Bajka o skrzacie co chciał obejść świat
Był raz sobie taki skrzat,
Co chciał cały obejść świat.
Na swych nóżkach małych, krótkich,
Małych, krótkich jak pietruszki.
Sam od pietruszki większy niewiele,
W plecak z listeczków spakował seler.
Spakował w łupiny rosę poranną,
Głowę przewiązał opaską czarną.
Buty z pistacji orzechów wdział,
Za pas flet z łodygi, coby na nim grał.
Za pas i nóż - ostry - z kory przyrządzony,
By się oganiać od mrówek i innej potwory.
Raz to on spotkał, aż z wrażenia wspomnę,
Żuka na drodze, co ów robił - nie pomnę.
Chyba do domu toczył z ziemi kulę,
Popychając ją ciągle, to silniej, to czulej.
Zoczył on skrzata, pchnął i odrzucił,
Jak wiatr co mu raz chatkę z igiełek wywrócił.
Niech no ja spotkam łobuza - żuka,
Wywrócić małego - żadna to sztuka!
Nadszedł więc dzień wielki dla skrzata,
Marzył on o świecie przez długie lata.
Ruszył, lepiankę swą zostawiając.
To tylko, co na wątłych ramionach targa, mając.
Chciał uciec od męki, zła i cierpienia.
Od wichru co dom w ruinę zamienia,
Od mrówek złośliwych,
Biedronek nieżyczliwych,
Komarów natrętnych;
Lecz dość myśli smętnych.
<<Świat przede mną otworem dziś stoi,
Patrzcie, podziwajcie przyjaciele moi.
Ja sam jeden glob okrąże cały,
Będą mnie wszystkie robaki jego znały.
Już wszyskie mrówki, biedronki, komary,
Pomną skrzata, co widział wielke czary.>>
Szedł więc i śpiewał, i klaskał w dłonie.
W zielonych gąszczach podróżnik mały tonie.
Przysiadł na jabłku, co z nieba spadło,
,,Kędy mam iść? Służ Boże radą."
Bóg nie usłużył.
Może miał w głowie intrygi większe,
Zdarzenia i czyny bezmiaru potężniejsze,
A może skrzat jest mu obojętny,
Cóż, że on sam, biedny i smętny?
Wtem znikąd wpadła, trawię zagięła,
Bestia okropna, pazurem chlasnęła.
Potem stanęła, trząchnęła wąsem,
Spojrzała na skrzata z niemym przekąsem.
Bacz więc na przyszłość, istoto mała
Byś się na czyny wielkie ponad ciebie nie rwała.
Za późno - już zmarła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro