„Tylko My"
Słońce dopiero wstało, a zegarek wskazywał równo szóstą rano, gdy stanęłam w drzwiach wielkiego szpitala na obrzeżach miasta. Rozejrzałam się po poczekalni i odetchnęłam — nie zobaczyłam tam nikogo, prócz kilku krzątających się pielęgniarek.
Weszłam dalej do korytarza i skierowałam się do właściwego pokoju. W budynku panowała cisza, wręcz przerażająca. Powoli zbliżałam się do sali, na której leżał jedynie jeden chłopak — brunet o niebiesko-brązowych oczach.
Stanęłam w progu i spojrzałam na leżącego bezwładnie Connora, przykrytego pod samą szyję kołdrą. Włosy miał spięte w mały koczek, a jego oczy były zamknięte. Spojrzałam na ekran tuż obok łóżka i uśmiechnęłam się delikatnie. Jego stan był stabilny. Powoli dochodził do siebie.
Wycofałam się i poszłam do automatu z gorącymi napojami. Stanęłam pod nim i chwilę zastanawiałam się, aż w końcu wybrałam czekoladę z mlekiem. Miałam ochotę na coś słodkiego, więc w kolejnym automacie dokupiłam sobie jeszcze batonik.
Wróciłam do sali i zajrzałam do niej, by upewnić się, że Connor jeszcze się nie obudził. Nah. Uśmiechnęłam się do siebie pokręciłam głową „śpioszek".
Usiadłam na korytarzu i nawet nie zauważyłam kiedy, ale zdążyłam pochłonąć całego batonika i dokończyć kakao. Westchnęłam i podniosłam się z krzesła, wyrzucając opakowanie i kubek. Wróciłam do drzwi i tym razem pewnie (ale cichutko) weszłam do pomieszczenia, usadawiając się na krześle obok łóżka. Chwilę obserwowałam, jak klatka piersiowa chłopaka powoli podnosi się i opada w stałym rytmie. Kojący widok...
Dochodziła już siódma, gdy oczy Connora otworzyły się, a on sam zaczął wyginać się delikatnie na łóżku. Patrzyłam na niego przez cały czas, czekając, aż mnie zauważy.
- Cześć, Connor... - powiedziałam w końcu bardzo cichym głosem.
Odwrócił głowę w moją stronę, a jego usta wykrzywiły się w słabym uśmiechu. Podniósł się odrobinę i zmierzył mnie wzrokiem.
- Jak długo tu już jesteś? - zapytał, a jego głos załamywał się.
- Niedługo - wzruszyłam ramionami. - Tylko chwilę.
- Która godzina..? - zadał kolejne pytanie, ziewając. „Uroczy..."
- Siódma. Możesz się jeszcze przespać, powinieneś odpoczywać - powiedziałam cichutko, posyłając mu szczery uśmiech.
- Nie. Już mi starczy - mruknął, a ja skinęłam.
- Jak wolisz.
Rozejrzałam się po pokoju i zauważyłam tacę, leżącą na szafce przy jego łóżku. Dostał na śniadanie jakiś ryż z jabłkiem.. chyba, jabłkiem.
- Chcesz zjeść śniadanie? - spytałam spokojnie, wracając wzrokiem do Connora.
Potrząsnął głową. - Nie, dzięki.
Zmierzyłam go wzrokiem. - Kiedy ostatni raz coś jadłeś? Wczoraj wieczorem nie dostałeś nic. Przedwczoraj... nawet nie miałeś jak... Według moich obliczeń twój ostatni posiłek był... ponad dwa dni temu, rano. Musisz coś zjeść, Connor. Niedużo, ale cokolwiek...
Chłopak spuścił wzrok i westchnął ciężko.
- Głód nigdy mi nie przeszkadzał... - wyznał cicho.
Przytaknęłam. - Wiem. Wiem, że to ci nie przeszkadza. Ale twoje ciało potrzebuje pokarmu. Teraz, nie za chwilę. Straciłeś dużo krwi, a twój organizm zwalcza dodatkową truciznę zawartą w-
- Tak, wiem, w tabletkach, które połknąłem - uciął moje zdanie, spoglądając na mnie.
- Dokładnie, dziękuję.
- Brzydzisz się tym..? Brzydzisz się mną, prawda?
Poczułam, jak moje serce staje w miejscu. Momentalnie się podniosłam, usiadłam na jego łóżku i złapałam jego dłonie.
- Nigdy tak nie mów... - wyszeptałam. - Nie brzydzę się tobą i nigdy nie byłabym w stanie się tobą brzydzić... - dodałam bardzo wyraźnie.
Jego słabe dłonie delikatnie opadły na moje uda, a on odwrócił wzrok.
- Spójrz... A co jeśli jesteśmy my, my... i tylko my? A wszystko, co było wcześniej, nie będzie już się liczyło... Czy możemy tego spróbować..? - położyłam dłoń na jego policzku, błagając, by na mnie spojrzał. Spełnił moją prośbę. - A co jeśli ja i ty, to wszystko czego potrzebujemy? A reszta świata po prostu zanika... Co ty na to..? - przekrzywiłam głowę.
- My... i tylko my... - spuścił głowę. - Możemy tego spróbować...
- To nie jest wcale tak niemożliwe... - uśmiechnęłam się.
- Tylko my i nikt inny... To nie jest wcale tak niemożliwe.
- Możemy patrzeć, jak świat poza nami znika... Dopóki jesteś jedyną osobą, którą potrafię zobaczyć...
- Tylko ja i ty...
Uśmiechnęłam się i pociągnęłam nosem.
- Ale czemu płaczesz? - zaśmiał się cicho, ocierając moje łzy drżącą ręką.
Odwróciłam głowę, lecz po chwili usłyszałam pociągnięcie nosem. - Ty też płaczesz!
~~*~~
Macie mały fluff hihi
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro