#19 SORRY
Harry leżał na łóżku wpatrując się w sufit. Postanowił wziąć słowa Victorii do serca i przemyśleć wszystko. Zastanawiało go, co dziewczyna miała na myśli pisząc chociażby to, iż nie wie przez co Penny przechodzi. Przecież była taką wesołą dziewczyną. Wydawała się nie mieć żadnych problemów, ale czy to znaczyło, iż ich nie miała? Jak nie patrząc nie. Bynajmniej nic o nich nie wiedział. Sądził, że ruda dziewczyna ufa mu na tyle, że powie mu o swoich problemach, ale tak się nie stało.
Wiedział już jednak, że brakuje mu dziewczyny. Obudziło się w nim chyba sumie. Tęsknił za rozmowami z nią. Przez tą kłótnię został sam. Wszyscy jego znajomi wyjechali z Holmes Chapel na wakacje. Jedynie on został w tym małym miasteczku, w którym miał spędzić następne dwa tygodnie. Smuciło go to, iż zaraz będzie musiał po raz kolejny opuścić swój rodzinny dom. W tamtej jednak chwili nie myślał o tym. Myślał wtedy o tym, iż faktycznie zaczął żałować tej całej głupiej kłótni z dziewczyną. Wiedział już, że musi coś z tym zrobić i to jak najszybciej.
Harry: Co mam teraz zrobić?
Victoria: O! Odezwałeś się, a sądziłam, iż pan obrażalski się nie odezwie.
Victoria: Mówiłam ci już, że masz przemyśleć swoje zachowanie.
Harry: Zrobiłem to już.
Victoria: I...
Harry: I?
Victoria: Jeju! Jakiś ty nie kumaty. I do jakich wniosków doszedłeś?
Harry: Że nie znam jej tak dobrze, jak mi się wydawało i żałuję tego, iż się z nią pokłóciłem.
Victoria: A nie mówiłam.
Harry: Tak, mówiłaś. Ale co ja mam zrobić?
Victoria: Czy ty sobie ze mnie żartujesz?
Harry: Nie. Czemu?
Victoria: Bo pytasz mnie, co masz zrobić.
Harry: Bo nie wiem. Nigdy nie miałem jeszcze takiej sytuacji.
Victoria: Przeproś ją po prostu.
Harry: Sądzisz, iż mi wybaczy?
Victoria: Myślę, że tak. Po rozmowie z nią wywnioskowałam jedną rzecz.
Harry: Jaką?
Victoria: Że jej ciebie brakuje.
Harry: Mi jej też.
Victoria: A więc na co jeszcze czekasz? Pisz.
Harry: Dobrze. Już piszę.
Harry: A i dziękuję za pomoc.
Victoria: Ależ proszę cię bardzo.
***
Harry leżał, patrząc na biały sufit pokoju. Zastanawiał się, co ma napisać do Penny. Nie mógł napisać do niej tak prostego słowa jakim było "przepraszam". Po tym, co napisał to nie było wystarczające. Zrobił coś okropnego i wiedział o tym bardzo dobrze. Po raz kolejny zranił ją. Zależało mu na niej, więc nie chciał, żeby przez niego była smutna, a tym bardziej płakała.
Był tak strasznie głupi. Mógł się zorientować, że dziewczyna tylko żartuje. Przecież to już na pierwszy rzut oka była widać. Ale po co myśleć? Przecież można stwierdzić, żeby ktoś spieprzał. To jest takie dojrzałe zachowanie.
Harry: Penny, przepraszam cię za to co napisałem. Zachowałem się, jak niedojrzały gówniarz, którym najpewniej jestem. Ja nie myślałem w ogóle. No, bo wiesz większość facetów, jeśli nie myśli mózgiem to chociaż myśli kutasem, a ja nie myślę ani tym. Zresztą mniejsza z tym. Naprawdę żałuję tej całej kłótni. Tęskno mi do ciebie i do naszych rozmów. Wybaczysz mi?
Harry: Wiem, że ta wiadomość nie ma ani ładu, ani składu, ale pierwszy raz piszę coś takiego.
Wysłał to niemal natychmiast był pewien swoich słów. Lepiej chyba nie mógłby już tego napisać. Wyrzucił z siebie to, co leżało mu na sercu. Jeszcze na nikim nie zależało mu tak bardzo, jak na Penny. Była jego skarbem, którym nie zamierzał dzielić się z nikim. Nie chciał zostawiać blizn na jej serduszku.
Penny: Wybaczam.
Harry: Naprawdę?
Penny: Naprawdę.
Harry: Dziękuję. Nie sądziłem, że mi tak łatwo wybaczysz.
Harry: Tęskniłem.
Penny: Ja też.
Penny: Mam pytanie.
Harry: Wal śmiało.
Penny: Chciałbyś mnie przelecieć, czy nie?
Harry: O tym porozmawiamy kiedy indziej.
Penny: Haha! Okay!
Penny: To znaczy kiedy?
Harry: Kiedy zacznę myśleć chociaż swoim kutasem.
Penny: Penisem, Haroldzie. Penisem. Tak jest o wiele ładniej.
Harry: Ależ rozumiem Penny. Kultura to podstawa. Kiedy zacznę myśleć chociaż moim penisem.
Penny: Od razu lepiej. Czekam na ten moment.
Harry: Aż tak bardzo chcesz się tego dowiedzieć?
Penny: Może.
Harry: Okay.
Od autorki: Przepraszam, że wczoraj go nie dodała, ale nie miałam czasu. Za to może jeszcze zaraz dodam drugi.
~Pauline~
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro