11. Wczesny Poród
#Andy
SZEŚĆ MIESIĘCY PÓŹNIEJ...
Wreszcie skończyła mi się moja trasa koncertowa. Gadałem z chłopakami z mojego zespołu.
Oni tak samo jak ja mają już dość. Nie chcą też być w udawanych związkach.
Teraz jadę moim samochodem z chłopakami do nowego menadżera muzycznego, aby podpisać umowę z nim.
Juliet jechała swoim samochodem przed nami. Wszyscy wyszliśmy z samochodów i poszliśmy do studia muzycznego.
Kiedy byliśmy już w środku, ukazało się nam ładne wnętrze holu.
Było w jasnych kolorach. Podeszliśmy do recepcjii się zapytaliśmy o to gdzie jest nasz nowy menadżer.
Po chwili otrzymaliśmy odpowiedzi na pytanie, które zadaliśmy recepcjonistce.
Poszliśmy do windy i wcisneliśmy guzik z numerem piętra na którym jest biuro menadżera.
Wyszliśmy z windy i poszliśmy do wyznaczonego nam gabinetu.
Delikatnie zapukałem, a kiedy usłyszeliśmy proszę weszliśmy wszyscy do środka.
W środku pomieszczenia było meble i biurko w kolorze brązowego drewna, a na podłodze była lekko szara wykładzina i ściany w tym samym kolorze. Duże okno, krzesło biurowe, przyrządy biurowe, duży stół z kilkoma krzesłami.
A przy biurku siedział mężczyzna, wygląda on tak jak na zdjęciu. Był on ubrany w garnitur i krawat.⬇
-Dzień dobry proszę pana. Przyszliśmy w sprawie umowy. ~powiedziałem.
-Witajcie. Tak zgadza się. Proszę usiądzie wszyscy. ~powiedział i wskazał ręką na krzesła przy dużym stole.
Usiedliśmy wszyscy.
-Tak więc, ja nazywam się Mark Wrendus. Jestem menadżerem muzycznym. ~powiedział.
-Miło nam pana poznać. Ja nazywam się Andrew Biersack,a to są członkowie zespołu Black Veil Brides, Ashley Purdy, Jake Pitts, Jinxx i CC. A to jest Juliet Simms, moja przyjaciółka. ~powiedziałem.
-Miło mi was poznać chłopaki i ciebie Juliet. Może przejdzimy do setna tego spotkania? ~zapytał się nas.
-To świetny pomysł Mark. ~zawołała Juliet.
I tak o tym wszystkim porozmawialiśmy, ustaliliśmy i podpisaliśmy nową umowę.
To wszytko zajęło nam z trzy i pół godziny.
Wszyscy wyszliśmy z studia bardzo bardzo bardzo mocno szczęśliwy. Wreszcie ja z Juliet skończymy tą gupią umowę i będziemy mogli żyć spokojnie.
Ja będę mógł być wreszcie z moją Alex, a Juliet z Michałem.
Uffff....
Jestem teraz bardzo bardzo bardzo mocno szczęśliwy jak nigdy.
-To co idziemy uczcić to w Starbucksie? ~zapytał Ashley.
-Pewnie! ~zawołaliśmy wszyscy.
Wsiedliśmy do naszych samochodów i ruszyliśmy w kierunku naszego celu.
Po około pół godziny byliśmy w Starbucksie. Weszliśmy do środka i zamówiliśmy co chcieliśmy.
Usiedliśmy przy stoliku i zaczęliśmy rozmawiać ze sobą i się śmiać.
Nagle zadzwonił mój telefon. Na ekranie był numer mojej siostry Alice.
Szybko odebrałem, wstając z miejsca i mówiąc moim przyjaciołom, że zaraz wracam do nich.
ROZMOWA TELEFONICZNA:
○Tak Alice?
●Musimy poważanie porozmawiać i mam dla ciebie bardzo dobrą wiadomość, co wiem, że się mocno ucieszysz z tego Andy.
○Dobrze, ja jestem teraz w Starbucksie, a ty gdzie jesteś siostrzyczko?
●Ok ja jestem w domu. To ja zaraz do ciebie przyjdę. Będę za około czterdzieści minut.
○Dobrze to do zobaczenia Alice!
●Do zobaczenia braciszku!
Po rozmowie telefonicznej weszłem z powrotem do środka kafejki. Schowałem mój telefon do kieszeni moich spodni i usiadłem na swoim miejscu przy stoliku.
#CZTERDZIEŚCI MINUT PÓŹNIEJ...
Siedzę i cały czas się zastanawiam o czym chce Alice ze mną porozmawiać.
Nagle widzę jak przez drzwi wchodzi moja młodsza siostra i kiedy zobaczyła, że się patrze w jej stronę to mi radośnie pamachała swoją lewą dłonią. Też jej pomachałem z szerokim uśmiechem na swoich ustach.
Po chwili już była przy moim stoliku.
-Hej wszystkim! A z tobą muszę poważanie porozmawiać. ~zawołała radosna.
-Hejka, cześć, siema, siemanko, dobry, hej! ~zawołaliśmy wszyscy razem.
-To o czym chciałaś porozmawiać? ~zapytałem się jej.
-Słuchaj Andy, kiedy ty byłeś w trasie koncertowej to moja dobra koleżanka Natalia, a przyjaciółka Alex powiedziała mi bardzo bardzo bardzo ważną informacje. Yhhh Andy ja kurwa rozumiem, że jesteś mężczyzną, ale Alex do jasnej cholery potraktowałeś jak zwykłą dziwke! Miesiąc po tym jak wyjechałeś to ona się dowiedziała, że jest z tobą w ciąży! Tak po prostu ją zostawiłeś... Ona wogule nie śpi, nie chce jeść, ani nawet przestała chodzić do szkoły. Powiedziała ona swoim rodzicom, że jest w ciąży z tobą...~powiedziała bardzo mocno zła.
Byłem bardzo mocno w szoku.
-Co?!Alex jest w ciąży? Ze mną? ~zalałem Alice pytaniami.
-TAK!~zawołała zła.
-Ja muszę do niej jechać i to jak najszybciej! ~powiedziałem szybko.
Wstałem z mojego krzesła na którym siedziałem i szybko wyszłem z Starbucks'a. Wyjełem kluczyki od mojego samochodu i wsiadłem do środka. Alice była razem ze mną.
-Musze jechać do kwiaciarni i do sklepu z zabawkami. ~powiedziałem.
-To jest szczegół Andy. Ważne jest to co jej powiesz. Musisz jej powiedzieć w oczy, że ją bardzo mocno kochasz. Ją i wasze dziecko. Nie możesz jej zostawić...~powiedziała.
-Wiem, nie zostawię ich. Mojej księżniczki i naszego dziecka. Bardzo ich kocham. ~powiedziałem.
Po dwudziestu minutach wreszcie byliśmy już pod kwiaciarnią. Weszliśmy do środka, a kiedy weszliśmy usłyszeliśmy dźwięk małego dzwoneczka, który jest nad drzwiami informując o przybyciu klienta.
Było tutaj bardzo bardzo bardzo dużo przeróżnych kwiatów. Na przykład róże, tulipany,orchideje (przepraszam za to, że za bardzo nie wiem jak się to pisze) i tym podobne.
Przy ladzie była kobieta. Miała ona na oko z trzydzieści pięć lat.
Podeszliśmy do niej.
-Dzień dobry państwu, w czym mogę pomóc? ~zapytała się nas z uśmiechem na ustach.
-Chciałbym kupić bukiet czerwonych róż. ~powiedziałem.
-Dobrze. Niech pan wybierze, które róże się podobają. ~odparła.
Podeszłem do stoiska z różnymi rodzajami róż. Były one różowe, czerwone, białe, żółte i też inne kolory.
Bardzo mocno mi się spodobały czerwono-krwiste róże. Były one bardzo piękne, tak jak moja księżniczka Alex.
Wziełem z sto jeden róż i podeszłem do kwiaciarki. Ładnie je ozdobiła czerwonymi wstążkami i obcieła wszystkie kolce.
Zapłaciłem daną sumę i podziękowałem za kwiaty. Z Alice wyszliśmy szybko ze sklepu i wsiedliśmy do auta. Zapieliśmy pasy bezpieczeństwa i ruszyliśmy w kierunku sklepu z zabawkami.
Droga zajęła nam z dziesięć minut.
Róże zostawiłem na tylnich siedzeniach samochodu. Zaparkowałem na parkingu przed galerią handlową i szybko wyszliśmy z auta. Weszliśmy do środka galerii i weszliśmy na ruchome schody jadące w górę. Po około trzech minutach byliśmy na górze. Poszliśmy szybko do sklepu,aby kupić dużego misia. W sklepie było bardzo dużo przeróżnych pluszaków, zabawek, misiów i tym podobne. Chodziłem z Alice po całym sklepie. Po pół godzinie wreszcie udało mi się znaleźć tego wspaniałego misia. Miś był ogromny bo miał 2 metry wysokości i 200 cm długości. Był w kolorze różowym.
Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że dzisiaj się coś jeszcze więcej zdaży dobrego. Najpierw podpisałem umowę z nowym menadżerem,a potem się dowiedziałem, że zostałem przyszłym tatą.
A co teraz będzie?
Nie wiem.
Wziełem tego misia i poszłem do kasy zapłacić za niego. Kosztował z 900$, ale się opłacało.
Kiedy wyszliśmy już z sklepu Alice się odezwała do mnie.
-Ohhh... ale bardzo ogromny jest ten miś. Alex się z niego ucieszy. ~powiedziała.
-Mam nadzieje Alice...~westchłem głośno.
Znowu zjechaliśmy schodami tylko, że w dół. Wyszliśmy z galerii i poszliśmy do mojego samochodu. Schowałem miśka na tylnie siedzenia i usiadłem na miejscu kierowcy, a moja siostra na miejscu pasażera. Zapieliśmy pasy bezpieczeństwa i ruszyliśmy z tąd w stronę domu Alex.
#GODZINE PÓŹNIEJ...
Po godzinie wreszcie byliśmy na miejscu. Zaparkowałem szybko na podjeźcie domu Alex i wyszłem z mojego auta. Z tylnich siedzeń wziełem misia i bukiet róż.
Z Alice podeszłem do drzwi i zadzwoniłem dzwonkiem. Po chwili otworzyła mi drzwi Alex. Była ubrana w czarną podkoszulke na cieniutkie ramiączka oraz czarne leginsy i szare skarpetki. Włosy miała rozpuszczone. Spojrzałem się na jej brzuch. Był on już bardzo duży. Alex trzymała swoją jedną dłoń na brzuchu i się głaskała delikatnie po nim.
#Alex
Siedzę teraz w salonie na kanapie i oglądam z moimi rodzicami telewizję.
Jest godzina już szesnasta. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi mojego domu.
Jako pierwsza wstałam i poszłam otworzyć drzwi. Przed drzwiami był Andy i jego siostra Alice. W rękach trzymał ogromnego różowego misia i duży bukiet czerwonych róż.
Nie mogłam w to po prostu uwierzyć.
Czy on tu jest na prawdę? Czy mam jakieś już zwidy z tęsknoty za Andy'm. Po prostu nie wiem.
Z moich oczu popłyneły łzy. Nie mogłam przestać płakać.
Po chwili Andy się do mnie odezwał.
-Alex... bardzo bardzo bardzo mocno ciebie przepraszam za to, że Cię zostawiłem, ale nie miałem wyboru. Musiałem wszystkie swoje sprawy pozałatwiać, aby teraz móc być z tobą. Bardzo mocno ciebie kocham. Ciebie i nasze maleństwo. Błagam wybacz mi to wszystko. Nie byłaś, nie jesteś i nie będziesz dla mnie dziwką. Błagam daj mi drugą szansę...~upadł na kolana i powiedział do mnie ze łzami w oczach.
Przy drzwiach byli moi rodzice i wszystko słyszeli i widzieli.
-Andy ja....ja...nie wiem...m co powiedzieć.~powiedziałam jąkając się.
-Błagam wybacz mi to księżniczko. Ja żałuję bardzo tego mocno, że ciebie zostawiłem. Musiałem zmienić menadżera muzycznego i pozbyć się tej głupiej umowy co wymyślił, że ja z Juliet mamy być małżeństwem po mimo tego, że my jesteśmy przyjaciółmi i ona ma swojego chłopaka Michała. A ja mam ciebie Alex. Ciebie i nasze maleństwo... ~powiedział.
-Wejdźcie do środka domu i na spokojnie porozmawiamy. ~odezwała się moja mama.
Przepuściłam ich, a oni weszli do mojego salonu. Moi rodzice i Alice usiedli na kanapie, a ja z Andy'm staliśmy. Bardziej to ja stałam, a Andy klękał na kolanach przede mną.
-Alex proszę... wybacz mi. Zrobię wszystko oprócz tego, żebym ciebie zostawił, bo tego nie zrobię. ~powiedział smutnym głosem.
-Andy...~westchłam.
Spojrzałam się na moich rodziców. Moja mama uśmiechneła się do mnie porozumiewawczo dając mi podpowiedź co mam zrobić i przypomniała o naszej rozmowie. Zamkłam oczy i delikatnie głaskałam się po moim już dużym brzuchu, w którym jest moja kochana córeczka.
Wziełam duży oddech i otworzyłam swoje oczy. Spojrzałam się na Andy'ego i się odezwałam.
-Dam ci drugą i ostatnią szansę. Nie spieprz jej Andy i nie zostawiaj mnie samej z maleństwem. ~powiedziałam z lekkim uśmiechem na ustach.
-Na prawdę? Chcesz mi dać drugą szansę? ~dopytywał się mnie.
-Tak.~odparłam krótko.
Andy szybko wstał i mnie delikatnie przytulił i pocałował w usta. Odwzajemniłam pocałunek i mocno się do niego przytuliłam.
Tak bardzo mi go brakowało...
-Z tobą Andy będę musiał poważnie porozmawiać. ~powiedział mój tata.
-Dobrze. Niech mnie pan jak najgorzej wyzwie i opierdzieli. Zasłużyłem na to sobie. ~odpowiedział mojemu tacie.
Nagle poczułam bardzo ogromny ból w dole brzucha.
-Aaaaaałłłłłłaaa!!!~krzykłam z bólu.
Wszyscy szybko do mnie podbiegli.
-O boże! Alex, co się dzieje? ~podbiegła do mnie moja mama.
-Boli, bardzo mocno boli! ~zawołałam i zaczełam bardzo mocno płakać.
Ból był bardzo nie do wytrzymania. Nagle poczułam jak coś mi zaczęło spływać pomiędzy moich nóg.
-Mamo co się dzieje? ~zapytałam się przerażona.
-Wody ci odeszły córeczko! Zaczynasz rodzić! ~zawołała.
-Ale jak! Przecież jestem dopiero w szóstym miesiącu!~powiedziałam.
Cały czas bardzo mocno płakałam. Nie mogłam tego wytrzymać. Oparłam się o kanapę. A Andy mnie delikatnie głaskał po plecach.
-Trzeba wezwać szybko pogotowie.~powiedział mój tata.
-Będzie szybciej jak ja ją zawioze do szpitala moim samochodem. Tylko trzeba wziąć jej i dziecka wszystkie rzeczy.~powiedział Andy.
-To chyba będzie najlepszy pomysł. ~powiedziała Alice.
Moja mama szybko pobiegła po dwie torby z mojego pokoju. Jedna torba jest z moimi rzeczami, a druga z rzeczami dziecka.
Andy jak najdelikatniej wziął mnie na ręce. Bardzo bardzo bardzo bardzo bardzo mocno zaczęłam jeszcze bardziej płakać z ogromnego bólu.
Wiem, że chciał dobrze i nie winie go za to.
Delikatnie posadził mnie na miejscu pasażera z tyłu. Obok mnie usiadła moja mama, a z przodu Andy za kierownicą i Alice na miejscu pasażera. Zapieliśmy pasy bezpieczeństwa i ruszyliśmy z pod mojego domu. Mój tata za to wsiadł do swojego samochodu,zapioł pas bezpieczeństwa i ruszył za nami.
Przez całą drogę bardzo mocno płakałam. Moja mama delikatnie głaskała mnie po głowie i plecach.
-Cicicici... będzie dobrze skarbie, zobaczysz. Dasz rade Alex. Jesteś silna. Wytrzymaj proszę. ~powiedziała.
-Ale to kurwa bardzo mocno boli!~krzykłam przez płacz.
Po dwudziestu minutach wreszcie byliśmy pod szpitalem.
Szybko wyszliśmy z samochodu i Andy z moją mamą i Alice mi pomogli wyjść z samochodu.
-Pomocy moja dziewczyna rodzi! ~zawołał bardzo głośno Andy do jednej z pielęgniarek.
Po dwóch minutach przyszła pielęgniarka z dokturką i jeszcze jedną pielęgniarką. Miały też łóżko na kółkach. Delikatnie mnie położył Andy na tym łóżku i szybko zaczęli biec ze mną na porodówke.
Moja mama, tata, Andy i Alice byli przed porodówką. Po minucie do mnie podbiegł Andy. Złapał mnie za dłoń i powiedział do mnie, żebym go bardzo mocno ściskała. Zrobiłam to bez żadnego ale.
-Przyj mocno!~powiedziała lekarka.
Starałam się przeć z całych sił. Ile po prostu mogłam.
Jeden raz, drugi, trzeci, czwarty, piąty, szósty, i siódmy raz parłam.
Po chwili się kolejny raz odezwała do mnie dokturka.
-Jeszcze trzy razy przyj i dziecko wyjdzie na świat. ~powiedziała.
Jeden raz zaczęłam przeć. Bardzo mocno ściskałam dłoń Andy'ego i mocno łóżko też drugą ręką ściskałam, a z moich ust wylatywały cały czas głośne przekleństwa.
Były one wywołane przez ból jaki ja teraz czułam.
-JEST JUŻ GŁÓWKA! Jeszcze dwa razy! ~krzykła lekarka z szerokim uśmiechem na twarzy.
Po dwóch razach, wreszcie moje dziecko jest już na świecie.
-Mamy już dziecko! Gratulacje dla państwa. To jest dziewczynka! ~zawołała. ~Niech pan przedźnie pępowine. ~dodała.
Andy podszedł bliżej dziecka i jak najdelikatniej przeciął pępowine łączącą mnie z Angel.
Trzymała dokturka cały czas moją córeczkę na swoich rękach, ale mi jej nie dała ani razu.
-Niech pani mi ją da na ręce.~powiedziałam.
-Przykro mi, ale nie mogę teraz jej dać. Musze ją zbadać i położyć w inkubatorze. ~powiedziała i poszła.
-Ale...ale jak to? Nawet nie mogłam zobaczyć swojej córeczki...~powiedziałam i z moich oczu popłyneły łzy.
-Ci... Alex będzie dobrze zobaczysz. Oddadzą ją nam. W końcu jest ona nasza. Tylko nasza malutka księżniczka. ~powiedział Andy.
Po chwili do nas podeszła ta sama pielegniarka co pomagała przy moim porodzie.
-Gratulacje jeszcze raz dla państwa. Potrzebuje informacji o was i o dziecku. ~powiedziała.
Oboje kiwneliśmy głowami na tak.
-To jak się nazywają rodzice dziecka? ~zapytała się.
-Mama to Alex Mores, ale proszę wpisać Alex Biersack. Tata natomiast Andrew Biersack. ~powiedział za mnie Andy.
Nie przeszkadza mi to wogule. Więc leżę cicho.
-Dobrze, wiek rodziców dziecka? ~zadała kolejne pytanie.
-Mama osiemnaście lat, a tata dwadzieścia osiem lat. ~powiedzieliśmy razem.
-Rozumiem, a jak nazywa się córeczka? ~zadała znowu pytanie.
-Angel Suzanne Biersack. ~powiedziałam.
-Dobrze to tyle. Teraz pani pomogę się umyć i też pobiore krew z pępowiny. ~powiedziała.
-Rozumiem. ~odparłam krótko.
Kiedy odpowiedziałam pielęgniarka gdzieś poszła. Wróciła wreszcie do mnie po piętnastu minutach.
Delikatnie pobrała krew z pępowiny i obcieła już nie potrzebny kawałek mojej pępowiny zawiązując ją.
Umyła mnie z drugą pielęgniarką i pomogły przebrać mi się w moją piżame. Torbę z rzeczami dla dziecka moi rodzice dali dokturce, a tą moją ma pielęgniarka.
-Niech delikatnie pani przejdzie na wózek. Zawioze panią na odpowiednią sale na której będzie pani leżeć. ~powiedziała.
Bardzo najdelikatniej usiadłam. Andy bardzo delikatnie wziął mnie na swoje ręce i posadził mnie na wózku. Wziął moją torbę z moimi rzeczami i wyszliśmy z porodówki.
Na korytarzu byli moi rodzice, Alice, rodzice Andy'ego i Alice, Natalia, Juliet i Michał.
Kiedy mnie zobaczyli szybko do mnie podeszli.
-Córeczko jak się czujesz? ~zapytała się mnie moja mama.
-Bardzo źle. Wszystko mnie bardzo mocno boli. Tak bardzo bym chciała wziąść w ręce moją i Andy'ego córeczkę, ale mi dokturka wogule nie chciała dać jej. Nawet mi jej nie pokazała...~powiedziałam i zaczęłam bardzo płakać.
-Nie płacz córeczko. To jest normalne. Urodziłaś dziecko wcześniej niż powinnaś, bo w szóstym miesiącu ciąży. A maleństwo nie jest jeszcze gotowe na takie temperatury jakie są teraz. ~powiedziała mama.
Delikatnie mnie przytuliła, a ja ją przytuliłam. Po dwóch minutach wreszcie idziemy na salę, w której będę leżeć.
W sali były dwa łóżka z pościelą i jaśkiem, stolik w rogu, była mała czerwono-pomarańczowa kanapa, komoda, telewizor plazmowy wiszący na ścianie, dwie szafki nocne z lampkami, małe światła w suficie, drzwi od łazienki,duże okno z roletami i dwa małe stołki do siedzenia.
Pielęgniarka podeszła z wózkiem, na którym siedzę do łóżka. Delikatnie pomogła mi się położyć i przykryła kołdrą.
-Zaraz pani dam lek przeciw bólowy i pani się powinna przespać, aby mieć siłę.~powiedziała i wyszła z sali.
Andy położył się koło mnie na łóżku i delikatnie mnie przytulił do swojej klatki piersiowej.
Nie opierałam się temu. Tak bardzo tęskniłam za nim....
Po dwudziestu minutach wreszcie przyszła ta sama pielegniarka i mi podała do żylnie lek przeciw bólowy.
Życzyła mi miłej nocy i poszła z tąd.
Tak bardzo nie miałam dużo siły. Chce mi się bardzo spać. Głośno ziewłam, a tata Andy'ego i Alice się do mnie odezwał.
-Idź kochana spać. Widać, że jesteś bardzo zmęczona. My przyjedziemy najwyżej jutro. ~powiedział.
-Dobrze. ~odparłam.
-To dobranoc Alex! ~zawołali rodzice Andy'ego i Alice, i ona sama też oraz Juliet z Michałem.
Kiedy się już pożegnaliśmy oni poszli, a ja zostałam z Andy'm i moimi rodzicami.
-Połóż się spać Alex. ~powiedziała cała trójka.
Ostrożnie się położyłam na boku i zamkłam swoje oczy. Andy mnie delikatnie przykrył kołdrą i delikatnie głaskał po głowie.
Po minucie odpłynełam ze zmęczenia do krainy Morfeusza.
RANO
Obudziła mnie pielęgniarka. Andy już nie spał tylko siedział na krześle obok mnie.
-Dzień dobry proszę pani. Jak pani Alex się czuje? ~zapytała radośnie.
-Obolała jestem jeszcze, a kiedy będę mogła zobaczyć moją córeczkę? ~zapytałam się jej.
-Zabiorę państwa do waszej córeczki. Niech pani delikatnie i ostrożnie usiądzie na wózku. ~powiedziała.
Delikatnie usiadłam i ostrożnie wstałam z łóżka. Andy mi oczywiście pomógł usiąść na wózku. Kiedy już siedziałam zaczeła jechać ze mną do mojego aniołka, a Andy szedł obok mnie trzymając mnie za rękę.
Lekko się do niego uśmiechnełam, a on odwzajemnił mój uśmiech.
Droga zajęła nam z około dziesięć minut. Kiedy już byliśmy na miejscu zobaczyłam dużo dzieci w inkubatorach i takich szpitalnych szklano-metalowych wózeczkach, które też były łóżeczkami.
Pielęgniarka podała nam takie cienkie ochronę szlafroki / fartuchy z długim rękawem i jedno razowy czepek dla Andy'ego.
Andy po mału i delikatnie pomógł mi wstać na własne nogi. Robiłam kroczek po kroczku. Podeszłam z Andy'm do pielęgniarki, która stała przy jednym z malusieńkich niemowląt.
-To jest państwa maleństwo. Mogą państwo delikatnie dotknąć dziecko, ale nie wyciągać z tąd. ~powiedziała.
-Dobrze proszę pani. ~odpowiedziałam równo z moim Andy'm.
-To ja zostawię was samych tutaj. Za pół godziny przyjdę z powrotem.~powiedziała z uśmiechem na swoich ustach.
Oboje się szeroko uśmiechneliśmy do siebie.
Malutka jest tak bardzo cudowna i słodziutka. Jest ona taka mała... jak okruszek.
Najdelikatniej jak tylko potrafiłam złapałam ją za maluteńką rączkę. Ona ma chyba tam cieplutko skoro jest tylko w pieluszce i malutkich bodach na krótki rękaw.
Ona ma tak bardzo delikatną skórę. Tak bardzo bym chciała trzymać ją w swoich ramionach i nie puszczać mojej malutkiej kochanej księżniczki.
Andy stał obok mnie i z uśmiechem na swoich ustach patrzył się na mnie i naszą kochaną córeczkę.
Po chwili, po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Łzy szczęścia. I to bardzo dużego szczęścia...
Nie oddam jej nikomu! Ona jest tylko moja i Andy'ego. Nikogo więcej. No oczywiście nie licząc naszych rodzin.
Uśmiech wogule nie schodził nam z naszych twarzy. Byliśmy oboje tak bardzo mocno szczęśliwy. Nie dość, że wróciliśmy do siebie to i urodziła się nam przepiękna, cudowna, kochana i wspaniała córeczka.
Tak jak pielęgniarka wcześniej mówiła to przyszła pół godziny później z uśmiechem na twarzy.
Jej uśmiech chyba wogule nie schodzi z twarzy.
-Widzę, że jesteście bardzo mocno szczęśliwy. Czas już wracać do sali, na której leżysz. Pożegnajcie się i idziemy już. ~powiedziała.
Najpierw ja delikatnie złapałam Angel za rączkę żegnając się z nią.
-Do zobaczenia kochanie...~szepłam.
Po mnie najdelikatniej Andy złapał ją za rączkę i pogłaskał ją.
-Cześć moja malutka księżniczko. ~powiedział cicho.
Kiedy się już pożegnaliśmy oboje przytuleni do siebie poszliśmy wraz z pielęgniarką do mojej tymczasowej sali.
Ostrożnie się położyłam na łóżku i przykryłam kołdrą. Zobaczyłam, że jest dla mnie śniadanie.
A na śniadanie miałam szklankę herbaty, trzy kromki chleba, trzy plasterki wędliny, masło,kawałek papryki i sałata.
Szybko zjadłam wszystko z talerza, bo byłam bardzo mocno głodna.
Później w porze obiadowej przyszli do mnie moi rodzice, rodzice Andy'ego i Alice, moja przyjaciółka Natalia, Juliet z Michałem i reszta chłopaków z zespołu Black Veil Brides. Był też nowy ich menadżer.
Siedzieli u mnie do dwudziestej i pojechali do swoich domów.
Zmęczona tym dniem i też wczorajszym porodem położyłam się na łóżku. Andy usiadł koło mnie i delikatnie zaczoł mnie głaskać po włosach. Ułożyłam się wygodnie i zamkłam swoje oczy odpływając do krainy Morfeusza.
Cdn.
3365 SŁÓW!
POZDRAWIAM OLCIAAA ♡
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro