Rozdział 22
Victor
Wracaliśmy właśnie do domu po długim, jak i szczęśliwym dniu spędzonym z...z NASZYMI dziećmi. Trzeba tylko urządzić pokoiki i...
-Nad czym tak myślisz?-Z rozmyślań, wyrwał mnie głos mojego męża.
-A tak się zastanawiam, nad dzisiejszym dniem...i jak urządzimy pokoje naszych dzieci.-mówiąc "naszych" nie mogłem powstrzymać uśmiechu, który wchodził mi na usta. Przy okazji robiło mi się tak ciepło na sercu. Gdy spojrzałem na Yuriego, zauważyłem łzy w jego oczach, więc stanąłem na poboczu, żeby sprawdzić co się stało.-Yuri, co się dzieje, źle się czujesz?-spanikowałem trochę, nie wiedząc co się dzieje.
-Nie, wszystko dobrze...tylko wzruszyłem się, jak powiedziałeś "naszych" dzieci.-zaśmiał się, wycierając łzy rękawem. Sam się tylko uśmiechnąłem odpinając pas i przytulając męża.
-Vitya?
-Tak, kochanie?-odsunąłem się trochę od Yuriego, od razu łapiąc go za rękę.
-Bo wiesz...wszystko dzieje się tak szybko, wczoraj ledwo co się przeprosiliśmy, dziś podpisanie papierów adopcyjnych, i w ogóle...tylko że, też dzisiaj miałeś mi opowiedzieć o swoim ojcu, rodzinie, no wiesz o przeszłości. Że dlaczego z początku, właśnie przez twoją przeszłość nie mieliśmy szans na adopcję...co aż takiego się wtedy działo?-zapytał z troską w głosie. A ja i tak wiedziałem że nie ominie mnie rozmowa na ten temat.
-Powiem ci wszystko jak dotrzemy do domu, dobrze?-powiedziałem cały czas trzymając młodszego za rękę.
-Dobrze, kochanie.-puścił moją dłoń, a ja od nowa dołączyłem do ruchu drogowego.
Po 10 minutach byliśmy już pod naszym mieszkaniem.
Wysiedliśmy z samochodu od razu kierując się do drzwi.
Po wejściu do mieszkania i zdjęciu butów, usiadłem na kanapie w salonie, czekając aż Yuri usiądzie koło mnie.
Kiedy już usiadł, złapał mnie za rękę i oparł głowę na moim ramieniu, zaczynając od nowa ten nie zręczny temat.
-To jak kochanie, opowiesz mi?-zapytał uroczo się do mnie uśmiechając, co poprawiło mi trochę humor.
-Tak, wszystko ci opowiem....Może zacznę od tego że miałem 7 lat jak mama zostawiła mnie i ojca...Ojciec mówił że zrobi wszystko, żeby do nas wróciła, a ja w to z początku wierzyłem...Jednak tak się nie stało. Dokładnie rok po jej odejściu ojciec zaczął pić, a jak zaczął pić, to i też bić. Fakt, faktem jak wytrzeźwiał to przychodził przepraszał i mówił że już nie bedzie, ale i tak potem robił to samo. Po jakimś czasie, nie zwracał uwagi na to ile litrów potrafi w siebie wlewać, ogarnął się trochę jak jego firma była na skraju bankructwa, wtedy przestał i było dobrze, nie wiem może z 3 miesiące. Bo po tych 3 miesiącach firma już nie istniała. To wtedy zaczęło się piekło, pił codziennie bez przerwy, bił mnie, do szkoły chodziłem głodny, aż nauczycielka nie zgłosiła to do sądu rodzinnego. Jakiś czas mieliśmy kuratora, dlatego właśnie nie mogliśmy adoptować dziecka bo miałem to wpisane w papiery.-przerwałem na chwilę, żeby się uspokoić i wziąść głęboki wdech.-Jak miałem 9 lat zapisałem się na łyżwiarstwo figurowe, bo chciałem oderwać się trochę od tego wszystkiego, a jak się z czasem okazało łyżwy stały się moim życiem, jak i planem na dalsze życie, ojca już wtedy nic nie obchodziło więc w wieku 13 lat zaopiekował się mną Yakov, który był moim trenerem od samego początku, bo powiedział "że widział we mnie ten talent, i nie może dać go zmarnować" i tak stałem się tym wielkim Victorem.-zaśmiałem się sam z siebie.-Coś jeszcze chcesz wiedzieć?-zapytałem z myślą że to już koniec "przesłuchania". Ale jak spojrzałem w jego oczy, wiedziałem że to jeszcze nie wszystko.
-A jak mieli na imię twoi rodzice?-zapytał cały czas nie odwracając odemnie wzroku.
- Ojcie Gavrill, a matka Ksenia.-oderwałem wzrok od męża i przetarłem twarz ręką.
-Przepraszam że wciąż cię tak wypytuję, ale wiesz może co się z nimi teraz dzieje, wiesz gdzie są?-nie wiedziałem jak odpowiedzieć na to pytanie, zdziwiło mnie trochę.
-Szczerze ci powiem, nie wiem matkę ostatni raz widziałem jakieś 20 lat temu, nawet nie pamiętam jak wygląda, a ojciec na pewno się zmienił przez picie, więc bym go nie poznał. Ale co to ma teraz za znaczenie, jakby chcieli mnie odnaleźć albo chociaż zobaczyć, to przecież mogliby to zrobić, bo pisali o mnie w gazetach po tym jak Yakov się mną zajął, bo akurat wtedy zacząłem wygrywać w zawodach, było o mnie głośno, łatwo by mnie znaleźli.!-zdenerwowałem się trochę, przez co podniosłem głos.
-Vitya, spokojnie, wiem że to dla ciebie trudne, ale może sam spróbuj ich znaleźć i porozmawiać?-mówił spokojnie i głaskał po nodze uspokajająco.
-Nie wiem Yuri, naprawdę nie wiem.-Naprawdę nie wiedziałem co o tym myśleć, a tym bardziej zrobić.
-Rozumiem, nie będę naciskał, może pójdziemy się jeszcze przejść nie jest tak późno bo dopiero 10 minut po 18-sprawdził na telefonie-Jezu jest już po 18, aż tak długo siedzieliśmy z dzieciakami?-zapytał ze zdziwieniem.
-No, ja też straciłem rachubę czasu, ale wiesz co skuszę się na ten spacer.-powiedziałem szczerze uśmiechając się do męża.
-Okej to chodźmy.-od razu zerwał się z kanapy idąc w stronie drzwi, a ja za nim.
Witam moi kochani, jakimś cudem powstał ten rozdział, nie wiem jakim, ale mam nadzieję że się spodoba. Życzę miłego czytania😀
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro