2
*perspektywa Elevena*
Zacząłem powoli rozpoznawać dźwięki otoczenia, co automatycznie wskazywało na to, że już nie spałem i więcej usnąć nie będę w stanie.
Leniwie otworzyłem powieki i pierwsze co zrobiłem, to sięgnąłem po telefon. Typical no-life thing as fuck. Trochę mnie przeraża ten syndrom natychmiastowej potrzeby dotknięcia swojego "ukochanego" urządzonka. No cóż, taki mamy wiek i takie społeczeństwo, ale też nie jest to niesamowicie zdrowe. Teraz zapewne nie przeżylibyśmy nawet 5 minut bez żadnej interakcji z elektroniką.
Widząc godzinę prawie zakrztusiłem się powietrzem. Na ekranie komórki objawiła się godzina 16.36, co oznaczało przespanie i zmarnowanie całego dnia. No po prostu zajebioza.
Akurat to nie było najgorszą rzeczą, która miała się dziś wydarzyć. Dostałem cały stos wiadomości od Zhalii, a ostatnia była o treści, iż jej rodzice mają przyjechać tutaj.
Tak. Zgadza się.
Jej rodzice.
TUTAJ.
Mówiła, iż chcą z powrotem wprowadzić się na stałe do Polski po nastu latach mieszkania na przedmieściach Londynu. Z jednej strony głupi ruch, Polska rozwija się fatalnie pod praktycznie prawie każdym względem - o ile takie coś można w ogóle nazwać rozwojem - więc nie widzę powodu wracania tutaj.
Jedynym przypadkiem, jaki bym zrozumiał, byłby powrót tu ze względu na jakąś złą sytuację, ale to już nie mi rozstrzygać cudze problemy.
Jej rodzice mają przyjechać tu za dwa dni, czyli mam ponad 24 godziny by móc posprzątać tą dziurę. Nie, nie obrażam mieszkania, obrażam osoby w nim zamieszkujące.
Naprawdę myślałem, że skoro Zhalia nie jest jakimś nieznajomym mi chłopem, to będzie utrzymywała po sobie porządek. Tymczasem jej pokój zawalony jest niezmytymi kubkami po czymkolwiek, co wcześniej przypominało herbatę - bo po co parzyć herbatę w tym samym, skoro jest możliwość użycia kilku. Notatki i różne papiery walają, czy praktycznie same się napataczają pod stopami. O braku wyprania i ułożenia niektórych górek ubrań nie wspomnę.
Lecz tymczasem u mnie w pokoju jest pierdolony chaos. Ja nie żartuję, on wygląda jak po przejściu stu huraganów. Śmieci zamiast w koszu leżą gdzieś na podłodze, ubrania również są nie uprane, brudne łyżki, kable.
Wszędzie kable. No i oczywiście jakieś inne, niezidentyfikowane przedmioty.
Już o brudzie w kuchni wspominać nie będę.
Moje pięciominutowe rozmyślanie o męczarniach, jakich doznam podczas sprzątania tego burdelu, przerwało powiadomienie z telefonu.
Zgadza się.
Zeronek.
Mój wybawca. Po prostu rycerz na osranym ośle, który ratuje mnie darmowym schronieniem przed spłodzicielami współlokatorki i samotnością.
Czy naprawdę jestem takim nieudacznikiem, że nie potrafię zarobić na własne mieszkanie? Najwidoczniej tak. Teoretycznie w sumie też.
Męski testosteron:
dude
kiedy masz zamiar się zjawić
Męski testosteron:
nie wiem kiedy sprzątać ten
zatęchły burdel.
Nawet nie wiecie, jak bardzo on ratuje mi dupsko w tym momencie. Serio.
Nie chciałbym spędzić nie wiadomo ile czasu z dwiema zupełnie mi obcymi osobami, w dodatku starszymi ode mnie o kilkanaście lat. Oczywiście nie to, że chcę być niemiły czy coś, ale po prostu taka już jest niestety natura dorodnego i zawodowego introwertyka. Tej cechy niestety już za chuja nie zmienię.
Sreldelka:
well
muszę jeszcze ogarnąć
też swoje mieszkanie
Sreldelka:
w poniedziałek przyjeżdżają
rodzice Zhalii
Sreldelka:
chcą zamieszkać w Polsce,
a jedynie z nią mają kontakt
Męski testosteron:
wait
Męski testosteron:
przyjeżdżają z innego kraju
Męski testosteron:
a co za tym idzie
Męski testosteron:
wait a kurwa minute
Męski testosteron:
nie znają kompletnie Krakowa
idioto.
Sreldelka:
poradzą sobie, to dorośli
starzy ludzie
Sreldelka:
nie są upośledzeni jak ty lub ja
Sreldelka:
chill dude
Męski testosteron:
ta uważaj bo zaraz zaczniesz jarać jointa
Męski testosteron:
dobra, to ja zapierdalam po zmiotkę
i idę zamiatać dywaniki
Sreldelka:
jak będziesz tak zapierdalał to
to się nie skończy dobrze Zeron
I na tym zakończyła się nasza konwersacja. Pięknie. Normalnie poezja, którą mógłbym czytać deszczowymi wieczorami przy kominku w towarzystwie moich kotów, których nawet nie mam. Może kiedyś wydamy wspólny tomik.
Wracając do porządków.
Ruszyłem swoje zacne siedzisko i pierwsze od czego zacząłem to pranie. Grałem parę razy w The Sims 4 i wiem, że pralka może się zapalić. Nawet nie mam pojęcia czy to prawda, ale już lekko się osrałem. Tak, zgadza się, nigdy nie robiłem prania. Ja naprawdę nie chcę umrzeć w tak żałosny sposób.
Zebrałem wszystkie brudne ciuchy i podzieliłem je na dwie grupy - ciemne i jasne. Na tym moja wiedza o praniu tak właściwie się kończyła. Dalej musiałem sobie dopomóc wyszukiwaniem w Google. Żenujące.
Po jakichś 30 minutach męczenia się z pralką wreszcie się udało. Uwierzcie lub nie, ale byłem z siebie bardzo dumny.
Po zaciętej walce z praniem poszedłem pozmywać naczynia, a tych była dosłownie góra. Doszło to do tak złego stopnia, że musiałem wyjąć głęboko schowaną pierdalną mistyczną miskę na rzygi, inhalacje i sałatkę jarzynową, aby jakkolwiek oddzielić naczynia zmyte od ujebanych. To wszystko wina Zhalii i jej pieprzonych kubeczków, jestem pewien.
Dalej się zastanawiam czemu do cholery nie odkupiliśmy zmywarki od ludzi, którzy wynajmują nam mieszkanie.
...
Była już 3:42.
Pranie już dawno suszyło się na sznurkach, naczynia były piękne, czyste, błyszczące, pachnące, a pokój mój, jak i pokój współlokatorki posprzątane. I serdecznie proszę by nie pytać mnie, ile rzeczy, o których egzystencji nawet nie wiedziałem, zdążyłem znaleźć w przeciągu tych kilku godzin. Niektórych nawet wolałbym chyba nie widzieć. Naprawdę. Ale przy okazji odkurzyłem też całe mieszkanie. TO JEST JUŻ COŚ DRODZY PAŃSTWO. Osobiście myślałem, że zajmie mi to dłużej.
Czułem zmęczenie, ale nie tak mocne, aby kłaść się spać. Postanowiłem więc, że spakuje się na wyjazd do Daniela. Wziąłem ubrania, aparat, laptop, mikrofon, kupę kabli i inne niepotrzebujące opisu rzeczy. Nie wiedziałem, na ile dokładnie wyjeżdżam, co lekko zaburzało kwestie pakowania, ale na szczęście nie na tyle, aby przechodzić setne załamanie nerwowe. Zmieściłem swoje graty w dwie walizki i podręczną torbę. Jak na nieokreślony czas uważam, że to niezły wynik. Teraz starczyło tylko po południu pojechać w miasto i kupić bilety do Wrocławia i praktycznie wszystko gotowe.
W międzyczasie przypomniałem sobie o tym, że istnieje takie coś jak Youtube, a ja biorę udział w tym wyścigu szczurów, który się tam odwala.
Więc tak, zgadza się.
Wstawiłem odcinek o 5 rano, gdyż miałem parę w zapasie. No i potem bym pewnie znów o tym zapomniał. No nic.
Gdy nastała już szósta, nie miałem tak właściwie co ze sobą zrobić, więc uznałem, iż niezłym pomysłem będzie nagranie vloga pokroju tego z Norwegii, tyle, że tym razem będzie on z podróży do debila z Wrocławia.
Zgodziłem się ze sobą w myślach, aby nagrać jedną z części vloga dzisiaj, a dwie kolejne z pociągu i z przybycia na miejsce. Mądrego czasem aż miło posłuchać. Uznałem też, iż sprawie dla przyjaciela małą niespodziankę i przyjadę nieco wcześniej. Są dwie opcje - albo się najłagodniej mówiąc wkurwi albo będę miał gdzie spać tego wieczora.
Osobiście podejrzewam to pierwsze, ale jak będzie w praktyce to już sami zobaczymy.
___________________________________
Tak, wiem, że ten rozdział też nie jest jakiś super, ale zrozumcie, iż to mój pierwszy fanfic jaki kiedykolwiek piszę xD dalej uważam, że ten rozdział jest za krótki, chociaż posiada ponad 1000 słów, no ale już trudno :v
Jest 6:17, a ja kurna se jeszcze rozdzialiki do gejozy w internetach pisze xD To jest właśnie to, o co walczyły te wszystkie pokolenia :')
Edit - 27 stycznia 2020: ten fanfic to takie gówno
i że jeszcze mi sie chce to jakkolwiek ratować japierdole
edit 9 listopada 2023:
wesołego 9 listopada cyprian <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro