Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nowy początek

Podwinął mankiety koszuli i odkręcił wodę. Podstawił talerz pod strumień, a resztki kaszki truskawkowej spłynęły do odpływu zlewu.

Gdyby jeszcze kilka lat temu ktoś powiedział mu, że będzie zmywać naczynia, po uprzednim nakarmieniu małej dziewczynki, wdzięcznie gaworzącej w jedynie jej znanym języku i od czasu do czasu wtrącającej pojedyncze składne sylaby, kazałby temu komuś pójść do psychiatry. Chociaż nie, najpewniej fuknąłby z pogardą, nie wysilając się na dłuższy komentarz niż „idiota".

Odstawił umyty talerz do suszarki i wytarł ręce w wiszący obok ręcznik. Odwrócił się do szczebioczącej i obecnie zajętej swoim, na szczęście już pustym, kubkiem dziewczynki.

– Dada – wypowiedziała, kiedy przykucnął przy jej krzesełku.

– Cierpliwości, pszczółko, tata jest jeszcze w pracy – odparł łagodnie.

Zrobiła zamyśloną minę, jak zwykł nazywać ją John, gdyż mrużyła wtedy oczy, wydymała lekko usteczka i wpatrywała się intensywnie w wybrany obiekt zainteresowania, którym w tym momencie był Sherlock.

– Wróci – zerknął na zegarek w telefonie – za jakieś pięć godzin.

Mruknęła coś po swojemu i wyciągnęła rączki w jego stronę. – Lo – wydała z siebie stanowczy dźwięk, który jak zdążył się już nauczyć, oznaczał jego imię w uproszczonej wersji słownika Rosie. Wyjął ją z siedziska i przytulił do piersi. Mała od razu wczepiła paluszki w jego włosy, wydając przy tym radosne dźwięki.

Za każdym razem, gdy brał ją na ręce, nie potrafił powstrzymać uśmiechu, który ta mała istotka wywoływała bez problemu, wtulając się w niego z bezgranicznym zaufaniem. Jej małe serduszko, spokojnie bijące tuż obok jego własnego, powodowało, że gdyby został zapytany o najcudowniejsze chwile, bez wahania wskazałby właśnie takie zwykłe poranki, razem z Rosie śmiejącą się radośnie w jego ramionach.

Stał się sentymentalny, a może raczej przestał zaprzeczać, że po prostu zawsze był. I musiał przyznać, iż mała panna Watson działała jak najlepsza terapia dla opornych uczuciowo.

„Gdyby jeszcze John tutaj był" – westchnął w myślach, siadając na kanapie z Rosie na kolanach. Byłby to dzień idealny, który według mieszkańców 221B, bez wątpienia sprowadzał się do obecności wszystkich członków rodziny, siedzących razem na kanapie i czytających ulubione książeczki Rosie.

Holmes zaśmiał się pod nosem na myśl, że kiedyś nie wyobrażał sobie tak nudnego i trywialnego spędzania czasu. Rosie również się roześmiała, spoglądając na niego dużymi, niebieskimi oczami. Tak bardzo podobnymi do tych jakie miał jej ojciec. Sherlock wiedział już, i nawet nie starał się udawać, że te oczy skradły jego serce.

Sięgnął po leżącą obok poduszki książeczkę.

– Na czym skończyliśmy? – Otworzył ją, a Rosie z zafascynowanie śledziła jego ruchy, gdy przekręcał kolorowe kartki. – Chyba tutaj. – Zaczął czytać kolejną z historyjek, w międzyczasie pokazując małej na obrazujące tekst rysunki. Rosie klasnęła z radością na widok pieska biegnącego przez łąkę.

– Podoba ci się? – zapytał, odgarniając niesforne blond loczki z jej czoła. Rosie jakby w odpowiedzi zachichotała, kładąc rączki na obrazku. – Może jak podrośniesz kupimy psa? Ja też zawsze chciałem mieć takiego czworonożnego przyjaciela – dodał, widząc jej entuzjazm. „Ciekawe tylko co na to John?" – Uśmiechnął się z rozbawieniem, wyobrażając sobie minę Watsona, gdyby dowiedział się o dodatkowym członku rodziny.

Po skończonej lekturze i kilku podskokach na kolanie, wywołujących niekontrolowany napad radości u panny Watson, Sherlock położył małą do łóżeczka. Z początku nie wyglądała jakby miała zamiar grzecznie pójść spać, ale spokojna melodia wydobywająca się ze skrzypiec, zawsze działała. Sherlock dla pewności zagrał kilka dodatkowych taktów i zerknął do łóżeczka. Rosie z uroczą miną i rączkami zarzuconymi nad główką, spała w najlepsze. Odłożył skrzypce na stół i pochylił się nad dziewczynką.

– Kolorowych snów, pszczółko – szepnął i pocałował ją delikatnie w czoło.

~~~~~~

Tak mnie naszło na coś słodkiego i posezonowego, czyli wiadomo było, że to musiał wyjść Parentlock.

Piszcie śmiało co sądzicie. ;3

A tak się zastanawiam, może zrobić z tego serię ff?... Chcielibyście dalsze fiki w tym klimacie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro