Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 21

Yuri

Kiedy Victor powiedział że chce adoptować Nadie i Andrij'a byłem przeszczęśliwy, mógłbym skakać z radości po sam sufit.

-To może chodźmy od razu do dyrektorki, powiemy że jesteśmy już zdecydowani?-zapytał Victor z iskierkami w oczach, przy okazji przerywając mój wewnętrzny wybuch radości.

-Pewnie, tylko co powiemy dzieciakom, jak zapytają dlaczego już idziemy, nie chce żeby jakoś źle to zrozumiały, to ma być niespodzianka, dla nich, ale...sam wiesz...i teraz się trochę zmartwiłem, ponieważ wiem, że jacyś ludzie przed nami też tu byli, nawet z nimi nie rozmawiając tylko od razu wychodząc, bo Andrij tylko spytał czy zostaną jego, jak i Nadii rodzicami, a naprawdę nie chce żeby tak o nas pomyśleli.

-Nie martw się Yuri, powiemy że idziemy tylko do Sary i zaraz wrócimy, to mądre dzieci, zrozumieją.-ten jego spokój zaczął przekładać się i na mnie, co było wybawieniem w tej sytuacji.

-To chodź do nich.-złapałem go za rękę i zacząłem prowadzić w stronę...w stronę NASZYCH dzieci, mam taką nadzieję że już niedługo naszych.

-Nadia, Andrij poczekacie tu na nas chwilę, bo ja i Yuri musimy iść na momencik do pani Sary?-mówiąc to głaskał dzieciaki po główkach.

-Dobzie, wtedy nalysuje coś dla was.-Nadia z radością przytakneła i pobiegła po kartkę i kredki, a Andrij tylko kiwnął głową na "tak".

-Okej, to my idziemy i zaraz wracamy, obiecuję.-powiedziałem kierując się z Victorem do wyjścia ze świetlicy. Będąc już przy schodach, zauważyliśmy dyrektorke, która akurat szła w naszą stronę.

-Panowie już idą?-spytała bardzo zdziwiona, szczerze mówiąc się jej nie dziwię, na jej miejscu też bym się zdziwił, że osobą którym tak zależy, już wychodzą.

-Nie, my do pani.-powiedział uradowany Victor. Skąd on bierze ten spokój i w ogóle.-Już wiemy kogo chcemy adoptować.-ledwo ustał w miejscu mówią to zdanie.

-To wyśmienicie, zapraszam do gabinetu.-zmieniła kurs swojej podróży na swój gabinet. Gdy byliśmy już przy drzwiach, kobieta otworzyła je przed nami, żebyśmy weszli.-Proszę usiąść.-wskazała na dwa fotele przed biurkiem, na których nie dawno siedzieliśmy.-Więc, z kim państwo poczuło te szczególne więzi?-zapytała z wielkim uśmiechem na twarzy.

-Nadia i Andrij, b-bo jako pierwsi do nas podeszli, zaczęliśmy rozmawiać...i to była chwila, oboje jesteśmy pewni tej decyzji.-mówiłem bardzo zestresowany, sam nie wiem dlaczego, chyba za dużo emocji jak na dziś.

-Ah tak, Nadia i Andrij, muszę tylko panów poinformować że to dzieci z rodziny patologicznej, trafiły do nas jak miały zaledwie po roczku, ponieważ matka po ich narodzinach prawie wcale się nimi nie interesowała, a ojciec cały czas pił, Nadią i Andrij'em zajmowała się siostra matki dzieci, chociaż i ona nie była lepsza, chociaż maluchy tego nie pamiętają, ale jednak pobyt tutaj był dla nich ciężki, jak byli starsi pytali się gdzie mama i tata, to trzeba było powiedzieć im po części prawdę dlatego trzeba obdarować te dzieci miłością i opieką, mam nadzieję że są Panowie tego świadomi?-jak skończyła mówić, ja nie umiałem powstrzymać łez, które od jakiegoś czasu już leciały po moich policzkach. Gdy Vityenka to zauważył od razu mnie mocno przytulił.

-Spokojnie, kochanie.-uspokajał mnie cały czas trzymając w objęciach.-Dziękujemy za tą informację, obdarzony tę dzieci szczęściem i miłością jakiej jeszcze nie miały.-mówił mój mąż.

-P-przepraszam za tą chwilę słabości, Ale jak tak słuchałem jakie nieszczęście przytrafiło się tym dzieciakom...to sama pani rozumie.-już ze spokojem zwróciłem się do kobiety, wycierając pozostałe łzy.

-Wszystko rozumiem, panie Nikiforov...to co podpisujemy papiery, państwo szykują mieszkanie na przybycie dzieci, przedtem osobiście to sprawdzę, jak będzie wszystko dobrze zapiszemy Nadie i Andrij'a pod nazwiskiem "Nikiforov", i wtedy będziecie się Panowie cieszyć ojcostwem.

-Bardzo pani dziękujemy, gdyby nie pani, to nie mielibyśmy szans na adopcję....przez moją przeszłoś, a raczej mojego ojca.-mówił Vitya bardzo szczęśliwy, Ale i smutny na koniec.

-Naprawdę wszystko rozumiem...to co podpisujemy, czy się państwo rozmyśliło.-zażartowała kobieta.

-Nie!...Ależ skąd, podpisujemy.-odpowiedziałem natychmiast, śmiejąc się z tego tak samo jak Victor i pani Sara.

-W takim razie proszę podpisać tu, tu i tu. Oraz gratuluję.-podała nam papiery a my podpisaliśmy, bez żadnego zawahania.

-Dziękujemy, my jeszcze pójdziemy do świetlicy, żeby spędzić trochę czasu z nimi...a i proszę narazie nic nie mówić dzieciom, to ma być niespodzianka.-poprosiłem kobietę która z początku dziwnie się na mnie spojrzała, ale potem uśmiechnęła jak zrozumiała o co chodzi.

-Oczywiście, do widzenia.-pożegnała nas dyrektorka, a my poszliśmy jeszcze do Nadii i Andrij'a, jak obiecaliśmy.

No i jest rozdział 😃
Więc przy okazji chce życzyć wszystkim czytelnikom zdrowych, spokojnych Świat Wielkanocnych oraz mokrego dyngusa.🐤🐣🐣
😘😘😘😘😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro