Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"To miało być śmieszne"

- Mówił ci ktoś, że dobrze dzisiaj wyglądasz? - poczułam, jak ręce mojego brata owijają się wokół mojego brzucha.
- Evan! Udusisz mnie - zaśmiałam się odchylając głowę na tyle, by móc spojrzeć na jego rozbawioną twarz.
Chłopak przewrócił oczami z dziarskim uśmieszkiem. Cmoknął czubek mojej głowy i skierował się do kuchni. Ja jedynie uniosłam brew, podnosząc ze stołka szczotkę do włosów. Szybko rozczesałam długie, blond kudły i sięgnęłam po pudełeczka z soczewkami. W ostatniej chwili wycofałam się jednak, a na moim nosie szybko pojawiły się okulary.
Zbiegłam po schodach i przeskoczyłam bramkę. Przywitałam się z moim psem, Badley:
- Hej, skarbie! Jak się spało? - spytałam przytulając pupila.
- A dobrze. Dziękuję, że pytasz! - odparł Evan.
Spojrzałam na niego oburzona.
- Pytałam Badley.
- Oh - chłopak przekrzywił głowę. - No tak. To było zbyt miłe jak na ciebie.
Wzruszyłam ramionami i podeszłam do niego.
- Nie chcę tam wracać, Evan - mruknęła kładąc głowę na ramieniu bliźniaka.
- Ostatni rok. Wytrzymasz - odpowiedział krótko.
- Nie chcę znowu go zobaczyć - jęknęłam.
- Jeśli teraz nie pogadacie... Wszystko będzie się ciągnęło za tobą do końca życia.
Warknęłam cicho. Miał rację.
- Kocham cię siostra i nie pozwolę cie zranić, ale nie możesz się odciąć od wszystkiego!
- Od niego mogę! - skrzyżowałam ręce na piersi.
- A co ci to da? - prychnął. - Pamiętaj, że on dalej jest w twoim złamanym serduszku!
Odwróciłam głowę, by wytrzeć twarz z łez.
- Idziesz do szkoły i pogadasz z nim. Wszystko sobie wyjaśnicie - wyszeptał.
Przytaknęłam i opuściłam głowę.

~~~

Evan otworzył przede mną drzwi i uśmiechnął się zachęcająco.
- Idziesz pierwsza? - spytał unosząc brew, na co ja szybko przebiegłam przez próg.
Razem poszliśmy do szatni, w której zostawiliśmy kurtki i zmieniliśmy buty. Było to duże pomieszczenie przedzielone na dwie części ścianą. W lewej części znajdowały się cztery rzędy szafek i ławka - ukryta przy ścianie. Natomiast po prawej stronie znajdowały się wieszaki, stojaki na parasolki, półki na buty, budka szkolnego portiera i dwie kabiny, gdzie uczniowie mogli się przebierać.
Wyszliśmy z szatni i skierowaliśmy się do głównej części szkoły - korytarza. Zatrzymałam się w kącie i wyciągnęłam z torebki lusterko. Sprawdziłam, czy nic mi się nie rozmazało i wzięłam głęboki wdech.
- Jesteś gotowa? - mój brat spojrzał na mnie pytająco.
- Tak - odpowiedziałam po chwili. - Jestem.
- Jest tam - mruknął wskazując na chłopaka w okularach.
Przeczesałam włosy palcami i powoli ruszyłam w jego kierunku.
- Hej, Jared! - wymusiłam na sobie fałszywy uśmiech. Chłopak nie zareagował. Chyba z kimś rozmawiał.
- Hej, Connor! Niezły fryz. Taki... oryginalny! - zaśmiał się Jared. Po chwili dodał: - To był żart. To miało być śmieszne.
Obróciłam głowę by spojrzeć na owego 'Connora'. Był wyższy. O wiele wyższy ode mnie. A co do tego fryzu... nie był zły. Muszę przyznać, że pasowała mu.
- Wiem. Przecież się śmieję - mruknął przewracając oczami. - Doprawdy zabawne.
Jared zaśmiał się nerwowo i wzruszył ramionami.
- Jesteś naprawdę dziwny... - mruknął odchodząc.
Zakryłam twarz dłońmi. Jak mogłam kochać takiego dupka?
- A ty? - uniosłam wzrok. O nie. Nie, nie, nie. - Z czego się śmiejesz?
- Ja nie..
- Sądzisz, że jestem dziwny?
- Nie! Absolut-
- Nie jestem dziwny.
- Wiem, ja-
- Ty jesteś dziwna!
- Przepra- Au!
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć poczułam jak uderzam plecami o metalowe szafki i upadam na ziemię obok nich. Wszystko mnie bolało i prawdopodobnie coś sobie skręciłam, ale nie obchodziło mnie to. Szybko wstałam na nogi i potrząsnęłam głową.
- Nie, poczekaj! Nie miałam tego na myśli! Proszę... Pozwól mi wytłumaczyć... - jęknęłam wyciągając w jego kierunku rękę.
Lecz on spojrzał na mnie drwiąco i odszedł.
- Przepraszam.. - wyszeptałam opuszczając głowę.

~~~

I jak?
Proszę o informacje dotyczące rozdziału. Czy podoba wam się taki motyw i czy narracja może zostać taka jaka jest?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro