8
- Czy on naprawdę przez sześć dni będzie siedział na Filipinach i wygrzewał się za darmo na leżaku? - Lily pojawiła się w kuchni - Chyba jednak rozpatrzę te długie loty. Czyli ta laska nie jest jego dziewczyną?
- Nie mam pojęcia, Lily - pokręciłam głową zaraz po tym chowając twarz w dłoniach - Ja już nic nie wiem.
- Loty długodystansowe to raczej praca dla singli - stwierdziła na co posłałam jej błagalne spojrzenie - Jeśli miałby dziewczynę to raczej wolałby być z nią niż na Filipinach.
- Kwestia czy ma dziewczynę najmniej mnie interesuje - oznajmiłam gwałtownie podnosząc się z krzesła i zdejmując z siebie czarny sweter, w którym z emocji zrobiło mi się za gorąco
- E tam - machnęła ręką - Widzę jak na niego patrzysz.
- Wszystkie kobiety tak na niego patrzą - wzruszyłam ramionami
- No w sumie fakt - uznała po chwili zastanowienia - Czyli co? Chce się z tobą spotkać jak wróci?
- On mi nawet nie daje wyboru - westchnęłam - Muszę się z nim spotkać.
- I co powiesz mu prawdę?
- Żartujesz? - prychnęłam - Powiedziałam mu, że Noah to mój chrześniak.
- Uwierzył?
- Nie.
- Tak myślałam. Musimy nauczyć cię kłamać, jeśli masz zamiar dalej ukrywać prawdę.
- Doskonale wiesz, że jego i tak nie oszukam, nawet jakbym potrafiła kłamać.
- Też prawda.
Dziewczyna oparła się o blat kuchenny tuż obok mnie po czym na dobre kilka minut nastała między nami grobowa cisza. Mieszkanie wypełniał tylko cichy głos Noah dobiegający z innego pokoju, w którym bawił się ciężarówką, którą dostał na Gwiazdkę. Nie za bardzo wiedziałam co mogłam powiedzieć, Lily chyba tym bardziej dlatego milczałyśmy próbując przetrawić całą sytuację wewnątrz siebie.
- A może jednak po prostu powiesz mu prawdę? - odezwała się nagle dziewczyna wpatrując się w ścianę przed nami
- Nie mogę - pokręciłam zdecydowana głową
- Dlaczego? Sama mówisz, że i tak sam się dowie.
- Nie wiadomo czy się dowie - uznałam - Po prostu nie mogę się z nim spotkać. Skoro zerwałam kontakt na cztery lata teraz też nie powinno być problemu.
- Odpuści?
- Nie wiem - wzruszyłam ramionami - W zasadzie jemu chyba nawet nie chodzi o Noah. Mówił, że chce wiedzieć dlaczego się rozstaliśmy.
- Wymyśl jakąś bajkę w takim razie - odparła jakby to było oczywiste - Nie wiem, może coś w stylu: "spotkałam zabójczo przystojnego, bogatego prawnika". Przy okazji możesz też powiedzieć, że to on zrobił ci dziecko i cię zostawił. Wszystko zeszłoby się w kupę. On nawet nie wie ile Noah ma lat.
- Pytał czy znalazłam sobie innego.
- I co odpowiedziałaś?
- Zaprzeczyłam.
- Kurwa - rzuciła pod nosem jednocześnie nalewając sobie wody do szklanki i prawdopodobnie z emocji rozlewając ciecz dookoła. Syknęła zła rozglądając się po pomieszczeniu w poszukiwaniu papierowego ręcznika, którym mogłaby naprawić szkody- Ale zawsze możesz powiedzieć, że to było w emocjach, a prawda jest inna.
- Szalałam za nim, nie zostawiłabym go dla innego.
Podeszłam do lodówki z trudem zdejmując z niej rolkę ręcznika po czym podałam go przyjaciółce wracając do wcześniejszej pozycji.
- Dzięki - powiedziała urywając kawałek i wycierając nim blat - Ty to wiesz, ale on wcale nie musi.
- Nie jest głupi.
- Niestety - uznała - Nie wiem jak mam ci pomóc, naprawdę. Totalnie się wpieprzyłaś. Nie sądziłam, że spotkanie go w biurze linii jest w ogóle możliwe. Piloci raczej się tam nie pojawiają. Może na jakieś badania albo szkolenia.
- Najwyraźniej miał badania albo szkolenie - przetarłam twarz dłońmi - Czy on nie może zająć się swoją dziewczyną?
- Przecież to nie jest jego dziewczyna.
- Powiedział, że temu co ich łączy daleko do związku - sprostowałam - Ale nie powiedział jasno, że nie jest jego dziewczyną. No i nawet nie wiem czy o niej mówił, bo niesubtelnie zasugerował, że jest takich więcej.
- Typowy pilot - prychnęła pod nosem na co spojrzałam na nią pytająco - Opowiadałam ci o tej lasce co nas szkoliła. Naprawdę genialna babka. Opowiedziała nam jak działa mózg pilotów- singli. Podobno w każdym mieście mają jakąś laskę, a nawet jeśli mają dziewczynę na stałe sam ich zawód zmusza ich do zdrady. Bo co mają robić jak siedzą, dajmy te sześć dni, na Filipinach?
- On taki nie jest.
- Nie był - zauważyła - Jak z nim byłaś latał śmigłowcami, teraz lata jednym z największych samolotów jaki lata z Chicago. Pomijając fakt, że może latać jeszcze większym, bo ma licencję.
- Skąd to wszystko wiesz? - ponownie posłałam jej zainteresowane spojrzenie - Pytałaś o niego?
- Nie chciałam, naprawdę - odpowiedziała szybko przybierając przepraszający wyraz twarzy - Ale jak gadałam z tą babką nie mogłam się powstrzymać i zagadałam o kapitanów. To czysty przypadek, że zaczęła o nim opowiadać, bo z nim najczęściej lata. Polecała nam nawet żebyśmy wpisywały się na długie loty, bo tam są najseksowniejsi piloci i to w dodatku single, bo ci co mają żony raczej nie pchają się na cotygodniowe wakacje.
- Przynajmniej mamy pewność, że więcej go w Chicago nie ma niż jest.
- To prawda - potwierdziła skinieniem głowy - Co nie zmienia faktu, że nawet stewardessy się na niego czają, więc nie zdziwię się jeśli jest typowym pilotowym casanovą. Zresztą ciężko żeby nie był.
- A ty chcesz żebym mu z dupy wyskoczyła z informacją, że ma dziecko - zaśmiałam się - Super pomysł. Na pewno się ucieszy.
- Większość pilotów długodystansowych ma takie życie - wzruszyła ramionami - Naprawdę, zaufaj mi. Tego czego ja się nasłuchałam od jakichś starszych stewardess to jest hit po prostu. Piloci to jednocześnie najlepszy i najgorszy towar.
- Bez wątpienia, ale tamta laska w sklepie naprawdę wyglądała jak jego dziewczyna.
- Zawsze mógł ściemniać - zauważyła - Zresztą, że płacił za jej zakupy, a to na pewno nie był mały paragon. Zgarnęła mi kieckę, na które dwa miesiące zbierałam!
Zaśmiałam się szczerze szybko odwracając się przodem do blatu by zalać wodą przygotowane kubki z kawą.
- Aczkolwiek słyszałam o nim różne historie - dodała po chwili
- Musiałaś naprawdę porządnie o niego podpytać - stwierdziłam podając jej odpowiedni kubek z parującą cieczą
- Nawet nie musiałam w sumie - zaśmiała się - W zasadzie wystarczyło, że zaczęłam jego temat i same zaczęły gadać.
- One?
- Jak mieliśmy te szkolenia niektóre to było kilka załóg, które akurat miały wolne, albo odwołany lot, więc akurat wylądowałam w grupie z tymi, które mają z nim jakąś tam styczność. I zaczęły coś gadać o locie na następny dzień i jak jedna powiedziała, że Hawkins jest w wpisany jako kapitan w rozkładzie wyglądały jakby kisielu w majtkach dostały. Zresztą, to był chyba lot do Paryża, więc mieli tam zostać na chwilę i wrócić tą samą załogą.
- Nie mów mi nic więcej - poprosiłam upijając łyk kawy - Jaki egzamin ci jeszcze został?
- Jutro rano ten przesunięty z pływania - odpowiedziała szybko - A pojutrze już mam mieć pierwszy lot. Szybko, nie?
- No - uznałam zdziwiona - Ale w sumie skoro szkolenie przeszłaś to co masz robić?
- No właśnie - poprała mnie - Mam nadzieję, że nie będzie żadnej awarii silnika, bo sama nie będę wiedziała gdzie masek szukać.
- Spokojnie, może będzie dobrze - poklepałam ją po ramieniu - Pójdę sprawdzić czy niczego nie rozwalił.
- Nie miałby czym, ten młotek co ostatnio znalazł schowałam do szafy - stwierdziła jednak bez przekonania - Chociaż ten demon zawsze sobie coś znajdzie.
Nicholas
- Pasażerowie lotu numer 1456 z Chicago do Detroit proszeni są o zgłoszenie się do kontroli bezpieczeństwa, bramki A67-75. Pasażerka lotu bezpośredniego do Los Angeles - Amelie Collins proszona jest o stawienie się w punkcie informacji. Powtarzam, pasażerka Amelie Collins proszona o zgłoszenie się do punktu informacyjnego. Informacja dla pasażerów lotu numer 1487 z Chicago do Manili, Państwa lot zostanie opóźniony o czterdzieści minut z powodów technicznych. Prosimy o pozostanie w obrębie terminala E i oczekiwanie na dalsze informacje.
Spojrzałem na tablicę z rozkładem lotów zauważając, że lot do stolicy Filipin zniknął. Westchnąłem pod nosem sprawnie przemierzając pełną niecierpliwiących się ludzi halę odlotów, którzy oczekiwali w długich kolejkach na oddanie bagażu. Wyciągnąłem z kieszeni telefon szybko odczytując wiadomość od Olivii po czym ponownie schowałem urządzenie. Nim zdążyłem dotrzeć do kontroli bezpieczeństwa dla personelu moja strefa przestrzeni osobistej została naruszona przez kilka centymetrów ode mnie niższego blondyna.
- Oj, bracie, nawet nie wiem jak się ucieszyłem jak zobaczyłem cię w rozkładzie - odetchnął z ulgą jednocześnie rozpinając pasek w spodniach by włożyć go do skrzynki i z szerokim uśmiechem na twarzy przejść przez bramki - No i jacha.
- Ludzie dzisiaj w wyjątkowo dobrych humorach - uznał strażnik tuż po tym jak przeszedłem przez bramkę sięgając do skrzynki by móc ponownie umieścić na ciele pasek i zegarek - Dokąd dzisiaj?
- Człowieku, do raju na ziemi - zaśmiał się Caleb - Filipiny.
- Pozazdrościć - westchnął
Po zakończeniu kontroli bezpieczeństwa i dmuchnięciu w alkomat skierowaliśmy się w stronę strefy oczekiwania rozsiadając się przy jednym ze stołów i rozkładając przed sobą plan lotu.
- Dlaczego nas opóźnili? - spytał nagle blondyn analizując warunki pogodowe
- Szukają trzeciego pilota - odparłem również nie odrywając wzroku od papierów - Ten co miał z nami lecieć ma jakieś problemy zdrowotne.
- Mam nadzieję, że nie dostaniemy jakiegoś ćwoka, bo dwadzieścia godzin to nie żarty - zaśmiał się kierując wzrok na wchodzące do pomieszczenia stewardessy, które już po chwili siedziały przy tym samym stole - Jak tam, drogie Panie?
- Wyśmienicie - uśmiechnęła się jedna z dziewczyn, zaś ja podniosłem na nią wzrok kręcąc lekko głową, żeby nikt inny tego nie zauważył - Za ile czasu dokładnie wracacie z Manili? Długo tam zostajecie?
- Za trzy dni, tym razem nie będę miał okazji poleżeć na plaży - odparł mój towarzysz - Przynajmniej ja. Nick?
- Sześć - burknąłem pod nosem zbierając wszystkie papiery razem po czym spojrzałem na zegarek - Powinniśmy już kołować.
- Szukają kogoś wolnego, ale wszyscy piloci są zajęci. Muszą ściągnąć kogoś z domu, to chwilę potrwa - wyjaśniła jedna ze stewardess wpinając wsuwkę w koka - Mamy się zrelaksować i spokojnie poczekać.
Prychnąłem odchylając się do tyłu i opierając o oparcie krzesła.
- My wracamy za pięć dni - oznajmiła ładna blondynka układając łokcie na stole - A potem zostaniemy rozdzielone, żeby pilnować nowicjuszek. Co roku to samo.
Spojrzałem na Camillę, która cały czas lustrowała mnie wzrokiem jakby chciała się czegoś we mnie dopatrzeć. Wyjąłem telefon spuszczając wzrok i postanawiając ponownie ją ignorować. Jeżeli do twojej byłej kochanki nie docierało, że to co było między wami zostało skończone, najlepszą, a w zasadzie jedyną opcją było ignorowanie jej zalotów. Skrzywiłem zdziwiony brwi następnie uśmiechając się pod nosem na widok nowych wiadomości.
Okej, porozmawiajmy.
Mam nadzieję, że to wciąż twój numer.
Hannah
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro