Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3: Nocowanie

Rozdział liczy 2065 słów

~~JIMIN POV~~

Przez resztę wieczoru Tae chcąc odciągnąć mnie od nieprzyjemnych myśli, cały czas się wygłupiał, przez co faktycznie chociaż na chwilę zapomniałem o swoich troskach. Bawiliśmy się dosłownie jak dzieci.

Graliśmy w przeróżne gry na konsolę, gdzie co chwilę obrzucaliśmy się popcornem, gdy jeden z nas wygrał jakąś rundę. Jednak gdy tylko zrobiło się bardzo późno, odpuściliśmy sobie darcia mordy, ze względu na kulturę osobistą, której niestety nie posiadał mój brat. 

Zasiedliśmy przed telewizorem w moim pokoju z miskami chipsów, które idealnie nadawały się do tego typu rozrywki. Oczywiście nie mogliśmy się obejść też bez żadnych ciastek, które były idealnym przełamaniem słonych przekąsek. 

- No nie idź tam - komentował Tae, chowając się niemalże pod kocem. Oboje uwielbialiśmy wszelkie horrory, mimo, że czasami baliśmy się ich jak nie powiem co. Lecz jak się to mówi, bez strachu nie ma zabawy.

- No jaki idiota - sapnąłem, irytując się postępowaniem głównego bohatera.

- Bo ty byłbyś niby lepszy? - zaśmiał się, urażając moją dumę.

- Słucham? - oburzyłem się, oczywiście w teatralny sposób, bo wcale nie byłem zły na swojego przyjaciela. Przyłożyłem rękę do klatki piersiowej, udając obrażoną divę - ja bym uciekał, a nie szedł na spotkanie z mordercą! To chyba logiczne.

- W sumie racja~ bo jeszcze, by się za tobą kurzyło - oboje parsknęliśmy śmiechem, po czym wróciliśmy do oglądania. 

Położyliśmy się dopiero koło 4 w nocy, kiedy nasze oczy szczypały od wpatrywania się w ekran monitora i wręcz błagały o odpoczynek. 

- Tae - zacząłem, gdy położyliśmy się obok siebie w moim łóżku.

- Hmm? - mruknął ledwo słyszalnie - co się stało?

- Dziękuję - szepnąłem, będąc mu naprawdę wdzięcznym.

- Za co? - podniósł się na łokciu, by na mnie spojrzeć. Byłem przekonany, że w tym ciemnościach nie mógł zauważyć moich załzawionych oczu. 

- Za dzisiaj~ nie wiem co bym bez Ciebie zrobił... jesteś moim jedynym, najlepszym przyjacielem - on natomiast cicho się zaśmiał i przytulił się do mnie. Przez co poczułem, że zbierające się w kącikach oczu łzy, spływają mimowolnie po moich policzkach.

- Zawsze będę przy tobie moje słodkie Mochi - ostatnie trzy słowa powiedział jak do dziecka, które próbuje rozweselić. I wiecie co? On zawsze potrafił wywołać uśmiech na mojej twarzy. Był jak skarb, którego sam sobie zazdrościłem.

- Chciałbym mieć takiego brata jak ty Tae - wtuliłem się w niego.

- Ej~! - krzyknął półszeptem - jestem przecież twoim najlepszym bratem po słońcem! Tylko no... z innej matki i ojca, ale jednak! - zaśmiałem się na jego słowa, ale to była prawda.

- Masz rację bracie~ masz rację 

Nie zajęło nam zbyt długo, by oddać się w objęcia spokojnego snu. Oboje byliśmy zmęczeni po naszych wieczornych wygłupach, więc zasługiwaliśmy na solidny odpoczynek.

~~~~

Niedzielny poranek powitał nas ciepłymi promieniami słońca, które zaczęły przebijać się przez zasłony w moim pokoju. Przez co niechętnie otworzyłem oczy, gdzie zerknąłem na swojego jeszcze śpiącego przyjaciela, który leżał spokojnie, zawinięty w koc niczym naleśnik.

Zachichotałem cicho pod nosem, nie chcąc zbudzić Tae. Cieszyłem się, że chociaż on stał po mojej stronie i był naprawdę wiernym towarzyszem. Znosił cierpliwie moje humorki, jak i ciągłe gadanie o Jungkooku. Byłem mu za to niezwykle wdzięczny, zwłaszcza teraz jak nie mogłem na nikogo liczyć.

Wyszedłem bezszelestnie ze swojego pokoju, chcąc przygotować dla nas śniadanie. Cały dom pogrążony był w błogiej cichy, którą niestety nie często mogłem się delektować, dlatego też miałem wręcz ochotę usiąść i medytować. Tak wiem to było dziwne, ale naprawdę nie wiecie jakie prawdziwe. 

Zamiast typowych naleśników, postawiłem na coś innego. Lecz w tym celu musiałem iść po świeże bułki. Zabrałem, więc portfel ze swojej szafki, oczywiście wszystko po cichu. Po czym wyszedłem z domu, kierując się do najbliższego sklepu. 

Nie był to ogromny supermarket, a coś stylu osiedlowego sklepiku, a założyła go przemiła kobieta, która codziennie rano wstaje o wręcz bestialskiej porze, by każdy mógł zjeść przed pracą bądź szkołą świeże pieczywo prosto z pieca. Nie dziwne, że każdy w okolicy ją uwielbiał. Była jak taka babcia dla wszystkich, a to poplotkuje z tobą, a to interesuje się twoim zdrowiem i nawet zapyta czy jak Ci minął dzień. Nie była wścibska, tylko była takim typem ukochanej babci, która nie raz dawała mi coś w gratisie. 

Po kilku minutach wędrówki, stanąłem u progu sklepu. Gdy otworzyłem drzwi, to dzwoneczek do nich przyczepiony, zaczął wydawać delikatne dźwięki, informując staruszkę, iż ktoś właśnie przybył. 

Kobieta wychyliła się z zaplecza zaciekawiona, po czym posłała mi swój ciepły uśmiech.

- Jiminssi - zaświergotała - czego potrzebujesz skarbeńku? 

- Ah dzień dobry - ukłoniłem się z uśmiechem - chciałem kupić bułki na śniadanie.

- To w samą porę, bo właśnie wyciągam jedną partię z pieca - powiedziała i od razu wróciła do pomieszczenia obok. 

Ja zaś zacząłem przechadzać się po sklepie, w poszukiwaniu jeszcze kilku produktów jak sałata czy świeże ogórki i pomidory. Gdy zebrałem wszystko co mi potrzebne, odłożyłem zakupy na ladę. 

- Ile bułek potrzebujesz? - zastanowiłem się chwilę, dla mnie i Tae to po dwie, by starczyło. Lecz wiedziałem, że mój szanowny brat nie ruszy tyłka z domu, aby kupić coś do jedzenia. A głupio było zapraszać gości, zwłaszcza jak jest to twój chłopak i zostawić go bez śniadania. 

Westchnąłem i poprosiłem od razu 10 sztuk, najwyżej będę robił sobie na kolacje zapiekanki, jak nikt tego nie zje. Choć przyznam, że wkurwiał mnie fakt, że za moje pieniądze żywię tą gadzinę. Lecz okey poświęcę się, ten jeden jedyny raz. Szkoda tylko, że nawet tego nie doceni.

Po zakupach udałem się prosto do domu, zaczynając przygotowywać śniadanie dla swojego przyjaciela. Miały być to niby zwykłe kanapki, lecz postanowiłem usmażyć kawałki kurczaka na patelni, by wydobyć ten delikatny smak kruchego mięsa. 

Gdy na patelni roztapiało się masło, zabrałem się w tym czasie za obieranie ogórka czy przekrajanie bułek. To było takie dziwne uczucie, jak przygotowujecie najprostszą kanapkę, ale was ponosi fantazja i udajecie wybitnego szefa kuchni, który przygotowuje danie na miarę 5 gwiazdkowej restauracji. Zawsze się przy tym świetnie bawiłem.

Przygotowując posiłek, przyłapałem się na myśli, jakby zareagował Jungkook, gdybym przyniósł mu tak śniadanie do łóżka. Oczywiście jakbyśmy byli parą, bo inaczej nie ma możliwości, bym tak zrobił... Ale ucieszyłby się? Gdybym przywitał go pachnącymi naleśnikami z owocami, albo omletem z warzywami?

"Jimin musisz przestać o nim aż tyle myśleć, bo w końcu się wykończysz", mruknąłem do siebie samego. Starałem się całkowicie skupić na jedzeniu, nie wracając już do poprzednich myśli. Choć musiałem przyznać, że wcale to łatwe nie było. 

Jak tylko skończyłem, ułożyłem talerze z jedzeniem oraz herbatę na tacy, po czym udałem się prosto do swojego pokoju. Idąc zadowolony z siebie, nie spodziewałem się, iż w jednej sekundzie można popsuć komuś całą przyjemność z tak miłego poranka? Lecz wystarczy, że mój brat wyjdzie z pokoju. 

Bo gdy szedłem spokojnie przez korytarz, Jihyun jak ostatni kretyn trzasnął drzwiami, wychodząc. Co niestety wywołało u mnie dość silne wzdrygnięcie się, przez co rozlałem herbatę. I może wszystko byłoby cudownie, gdyby owa ciesz nie oblała moich bosych stóp. Miałem ochotę upuścić tacę i biec do łazienki, by oblać lodowatą wodą obolałe miejsce. Lecz wtedy wszystko poszłoby na marne, szkoda było wyrzucać takiego dobrego jedzenia! Dlatego szybko odstawiłem tacę na ziemię, zajmując się moimi stopami. 

- TY IDIOTO! - krzyknąłem do brata, wiedząc, że zaraz wybuchnie wojna stulecia.

Też zaś obrócił się w moją stronę patrząc na mnie spode łba.

- Czego?! 

- Czy ty nie możesz wyjść z pokoju jak normalny człowiek tylko jak jakiś wieśniak?! 

- Odezwał się ku*wa książę! - nasze krzyki przywołały na korytarz naszych gości i w sumie gdyby nie oni doszłoby do rękoczynów. 

Tae objął mnie od tyłu, przytrzymując mnie w żelaznym uścisku, natomiast Jungkook złapał Jihyuna za ręce, starając się go uspokoić. Oczywiście nikt nam nie zasłonił ust, więc dalej leciały cudowne epitety, wyrażające naszą odrazę do siebie nawzajem. 

Lecz na szczęście wszystko skończyło się, gdy zostaliśmy zaciągnięci do własnych pokoi i wręcz tam zamknięci. 

- Nawet się nie waż - warknął Tae, wychodząc po nasze śniadanie. Sam chciałem po nie iść, ale chyba mój przyjaciel nie miał siły na kolejną konfrontacje. 

Byłem tak wkurzony, że gdybym mógł, to zniszczyłbym coś na drobne kawałki, a najlepiej obiłbym mordę własnemu bratu. Szczerze? Nawet nazywanie go bratem, budziło we mnie obrzydzenie. 

- Przepraszam... - powiedziałem, wzdychając - przez tego idiotę wylałem sobie wręcz wrzątek na stopy... musi trzaskać tymi drzwiami jak jakiś pojeb...

- No już już - mruknął, podchodząc do mnie - zjedzmy śniadanie w spokoju i zapomnijmy, że ktoś taki jak Jihyun istnieje. 

- Boże jakby się tak tylko dało... 

Najpierw zajęliśmy się moimi stopami, co przyniosło mi ogromną ulgę. Później dopiero zasiedliśmy z Tae przy niewielkim stoliku kawowym, by zaraz zajadać się smacznym posiłkiem, przy akompaniamencie programu telewizyjnego. Zawsze z nim oglądaliśmy jakieś głupie odmóżdżacie, by pośmiać się nieporadności albo braku inteligencji osób przedstawianych w tych paradokumentach. 

Po skończonym posiłku, stwierdziliśmy, że nie ma co tracić tak pięknego dnia. Dlatego ubraliśmy się i wyszliśmy na spacer. Chodziliśmy spokojnymi uliczkami, rozmawiając na błahe tematy, a to coś o szkole się napomknęło, by zaraz sobie przypomnieć o jakimś filmiku z internetu, o którym koniecznie musieliśmy pomówić, śmiejąc się przy tym jak czubki. 

W końcu trochę zmęczeni dwugodzinnym spacerem, usiedliśmy na jednej z ławek w malutkim parku. Przymknąłem od razu oczy, odchylając głowę do tyłu. Chłonąłem ciepło jakie oferowało nam dzisiejszego dnia słońce, przez co mogłem się w pełni zrelaksować. 

- Wiesz~ tak się zastanawiałem, czy nie wyjechać na wakacje do dziadków - mruknąłem po jakimś czasie, kierując wzrok na przyjaciela. Chciałem zobaczyć jego reakcję na moje stwierdzenie.

- Myślę, że to dobry pomysł. Odpoczniesz od brata i... od Jungkooka - imię chłopaka wypowiedział niepewnie, choć wiedziałem co miał na myśli. To nie tak, że on był przeciwny mojej miłości do niego. Tak naprawdę chciał mojego szczęścia, więc albo musiałem spiąć dupę i walczyć, albo całkowicie odpuścić, a nie wisieć pomiędzy jak teraz to robię. 

- Wiem co myślisz... ale proszę... nie potrafię tak z tego rezygnować... postaw się na moim miejscu.

- Jimin... to nie o to chodzi... ale zrozum, że to co robisz tak naprawdę niszczy tylko Ciebie. Jungkook całuje się z tobą będąc pewny, że robi to z Jihyunem...

- Jak tylko pójdę na studia, odetnę się od tego... obiecuję... - westchnąłem, będąc całkowicie bezsilnym.

- Mi nie musisz obiecywać... Ciągnij sobie to ile chcesz, ale mnie po prostu boli jak potem siedzisz i płaczesz, bo oni uprawiają seks w pokoju obok.

- Najgorsze jest to, że uzależniłem się od tych wszystkich pocałunków... - taka była prawda, bo gdy przypomnę sobie na przykład o naszym pierwszym, to aż mnie ciarki przechodziły. Lecz pamiętam jakby to było wczoraj.

~~

Było dość wcześnie rano, bo zegarek nie wskazywał nawet 8. Lecz ja po prostu obudziłem się, bez chęci ponownego zaśnięcia. Dlatego też zebrałem się, idąc do kuchni, by przygotować sobie śniadanie. Bo musiałem przyznać, zasnąłem na głodniaka, więc nic dziwnego, że od razu po przebudzeniu mój brzuch domagał się czegokolwiek do jedzenia.

Gdy w końcu byłem już w owym pomieszczeniu, słyszałem jak i mój brat pałęta się na górze. Co prawda to było dość nietypowe dla niego, bo nie był typem porannego ptaszka. Lecz pewnie teraz zażywał długiej kąpieli w łazience na piętrze. 

Oczywiście, nie przejmowałem się nim, wracając do przygotowywania posiłku. Dopiero po chwili zszedł ktoś na dół. Myślałem, że to nikt inny jak Jihyun we własnej osobie, dlatego całkowicie olałem jako obecność. 

Lecz wokół swojej talii poczułem ucisk czyiś rąk, a następnie na moim ramieniu spoczęła czyjaś głowa. Nie było opcji, by to był mój brat, bo on to by mi z pięści w ryj dał, a nie obejmował w tak czuły sposób. 

- Co tak wcześnie wstałeś kochanie? - mruknął nagle chłopak, a ja zdałem sobie sprawę, że właśnie w tej chwili obiekt moich westchnień przytula się do mnie. Moje policzki od razu spłonęły rumieńcem, przez co dziękowałem, tak wczesnej porze, bo przez to w  pomieszczeniu panował półmrok. Zaraz potem poczułem na swojej szyi jego usta, przez co miałem ochotę jęknąć. 

- Jimin zajął łazienkę na górze, więc chyba się nie obrazisz jak skorzystam z tej na dole? - obrócił mnie do siebie, po czym objął dłońmi moje policzki. Na moich ustach poczułem jego wargi, które delikatnie muskały moją skórę - kocham Cię - dodał po chwili, puszczając mnie. A ja od razu zatęskniłem za ciepłem jego dłoni, a usta domagały się więcej pieszczot. 

Wzrokiem odprowadziłem tylko chłopaka do łazienki, która znajdowała się niedaleko kuchni. Zostawił mnie z walącym o żebra sercem i palącymi żywym ogniem policzkami. 


/////

Ah muszę się porządnie zabrać za wszystkie opowiadania, choć przez prace magisterską uciekają ze mnie wszystkie siły ;-; 

Ale będę walczyć <3

Do następnego razu moje herbatniczki kochane <3 *hug*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro