Sonet Waleczny
Choroba chwyta, nie patrzy, nie sprawdza kogo,
Byle dopaść, byle dziobnąć, byle wedrzeć się i zdusić.
By byt szczęśliwy, prosty a piękny, zniszczyć i ukrócić,
Chwyciła i tym razem, prostą i dobrą osobę niebogą.
Nie lza się zasłonić, nie lza się uchronić, jeden pali,
Drugi pije. Trzeci zdrowy - choroba się w tego zwali.
Siła wielka, wola wielka, lecz go powali choroba,
Jest i żona, są i dzieci. Zostaną sierotki, wdowa?
Nie! W tej ciemności światło tli się nieśmiale, daleko,
Trza wstać i biec choć ciężko, złap me ramie i gnaj prędko,
Nie, nie stawaj. Wiem, sił braknie, ale w końcu są dwie drogi,
Jedna jasna, druga ciemna - ciemność straszna, a blask błogi.
Złap me ramie i gnaj prędko, pognam obok, aż po kres,
Każdy problem, mniejszy, wiesz, gdy me ramie przy twym jest.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro