Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Is somebody here?"

by GalwayGirl007

- NIENAWIDZĘ CIĘ! - zawołał Jisung czując jak łzy zbierają się w jego oczach. Szybko wybiegł z mieszkania chcąc w tym momencie być jak najdalej od swojego chłopaka.
Idąc chodnikiem pocierał swoje ramiona dłońmi starając się chociaż odrobinę ochronić przed grudniowym zimnem. Białe płatki śniegu spadały powoli z nieba roztapiając się na czerwonych od płaczu policzkach Jisunga. Po paru minutach błądzenia uliczkami miasta, Han usłyszał dzwonek swojego telefonu. Szybko wyjął urządzenie zmarzniętymi dłońmi, którymi już i tak ledwo co czuł. Z trudem odebrał połączenie.
- T-Tak? - zapytał drżącym głosem.
- Sungie, Chan za chwilę po ciebie przyjedzie. Gdzie jesteś? - usłyszał ciepły głos Seungmina, a w tle śmiechy reszty kolegów.
- P-przy dworcu. - odpowiedział rozglądając się.
- Chris jest blisko, czekaj tam i nie idź nigdzie, dobrze?
- D-Dobrze. - westchnął i po chwili się rozłączył.

Po dłuższym czasie do stojącego na chodniku Jisunga podjechał samochód jego przyjaciela Chrisa. Nastolatek wsiadł szybko do środka, od razu rozkoszując się ciepłem i zapachem cynamonu, który był bardzo charakterystyczny dla Australijczyka.
- Wybacz, że tak długo, ale nie spodziewałem się aż takich korków w Wigilię. - westchnął starszy patrząc jak Jisung z trudem zapina pas.
- J-Jest okej.
- Co z Hyunjinem..? - zapytał niepewnie, jednak nie dostał odpowiedzi. Han zwiesił głowę i po chwili skierował swój zaszklony wzrok za okno.
Chan przygryzł lekko wargę, po czym bez słowa odjechał kierując się do mieszkania Jeongina, gdzie wszyscy czekali na nich z kolacją wigilijną.

- Jesteśmy! - zawołał Chan wchodząc do środka mieszkania. Han wszedł zaraz za nim i od razu został otoczony gromadką przyjaciół. Seung owinął go szczelnie kocykiem, a Woojin podał ciepłe kakao w kubku z reniferem. Jisung uśmiechnął się smutno i przytulił wszystkich po kolei, życząc każdemu "wesołych świąt". Choć wiadomo, że dla niego na pewno nie będą wesołe...

Po zjedzonej kolacji i rozpakowaniu prezentów, wszyscy usiedli na podłodze w salonie; owinięci w koce i trzymający kubek z herbatą zimową. Felix położył głowę na ramieniu Changbina i przymknął zmęczone oczy. Bin uśmiechnął się lekko widząc leniwy uśmiech na twarzy piegowatego.
- To co robimy? - zapytał Chan.
- Możemy powróżyć z kart, jak chcecie. - odparł Jeongin uśmiechając się szeroko.
- Ta, ja i Felix będziemy małżeństwem i Lixie urodzi mi dwójkę bachorków. - Seo parsknął śmiechem, na co Yang zmrużył oczy.
- Ale ja serio mówię. I obiecuje, że to się spełni! - zawołał najmłodszy sięgając po karty leżące na stoliku kawowym. Delikatnie wyjął je z pudełka. Były lekko pożółkłe oraz zużyte, o czym świadczyły pozaginane rogi.
- Kto pierwszy? - zapytał zadowolony i po chwili każdy znał przynajmniej jedną rzecz, która przydarzy się w jego bliskiej przyszłości.

- A ten... Co powiecie na wywoływanie duchów..? - zapytał niepewnie Jeongin składając wszystkie karty na stosik.
- Serio chcesz się w to bawić? Nie jesteś za młody? - Bangchan uniósł lekko brwi patrząc na młodszego ze zdziwieniem.
- Ale ja naprawdę potrafię... No proszę was. - Innie popatrzył na każdego swoim proszącym wzrokiem.
- No okej, duchy i tak nie istnieją, więc co nam szkodzi. - westchnął Changbin wstając z podłogi.
- Wiesz, że to może się skończyć co najmniej źle? - zapytał Woojin patrząc jak najmłodszy z grupy zadowolony bierze kartkę i wypisuje na środku alfabet.
- Nic się przecież nie stanie, mówię wam, że już to ćwiczyłem. - Innie przygryzł lekko wargę w zamyśleniu, pisząc na kartce słowa: "tak", "nie" i "nie wiem", oraz szybko narysował krzyż.
Wszyscy zgromadzeni usiedli przy stole w kuchni, w czasie gdy najmłodszy wszystko przygotowywał.
- Dobra, teraz każdy musi dotknąć tego talerzyka i pod żadnym pozorem nie możecie przerwać kręgu, nawet jakby meble latały. - powiedział siadając pomiędzy Chanem a Felixem. Jisung spojrzał na niego niepewnie. Chyba jako jedyny był najdłużej przekonywany do tego chorego pomysłu i nadal się wahał. Powoli wyciągnął dłoń i delikatnie położył palec na spodku, po czym zapadła kompletna cisza.
- Czy jest ktoś tutaj z nami? - zapytał Jeongin z powagą w głosie, na co Felix parsknął śmiechem. Innie spojrzał na niego morderczym wzrokiem i pokręcił głową, przez co Australijczyk od razu spuścił wzrok. Najmłodszy ponownie zadał pytanie.
- Czy jest ktoś tutaj z nami? - nadal panowała mroczna cisza przerywana jedynie oddechami chłopaków.
Changbin westchnął zdenerwowany, kiedy nawet po trzecim zapytaniu nie dostali żadnego znaku obecności ducha.
- To jest jakaś ściema, mówiłem wam, że duchy nie istnieją. - powiedział znudzony i właśnie w tym momencie talerzyk lekko się poruszył. Wszyscy zamarli.
- Dobra, który to ruszył..? - zapytał niepewnie Felix, jednak każdy pokręcił przecząco głową. Serce Jisunga dosłownie się zatrzymało. Mógłby przysiąc, że żaden z chłopaków nie trzymał mocno palca na talerzyku, wręcz ledwo go dotykali, tylko samymi opuszkami.
- Rozzłościłeś ducha Changbin, masz go przeprosić. - odparł Jeong poważnym głosem patrząc z poker facem na przyjaciela. Twarz Bina lekko pobladła.
- Przepraszam... - powiedział przygryzając lekko wargę ze zdenerwowaniem. Jeong wziął wdech i zadał kolejne pytanie.
- Czy jesteś kobietą? - zapytał. Talerzyk zaczął powoli przesuwać się w stronę słowa "tak". Wszyscy patrzyli na naczynie z niedowierzaniem. Jisung czuł jak jego dłonie powoli zaczynają się pocić.
- Jesteś Koreanką? - Innie zadał następne pytanie i po chwili talerzyk zaczął przesuwać się w przeciwną stronę na słowo "nie". Han na chwilę zastanowił się skąd duch ich w takim razie rozumie, jednak widząc że Seungmin chce zadać najwyraźniej bardzo ważne pytanie, wstrzymał się.
- Mogę ja zapytać? Mam fajne pytanie. - powiedział patrząc na Jeongina. Najmłodszy przygryzł lekko wargę.
- Czy Seungmin może zadać ci pytanie? 
Talerzyk powoli przesunął się w stronę słowa "nie".
- Czy Seungmin może być z nami w kręgu? - zapytał patrząc na lekko bladego chłopaka.
Naczynie zaczęło powoli przesuwać się w stronę słowa "tak". Nastolatek zmarszczył lekko brwi wyczuwając coś dziwnego w zachowaniu ducha.
- Czy chcesz od nas odejść?
Talerzyk powoli okrążył słowo "tak".
- Więc najedź ładnie na krzyżyk narysowany na środku i wtedy cię odwołamy. - powiedział ze spokojem w głosie. Naczynie posłusznie przesunęło się w stronę krzyżyka, wtedy Innie przyłożył krzyż z bierzmowania Felixa i policzył powoli do trzech. Na trzy, wszyscy zabrali palce z talerzyka.
- O JA PIERDOLE CO TO BYŁO. - wybuchnął Bin przecierając twarz dłońmi.
- I co? Hah, duchy nie istnieją? - zadowolony z nabytych umiejętności Jeongin uśmiechnął się do Seo.
- Weź spierdalaj, teraz nie będę spać w nocy.
- Możecie nocować tutaj, mi to nie przeszkadza. To co? Jeszcze jeden? -
Bangchan przygryzł lekko wargę zastanawiając się czy to na pewno dobry pomysł. Co jeśli teraz coś pójdzie nie tak? Jeśli już nie zobaczy swojego odbicia w lustrze tylko czyjeś?
- A co jeśli wezwiesz szatana? Myślałeś o tym? Hm? - zapytał Changbin nachylając się w stronę najmłodszego.
- Oj tam, to mi się jeszcze nie przytrafiło hah. - odpowiedział zadowolony. - No to zasady takie same.
- Wezwijmy mojego dziadka... Tęsknię za nim bardzo... - odparł niepewnie Seungmin. Wszystkie spojrzenia zostały skierowane na niego.
- No okej, w takim razie musicie myśleć, że chcecie przywołać dziadka Seungmina. - chłopak uśmiechnął się lekko do Kima chcąc dodać mu tym otuchy. Wszyscy położyli palec na spodku. Jisung zamknął oczy, cały czas powtarzając w swojej głowie dwa słowa: "dziadek Seungmina, dziadek Seungmina, dziadek Seungmina".
- Czy jest ktoś tutaj z nami? - Jeongin zaczął zadawać pytania. Kiedy nie uzyskał odpowiedzi, powtórzył pytanie. Talerzyk drgnął. Yang uśmiechnął się pod nosem i kolejne pytania zaczął kierować już prosto do ducha.
- Czy jesteś mężczyzną? - zapytał, a kiedy talerzyk zaczął przesuwać się w stronę słowa "tak", Yang zadał kolejne pytanie.
- Jesteś Koreańczykiem? - ponownie talerzyk wskazał na "tak". Serce Jisunga przyspieszyło lekko, czuł że dziadek Kima jest wraz z nimi.
- Czy znasz kogoś z tutaj się znajdujących?
Ponownie otrzymali odpowiedź twierdzącą.
- Czy możesz wskazać tę osobę? - kątem oka spojrzał na zestresowanego Seungmina, jednak po chwili strach na jego twarzy zajęło zdziwienie. Talerzyk zaczął przesuwać się w kompletnie inną stronę. Jisung patrzył szeroko otwartymi oczami jak naczynie przybliża się w jego stronę by po chwili znaleźć się przed nim. Spojrzał wystraszony na Jeongina, wszyscy patrzyli na Jisunga z szokiem. Han poczuł jak ciarki przebiegają wzdłuż jego kręgosłupa w górę. Kim w takim razie była ta zbłąkana dusza?
W pomieszczeniu zapanowała grobowa cisza.
- M-Minho... - wyszeptał Felix gryząc nerwowo swoje wargi. Serce Jisunga zamarło. Jego najlepszy przyjaciel zmarł jakieś cztery miesiące temu, do dzisiaj pamięta dzień, kiedy się z nim pokłócił, a potem dowiedział o wypadku samochodowym.
Han nie czekał nawet na pozwolenie, czy może zadać pytanie.
- M-Minho czy to ty? - zapytał czując jak jego głos drży. Naczynie powoli zaczęło przesuwać się w stronę słowa "tak". Ręce Jisunga zaczęły się bardziej pocić, czuł ogarniający go chłód.
- S-Skąd mam wiedzieć, że to ty? - łzy powoli zaczynały zbierać się do oczu chłopaka. Talerzyk ponownie zaczął się przesuwać, jednak tym razem w stronę alfabetu.
- "Dori". - odczytał niepewnie Changbin, gdy talerzyk zakończył swoją wędrówkę między literami. Jisung przygryzł mocno swoją wargę. To musiał być Minho. Tylko on i Jisung wiedzieli o porzuconym na ulicy kotku.
Nastolatek zacisnął mocno powieki, czując, że za chwilę po prostu wybuchnie płaczem. Jeongin spojrzał na niego widząc, że chłopak lekko drży.
- Czy chcesz coś przekazać Jisungowi? - zapytał przełykając ślinę. Talerzyk zaczął powoli przesuwać się w stronę słowa "tak". Han skierował zapłakany wzrok na plansze czując, że naczynie kieruje się do alfabetu. Powoli zaczynało pokazywać litery, a kiedy Jisung złożył je w całość, dosłownie zamarł.
"Odejdź od Hyunjina".
Wargi nastolatka zaczęły lekko drżeć. Cały jego świat dosłownie się zawalił.
Chłopcy milczeli, jedynie Jeongin postanowił zadać kolejne pytanie.
- Chcesz coś jeszcze przekazać Jisungowi..? - zapytał niepewnie patrząc na roztrzęsionego Hana.
Naczynie ponownie przesunęło się w stronę słowa "tak".
- NIE JEONGIN! JA NIE CHCE! - zawołał Jisung szlochając. - Ja tego n-nie wytrzymam!
I.N przygryzł lekko swoją wargę i zadał ostateczne pytanie.
- Czy chcesz odejść od nas?
Przez chwilę nic się nie działo. Po jakiejś minucie talerzyk zaczął się przesuwać w stronę słowa "nie" jednak zatrzymał się i... Przesunął w stronę słowa "tak".
- Więc najedź ładnie na krzyżyk i wtedy cię odwołamy... - odparł Jeongin. Naczynie najechało powoli na krzyżyk.
- Minho, musisz trochę poprawić...
Talerzyk posłusznie przesunął się tak, żeby narysowana na nim strzałka wskazywała krzyżyk na planszy. Najmłodszy przyłożył krzyż i na trzy wszyscy zdjęli palce z talerzyka. Jisung natychmiast wstał od stołu czując jak łzy spływają po jego policzkach. Wyszedł z pokoju i rzucił się na kanapę w salonie. Dał upust emocjom i zaczął głośno szlochać.

***

Od całego zdarzenia minęły dwa dni.
Dwa dni podczas których Jisung nie mógł spokojnie spać, czuł się obserwowany i przede wszystkim... Nie czuł, że jest sam. Zaraz po Wigilii zadzwonił do Hwanga, że z nimi koniec, co jeszcze bardziej odbiło się na zdrowiu psychicznym nastolatka.

Chłopak stał w swojej kuchni przygotowując kolację dla siebie i swojego kotka Dori. Minho ze względu na alergię swojej siostry dał mu kota twierdząc, że tak po prostu będzie lepiej i Jisung na pewno dobrze się nim zajmie.
Nagle Han usłyszał huk dochodzący z jego pokoju, na co nóż wypadł z jego ręki.
- To przez Jeongina. - westchnął przecierając twarz dłońmi. - DORI MÓWIŁEM CI, NIE SKACZ PO MEBLACH! - zawołał patrząc w stronę pokoju. Zamarł słysząc miauczenie zaraz obok swojej nogi.
- D-Dori..? - spojrzał na kotka, który  bawił się na podłodze kawałkiem szynki.
Jisung poczuł dreszcze przebiegające wzdłuż jego kręgosłupa w górę.
Jego oddech przyspieszył, kiedy zaczął się kierować w stronę swojego pokoju. Niepewnie wszedł do pomieszczenia i rozejrzał się. Dostrzegł że wszystkie flamastry są rozrzucone po jego biurku, a niektóre leżą na podłodze. Dori posłusznie weszła za nim do pomieszczenia i po chwili zamiauczała radośnie biegnąc w stronę okna.
- Dori..? - Jisung przełknął ślinę widząc jak kot wskakuje na parapet domagając się pieszczot od... Od powietrza. Poczuł jak łzy zaczynają zbierać się w jego oczach.
- M-Minho..? - ciszę panującą w całym domu przerywał jedynie dźwięk jego szybko bijącego serca. Zrobił niepewnie parę kroków w stronę biurka i drżącymi dłońmi zaczął zbierać porozrzucane flamastry, dopóki nie dostrzegł czerwonego napisu na kartce w jego notesie. Litery były krzywe, nigdy nie widział takiego charakteru pisma.
- "Kocham cię". - przeczytał powoli i zacisnął mocno palce na brzegu biurka. Wziął głęboki wdech i spojrzał w stronę okna zaszklonymi oczami.
- J-ja ciebie t-też... - odpowiedział cicho czując jak ciepłe łzy zaczynają powoli tworzyć ślady na jego policzkach. Skierował wzrok na mruczącego z radości kota. Pociągnął nosem i podszedł niepewnie do niego czując lekki chłód. Przygryzł lekko wargę i zamknął oczy wyobrażając sobie, że jego przyjaciel stoi tuż obok...

Czy właśnie to Minho chciał mu wtedy przekazać?

***

Shocik inspirowany historią z kanału DeeJayPallaside <3
Przyznać się, kto miał ciary? Hahah

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro