czeka mnie jeszcze gorsze. Bo ojciec napewno powie matce a ta dopiero będzie dramatyzować.

Drogę do samochodu jak i do domu przebyliśmy w ciszy. Żadne z nas nie odezwało się choćby słowem. Gdy przeszłam przez próg domu zdziwiona mama na mnie spojrzała.

- Co tak szybko? - zapytała.

Ale gdy zobaczyła ojca który wszedł po chwili za mną widziałam, że się zmartwiła. A ja korzystając z okazji dostałam się do pokoju zamykając się na klucz. Łzy spłynęły po moich policzkach mam już wszystkiego serdecznie dość. Zakochałam się prawdziwie się zakochałam i przyznaje się. Mam dość już życia tak jak inni chcą. Chce wsiąść życie w swoje ręce. Nie chce wychodzić za człowieka którego mało znam i co gorsza nie kocham. Rzuciłam się na łóżko z kieszeni wypadł mi telefon. Więc spojrzałam na niego nawet sms od niego nie dostałam. Napewno słyszał naszą rozmowę i już więcej się nie odezwie. I w sumie mu się nie dziwię kto by chciał zadawać się z takim czymś jak ja. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać nagle do pokoju wpadła mama. No tak drugi klucz ona trzymała.

- Jak przyszłaś prawic mi kazania to odpuść usłyszałam już dziś wszytko od ojca.

- Jak śmiałaś ! Skąd ta nagła odwaga? Skąd wzięło ci się żeby nam się przeciwstawiać! Nigdy taka nie byłaś. Może ty się z nim przespałaś ? Wykorzystał cię? Może co gorsza się zakochałaś ?! - zaczęła lamentować.

Ja jedynie w odpowiedzi naciągnęłam na głowę kołdrę. Nie będę tego słuchać nie chcę nie dziś za dużo się działo.

- Odpowiedz mi!

-  Dajcie mi spokój ! Błagam.. - mówię przez łzy.

- Ty płaczesz ? To już jasne zakochałaś się ! Już koniec z nami! - wstała i poleciała do ojca.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro