Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

„Braciszek"

WOW.
Pięćdziesiąta część.
Muszę trochę przyspieszyć z fabułą, bo nikt nie będzie tego czytał, jeśli będzie tak długie 😂
W każdym razie, życzę miłego czytania!
~Isia

~~*~~

~Lena's POV

Znalezienie Connora na korytarzach ogromnego liceum nie należało do rzeczy ani przyjemnych, ani prostych. Zajęło mi to zdecydowanie za dużo czasu, przez co nie mogłam spokojnie zjeść lunchu. Z resztą, nie byłabym w stanie zjeść „spokojnie", nie mówiąc Connorowi o naszym niewiarygodnym szczęściu.
„Głupi zawsze ma szczęście" wciąż słyszałam w głowie słowa Alany, które wypowiedziała podczas powrotu do szkoły. Heather roześmiała się wtedy, a ja przyznałam im obu rację. Jestem głupia i jestem wariatką, ale do wariatów świat należy.
- Lena? - usłyszałam czyjś głos za sobą i momentalnie się odwróciłam. Evan.
- Hej! - uśmiechnęłam się do niego.
- Czemu nie było cię na zajęciach..? - zapytał zmartwiony. - Nie było ani ciebie, ani Alany... Bałem się, że coś się wam stało... - mruknął, spuszczając wzrok na swoje dłonie.
- Niepotrzebnie. Ja i Alana musiałyśmy podjechać do pewnego sklepu, trochę nam się przedłużyło i no. Spóźniłyśmy się - wzruszyłam ramionami. - Nic wielkiego.
- No dobrze... - skinął głową. - Ale powiesz mi, jeśli coś ci się stanie..?
- Oczywiście, gdyby coś się stało, powiedziałabym ci w pierwszej kolejności! - posłałam mu pewny uśmiech.
- O-Okej... - przełknął ślinę.
- Widziałeś gdzieś Connora? - zapytałam w miarę spokojnie, szybko zmieniając temat.
- Um, tak. Był na stołówce z Zoe - Evan zarumienił się na ostatnie słowo, a ja spojrzałam na niego podejrzliwie. Zoe, huh..?
- Opowiesz mi wieczorem w domu - mruknęłam w końcu. - Teraz muszę lecieć. Pa, kocham cię! - cmoknęłam go w policzek i pobiegłam na stołówkę.

~~*~~

- Jezu, to cudownie! - Connor odetchnął z ulgą i uśmiechnął się.
- Ja też się cieszę - wyznałam, opierając czoło o jego ramie. Objął mnie i mruknął mi do ucha:
- Nawet jeśli okazałoby się, że... no wiesz... i tak bym z tobą został. Nie zostawiłbym cię z tym samej.
Zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się do siebie.
- Kocham cię - mruknęłam, a on odszepnął to samo.
Nie wiedziałam, gdzie zniknęła Zoe, jednakże już jej nie było. Sądziłam, że po wszystkim pogadam z nią, ale chyba się myliłam.
Miałam dziwne wrażenie, że Evan i Zoe coś kręcili, ale jednocześnie wiedziałam, że Zoe zawsze podobała się Alanie, co brzmi w skrócie jak fabuła „Mody na Sukces" lub innych „Tureckich Problemów". Nie miałam za bardzo jak porozmawiać o tym z Alaną, bo obraziłaby się na mnie śmiertelnie. Nie mogłam powiedzieć o niczym Zoe, bo nie byłam AŻ TAKĄ fałszywą suką. Poza tym, musiałam się najpierw dowiedzieć, czy coś się działo pomiędzy siostrą mojego chłopaka, a moim bratem.
- Con..? - uniosłam głowę, spoglądając mu w twarz.
- Hm?
- Wiesz może, czy Zoe gdzieś wczoraj wychodziła..? - zapytałam, starając się zabrzmieć naturalnie.
- Na randkę z Evanem. Nie mówił ci? - Connor wyglądał na zszokowanego, ale napewno nie tak bardzo jak ja.
Spuściłam wzrok i pokręciłam głową. - Nic mi nie mówił...
- Nie rozumiem, dlaczego miałby to przed tobą ukrywać? - uniósł brwi. - Przecież macie tak dobrą relację!
- Ja też nic już nie rozumiem - westchnęłam ciężko. - Pogadam z nim wieczorem. Mam wrażenie, że zaniedbałam tą więź.
- Nie obwiniaj się - Connor uśmiechnął się do mnie. - Napewno nie chodzi o to.
- Jak możesz być tego taki pewien? - zapytałam po chwili.
- Po prostu to wiem. Już trochę cię znam. Nigdy nie wystawiłabyś brata. On doskonale o tym wie - zapewnił mnie, wstając. - Chodź, mamy teraz wspólną lekcję plastyki! - starał się mnie zachęcić entuzjazmem w głosie i ruchach, ale ja sama nie wiedziałam, czy nie lepiej by było, gdybym po prostu poszła do domu.
Westchnęłam ciężko i wstałam. - Okej, chodźmy - wzruszyłam ramionami i już miałam wyjść, gdy chłopak złapał mnie za rękę i posyłając mi ciepły uśmiech, ruszył do drzwi.
- No to chodźmy - puścił mi oczko, a ja uśmiechnęłam się do niego słabo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro