Rozdział 4
Victor
Obudziłem się z ogromnym kacem,niby dużo nie wypiłem, ale czuje się fatalnie, muszę chyba zacząć doceniać japoński alkohol.
Gdy się odwróciłem i ujrzałem spokojnie śpiącego Yuriego postanowiłem w ramach przeprosin za wczorajsze zrobić śniadanie. Pocałowałem go leciutko w policzek i poszedłem do kuchni, pomyślałem że zrobię jego ulubione nalesniki które tak bardzo lubi. Po zrobieniu śniadania skierowałem się w stronę sypialni, położyłem tacę na stolik nocny po czy usiadłem koło ukochanego, żeby delikatnie go obudzić.
- Dzień dobry kochanie.-powiedziałem szepcząc mu do ucha.
-mhmmm...dobry.-wymruczał zaspany
- Chyba nie masz zamiaru dzisiaj wstać co?-zapytałem głaskajac go po głowie
- Jak mi zrobisz kawkę to wstane, bo jak narazie na to nie licz.-wymruczał uśmiechają się do mnie
- Ależ oczywiście moja śpiąca królewno.-powiedziałem podając tacę ze śniadaniem
- Oj dziękuję...ale za co to?-zapytał zdziwiony
- A to tak po prostu, żeby moja księżniczka mogła sobie dłużej pospać.- zaśmiałem się lekko W duchu.
Yuri zaczął jeść a ja nadal siedziałem obok Yuriego, aż nagle usłyszałem płukanie a tam ujrzałem Phichita, który bez pytania wleciał do środka i zaczął po całym mieszkaniu szukać Yuriego, aż go znalazł. Od razu skierowałem się do sypialni, żeby zobaczyć co się tam wyprawia. Po chwili zauważyłem jak Phichit zaczyna robić sobie selfi z Yurim, który próbował uciec od nie ale mu się mię udało, bo tajlandczyk oplutł się wokół niego na Yuri powiedział:
- Phichit!!!! Puszczaj...!-krzyknął zdenerwowany Yuri
- Już tylko ostanie zdjęcie u Cię puszczam.-zawołał po czym zrobił jeszcze kilka zdjęć. W końcu wylazł z łóżka kierując się w stronę Victora.
- Część Nikiforov, co tam i Ciebie dobrego-zawołał kierując się do salonu.
- Jak widać wszystko gra.-wymruczałem uśmiechając się
- Jutro się hajtacie, masz stresa?- zapytał patrząc mi się prost w oczy.
- Nie...tylko Yuri może się trochę denerwuje.
- U niego to norma, wszystko na pewno pójdzie dobrze.-powiedział wynajmując telefonu z kieszeni.
- Oczywiście że wszystko pójdzie lepiej niż dobrze.-wydukałem z uśmiechem na twarzy.
Yuri
Schodze na zawał, ponieważ jutro ślub a tu jeszcze Phichit przyjechał co mi wcale Nie pomaga. Przed Victorem uda że jest wszystko dobrze, żeby go nie martwić tym jak bardzo denerwuje się jutrzejszym ślubem.
Ubralem się szybko i poszedłem do salonu gdzie Phichit i Victor siedzieli oraz rozmawiali.
- I jak Yuri jak się czujesz z myślą ze to ostatni dzień wolności.-powiedział żartobliwie
- Jak mam się czuć,normalnie.
- Wiesz jeszcze możesz się wycofać.-po tych słowach Victor gwałtownie się na mnie spojrzał.
- Nie mam zamiaru się wycofywać, wiem co robię, kocham Victora i chce spędzić z nim resztę życia a tobie nic do tego, fakt może i się stresuje jutrzejszym dniem, ale to jest pozytywny stres bo chce żeby wszystko wyszło idealnie bez żadnego błędu z mojej strony-powiedziałem wszystko co mi ciążyło na sercu i poczułem ulgę, po czym spojrzałem się na Victora a on wstał i mnie namiętnie pocałować W usta oraz szepcząc do ucha,,kocham Cię, kocham Cię najbardziej na świecie''. Gdy to powiedział moje serce zaczęło mocniej bić, ale wiedziałem co mam zrobić. Spojrzałem się na Phichta a on tylko się uśmiechnął i kiwnął głową ze zrozumiał mówiąc:
- To do zobaczenia jutro moje gołąbeczki-powiedział i wyszedł a ja przejołem inicjatywę, złapałem Victora za rękę i zaprowadziłem spowrotem do sypialni i pchnołem na łóżko. Zdziwiony Vitya zdołał tylko wymusić z siebie kilka słów o treści:
- Yuri, co ty robisz?
- Coś z czego będziesz zadowolony.-sam się siebie dziwiąc ze coś takiego powiedział
- Ale nie musisz się zmuszać na...-nie pozwoliłem mu dokończyć kładąc mu palec na ustach mówiąc
- Zaufaj mi, już czas najwyższy nieuważasz.-powiedziałem że zobczonym uśmiechem
- Zawsze co ufam...więc dobrze-powiedział niepewnie
- Nie pożałujesz tej decyzji-wymruczałem mu do ucha, rozpinając mu koszulę,po czym mu ja zdjąłem. Pchnołem lekko Victora żeby się położył na plecy, usiadłem mu na biodra i zbliżyłem się do jego usta delikatnie całując. Potem zacząłem zjeżdżać niżej do poziomu szyji robiąc mu malinkę na Vitya wydał z siebie radosny pomruk. Zaczolem zjeżdżać niżej aż do brzucha rozpinając mu zamek od spodni i przejmując je od razu. Nie chciałem żeby mój ukochany Victor czuł się nieswojo że tylko ja go rozbieram, więc klęcząc pomiędzy jego nogami zdjąłem T-shiert i tak samo spodnie, ze już byliśmy tylko w samych bokserkach. Pochylilem się nad Vicktorem składając mu całusa, zarazem zdejmując bieliznę, po czym wyjąłem z szawki nocnej wazelinę nakładając trochę na palce. Spogladałem co nie co na Vitcie i widziałem że był zadowolony choć jeszcze nic nie zrobiłem.
Następnie rozłożyłem jego nogi na boki i włożyłam pierwszy palec, Victor jeknął z lekkim dyskomfortem w głosie, ale.i tak wciąż się uśmiechał żeby mnie nie zesterować że robię coś źle, kolejno dokładałem palce aż doszedłem do trzeciego.
- Ahhh...Yur...i...-jęknął Vitya ciężko oddychając.-Dobrze...Ahhh...mocniej...-dodał błagalnie.
- Jak sobie życzysz skarbie.-powiedziałem spełniając jego życzenie, wsuwając palce mocniej zarazem chacząc o jego prostate. Na co wygiął się w łuk.
- AHHH...Ta...k...dobrze-wyjęczał łapiąc mnie za ramiona i mocno zaciskając. Po chwili wyjąłem palce i zdjąłem bokserki. Po czym złapałem za uda kochanka o mocniej je rochyliłem żeby łatwiej było mi wejść w Victora.
Delikatnie zacząłem wchodzić w Vitye na co on odchylił głowę do tyłu wydając z siebie cichy jęk zadowolenia. Już po chwili cały był w Victorze, który wydobywać z siebie coraz bardziej głośniejsze jęki. Na co zacząłem poruszać się powoli na co Victor powiedział:
- Moc...niej...błagam-powiedział nie tłumiąc jęku zachwytu. Oczywiście zrobiłem co chciał i zacząłem mocniej pchać na co Vitya złapał się mnie mocniej.
Wiedziałem że długo tak Nie wytrzymam, ale nawet nie chciałem przestać, nie chciałem odbierać Victora tej przyjemności, na co usłyszałem głos uhochanego:
- Yuri boli!...AAAA...-wymruczał
- Przepraszam nie wiem co we mnie wstąpiło...Przepraszam-powiedziałem tuląc się do niego.
- Nic się nie stało...to było wiadome że jak na pierwszy raz nie będziesz chciał przestać-po tych słowach wstałem lekko wychodząc z Victora i kładąc się obok niego jeszcze raz mówiąc-Przepraszam.
- Nie masz za co...bo było cudownie-wyszeptał mi do ucha po czy oboje zasneliśmy w swójich ramionach. Oczekiwajac na jutrzejszy dzień.
Od autorki:
Przepraszam rozdział miał być wczoraj ale nie miałam czasu go napisac. Piszcie w komentarzach jak się rozdział podoba.
Przepraszam za wszelkie bledy.
Miłego czytania życzę
agni692 😘😃😀
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro