Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

„Przyjaciele na zawołanie 1/2"

~Evan

Momentalnie podniosłem się z miejsca i pobiegłem do drzwi. Wsunąłem buty i zarzuciłem najbliższy płaszcz, widzący gdzieś z boku, na wieszaku. Całkowicie zignorowałam fakt tego, że na dworze było strasznie zimno i za kilka dni z pewnością będę chory. Jared był moim przyjacielem. Może i był okropnie chamskim dupkiem, ale wciąż był moim przyjacielem. Musiałem mu pomóc, nieistotne za jaką cenę.
- Jared? - wyszedłem za drzwi i rozejrzałem się za przyjacielem. - Jared?!
- Przymknij się! - usłyszałem go gdzieś za sobą. Złapał mnie za ramie i pociągnął za ścianę.
Posłałem mu lekki uśmiech i zmarszczyłem brwi.
- O co chodzi? Czemu tak nagle wybiegłeś? - zapytałem cicho, a on przewrócił oczami.
- Nieważne, nie musiałeś iść za mną - skrzyżował ramiona na piersi.
- Widzisz, musiałem, bo jesteśmy przyjaciółmi - mruknąłem krótko.
- Przyjaciele rodziny to nie przyjaciele. Nie musiałeś - uciął, spoglądając na mnie podejrzliwie. - Lena cię wysłała?
- Nie, wybiegłem za tobą, bo wydało mi się dziwne to, że bez słowa wybiegłeś z domu! - westchnąłem ciężko. - Zrozum, zrobiłem to dla ciebie, bo jesteśmy przyjaciółmi.
- Dobra dobra, nie spoć się - prychnął i uśmiechnął się chamsko, starając się zakryć grymas na swojej twarzy. Widać było, że coś go zraniło. Lub bardzo zasmuciło. A może nawet jedno i drugie.
- Mów, co się stało - poprosiłem, ciągnąc go za ramię do altanki w ogrodzie. Nie było tak śniegu, dało się usiąść i porozmawiać.
Zapiąłem płaszcz pod samą szyję i wziąłem głęboki wdech — i tak było mi zimno, ale musiałem to jakoś przetrwać.
- Serio jesteś aż tak niekumaty? - zapytał, prychając pod nosem.
- Tak. Musisz mi powiedzieć wprost - powiedziałem, wpadając na genialny pomysł. Sięgnąłem do kieszeni.
- Po prostu... Wiedziałem, że to się tak skończy. Że stracę ją przez tą imprezę w lutym. Kiedy się upiłem, ona miała tam przyjść... - odwrócił głowę. - Wciąż nie wiem, jak to się stało. Może nawet do niczego nie doszło..? Lubię to sobie wmawiać. Wiesz, gdybym tylko obudził się obok tamtej laski, ale do niczego by nie doszło... Mógłbym wyjaśnić Lenie... Ale teraz jest już za późno - jego głos załamał się odrobinę, a ja skrzywiłem się ze współczuciem wymalowanym na twarzy.
- Czemu tak długo zwlekałeś..? - zapytałem po chwili.
- Z czym?
- Z tłumaczeniem się.
- Boże, Evan, ona odsunęła mnie ze swojego życia raz na zawsze! Najpierw próbowałem, ale ona uciekała. Potem odsunąłem się sam, by jej nie ranić, a teraz... dzwoniłem, pisałem... ale przepadło. Raz na zawsze - westchnął cicho, a ja sam nie wiedziałem, co mu na to odpowiedzieć.
Spuściłem tylko głowę i położyłem dłoń na jego ramieniu.
- Wiem, stary. Rozumiem. Zjebałem - mruknął cicho.
- Nie... Po prostu ona jest zbyt silna, by się cofać... I musisz ją zrozumieć - powiedziałem spokojnie, a on spojrzał na mnie ze słabym uśmiechem, po czym objął mnie.
- Dzięki... - szepnął, a jego głos załamał się gdzieś w połowie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro