Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

„Wtorek z Taco"

#Ja:
Nie przyjdę dzisiaj. Mam wtorek z tacosem.

#Emo Boi:
Wtorek z tacosem?

#Ja:
To taka tradycja z Evanem i Heidi w roli głównej. Taco to tylko wymówka, by spędzić razem czas.

#Emo Boi:
To chyba fajnie?

#Ja:
Nie jest źle. Głupio mi tylko, że wtorek z tacosem musiał wypaść akurat w naszą miesięcznicę. Możemy spotkać się jutro i to odrobić?

#Emo Boi:
W jaki sposób chcesz to odrabiać?

#Ja:
Jak tylko chcesz. Jestem jutro twoja i tylko twoja.

#Emo Boi:
Brzmi dobrze.

#Ja:
Przepraszam za dziś.

#Emo Boi:
Jutro się odrobi ;)

#Ja:
Też cię kocham. Do jutra~! ;*

~Emo Boi's POV

#Love of My Life:
Też cię kocham. Do jutra~! ;*

Uśmiechnąłem się do siebie i schowałem telefon do kieszeni, wychodząc ze swojego pokoju. Zza drzwi obklejonych tęczowymi naklejkami dobiegała moich uszu melodia grana na gitarze i cichy, dziewczęcy głos, ale postanowiłem się na tym nie skupiać.
- Dobrze ci idzie! - krzyknąłem tylko, przechodząc obok. Zoe momentalnie zamilkła. Zaśmiałem się i zbiegłem po schodach.
- Hej, mamo - mruknąłem, wchodząc do kuchni, gdzie zastałem rodzicielkę. Szorowała blat, jak zwykle do przesadnej czystości i blasku.
- Cześć, kochanie! Jak ci minął dzień w szkole? - zapytała, unosząc głowę znad ‚brudnego' blatu i posyłając mi szczery i szeroki uśmiech.
- Było w porządku - kiwnąłem głową i wzruszyłem ramionami, nalewając sobie świeżo zaparzonej herbaty z dzbanka.
- Jakaś praca domowa? Może potrzebujesz pomocy? Zoe z pewnością mogłaby-
- Nie trzeba - uciąłem jej zdanie, po czym przyłożyłem kubek do ust i zacząłem powoli pić. Zamknąłem oczy i skrzywiłem się. Jak można słodzić herbatę?!
- Coś nie tak? - Cynthia uniosła brwi. - Wszystko w porządku?
- Nie jestem dzieckiem specjalnej troski. Nie musisz nade mną czuwać i pilnować, żeby zupka nie była za słona - przewróciłem oczami, a ona spuściła wzrok.
- Po prostu się martwię, Connor - powiedziała cicho.
- Niepotrzebnie. Wszyscy martwicie się niepotrzebnie - mruknąłem, odkładając kubek. Dość tego paskudztwa. Za dużo cukru.
- Wziąłeś leki? - zapytała, a ja zaśmiałem się ironicznie.
- Nie. Nie wziąłem ich. Zabrzmiałaś mi palić, ale odurzające tabletki musujące mam brać? - spojrzałem na nią ze złością. - Nie pomagały.
- To co może pomóc, Connor?! - uniosła głos, a ja zamarłem. W jej oczach wezbrały się łzy. - Co mam zrobić, jakie leki, jaką terapię, co mam zrobić, żeby ci pomogło?!
Przypomniało mi się wszystko, co powiedziała w szpitalu tamtego dnia. O złości w moich oczach. O wszystkim, co jest w stanie dla mnie zrobić. Spuściłem wzrok i wziąłem głęboki wdech — podszedłem do niej i wtuliłem się w nią, zamykając oczy. Cynthia chwilę stała rozkojarzona, ale szybko owinęła wokół mnie swoje ramiona i przytuliła mnie mocno.
- Bez przesady, bo mnie udusisz - wymruczałem, a ona zaśmiała się, ocierając łzy z policzków.
- Oj, Connor... Doprowadzisz mnie kiedyś do paranoi - westchnęła teatralnie, a ja przewróciłem oczami i również się zaśmiałem.
- Potrzebujesz pomocy z tym blatem? - zapytałem nagle.
Uniosła głowę i wzruszyła ramionami. - Z blatem nie, ale trzeba pozmywać. Nie musisz-
- Jasne, spoko - podszedłem do zlewu i zacząłem zmywać pierwsze talerz. - Mamo?
- Hm?
- Dlaczego kurczak przeszedł przez ulicę?
Cynthia uśmiechnęła się i uniosła głowę znad WCIĄŻ BARDZO BRUDNEGO blatu. - Dlaczego?
- Bo nie umiał latać.
Usłyszałem śmiech, więc momentalnie spojrzałem na mamę. Jednak to nie ona się śmiała. Odwróciłem się w stronę salonu i zobaczyłem Zoe, patrzącą na mnie z uniesionymi brwiami.
- Twoje żarty są coraz gorsze, Connor - stwierdziła, wciąż śmiejąc się pod nosem.
- Rozbawiłem cię - zauważyłem, wracając do mycia naczyń.
- Tylko przez to, że twój żart był zwyczajnie głupi. Mnie śmieszą głupie rzeczy.
- Zauważyłem - przewróciłem oczami, a ona weszła do kuchni.
- Pomóc wam? - zapytała z uśmiechem.
- Wyście się zmówili na bycie dobrymi dziećmi, czy co? - Cynthia pokręciła głową. - Zwariowali! Obydwoje!
- Zoe... Masz za dobry humor - spojrzałem na nią podejrzliwie. - Co się stało?
- Idę na randkę. Jutro - wyrzuciła to z siebie, po czym uśmiechnęła się szeroko (jak wariatka) i zaczęła pomagać mi w zmywaniu.
Cynthia nawet tego nie skomentowała. Z wielkim uśmiechem na ustach szorowała nieistniejące plamy na blacie.

~Lena's POV

- Gotowa na przygodę życia? - Evan wszedł do mojego pokoju i skoczył na moje łóżko.
- Gotowa jak nigdy - sturlałam się na niego i wtuliłam się w brata.
- Co jest? Nigdy nie miałaś takiej... nagłej potrzeby przytulania - Evan mruknął podejrzliwie, obejmując mnie ramionami. Moja twarz wylądowała w zagłębieniu jego szyi, przez co było mi przytulnie i cieplutko.
- Kocham cię - szepnęłam, a on zachichotał.
- Boże, Lena... Nie rozumiem ciebie i twoich humorków - stwierdził wciąż nieźle rozbawiony.
Do pokoju weszła Heidi, która najwyraźniej przez cały czas nas szukała.
- Nie jesteście głodni? - zapytała, jakby chciała się upewnić.
- Nie - Evan pokręcił głową. - Możemy taco zrobić później?
- Jasne! Poszukam jakiegoś filmu, co wy na to? - jej entuzjazm był wręcz słyszalny, nawet pomimo tego, że moja głowa tkwiła w szyi brata.
- Brzmi super - odpowiedział Evan, a później słyszałam już tylko kroki na korytarzu. Heidi poszła do salonu.
Evan pocałował mnie w czubek głowy i westchnął. - Wstawaj, idziemy oglądać film jako rodzina!
Zaśmiałam się i przewróciłam oczami, podnosząc cztery litery z wygodnego łóżka. Powoli ruszyłam do drzwi, ciągnąc za sobą odrobinę wyższego brata. Odrobinę? Dokładnie jedenaście centymetrów... Odrobinę.
Poczułam wibracje mojego telefonu w tylnej kieszeni, więc niechętnie wyciągnęłam go i przeczytałam wiadomości.

#Alalalana:
Zgadnij kto ma jutro randkę!

#Ja:
Napewno nie ty.

#Alalalana:
Ups, nie zgadłaś. Właśnie, że ja!

#Ja:
W szkole opowiesz mi szczegóły. Kto jest tym szczęśliwcem?

#Alalalana:
W szkole opowiem ci szczegóły. Na razie masz tyle: Alana Beck idzie na randkę!

#Ja:
Brzmi równie nierealnie, jak to: Lena Hansen zda maturę.

#Alalalana:
Marzenia się spełniają, kochana.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro