Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1: Wyjątkowi

Rozdział liczy 1675 słów

- Mamo, mamo dlaczego jesteśmy identyczni? - zapytał mały chłopiec, łapiąc w drobniutkie dłonie spódnice swojej rodzicielki. Ona zaś uklękła przed swoimi 5 letnimi synkami i popatrzyła na nich z uśmiechem.

- Jesteście identyczni, bo łączy was szczególna więź.

- Szczególna więź? - powtórzyli zaciekawieni chórkiem.

- Tak, bo macie jedną duszę - chłopcy spojrzeli po sobie, a potem ponownie skierowali niezrozumiały wzrok na mamę - Oznacza to, że jesteście ze sobą połączeni nierozerwalną więzią braterską, dlatego musicie się zawsze wspierać, kochać i szanować - słuchali jej z zafascynowaniem, gdy mówiła o ich wyjątkowości.

Jako małe dzieci, nie mieli problemów. U swojego boku mieli kochających rodziców, którzy zawsze służyli dobrą radą. Dlatego chłopcy przez cały czas, jak mówiła im mama, byli zawsze razem, chroniąc i opiekując się sobą nawzajem.

Oczywiście do pewnego momentu, aż nie dorośli. Wtedy wszystko się popsuło. Między nimi narastała przepaść, nieraz nadchodził czas, iż nie mogli nawet na siebie spojrzeć. Lecz mimo ich wzajemnej wręcz nienawiści, wykorzystywali fakt, iż są identyczni. 

Lecz każdy wykorzystywał to dla własnych korzyści.

~~JIMIN POV~~

Z mojego pięknego snu musiała obudzić mnie ta kanalia, wręcz nie mogąc iść jak człowiek przez korytarz, tylko perfidnie uderzał nogami o podłogę.

Przetarłem oczy zmęczony, by po chwili patrzeć się w sufit, który tak dobrze znałem. Na szczęście była sobota, dlatego też nie miałem po co wychodzić z łóżka. Przewróciłem się na bok, próbując ponownie zasnąć, ale nie... no po co... skoro mojemu "ukochanemu" braciszkowi chyba zachciało się remontów, bo uderzał w każdą możliwą rzecz, jakby miał zaraz ściany wyburzać.

Podniosłem się do siadu, zastanawiając się, jak najszybciej można, by było zabić takiego osobnika. Przynajmniej miałbym spokój, aż do końca życia i taka opcja podobała mi się najbardziej.

Niechętnie zwlokłem się z łóżka, czując delikatne ssanie w żołądku. Westchnąłem cicho, wiedząc, że zaraz nastąpi oblężenie sił zbrojnych, bo idąc do kuchni, Jihyun nie odpuści sobie zgryźliwych komentarzy.

Czasami nachodzi mnie ochota, by powiedzieć mu, że mam dość oglądania jego mordy, lecz niestety pojechałbym samemu sobie. Czemu musieliśmy urodzić się, wyglądając identycznie? Dlatego nie moglibyśmy różnić się choć jedną rzeczą?

Włosy, usta, oczy, nawet co dziwne posturę mieliśmy taką samą. Na dodatek raczyliśmy się tą samą barwą głosu. Denerwowało mnie to miłosiernie, lecz z drugiej strony otwierało mi to furtkę do odrobiny szczęścia.

Poszedłem, więc do tej nieszczęsnej kuchni, ignorując po drodze otwarte drzwi od łazienki, w której był mój brat. 

Gdy już znalazłem się w owym pomieszczeniu, wyciągnąłem z szafki szklankę, by zaraz wlać do niej swojego ulubionego soku marchewkowego. Upiłem łyk, rozkoszując się smakiem jak i chłodem napoju, który dopiero co wyciągnąłem z lodówki. Odłożyłem szklankę na blat, by zaraz zająć się wyciąganiem potrzebnych mi rzeczy, do przygotowania dobrego śniadania. Szkoda tylko, że mój spokój został tak szybko przerwany.

- Pakuj się, dzisiaj śpisz u kolegi - rzucił do mnie z obojętnością, a ja nawet nie zaszczyciłem go spojrzeniem. Nie mam zamiaru ulegać mu jak jakiś piesek, to, że nasi rodzice wyjechali na tygodniową delegacje nie oznaczało, że to on ma władzę w całym domu - słyszałeś?

- Nie jestem głuchy.

- Bardzo mnie to cieszy - powiedział z sarkazmem.

- Ale to, że słyszałem nie oznacza, że będę Cię słuchał.

- Jimin... Ma do mnie przyjść Jungkook, więc spakuj się grzecznie i wypad z domu w podskokach zanim stanę się niemiły...

- Jakbyś chociaż raz był miły, to może bym Ci uwierzył - odgryzłem się - jak bardzo chcesz to sam zabierz swoje szanowne dupsko i spadaj... Nie masz prawa mnie wyganiać, bo to nie twój dom - widziałem, jak się w nim gotowało, ale oczywiście zaraz musiał uderzyć w mój najczulszy punkt.

- Chciałem Ci oszczędzić swoich jęków rozkoszy, jak Jungkook będzie mnie dzisiaj posuwał, no cóż twój wybór - mruknął zadowolony, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę schodów. Ja w tym czasie zacisnąłem rękę na szklance, mając wrażenie, że zaraz pęknie.

Doskonale wiedział, że byłem zakochany w jego chłopaku i dobrze się przy tym bawił. Wykorzystywał każdą możliwą okazję, by podkreślić ten fakt, iż starszy od nas chłopak jest jego.

Puściłem w końcu szklankę, chowając twarz w swoich dłoniach.

Powoli zaczynałem się zastanawiać w czym jestem gorszy od Jihyuna. Wygląd odpadał, bo jak już mówiłem, byliśmy jak dwie krople wody. Za to nasze charaktery były wręcz jak ying i yang. 

Mój brat był typowym chłopakiem, który chętnie leci na kasę i nawet czasami się z tym nie krył. Zawsze to on musiał górować nad innymi, wszędzie było go pełno i oczywiście nie mógłbym nie wspomnieć o akcentach fuck boya w ciele uroczego chłopaka, a ten fakt także umiał dobrze wykorzystywać.

Ja zaś byłem spokojny, chyba, że chodziło o kłótnie z Jihyunem wtedy miałem cięty język. Lecz wolałem spokój, nikomu nie zawadzałem i zawsze byłem skłonny do pomocy. 

A i tak Jungkook wybrał jego. Nadal nie rozumiem, co on widzi w tej wredocie.

Jak jeszcze nie chodził z moim bratem, dowiedziałem się paru rzeczy o nim. Nie robiłem za stalkera, tylko przeprowadziłem mały wywiad środowiskowy, w końcu chciałem go bliżej poznać, mając nawet nadzieję na coś więcej.

Pierwszy raz ujrzałem go, gdy odprowadzał do naszego liceum, pewną śliczną dziewczynę, oczywiście mój mózg podsunął mi myśl, iż są parą, ale na szczęście okazało się, że była jego siostrą. Lecz od razu uderzyło we mnie, to jaki był przystojny. Ciemne, lśniące włosy i powalający uśmiech, który od razu mnie kupił. Pamiętam dokładnie jak jego spodnie uwydatniały dobrze umięśnione nogi, a luźna koszulka delikatnie eksponowała obojczyki, do których mam słabość. Niby nic nadzwyczajnego, bo ubierało się tak 3/4 miasta, lecz... on miał w sobie to coś, co nie pozwoliło mi oderwać od niego wzroku.

On sam był studentem 2 roku, który niedawno wraz z rodziną przeprowadził się do tego miasta, to wyjaśniało, dlaczego ich, a zwłaszcza tej dziewczyny nigdy wcześniej nie widziałem na oczy.

Jungkooka można opisać jako osobę pełną energii, która łapała każdą chwilę, ciesząc się z niej ile się tylko dało. Był także bardzo uprzejmy, pomocny, a przede wszystkim miał duszę romantyka. Te wszystkie informacje otrzymałem od jego siostry, która na moje szczęście trafiła do klasy mojego teraz byłego przyjaciela.

Dlatego moje serce krwawiło, jak tylko widziałem go z Jihyunem u boku. Chciałem, by to mnie trzymał w ramionach, szeptał słodkie słówka i ze mną spędzał każdą swoją wolną chwilę. Lecz nie jest mi dane tego posmakować, by w pieszczotliwy sposób usłyszeć z jego ust swoje imię.

W jednym aspekcie cieszyłem się, że z bratem jesteśmy identyczni. Gdyż czasami mogłem podszywać się pod niego, mogąc bezkarnie patrzeć na ten zniewalający uśmiech, albo otrzymywać niewielkie pieszczoty w postaci pocałunków lub zwykłego otoczenia mnie jego ramionami. Lecz za każdym razem, gdy z jego ust padało imię mojego brata, to otoczka szczęścia jaka wokół mnie się tworzyła, pryskała niczym bańka mydlana, powodując u mnie wręcz odruch wymiotny. Brzydziłem się siebie, ale nie mogłem nic na to poradzić, że pragnąłem go coraz bardziej.

Byłem zraniony przez własnego brata, który nawet nie okazywał większych uczuć względem tego przystojniaka. Więc już nie wiedziałem, co mnie bardziej denerwuje. To, że mnie zdradził czy to, że często olewa Jungkooka na rzecz innych niby ważnych rzeczy.

Przez to wszystko odechciało mi się jeść, dlatego odłożyłem rzeczy na miejsce i wróciłem do swojego pokoju. Rzuciłem się na łóżko zrezygnowany. Najchętniej wyjechałbym stąd jak najdalej, nie przejmując się niczym.

Pojechałbym na plaże, by poczuć te małe drobinki piasku na swoich bosych stopach, albo pozwolić, by moje ciało zatopiło się w niegroźnych falach, które ofiarowywało morze. Wtedy odciąłbym się od wszystkiego i wszystkich, mając święty spokój.

- Chyba tak zrobię - westchnąłem sam do siebie - jak tylko będą wakacje, wyjadę do dziadków nad morze - przymknąłem oczy, wyobrażając sobie, muskającą moje policzki chłodną bryzę.

W sumie jakby nie patrzeć, to i tak nic nie trzymało mnie w tym mieście. Ani rodzina, mimo, że moich rodziców kocham, ale brata najchętniej oddałbym do schroniska, ani przyjaciele, którzy zaczęli odwracać się ode mnie z nieznanych mi przyczyn.

Kiedyś miałem sporą grupę znajomych, a teraz jedyną osobą, która się do mnie odzywa był Taehyung, mój przyjaciel ze szkolnej ławki. Co prawda nie przeszkadzało mi to, bo nie widziałem sensu wiecznego otaczania się milionami osób, które nawet do końca nie znałem. Lecz zastanawiał mnie fakt, czemu nagle wszyscy urwali ze mną kontakt tak z dnia na dzień. Chyba niestety nie będzie mi dane się dowiedzieć.

Ale tak czy siak, Tae w te wakacje wyjeżdża z rodzicami do Japonii, więc nie będzie miał jak się ze mną spotykać. Dlatego i ja zaszyje się w spokojnym miasteczku moich dziadków, odcinając się od mojego toksycznego bliźniaka, który na każdym kroku musi podkreślić, że jest lepszy ode mnie.

W pewnym momencie z moich przemyśleń wyrwał mnie dzwonek do drzwi, spodziewałem się, że przyszedł Jungkook, który jak zawsze zjawiał się z bukietem kwiatów, które niestety i tak wylądowały w koszu.

Mój brat nie doceniał tego gestu, ale udawał zachwyconego. On wolałby jakiś prezent w postaci srebrnego pierścionka czy drogiej bransoletki, a nie jak to kiedyś określił niby ładnych chwastów.

- Gdybyś tylko wiedział jaka z niego jest gnida - szepnąłem, zamykając oczy.

Leżałem tak spokojnie, aż usłyszałem głosy, które z każdym krokiem stawały się coraz głośniejsze. Nie słyszałem, o czym dokładnie była ta rozmowa i nawet nie miałem zamiaru wiedzieć. Lecz mój brat nie byłby sobą, gdyby przed drzwiami do mojego pokoju, nie zaczął mówić do swojego chłopaka w wulgarny sposób.

- Mam na Ciebie ochotę kochanie - dotarło do moich uszu. Starałem się to ignorować, ale jak? Bo doskonale wiedziałem co po tych słowach się stanie - Musisz wypieścić swojego kociaka - mruknął, a ja już nie mogłem tego znieść. Podniosłem się w poszukiwaniu słuchawek, ale niestety nie ominęły mnie głośne jęki Jihyuna.

Pośpiesznie, wręcz wywalając wszystko z półek, wyjąłem w końcu słuchawki. Podłączyłem je do telefonu, puszczając muzykę niemalże na najgłośniejszym poziomie.

Do moich uszu dotarły przemiłe dźwięki, lecz serca już nie oszukam. Do moich oczu napłynęły łzy. Gorzkie, palące moje policzki.

Nie słysząc niczego oprócz przyjemnej melodii, płakałem, zwijając się pod kołdrą w małą kulkę. Nie chcąc być zranionym, chcąc tylko ukryć się przed światem, by tylko nie pokazać jak słaby byłem. 

/////

Startuje z moim pierwszym Jikookiem! Kocham ten paring całym serduszkiem, ale nie wiem, czemu nigdy nic o nim nie napisałam... Więc czas to zmienić! <3

Mam nadzieję, że sprostam oczekiwaniom i spodoba się wam historia bliźniaków *^*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro