Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1.

Yuri

Leżałem przodem do okna, które znajdowało się około dwa metry od łóżka. Oczywiście nie tylko tak sobie leżałem, ale także rozmyślałem, o nadchodzących urodzinach bliźniaków, na których zjawią się moi rodzice wraz z siostrą, jak i wszyscy nasi znajomi i przyjaciele z łyżwiarskiego świata, nawet ten idiota jak i miłośnik chomików się zjawi, czyli mój najlepszy przyjaciel Phichit, a co mi ostatnio wspominał, jest teraz we Francji na jakimś turnieju. I prosta z Paryża będzie leciał do nas, do Rosji...

Moje myśli mnie ogłuszały, do puki nie usłyszałem otwierania drzwi. Momentalnie spojrzałem w ich stronę. Do pokoju wszedł mój mąż, z tacą, na której znajdowało się śniadanie.

-Dzień dobry kochanie, nie śpisz już?- spytał, kładąc tacę obok mnie na łóżku.

-Dzień dobry, nie, nie śpię, a raczej nie mogę, bo wciąż myślę, a lepszym określeniem będzie to że się zamartwiam, przyjazdem rodziców urodzininami dzieciaków i jeszcze...- przerwał moją wypowiedź, krótkim lecz namiętnym pocałunkiem. (Robił tak, kiedy zaczynałem się martwię, i nie mogłem przestać o tym mówić.)

-Yuri, nie masz o co się martwić,  wszystko jest już prawie gotowe, rodzice wraz z Mari, przylatują za dwa dni i zostaną u nas na tydzień, pokoje są już przygotowane, w hotelu jest zrobiona rezerwacja dla naszych przyjaciół, którzy przybędą dzień po rodzicach, a za cztery dni, licząc dokładnie od dzisiaj, odbędzie się huczna impreza urodzinowa naszych pociech. I powiedz mi, czym ty się skarbie moje najdroższe martwisz, co?- skończył swoją wypowiedź i spojrzał na mnie wymownie, pewnie czekając na moją odpowiedź.

-No właśnie, nie wiem. Może tym, że rodzice źle odczują podróż do nas, albo że Phichit nie dotrze na czas, jest też taka możliwość, że Chris pomyśli samoloty i gdzieś na jakieś zadupie go ześle. Wszystko jest możliwe.- skończyłem się użalać i przytuliłem do Victora, żeby chociaż trochę się uspokoić.

-A ty jak zwykle martwisz się o jakieś głupoty, które powstały w tej pięknej główce...No chociaż z Chris'em jest wszystko możliwe, nawet to że pomyli samoloty.- mówiąc ostanie zdanie, nie mógł powstrzymać się od śmiechu, co okazało się być zaraźliwe w naszym przypadku, bo sam zacząłem się z tego nabijać.- Ale powiedź sam Yuri, czy w zeszłym roku, coś takiego się zdarzyło, albo dwa lata temu?

-No nie, nic takiego, nie miało miejsca.- przyznałem mu racje, bo odkąd sięgam pamięcią, to zawsze dużo dramatyzowałem, właśnie przed takimi ważnymi uroczystościami jak urodziny moich dzieci.

-No widzisz, to czemu akurat teraz ma tak być? Zobaczysz wszystko będzie dobrze, jak zawsze...A teraz proszę przestać się martwić, bo zmarszczek dostajesz, o tu na czole.- położył palec wskazujący na moje czoło, uśmiechając się przy tym żartobliwie. Oczywiście przy okazji, wystawiając moją cierpliwość na próbę, bo tymi zmarszczkami, to mnie wkurzył.

-Czy ty...chcesz mi powiedzieć...że wyglądam staro?...-zapytałem, akceptując to pytanie, tak żeby brzmiało groźnie, ale chyba mi coś nie wyszło, bo Victor jak tylko usłyszał to pytanie, to o mało, nie posikał się ze śmiechu.

-Ależ skąd kochanie, nic z tych rzeczy, ty zawsze będziesz piękny, nawet ze zmarszczkami.- śmiechu nie było końca, przy tej wypowiedzi, a ja już wiedziałem, jak się zemścić.

-Ah tak...- odczepiłem się od niego i teraz, siedząc z nim twarzą w twarz, kontynuowałem swoją wypowiedź.-Jak jesteś taki dowcipny, to przez miesiąc na ręcznym też dasz radę, co nie kochanie?.- i z takim akcentem skończyłem swoją wypowiedź, zagryzając ją kanapką, zrobioną przez mojego męża.

- Ale jak to przez miesiąc?!- zapytał płaczliwym głosem, myśląc że zmiękne i skórce mu celibat, ale nic z tych rzeczy.

-Tak to, a teraz idź obudzić dzieci, i zrób im śniadanie do szkoły, bo jest już prawie ósma, a przypominam ci, że mają dzisiaj na dziewiątą do szkoły, a chyba nie chcemy, żeby się spóźniły, prawda?

-Prawda, już idę.- odparł wstając z łóżka, kierując się do drzwi, zerkając jeszcze na mnie z nadzieją, że zmienię zdanie, ale nie ma lekko, mógł się ze mnie nie nabijać, to by teraz nie było kary, no cóż życie.

Kiedy już całkowicie wyszedł z pokoju, to ja w spokoju mogłem dokończyć swoje śniadanko, które przygotował mi Victor.


Witam wszystkich serdecznie, w pierwszym rozdziale,mam nadzieję że się podobało.
Piszcie w komentarzach, co o tym myślicie.
Życzę wszystkim dobrej nocy.😁🤩

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro