Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

„Sam Początek 1/2"

Nie wyłączyłam telefonu na długo. Może na godzinę, może na dwie, ale napewno nie na cały dzień. Gdy tylko wyszłam z gabinetu, co udało mi się dopiero po dłuższym czasie niezręcznej ciszy pomiędzy nami trzema, wyłączyłam komórkę i pobiegłam na zajęcia jak zwykle spędzona. Trafiłam do odpowiedniej sali, by po krótkiej chwili rozpocząć ostatnią tego dnia godzinę lekcyjną.
Wykłady z historii nigdy nie były dla mnie nudne. Nie przysypiałam na nich, jak większość moich rówieśników. Z reguły właśnie dlatego ja i Alana byłyśmy uważane za nudziary i kujonki. Lubiliśmy historię, wiedzę o społeczeństwie, prawo, politykę... Poza tym ja uwielbiałam języki, literaturę i sztukę. To ostatnie Alana sobie we mnie ceniła. Namalowałam kiedyś na płótnie siebie i ją. Cały malunek bazowany był na zdjęciu z piętnastych urodzin Alany. Leżałyśmy na kanapie, ja balansowałam na brzuchu na górnej krawędzi oparcia. Ona opierała się nogami o mnie i wisiała z oparcia głową do dołu.
To było cztery lata temu. Ponad cztery lata temu. Jeszcze wtedy, kiedy niczym się nie przejmowałyśmy. Dopiero wybierałyśmy się do liceum. Dopiero rozpoczynała się poważna edukacja i nowa przygoda. Pierwszy krok w dorosłe życie.
Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że w liceum nabawię się lęku społecznego, paranoi i wielu kompleksów, uśmiechnęłabym się i  postukała po czole, spławiając żartownisia.
Ale taka była prawda. Już  w pierwszej klasie, gdy tylko poznała Jareda, coś się zmieniło. A raczej wszystko powoli się zmieniło. Ta okropna reakcja łańcuchowa skończyła się tak. Tak, czyli w niespodziewany dla nikogo sposób.
Bo kto sądził, że pierwszy związek tak zniszczy człowieka..?

Skrzywiłam się w uśmiechu pełnym poglądy i obrzydzenia. To nie związek z Jaredem Kleinmanem mnie zniszczył. Związek z nim był cudowny — tak słodki, momentami gorący, cudowny i... jak ze snu.
Zniszczyło mnie uczucie, które rodziło się przez długi, długi czas. Ale zorientowałam się, że coś się działo, gdy było już o wiele za późno.
Zauroczenie się w kimś innym, będąc w związku, to najgorsze, co się może człowiekowi przytrafić. Ukrywałam przed samą sobą fakt, że podobał mi się inny chłopak. Sądziłam, że to tylko niewinna igraszka.

Wejście do nowej szkoły z czystą kartą to rzecz, o której marzył każdy przyszły licealista. Ja nigdy nie marzyłam o „czystej karcie". W moim życiu nie było ciemnej strony. Żadnej „brudnej" karty.
Wchodziłam w nowe życie za rękę z najlepszą przyjaciółką. Ja i Alana byłyśmy przekonane, że liceum nas nie rozdzieli. Że życie się nie zmieni. Niestety obydwie byłyśmy w błędzie.

Wchodzę do budynku po stromych schodkach, trzymając w zaciśniętej dłoni plecak. Na mojej twarzy lśni szeroki uśmiech. Spoglądam ukradkiem na równie uśmiechniętą ciemnoskórą dziewczynę przy moim boku.
Przechodzimy przez jedną z najważniejszych barier — wejście główne do szkoły średniej. Biorę głęboki wdech i patrzę przyjaciółce w oczy.
- No to wio... - szepczę i czuję, jak łapie mnie za ramię i ciągnie w stronę szafek. Szafki numer 123 i tej obok — 124.
Wykładamy książki, a ja odwracam się tyłem do zielonych drzwiczek otwartych na oścież.
Rozglądam się po korytarzu i natrafiam wzrokiem na wysokiego chłopaka w okularach. Patrzy na mnie z zawadiackim uśmiechem, a ja przygryzam wargę i łapię Alanę za dłoń, oddalając się w stronę klasy.

- Jakto masz lekcje gdzie indziej?! - irytuję się, słysząc jej słowa.
- Nie wiedziałam, że wybrałaś informatykę. Nie mówiłaś mi o tym - wzdycha Alana. To prawda, nie powiedziałam jej...
- Dobra... Widzimy się na przerwie - mówię cicho, wchodząc do klasy i znajdując puste miejsce gdzieś na tyłach klasy.
Myślałam, że przeżyję zajęcia introdukcyjne w samotności. Ale nie...
Ktoś się do mnie dosiadł. Oczywiście, nie mam pojęcia, kim może być ta osoba. Nie podnoszę głowy znad własnych kolan, obawiając się konfrontacji. Jeśli sam się nie odezwie...
- Nowa w mieście? Nigdy wcześniej cię nie widziałem, a to przecież niezbyt spore miasteczko... - no i się odezwał.
Podnoszę głowę i spoglądam na mówiącego, zamierając. To TEN chłopak. Chłopak z korytarza.
- T-Tak, nowa... - mówię, wzdychając cichutko. Zastanawiam się chwilę, czy powinnam coś powiedzieć. - Lena Mariam Hansen...
- Co? - chłopak unosi brwi, a ja ponownie zamieram.
- Imię... znaczy, Lena... Lena Hansen... - jąkam się jak szalona. Dlaczego ja się jąkam? Nigdy nie miałam z tym problemu!
- Oh... - patrzy na mnie niepewnie, a ja szybko odwracam głowę i wydymam policzki.
- Przepraszam - mruczę pod nosem.
- Co, dlaczego? - chłopak chyba niezbyt kontaktuje.
- Przepraszam za to, że powiedziałam pełne imię, pewnie nawet cię ono nie interesuje. Nawet nie zapytałeś, a ja tak po prostu z nikąd nagle... - wystrzeliłam potokiem słów, jak najciszej potrafiłam. - Przepraszam.
- Dużo przepraszasz - stwierdza, zmuszając mnie słowami do spojrzenia w jego kierunku. Widzę jego uśmiech i robię się czerwona.
- Przepra- znaczy, nie przepraszam... - przecieram twarz  zdenerwowana i zestresowana, jak nigdy. - Przepraszam.
- Jared Kleinman - mówi, przerywając nieprzyjemny temat.
- Miło mi - uśmiecham się nerwowo i podaję mu rękę, którą jednak szybko cofam. Naprawdę? Nawet dłonie zaczęły mi się pocić?! Zaczynam rozumieć, o co chodzi Evanowi, gdy mówi o poznawaniu nowych przyjaciół.
- Jesteś siostrą Evana, prawda? - pyta nagle, a ja szybko przytakuję. - Widać. Zachowujecie się bardzo podobnie.
Kiwam głową jeszcze przez chwilę, spuszczając wzrok na swoje kolana. Czy to komplement, czy on właśnie mnie obraził? Nie chcę jednak zrobić z siebie idiotki i pytać...
- Skąd znasz Evana? - palcami delikatnie ciągnę róg koszulki. Po chwili czuję jego wzrok na sobie i orientuję się, że nie jestem jedyną osobą z mojej rodziny w tej szkole.
- Poznaliśmy się dziś rano. Wydaje się być bardziej wyluzowany od ciebie - uśmiecha się do mnie żartobliwie.
Spoglądam na niego ukradkiem i mruczę:
- Przepraszam...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro