"Is somebody here?"
- NIENAWIDZĘ CIĘ! - zawołał Jisung czując jak łzy zbierają się w jego oczach. Szybko wybiegł z mieszkania chcąc w tym momencie być jak najdalej od swojego chłopaka.
Idąc chodnikiem pocierał swoje ramiona dłońmi starając się chociaż odrobinę ochronić przed grudniowym zimnem. Białe płatki śniegu spadały powoli z nieba roztapiając się na czerwonych od płaczu policzkach Jisunga. Po paru minutach błądzenia uliczkami miasta, Han usłyszał dzwonek swojego telefonu. Szybko wyjął urządzenie zmarzniętymi dłońmi, którymi już i tak ledwo co czuł. Z trudem odebrał połączenie.
- T-Tak? - zapytał drżącym głosem.
- Sungie, Chan za chwilę po ciebie przyjedzie. Gdzie jesteś? - usłyszał ciepły głos Seungmina, a w tle śmiechy reszty kolegów.
- P-przy dworcu. - odpowiedział rozglądając się.
- Chris jest blisko, czekaj tam i nie idź nigdzie, dobrze?
- D-Dobrze. - westchnął i po chwili się rozłączył.
Po dłuższym czasie do stojącego na chodniku Jisunga podjechał samochód jego przyjaciela Chrisa. Nastolatek wsiadł szybko do środka, od razu rozkoszując się ciepłem i zapachem cynamonu, który był bardzo charakterystyczny dla Australijczyka.
- Wybacz, że tak długo, ale nie spodziewałem się aż takich korków w Wigilię. - westchnął starszy patrząc jak Jisung z trudem zapina pas.
- J-Jest okej.
- Co z Hyunjinem..? - zapytał niepewnie, jednak nie dostał odpowiedzi. Han zwiesił głowę i po chwili skierował swój zaszklony wzrok za okno.
Chan przygryzł lekko wargę, po czym bez słowa odjechał kierując się do mieszkania Jeongina, gdzie wszyscy czekali na nich z kolacją wigilijną.
- Jesteśmy! - zawołał Chan wchodząc do środka mieszkania. Han wszedł zaraz za nim i od razu został otoczony gromadką przyjaciół. Seung owinął go szczelnie kocykiem, a Woojin podał ciepłe kakao w kubku z reniferem. Jisung uśmiechnął się smutno i przytulił wszystkich po kolei, życząc każdemu "wesołych świąt". Choć wiadomo, że dla niego na pewno nie będą wesołe...
Po zjedzonej kolacji i rozpakowaniu prezentów, wszyscy usiedli na podłodze w salonie; owinięci w koce i trzymający kubek z herbatą zimową. Felix położył głowę na ramieniu Changbina i przymknął zmęczone oczy. Bin uśmiechnął się lekko widząc leniwy uśmiech na twarzy piegowatego.
- To co robimy? - zapytał Chan.
- Możemy powróżyć z kart, jak chcecie. - odparł Jeongin uśmiechając się szeroko.
- Ta, ja i Felix będziemy małżeństwem i Lixie urodzi mi dwójkę bachorków. - Seo parsknął śmiechem, na co Yang zmrużył oczy.
- Ale ja serio mówię. I obiecuje, że to się spełni! - zawołał najmłodszy sięgając po karty leżące na stoliku kawowym. Delikatnie wyjął je z pudełka. Były lekko pożółkłe oraz zużyte, o czym świadczyły pozaginane rogi.
- Kto pierwszy? - zapytał zadowolony i po chwili każdy znał przynajmniej jedną rzecz, która przydarzy się w jego bliskiej przyszłości.
- A ten... Co powiecie na wywoływanie duchów..? - zapytał niepewnie Jeongin składając wszystkie karty na stosik.
- Serio chcesz się w to bawić? Nie jesteś za młody? - Bangchan uniósł lekko brwi patrząc na młodszego ze zdziwieniem.
- Ale ja naprawdę potrafię... No proszę was. - Innie popatrzył na każdego swoim proszącym wzrokiem.
- No okej, duchy i tak nie istnieją, więc co nam szkodzi. - westchnął Changbin wstając z podłogi.
- Wiesz, że to może się skończyć co najmniej źle? - zapytał Woojin patrząc jak najmłodszy z grupy zadowolony bierze kartkę i wypisuje na środku alfabet.
- Nic się przecież nie stanie, mówię wam, że już to ćwiczyłem. - Innie przygryzł lekko wargę w zamyśleniu, pisząc na kartce słowa: "tak", "nie" i "nie wiem", oraz szybko narysował krzyż.
Wszyscy zgromadzeni usiedli przy stole w kuchni, w czasie gdy najmłodszy wszystko przygotowywał.
- Dobra, teraz każdy musi dotknąć tego talerzyka i pod żadnym pozorem nie możecie przerwać kręgu, nawet jakby meble latały. - powiedział siadając pomiędzy Chanem a Felixem. Jisung spojrzał na niego niepewnie. Chyba jako jedyny był najdłużej przekonywany do tego chorego pomysłu i nadal się wahał. Powoli wyciągnął dłoń i delikatnie położył palec na spodku, po czym zapadła kompletna cisza.
- Czy jest ktoś tutaj z nami? - zapytał Jeongin z powagą w głosie, na co Felix parsknął śmiechem. Innie spojrzał na niego morderczym wzrokiem i pokręcił głową, przez co Australijczyk od razu spuścił wzrok. Najmłodszy ponownie zadał pytanie.
- Czy jest ktoś tutaj z nami? - nadal panowała mroczna cisza przerywana jedynie oddechami chłopaków.
Changbin westchnął zdenerwowany, kiedy nawet po trzecim zapytaniu nie dostali żadnego znaku obecności ducha.
- To jest jakaś ściema, mówiłem wam, że duchy nie istnieją. - powiedział znudzony i właśnie w tym momencie talerzyk lekko się poruszył. Wszyscy zamarli.
- Dobra, który to ruszył..? - zapytał niepewnie Felix, jednak każdy pokręcił przecząco głową. Serce Jisunga dosłownie się zatrzymało. Mógłby przysiąc, że żaden z chłopaków nie trzymał mocno palca na talerzyku, wręcz ledwo go dotykali, tylko samymi opuszkami.
- Rozzłościłeś ducha Changbin, masz go przeprosić. - odparł Jeong poważnym głosem patrząc z poker facem na przyjaciela. Twarz Bina lekko pobladła.
- Przepraszam... - powiedział przygryzając lekko wargę ze zdenerwowaniem. Jeong wziął wdech i zadał kolejne pytanie.
- Czy jesteś kobietą? - zapytał. Talerzyk zaczął powoli przesuwać się w stronę słowa "tak". Wszyscy patrzyli na naczynie z niedowierzaniem. Jisung czuł jak jego dłonie powoli zaczynają się pocić.
- Jesteś Koreanką? - Innie zadał następne pytanie i po chwili talerzyk zaczął przesuwać się w przeciwną stronę na słowo "nie". Han na chwilę zastanowił się skąd duch ich w takim razie rozumie, jednak widząc że Seungmin chce zadać najwyraźniej bardzo ważne pytanie, wstrzymał się.
- Mogę ja zapytać? Mam fajne pytanie. - powiedział patrząc na Jeongina. Najmłodszy przygryzł lekko wargę.
- Czy Seungmin może zadać ci pytanie?
Talerzyk powoli przesunął się w stronę słowa "nie".
- Czy Seungmin może być z nami w kręgu? - zapytał patrząc na lekko bladego chłopaka.
Naczynie zaczęło powoli przesuwać się w stronę słowa "tak". Nastolatek zmarszczył lekko brwi wyczuwając coś dziwnego w zachowaniu ducha.
- Czy chcesz od nas odejść?
Talerzyk powoli okrążył słowo "tak".
- Więc najedź ładnie na krzyżyk narysowany na środku i wtedy cię odwołamy. - powiedział ze spokojem w głosie. Naczynie posłusznie przesunęło się w stronę krzyżyka, wtedy Innie przyłożył krzyż z bierzmowania Felixa i policzył powoli do trzech. Na trzy, wszyscy zabrali palce z talerzyka.
- O JA PIERDOLE CO TO BYŁO. - wybuchnął Bin przecierając twarz dłońmi.
- I co? Hah, duchy nie istnieją? - zadowolony z nabytych umiejętności Jeongin uśmiechnął się do Seo.
- Weź spierdalaj, teraz nie będę spać w nocy.
- Możecie nocować tutaj, mi to nie przeszkadza. To co? Jeszcze jeden? -
Bangchan przygryzł lekko wargę zastanawiając się czy to na pewno dobry pomysł. Co jeśli teraz coś pójdzie nie tak? Jeśli już nie zobaczy swojego odbicia w lustrze tylko czyjeś?
- A co jeśli wezwiesz szatana? Myślałeś o tym? Hm? - zapytał Changbin nachylając się w stronę najmłodszego.
- Oj tam, to mi się jeszcze nie przytrafiło hah. - odpowiedział zadowolony. - No to zasady takie same.
- Wezwijmy mojego dziadka... Tęsknię za nim bardzo... - odparł niepewnie Seungmin. Wszystkie spojrzenia zostały skierowane na niego.
- No okej, w takim razie musicie myśleć, że chcecie przywołać dziadka Seungmina. - chłopak uśmiechnął się lekko do Kima chcąc dodać mu tym otuchy. Wszyscy położyli palec na spodku. Jisung zamknął oczy, cały czas powtarzając w swojej głowie dwa słowa: "dziadek Seungmina, dziadek Seungmina, dziadek Seungmina".
- Czy jest ktoś tutaj z nami? - Jeongin zaczął zadawać pytania. Kiedy nie uzyskał odpowiedzi, powtórzył pytanie. Talerzyk drgnął. Yang uśmiechnął się pod nosem i kolejne pytania zaczął kierować już prosto do ducha.
- Czy jesteś mężczyzną? - zapytał, a kiedy talerzyk zaczął przesuwać się w stronę słowa "tak", Yang zadał kolejne pytanie.
- Jesteś Koreańczykiem? - ponownie talerzyk wskazał na "tak". Serce Jisunga przyspieszyło lekko, czuł że dziadek Kima jest wraz z nimi.
- Czy znasz kogoś z tutaj się znajdujących?
Ponownie otrzymali odpowiedź twierdzącą.
- Czy możesz wskazać tę osobę? - kątem oka spojrzał na zestresowanego Seungmina, jednak po chwili strach na jego twarzy zajęło zdziwienie. Talerzyk zaczął przesuwać się w kompletnie inną stronę. Jisung patrzył szeroko otwartymi oczami jak naczynie przybliża się w jego stronę by po chwili znaleźć się przed nim. Spojrzał wystraszony na Jeongina, wszyscy patrzyli na Jisunga z szokiem. Han poczuł jak ciarki przebiegają wzdłuż jego kręgosłupa w górę. Kim w takim razie była ta zbłąkana dusza?
W pomieszczeniu zapanowała grobowa cisza.
- M-Minho... - wyszeptał Felix gryząc nerwowo swoje wargi. Serce Jisunga zamarło. Jego najlepszy przyjaciel zmarł jakieś cztery miesiące temu, do dzisiaj pamięta dzień, kiedy się z nim pokłócił, a potem dowiedział o wypadku samochodowym.
Han nie czekał nawet na pozwolenie, czy może zadać pytanie.
- M-Minho czy to ty? - zapytał czując jak jego głos drży. Naczynie powoli zaczęło przesuwać się w stronę słowa "tak". Ręce Jisunga zaczęły się bardziej pocić, czuł ogarniający go chłód.
- S-Skąd mam wiedzieć, że to ty? - łzy powoli zaczynały zbierać się do oczu chłopaka. Talerzyk ponownie zaczął się przesuwać, jednak tym razem w stronę alfabetu.
- "Dori". - odczytał niepewnie Changbin, gdy talerzyk zakończył swoją wędrówkę między literami. Jisung przygryzł mocno swoją wargę. To musiał być Minho. Tylko on i Jisung wiedzieli o porzuconym na ulicy kotku.
Nastolatek zacisnął mocno powieki, czując, że za chwilę po prostu wybuchnie płaczem. Jeongin spojrzał na niego widząc, że chłopak lekko drży.
- Czy chcesz coś przekazać Jisungowi? - zapytał przełykając ślinę. Talerzyk zaczął powoli przesuwać się w stronę słowa "tak". Han skierował zapłakany wzrok na plansze czując, że naczynie kieruje się do alfabetu. Powoli zaczynało pokazywać litery, a kiedy Jisung złożył je w całość, dosłownie zamarł.
"Odejdź od Hyunjina".
Wargi nastolatka zaczęły lekko drżeć. Cały jego świat dosłownie się zawalił.
Chłopcy milczeli, jedynie Jeongin postanowił zadać kolejne pytanie.
- Chcesz coś jeszcze przekazać Jisungowi..? - zapytał niepewnie patrząc na roztrzęsionego Hana.
Naczynie ponownie przesunęło się w stronę słowa "tak".
- NIE JEONGIN! JA NIE CHCE! - zawołał Jisung szlochając. - Ja tego n-nie wytrzymam!
I.N przygryzł lekko swoją wargę i zadał ostateczne pytanie.
- Czy chcesz odejść od nas?
Przez chwilę nic się nie działo. Po jakiejś minucie talerzyk zaczął się przesuwać w stronę słowa "nie" jednak zatrzymał się i... Przesunął w stronę słowa "tak".
- Więc najedź ładnie na krzyżyk i wtedy cię odwołamy... - odparł Jeongin. Naczynie najechało powoli na krzyżyk.
- Minho, musisz trochę poprawić...
Talerzyk posłusznie przesunął się tak, żeby narysowana na nim strzałka wskazywała krzyżyk na planszy. Najmłodszy przyłożył krzyż i na trzy wszyscy zdjęli palce z talerzyka. Jisung natychmiast wstał od stołu czując jak łzy spływają po jego policzkach. Wyszedł z pokoju i rzucił się na kanapę w salonie. Dał upust emocjom i zaczął głośno szlochać.
***
Od całego zdarzenia minęły dwa dni.
Dwa dni podczas których Jisung nie mógł spokojnie spać, czuł się obserwowany i przede wszystkim... Nie czuł, że jest sam. Zaraz po Wigilii zadzwonił do Hwanga, że z nimi koniec, co jeszcze bardziej odbiło się na zdrowiu psychicznym nastolatka.
Chłopak stał w swojej kuchni przygotowując kolację dla siebie i swojego kotka Dori. Minho ze względu na alergię swojej siostry dał mu kota twierdząc, że tak po prostu będzie lepiej i Jisung na pewno dobrze się nim zajmie.
Nagle Han usłyszał huk dochodzący z jego pokoju, na co nóż wypadł z jego ręki.
- To przez Jeongina. - westchnął przecierając twarz dłońmi. - DORI MÓWIŁEM CI, NIE SKACZ PO MEBLACH! - zawołał patrząc w stronę pokoju. Zamarł słysząc miauczenie zaraz obok swojej nogi.
- D-Dori..? - spojrzał na kotka, który bawił się na podłodze kawałkiem szynki.
Jisung poczuł dreszcze przebiegające wzdłuż jego kręgosłupa w górę.
Jego oddech przyspieszył, kiedy zaczął się kierować w stronę swojego pokoju. Niepewnie wszedł do pomieszczenia i rozejrzał się. Dostrzegł że wszystkie flamastry są rozrzucone po jego biurku, a niektóre leżą na podłodze. Dori posłusznie weszła za nim do pomieszczenia i po chwili zamiauczała radośnie biegnąc w stronę okna.
- Dori..? - Jisung przełknął ślinę widząc jak kot wskakuje na parapet domagając się pieszczot od... Od powietrza. Poczuł jak łzy zaczynają zbierać się w jego oczach.
- M-Minho..? - ciszę panującą w całym domu przerywał jedynie dźwięk jego szybko bijącego serca. Zrobił niepewnie parę kroków w stronę biurka i drżącymi dłońmi zaczął zbierać porozrzucane flamastry, dopóki nie dostrzegł czerwonego napisu na kartce w jego notesie. Litery były krzywe, nigdy nie widział takiego charakteru pisma.
- "Kocham cię". - przeczytał powoli i zacisnął mocno palce na brzegu biurka. Wziął głęboki wdech i spojrzał w stronę okna zaszklonymi oczami.
- J-ja ciebie t-też... - odpowiedział cicho czując jak ciepłe łzy zaczynają powoli tworzyć ślady na jego policzkach. Skierował wzrok na mruczącego z radości kota. Pociągnął nosem i podszedł niepewnie do niego czując lekki chłód. Przygryzł lekko wargę i zamknął oczy wyobrażając sobie, że jego przyjaciel stoi tuż obok...
Czy właśnie to Minho chciał mu wtedy przekazać?
***
Shocik inspirowany historią z kanału DeeJayPallaside <3
Przyznać się, kto miał ciary? Hahah
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro