Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 22

  „Każdy powinien mieć kogoś, z kim mógłby szczerze pomówić, bo choćby człowiek był nie wiadomo jak dzielny, czasami czuje się bardzo samotny."  

~ Ernest Hemingway 


 — Kim chcesz zostać? — kompletnie wybił mnie z romantycznej atmosfery.

— Myślałam nad klasztorem. — spojrzałam na jego minę. Była bezcenna. — Wiesz, zakonnice, pomoc dzieciom i te sprawy. — wzruszyłam ramionami. — Żartuję oczywiście. — dodałam, a on wyraźnie poczuł ulgę. Przybiłam sobie mentalną piątkę.

— Więc kim? — ponaglił.

— Jeszcze nie wiem. — jęknęłam. — Kompletnie nie mam pojęcia.

— Nie robisz nic, co dałoby ci przyszłość? Jakieś zainteresowania, czy coś w ten deseń? — odsunął z czoła swoje czarne fale i wgapił się we mnie.

— Luke, jestem nudna. Ja nic nie robię. — prychnęłam smutno.

— Hej, nie jesteś nudna. — szturchnął mnie stopą w kolano, przez co się uśmiechnęłam.

— Dobra, niech ci będzie. A ty? Kim chcesz zostać?

— Miałem nadzieję, że nie zapytasz. — zaśmiał się. — Wszyscy myślą, że będę lekarzem, czy coś w tym stylu. — teraz patrzył w jakiś punkt na ścianie. Odwróciłam więc głowę, aby zobaczyć o co chodzi. Nic tam nie było. Zmieszałam się.

— A ja... ja po prostu chcę pozostać w branży. — odwróciłam gwałtownie głowę, nie wiedząc o co chodzi. — Wszystkie zdjęcia, które robi Raven, trafiają do mnie. Obrabiam je, ale to nie jest jedyna część moich zajęć. Grafika komputerowa. Nie psycholog, chirurg czy gość od konserw i dżemów — zaśmiałam się. — Tylko grafik.

— Zaskakujesz mnie coraz bardziej. Zastanawiam się, dlaczego Raven nigdy mi o tobie nie mówiła mimo, że znam ją od urodzenia. — przyznałam.

— Ja też nie opowiadałem jej o Colinie. — oznajmił. Zapadła dłuższa cisza, którą przerwał Lucas.

— Tak teraz patrząc, gdybyś nie zaczęła chodzić z Colinem, pewnie nigdy byśmy się nie poznali.

— Może kiedyś. — powiedziałam odchylając głowę w tył. Mój związek z Colinem to największa głupota jaką popełniłam, jeżeli chodzi o relacje z rówieśnikami. Do tej pory nie wiem jak mogłam być taka ślepa.

— Co sobie o mnie pomyślałaś, kiedy pierwszy raz zamieniliśmy słowo? — zmienił pozycję. Teraz leżał na plecach i patrzył w sufit.

— Szczerze...?

— Mhm. — zamruczał.

— Że jesteś trochę... Znaczy twoje szare komórki nie funkcjonują tak jak powinny. Że jest z ciebie śmieszek. Że masz fajne włosy. — uśmiechnęłam się razem z nim. — I, że jesteś zakochany w Raven, ale nie chcesz jej tego mówić. Przez pewien czas myślałam, że będziecie razem.

— Nigdy. — powiedział z obrzydzeniem.

— A ty o mnie? — to było dobre pytanie. Chciałam się dowiedzieć i skorzystać z tej szczerości, którą mnie dzisiaj obdarowuje.

— Woah. — zagwizdał. — „Zajebista laska, skoro przyjaźni się z Kasie, to też będzie łatwa i trochę głupia." Dokładnie tak sobie pomyślałem. — zabolało. — Ale kiedy zacząłem spędzać z tobą więcej czasu, szybko zmieniłem zdanie. Znaczy... Nadal jesteś zajebistą laską. — ostatnie dwa słowa powiedział tak zmysłowo, że byłam gotowa zrzucić z siebie ciuchy. — Skoro już wkraczamy w takie pytania, to... O kim mówiłaś wtedy, kiedy się pokłóciliśmy?

— Naprawdę się nie domyśliłeś? — byłam zaskoczona. Luke zwykle jarzy takie rzeczy.

— Nie jestem pewien. — przyznał.

— Lucas, to byłeś ty. — nie straciłam pewności siebie, kiedy to mówiłam.

— Pojęcia nie masz jak się teraz czuję. — modliłam się, aby się nie przekręcał i nie patrzył na mnie. To by sprawiło, żebym się rozpłynęła.

— Czyżbym cię uraziła? — droczyłam się.

— Chyba kpisz. — parsknął śmiechem.

— Żałujesz, że Colin cię wtedy zawołał? Na imprezie? — sama nie wiem dlaczego o to zapytałam, skoro to wydarzyło się już dawno.

— Cholernie. — zrobił przerwę. — Zdradzę ci sekret. — szepnął. — Ja to pamiętam. — podniósł się i puścił mi oczko. Mnie znowu oblały rumieńce. Mimo, że pytania nie były zwykłe, a raczej krępujące, nie czułam tego. Rozmawiało mi się swobodnie i przyjemnie. Coraz bardziej byłam pewna, że z tego coś będzie.

— Chciałaś żebym to zrobił? — przygryzł wargę.

— Nie będę kłamać. Chciałam. — uśmiechnęłam się lekko. — Zacznijmy od tego, która dziewczyna nie chciałaby się z tobą całować.

— Znajdą się takie. — burknął jakby niezadowolony.

— Czy kiedykolwiek myślałeś o mnie w inny sposób? Ten bardziej... intymny? — mimowolnie miałam jakiś niekontrolowany zaciesz na twarzy.

— Pewnie, że tak. — przeszył mnie wzrokiem. — Czy kiedykolwiek się masturbowałaś?

— Co to za pytanie? — zapytałam rozbawiona.

— No co! Jestem ciekaw. Tylko dlatego, że żyjesz tak pobożnie. — rozłożył ręce w geście obronnym.

— Oczywiście, że to robiłam. A ty, robiłeś to myśląc o mnie?

— Dokąd to zmierza. — zaczął się śmiać. — Tak. I uważam, że to normalne, kiedy chłopak robi sobie dobrze, myśląc o ładnej dziewczynie. — podrapał się w kark, a ja poczułam satysfakcję. — Jak to robiłaś? Szczegółowo.

— O nie, nie. — pogroziłam palcem. — Nie odpowiem na to! — położyłam się na poduszce próbując ukryć szeroki uśmiech.

— W takim razie będzie kara. — zakomunikował i wstał, a potem zaczął się do mnie zbliżać.

— Jaka kara? — wystraszyłam się.

— Łaskotek nie masz. Policzek był ostatnio. Kojarzysz taki owoc? Masz usta w tym kolorze... — nachylił się i przyssał do mojej szyi.

— Nie! Luke, nie... — protestowałam, ale ręką zatkał mi usta. Zaczęłam go bić, ale spójrzmy prawdzie w oczy. Nie mam żadnych szans. Poddałam się, a proces robienia mi malinki sam w sobie był przyjemny. Bałam się tylko pokazać z nią w szkole.

— No i już. — spojrzał na swoje dzieło z dumą.

— Przez ciebie muszę nosić teraz golfy. — zmierzyłam go wzrokiem.

— Nikt ci nie każe. — pokazał swoje idealnie białe zęby.

— Bardzo śmieszne.

— Mam pomysł. — wstał. — Jeżeli nie chcesz, aby ludzie myśleli, że razem spaliśmy to załatwię to jutro w szkole.

— Jak? — założyłam ręce na krzyż.

— Zobaczysz.

— No jak?!

— No spokojnie, zobaczysz! — śmiejąc się, wrócił na swoje miejsce.

— Boję się. — szepnęłam. Poważnie, nie wiedziałam do czego on jest zdolny.

— Nie masz czego. Nie skrzywdzę cię. — nadal się śmiał.

— Tego się nie obawiam. Nie mam pewności, czy twój pomysł jest normalny. — naciągnęłam na siebie kołdrę.

— Jest. Tylko na początku zakrywaj to włosami, czy czymś. Tylko nie golf. — powiedział stanowczo i również się przykrył. — Zaufaj mi.

Ufam. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro