Rozdział 14
"Miesiąc później"
Victor
Nie wiem co dzieje się z Yurim, od 2 tygodni, chodzi jakiś smutny, przygnębiony, a co jest najgorsze nic nie chce mi powiedzieć, A jeszcze gorsze jest to, że od tego czasu w ogóle się nie kochaliśmy. Można powiedzieć, że ma humorki jak kobieta w ciąży. Ostatni nasz seks, był taki dziki, namiętny, do tego Yuri, wciąż mnie prowokował, te jego dwuznaczne teksty, ta dominacja nademną. Przed naszym ślubem tylko raz przejął inicjatywę, wiadomo że z czasem się otworzył, na mnie i na innych ludzi. Wszystko tak szybko się zmienia, muszę z niego wydusić co go martwi, że tak się zachowuję. Teraz akurat jest na zakupach, Ale jak przyjdzie, to rozmowa go nie ominie.
20 minut później
- Wróciłem!-usłyszałem głos Yuriego, dobiedający z korytarza.
-Dobrze, że już jesteś...musimy porozmawiać!-krzyknęłem wychodząc z sypialni.
-C...coś się stało...-zająknął się, nie pewnie.
-To Ty mi powiedz...co się dzieję?-zapytałem prosto z mostu, nie będę owijać w bawełnę.
-Co się ma dziać...nic się nie dzieje.-powiedział bez przekonania, smucąc się znacznie.
-Yuri...jestem twoim mężem, mi możesz wszystko powiedzieć...-musiałem go jakoś przekonać, żeby mi powiedział. Jak narazie odpowiada mi ciszą.
Yuri
On naprawdę nie pamięta, jakiś ponad miesiąc temu sam chciał, sam to zaproponował, a teraz pyta się, co się dzieję.
-Ty naprawdę...zapomniałeś.-próbowałem się uspokoić i nie rozpłakać.
-O czym?-zdziwił się na moje słowa.
-A mówi ci coś takiego jak "dom dziecka"?-zapytałem nawet na niego nie patrząc.
Od czasu złożenia papierów o adopcję, nikt w tej sprawie się nie odezwał. Pierwsza odpowiedź na nasz wniosek miała przyjść 3 tygodnie temu. Z początku myślałem że, musieli coś jeszcze sprawdzić, Ale to już za długo. Po mału traciłem nadzieję, a wszystko odbijało się na Victorze.
-Yuri...ja...ja...przepraszam, nie wiem jak to się stało, że zapomniałem.-widziałem, że jest bardzo zmieszany całą tą sytuacją.-Ale Yuri...powiedz mi tak dokładnie...co się stało?-zapytał z troską w głosie.
-Od prawie miesiąca, nie dostaliśmy żadnych papierów, żadnych informacji czy mamy jakieś szanse na dziecko.-nie wytrzymałem już tych emocji i się robeczałem.
-Cśśśś...już dobrze, kochanie...mam pomysł, może pojedziemy jutro, do tego ośrodka adopcyjnego i zapytamy czemu nie dają żadnej odpowiedzi.-Victor to anioł, co bym bez niego zrobił.
Tylko chwilą moment, czy my przypadkiem nie jesteśmy za długo w Rosji, a w dodatku chcemy tu adoptować dzuecko? Chociaż nie będę mówił o ty Victorovi, bo mi się to nawet podoba. Chce tu zostać z nim na zawsze, i nie tylko z nim, ale również naszym dzieckiem.
Victor
Jak teraz widzę Yuriego w Ty stanie, to serce mi pęka, Ale jednego jestem już na 100% pewny, ze chce mieć dziecko z moim najdroższym mężem. Owszem miałem wątpliwości, bo myślałem że jak przyjdzie dziecko, to ja pójdę w odstawkę, lecz już wiem...to było najlepsza decyzja jaką w życiu podjąłem, oczywiście nie licząc wyznania miłości Yuriemu, oświadczenia się mu i poślubienia go.
Po dłuższej chwili, Yuri się uspokoił. Więc postanowiliśmy iść do kuchni zrobić obiad. Jutro idziemy do placówki domu dziecka, chcemy się wszystkiego dowiedzieć. Jak nie uda się adoptować dziecka w Rosji, to nawet wyjedziemy do Japonii, do rodzinnego miasta mojego skarba, tam na pewno się uda. "Jak nie Tu, to tam"-od dziś to moje motto.
Od autorki:
Witam wszystkich serdecznie kochani, przepraszam że tak długo czekaliście na ten rozdział, Ale brak weny i dużo nauki, to powodowało.
Piszcie w komentarzach jak się rozdział podoba. Ja postaram się jak najszybciej napisać kolejny rozdział 😊
Pozdrawiam
agni692
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro