Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

Leyla:

Tak jak przeczuwałam jeszcze tego samego dnia przyszła do mnie z ojcem. I oboje mnie przekonywali o swojej racji. Mama spokojnie usiadła obok mnie na łóżku ojciec niepozornie stał z boku.

- Córciu my chcemy dla ciebie dobrze..

- Jasne tak chcecie dobrze, że aż wydacie mnie za mąż człowiekowi którego nie kocham i co najlepsze nie znam. Dziękuję za taką chęć dobroci z waszej strony.

Mama jedynie spojrzała na mnie ze złością w oczach lecz wciąż kontynuowała spokojnie.

- Skarbie poznacie się i z pewnością pokochacie.

- Mamo ale wy nic nie rozumiecie Max nie chce ślubu tak samo jak ja..

- Nie rozumiem ? - spojrzała na ojca.

- Rozmawiałam z nim kilka razy w ostatnim czasie i jest tego samego zdania co ja..

- Oświeć nas?

- To proste nie wiązać się ze sobą nie kochamy się mamy całkiem inne upodobania.

Mama z impetem wstała i wyszła mówiąc „ nie mam już do niej siły".

Ojciec nic nie powiedział i wyszedł za nią wtedy dostałam sms.

Liam ( Jak się czujesz ? Jesteś w domu?)

Uśmiechnęłam się do telefonu i od razu odpisałam ( w miarę wciąż trzaskają mi kolki na głowie z powodu ślubu... Tak jestem w domu)

Czekałam na odpowiedź lecz ona nie przyszła następnego dnia. Rodzice kazali zostać w domu bo będziemy mieć gości. Chodzi o szpital który ojciec kupił ten sam w którym pracuje. Podobno adwokat znalazł kogoś do zarządzania nim. Co w ogóle mnie nie interesuje. Ale skoro kazali to nie będę się z nimi teraz kłócić. Dość już tego.

Gdy dochodziła godzina 17 siedziałam przed lustrem kończąc się malować. Spojrzałam na siebie po raz ostatni i wyszłam z pokoju.

- Siostra wyglądasz pięknie.

- Dziękuję ty również - uśmiechnęłam się do siostry.

Obie usiadłyśmy do stołu gdzie byli już wszyscy oprócz owego człowieka na którego czekamy.

- To najlepszy kandydat po studiach z ogromnym dobytkiem który może nam pomóc w szpitalu - tłumaczył adwokat ojca.

- Rozumiem mam nadzieję, że się nie spóźni nie lubię tego.

Wtedy zabrzmiał dzwonek i wszyscy spojrzeliśmy na zegarek równo wybiła z dzwonkiem 17:30. Pokiwałam głową co do minuty nie spóźnił się wcale. Wzięłam szklankę i napiłam się łyk wtedy do pomieszczenia wszedł młody mężczyzna. W garniturze idealnie uczesany i miał okulary przeciw słoneczne na nosie. Buty to tak mu się skleciły że moglibyśmy oślepnąć. Gdy ściągnął okulary zachłysnęłam się wodą. Na co wszyscy na mnie spojrzeli.

- Liam? Co ty tu robisz ? - odezwała się moja siostra.

Ja jedynie wymieniałam się z nim spojrzeniami nie miałam odwagi się odezwać.

- Po reakcji siostry wnioskuję że nie wiedziała że przyjdziesz.

- Od dziś jestem dyrektorem generalnym pana szpitala - odezwał się w końcu.

Wciąż patrzył tylko w moje oczy.

- To są chyba jakieś kpiny! Co pan najlepszego narobił ! - odezwał ale ojciec do adwokata.

Liam ze spokojem odwrócił ode mnie wzrok i spojrzał na mojego ojca.

- My się już znamy proszę pana prawda?

- Ofszem nie zgadzam się by ten człowiek zarządzał moim szpitalem! - warknął ojciec.

- Dlaczego? - zapytał Liam wracając do mnie wzrokiem na krótką chwilę i wrócił do ojca - Bo kocham pana córkę ?

Zapadła ciężka cisza która szczerze zapowiadała armagedon.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro