Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

Tydzień później

Victor

Od złożenia papierów o adopcję minął już tydzień, a mnie zaczęły nachodzić drobne wątpliwości, czy aby na pewno dobrze zrobiłem proponując to Yuriemu. Co prawda jesteśmy ze sobą już jakiś czas, ale małżeństwem dopiero od nie dawna, chce się nacieszyć moim prosiaczkiem, chce żeby całą uwagę poświęcał mi, a jak przyjdzie dziecko, to wszystko się zmieni. I tego się chyba boję najbardziej. Chciałbym to wszystko powiedzieć Yuriemu, ale jak widzę to szczęście w jego oczach, to mówię sobie "to była chyba jednak do ta decyzja". Już sam nie wiem co mam o tym myśleć, może źle myślę o tym wszystkim, albo...

-Victor, słuchasz mnie?- Z moich rozmyślań wyrwał mnie mój mąż.

-Tak, przepraszam zamyśliłem się trochę.

-A o czym tak rozmyślałeś?- zapytał uśmiechając się figlarnie i szczerze mówiąc bardzo pociągająco, jak dla mnie.

-O tym jak bardzo cię kocham.- przecież nie mogłem mu powiedzieć ze mam wątpliwości co do adopcji dziecka, chociaż to był mój pomysł.

-Tak, to może skończymy ten spacer i wrócimy do domu?- mówiąc to delikatnie złączył nasze usta, wtedy to myślałem tylko o nim i byłem w siódmym niebie że odważył się to zrobić w miejscu publicznym.

-Yhym...Wracamy...Natychmiast...-po ty słowach złapałem Yuriego za rękę i szybkim krokiem zacząłem kierować się w stronę naszego mieszkania, za sobą słyszałem tylko jak mój prosiaczek się śmieje z mojego zachowania.

Po 20 minutach byliśmy w domu, już w progu drzwi złapałem Yuriego w talii i złączyłem nasze usta w namiętnym i dzikim pocałunku. Już nawet nie myślałem o adopcji, o dziecku, teraz dla mnie najważniejszy był Yuri. Kiedy zaczynało brakować nam powietrza, oderwaliśmy się od siebie, po czym mój prosiaczek pociągnął mnie lekko za bluzkę, żebym się trochę pochylił i szepnął mi do ucha.

-Jeśli chcesz wiecej...to mnie złap.- po tym zaczął uciekać, a ja nie czekając dłużej zacząłem go gonic po całym mieszkaniu, aż dorwałem go przed drzwiami łazienki, gdzie na pewno chciał się schować żebym go nie złapał.

-Tak łatwo mi nie uciekniesz.- wziąłem męża na ręce i zaniosłem do naszej sypialni.

-Jestem za ciężki, żebyś mnie nosił.- zrobił minę fochniętego dziecka, przez co zacząłem się śmiać.

-Ale ja lubię czuc twój słodki ciężarek, na sobie.- szepcząc mu to do ucha, ugryzłem lekko jego płatek.

-Jak tak, to się nie sprzeciwiam.- po tych słowach nasze usta znowu się spotkały.

Gdy dotarliśmy do wyznaczonego celu położyłem Yriego delikatnie na łóżku, nie odrywając naszych ust od siebie, zrobiliśmy to dopiero kiedy skończyło sie nam powietrze. Patrzylismy sobie prosto w oczy, nawet nie zauważyłem kiedy zaczął ściągać ze mnie koszulkę. Coś czuje ze to będzie cudowne popołudnie.

Od autorki;

Część wszystkim i od razu przepraszam bo na początku ucieło mi końcówkę, ale jest już wszystko okej.
Więc tak mamy kolejny rozdział Przepraszam że tak długo na niego czekaliście, lecz brak weny i problemy zdrowotne nie pozwalały mi na jego wcześniejsze napisanie PRZEPRASZAM!
Oczywiście piszcie w komentarzach jak się podoba i zostawiajcie gwiazdki.
Za błędy przepraszam!

Pozdrawiam
agni692 😘😍

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro