Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

"Jestem z ciebie taka dumna"

Talerz był pusty. Wpatrywałam się w niego przez dłuższy czas zanim zrozumiałam, co się stało...
- Brawo - uśmiechnęłam się delikatnie. - Pierwszy krok do pokonania własnych barier!
Connor uniósł brew i prychnął:
- Nie rozumiem, co jest w tym takiego niezwykłego... - mruknął, a ja podniosłam talerz i wyniosłam do łazienki, znajdującej się obok gabinetu dyrektorki.
Connor przez chwilę siedział sam w ogromnym pokoju. Ściany pomieszczenia były pomalowane na ciemnoszary, z wyjątkiem tej, która była szklana. Chłopak prychnął - dopiero teraz zauważył, że dyrektorka perfekcyjnie widziała wszystko, co działo się w sekretariacie. Coś w rodzaju lustra weneckiego.
Jedyne okno, jakie znajdowało się w pokoju, było lekko uchylone. Dzięki niemi Connor mógł oddychać w dusznym pomieszczeniu, w którym spędził już blisko dziewięć godzin. Starałam się przynieść mu jakiś wiatrak, ale nigdzie nie umiałam znaleźć niczego, co byłoby w stanie nawet go naśladować.
Spojrzał na zegarek, który wisiał nad drewnianymi drzwiami. Było już dawno po lekcjach. Zrobiło mi się żal bruneta, siedzącego przy stole z nutą zażenowania i znudzenia na twarzy. Nie mógł wracać do domu, bo rodzice myśleli, że był na terapii. Tak naprawdę nie rozumiałam dlaczego aż tak bardzo im na tym zależało - nawet rozmowa z rodzicami mogła pomóc zagubionemu nastolatkowi...
Wróciłam do pokoju i uśmiechnęłam się do chłopaka. Usiadłam na kanapie i spojrzałam na niego.
- Może się dosiądziesz? Została nam godzina. Myślałam, że to idealny czas na krótką autoprezentację..? - zaproponowałam.
Connor, po chwili namysłu, podszedł do kanapy i również usiadł. Dystans między nami trochę zbił mnie z tropu, a nawet zranił, lecz nie mogłam go winić za nieśmiałość i nieufność. Nie pierwszego dnia znajomosci.
- Możemy zadawać sobie pytania? Żeby było łatwiej opowiadać o sobie, zainteresowaniach, znajomościach... może nawet rodzinie, jeśli nie jest to dla ciebie zbyt... intymne..?
Connor westchnął cicho i posłał mi uspokajający wzrok:
- Jest dobrze, nie martw się. Nie musisz mnie traktować jak ułomnego. Jestem anorektykiem, nie dzieckiem specjalnej troski...
Pomimo błogiego spokoju w jego głosie, widziałam lekką urazę, co bardzo mnie zabolało. Starałam się to ukryć i nie myśleć o tym, że może mi już tego nie wybaczyć.
- Masz rodzeństwo, prawda? - spytałam, choć doskonale znałam odpowiedź.
- Prawda. Młodszą siostrę. Rok młodszą. Jest dość ładna, mądra, niezbyt wysoka, minimalnie wyższa od ciebie. Nie jest podobna do mnie, kiedy idziemy gdzieś razem ludzie myślą, że jesteśmy parą, nie rodzeństwem.
- Czasami to nawet przyjemne..? Kto by nie chciał mieć t a k i e j dziewczyny? - mruknęłam jak najciszej umiałam, lecz i tak mnie usłyszał.
- Zdecydowanie, całkiem miłe uczucie. Zazdrość w oczach napaleńców... - wzruszył ramionami i ułożył się wygodniej na sofie.
- Interesujące... nigdy nie myślałam tak o moim bracie... Może dlatego, że jesteśmy bardzo podobni - uśmiechnęłam się na samo wspomnienie ukochanego braciszka.
- Jesteście blisko? - spytał po chwili, unikając kontaktu wzrokowego.
- Tak, zdecydowanie - przytaknęłam. - Czy to było twoje pytanie?
Connor wydął wargi i westchnął:
- Tak.
Splotłam palce moich dłoni i przez chwilę zastanawiałam się, o co mogę spytać.
- Masz jakiegoś najlepszego przyjaciela? Coś w stylu... BFF?
Chłopak jedynie odwrócił głowę:
- Nie, co z tobą? Jakaś psiapsiułka?
- Niekoniecznie - odpowiedziałam niechętnie. - Ograniczam się do brata odkąd zerwałem z moim byłym...
Connor spojrzał w moim kierunku. Dokładnie widział mój wyraz twarzy, więc postanowił ni zagłębiać się w trudny dla mnie temat. Byłam mu za to bardzo wdzięczna.
- Mam nadzieję, że ci się jakoś ułożą... sprawy sercowe - mruknął dość zawstydzony.
Ja jedynie przytaknęłam. Gdyby on wiedział...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro