Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

„Zacznijmy od nowa"

Patrzyłam, jak te piękne oczy powoli się otwierają, a on rozgląda się dokoła. Podniósł się na łokciach i zaczął kręcić głową, obserwując otoczenie. Uśmiechnęłam się delikatnie, nie wiedząc, czy mam coś powiedzieć.
Zobaczyłam tylko, jak Zoe wpada na jego łóżko i obejmuje go ramionami. Po chwili ja zrobiłam to samo. Cynthia przytuliła nas od boku, a Larry położył jedynie dłoń na ramieniu Connora.
- Zabijecie mnie - usłyszeliśmy tylko jego zachrypnięty głos i wybuchnęliśmy śmiechem.
Zoe i ja zostałyśmy na jego łóżku, bo jego bokach, a rodzice usiedli na krzesłach obok nas. Connor był zdezorientowany, ale dość spokojny.
- Nigdy więcej tego nie rób - mruknęłam cicho.
- Nie waż się nas zostawiać, dupku - dodała Zoe, a Connor przewrócił oczami.
- Kochamy cię, Connor - odezwała się Cynthia i spojrzała na Larry'ego.
On jedynie westchnął ciężko i dodał z uśmiechem: - Tak. Kochamy cię, synu.
Wręcz nieprawdopodobne jest to, jak mogą zmienić się nastroje kilku osób, w ciągu kilku sekund. Zoe cały czas się uśmiechała, Cynthia zamykała oczy ze spokojem, Larry przestał nerwowo patrzeć na zegarek i medyczne maszynerie, a ja..? Ja przestałam płakać, a szczęście eksplodowało we mnie co sekundę.
Musiałam jednak już iść. Rodzina Murphy'ch napewno chciała mieć teraz kilka minut dla siebie. Uśmiechnęłam się słabo i zeszłam z łóżka.
- Nie chcę wam już przeszkadzać... Przyjdę jutro - westchnęłam cicho i złapałam swoją torbę.
- Już idziesz? - Zoe również się podniosła. - Odwiozę cię.
- Dzięki - uśmiechnęłam się i ostatni raz spojrzałam na Connora. - Kocham cię - mruknęłam tylko.
- Udowodnij to - odpowiedział, patrząc na mnie słabym wzrokiem.
Przewróciłam oczami i nachyliłam się, kładąc dłoń na jego policzku i delikatnie składając pocałunek na jego ustach.
- Kocham cię - powtórzyłam i odsunęłam się, odchodząc w stronę drzwi. Zoe ruszyła za mną.
Wsiadłyśmy do auta, a ja wzięłam głęboki wdech i uśmiechnęłam się szeroko. Zoe spojrzała na mnie pytająco.
- Pierwszy raz mu to powiedziałam - wyznałam cicho.
Zoe zachichotała. - To był dobry moment...

~~*~~

- Jak uroczo! - uśmiechnęła się szeroko dziewczyna na ekranie. - Powiedział coś, gdy się obudził?
- Tylko to, że go zabijemy, ale to wyjęte z kontekstu nie brzmi zbyt zabawnie - westchnęłam cicho. - Ale ważniejsze jest to, że powiedziałam mu wreszcie te dwa słowa.
- TE dwa słowa...? - Alana zamarła. - J-Jaredowi powiedziałaś je dopiero po trzech miesiącach!
- Wiem... - przewróciłam oczami. - Ale Connorowi powiedziałam to tak naprawdę po roku.
- Roku..? Przecież chodzicie ze sobą tylko ty- - uśmiechnęła się szeroko. - Wiedziałam!
- Taa, napewno wiedziałaś - zaśmiałam się. - Do zobaczenia pojutrze! - krzyknęłam tylko i rozłączyłam się.
- No i jak było? - Evan wszedł do mojego pokoju i uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Co? Gdzie? - uniosłam brwi.
- No.. Byłaś u Murphy'ch?
- Byłam w szpitalu - mruknęłam.
- Oh... Coś się stało? - zapytał, dość zaskoczony.
- Tak. Connor próbował... - westchnęłam ciężko. - Dopiero się obudził, ale już z nim lepiej. Wyjdzie ze szpitala, nie wiem dokładnie kiedy, ale za niedługo.
- Tak mi przykro - położył dłoń na moim ramieniu. - Wiem, jak wiele dla ciebie znaczył.
- Wciąż znaczy - poprawiłam go.
- Nie zerwałaś z nim..?
- W życiu! Mam go wspierać, a nie zostawiać przy czymś takim... Już się tego nauczyłam - skrzyżowałam ramiona na piersi. - Tak postępują przyjaciele.
- Z tego, co pamiętam, to jesteście razem...
- No oczywiście - prychnęłam. - Nie martw się tym, wszystko jest w porządku.
- Okej... - westchnął jedynie i odszedł w stronę drzwi. - Dobranoc.
- Dobranoc, Evan - kiwnęłam głową i spojrzałam na swoje łóżko. Nie miałam ochoty spać...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro