Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Zakochana..?"

Minęły dwa dni. Czterdzieści osiem godzin. Nie mam zamiaru obliczać minut, sekund lub setnych sekundy, tysięcznych setnych sekundy, milionowych tysięcznych setnych sekundy i tak dalej...
Mój poziom desperacji nie był jeszcze aż taki wysoki, ale z każdą milionową tysięczną setnych sekundy się powiększał.
Po głowie wciąż chodziły mi jego słowa, jego przekrwione oczy i cudowne, choć odrobinę rozczochrane włosy do ramion. Nie można narzekać - oczywiste było, że o nie dba. Gdyby nie przykładał się przy ich układaniu nie byłyby tak cudowne, prawda? W każdym razie w mojej głowie powstawało coraz więcej teorii, coś działo się ze mną i z moim ciałem, gdy przechodził przez korytarz. Zauważyłam, że zupełnie nie reaguje już na atakujące go z każdej strony spojrzenia gapiów ukrytych za szafkami, przy ławkach, za drzwiami, w klasach... Gdyby tylko wiedział, że wśród tych gapiów stoi dziewczyna - tak, ta w kącie, która bawi się włosami udając, że robi coś na telefonie lub czyta książkę. Ciekawe dlaczego ta dziewczyna zawsze stoi na korytarzu - tak, właśnie tam - kiedy on ma lekcje w danym sektorze. Ciekawe dlaczego ta dziewczyna nie potrafi odciągnąć od niego wzroku? Ciekawe...

Dzisiaj zauważyłam, że nigdy nie ma go na przerwie na lunch. Nie pojawia się też na stołówce, nikt nigdy nie widział go z jedzeniem, drugim śniadaniem, obiadem... Nawet batonikiem, czy butelką wody. Jedyne co o nim wiadomo to to, że chodził w luźnych koszulkach, materiałowych spodniach i kurtce, której nie zdejmował. Wyglądał naturalnie, wtapiał się w tło. Niestety po połączeniu wszystkich faktów w jedną całość - stało się to jasne. "Jak mogłam być tak ślepa?" Pytałam samą siebie widząc jego szczupłą szyję i smutne oczy. Wydawał się tak bardzo niedostępny. Miałam ochotę podbiec do niego, przytulić i krzyknąć (tak, by słyszeli mnie na drugim końcu korytarza) "Martwię się o ciebie! Jestem tu dla ciebie, jeśli potrzebujesz pomocy to daj mi jakiś znak!". Czułam się tak niepotrzebna, a jednocześnie wiedziałam, że wszystko było w moich rękach. Ale co ja jedna mogłam zrobić..?

Zapewne dużo. Założę się, że dużo. Niestety, byłam zbyt ślepa. Byłam zbyt zapatrzona w jego ZALETY, by zauważyć niektóre WADY. To dlatego jego już nie ma, a ja skończyłam w taki sposób...
Ale zacznijmy od początku. A raczej od końca. JEGO końca...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro