Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5

- A może ta? - Lily wepchnęła do przymierzalni kolejną sukienkę na co głośno jęknęłam

- Nie chce mi się już przebierać - oznajmiłam ze zdegustowaniem przejmując wieszak

- Jesteś beznadziejną partnerką zakupową - uznała ze zdecydowaniem - Rozbieraj się szybko i mierz. Musisz wreszcie kupić sobie jakąś seksowną kieckę, bo nigdy nie znajdziesz sobie faceta!

- To ja szukam faceta? - zdziwiłam się szczerze - Nie wiedziałam.

- Nie szukasz, ale by ci się przydał. Jak się na ciebie patrzy to od razu widać, że od wieków jesteś singielką.

- Z której strony? - spojrzałam na siebie w lustrze krzywiąc z niezrozumieniem brwi

- Z każdej - zaśmiała się - Jesteś nadęta jak stara baba. Potrzebujesz faceta i to takiego, który cię rozrusza. Wiesz o czym mówię.

Wywróciłam oczami zakładając na siebie kolejną sukienkę podczas gdy dziewczyna ze zniecierpliwieniem krążyła po korytarzu. Z lekkim trudem zapięłam pasek czarnej, pokrytej koronką sukienki sprawnie odsłaniając zasłonę i pokazując się uśmiechniętej od ucha do ucha przyjaciółce.

- Jest boska - uznała z przekonaniem - Bierzemy.

- Ciekawe gdzie ja będę w tym chodzić - spojrzałam na nią błagalnie - Chyba nie do pracy.

- Na randki - wzruszyła ramionami jakby to było oczywiste

- Z kim? - zaśmiałam się szczerze

- Kogoś ci znajdziemy, nie martw się - zapewniła - Daj mi miesiąc, a ogarnę ci jakiegoś seksownego pilota.

- Tylko nie pilota - pokręciłam zdecydowanie głową - Żadnych pilotów.

- Dobrze, poszukam gdzieś indziej - zaśmiała się - Znikaj, szybko, bo Noah gdzieś mi zwiał.

- Co?! - spojrzałam na nią z przerażeniem - Jak to zwiał?!

- Spokojnie, jest na dziale dziecięcym - wywróciła oczami - Za ścianą.

- Lily, on ma trzy lata - przypomniałam

- Ale jest wyjątkowo ogarnięty, da sobie radę.

- Nie żartuj - pokręciłam głową - Poradzę sobie, idź po niego.

- Właśnie o tym mówiłam - westchnęła - Znajdziemy ci faceta, bo dłużej z tobą nie wytrzymam.

I tyle ją widziałam. Ponownie weszłam do przymierzalni jak najszybciej przebierając się w zwykłe dżinsy z wysokim stanie i białą koszulkę. Następnie zgarnęłam czarną sukienkę, torebkę oraz płaszcz jak najszybciej kierując się na dział dziecięcy gdzie stała Lily rozglądając się dookoła.

- Nie rób sobie jaj - powiedziałam zdecydowanie zbyt ostrym tonem, jednak moje serce waliło w tamtym momencie jak opętane - Lily, gdzie on jest?!

- Nie mam pojęcia, był tutaj! - odpowiedziała szybko nerwowo rozglądając się dookoła - Mój Boże.

Zacisnęłam pięści nie wierząc w to co się właśnie działo po czym odwróciłam się na pięcie wręcz panicznie rozglądając się wokół i szukając wzrokiem chłopca. Jak Lily mogła zostawić go samego? Przecież on był małym dzieckiem które nie rozumie, że ma zostać w jednym miejscu i nigdzie się nie ruszać! Moje ręce zaczęły trząść się tak, że wieszak z sukienką wypadł mi z dłoni, a ja sama ledwo byłam w stanie ustać na nogach. Na chwilę przed moimi oczami pojawiła się mgła, która na szczęście zniknęła kiedy oparłam się o ścianę. Wzięłam kilka głębokich wdechów starając się uspokoić po czym biegiem ruszyłam przez sklep wołając syna.

W pewnym momencie zastygłam w miejscu ze łzami w oczach wpatrując się w roześmianego chłopca obok którego kucał mężczyzna. Bardzo przystojny mężczyzna o dokładnie takim samym kolorze włosów i oczu jak mój syn. Przełknęłam głośno ślinę czując, że zdyszana Lily stanęła obok mnie.

- O kurwa - wydusiła z siebie po chwili - Czy to...

- Tak to on - skinęłam głową nie mogąc ruszyć się z miejsca - Gada z Noah.

- A Noah wyraźnie to się podoba.

- Jestem w dupie.

- Totalnie - potwierdziła swoje słowa sinieniem głowy - Mały nie wygląda na zagubionego.

Posłałam jej mordercze spojrzenie na co podniosła ręce w geście obrony. Westchnęłam zbierając się na odwagę i ruszając w ich stronę, bo potrzeba przytulenia syna aktualnie była silniejsza od wszystkiego.

- Noah - powiedziałam łamiącym się głosem na co dziecko gwałtownie się odwróciło

- Mamo! - krzyknął rzucając się na mnie - Wybrałaś już sukienkę? Ciocia Lily mówiła, żebym poczekał, ale mi się znudziło.

Schyliłam się, żeby wziąć chłopca na ręce i mocno go do siebie przytuliłam na co jęknął niezadowolony. Spojrzałam na mężczyznę, który zdążył już wstać znacznie przewyższając mnie wzrostem. Miał prawie metr dziewięćdziesiąt co niesamowicie mi się kiedyś podobało, a jego wysportowana i umięśniona sylwetka była wyraźna widoczna przez materiał czarnego podkoszulka. Ciemne oczy patrzyły na nas zdezorientowane, a włosy jak zawsze były idealnie ułożone.

- Hannah? - powiedział w końcu tym swoim niesamowicie niskim i seksowym głosem tak, że kolana jak zawsze się pode mną ugięły

Szczerze powiedziawszy myślałam, że po tylu latach zdołam się na niego uodpornić, ale wszystko wskazywało na to, że wciąż moja słabość do niego była silniejsza od rozumu.

- Co robisz w Chicago? - powiedziałam po chwili od razu karcąc się duchu za to pytanie

Może by tak to jego rodzinne miasto?

- Mieszkam, pracuję - wzruszył ramionami jakby to było oczywiste - Nie wyjechałem, jeśli o to pytasz.

- Wyczuwam niezręczną atmosferę - Lily nagle pojawiła się obok mnie zaraz po tym wymierzając palec w stronę mojego syna - Jeszcze raz mi spierdzielisz, a przysięgam, że coś ci zrobię, gówniarzu.

- Więc... - zaczął mężczyzna z tak ogromną dezorientacją, że jeżeli chciałabym zacząć mu wszystko tłumaczyć nie wiedziałabym od czego zacząć - Macie dziecko?

- Tak wyszło - Lily wzruszyła ramionami z przekonaniem - Ale nie, że razem, wiesz. Wychowujemy razem tego potwora.

Poczochrała małemu włosy na co ten się skrzywił również wyciągając rączkę, żeby złapać pasmo jej włosów. Ta jednak odsunęła się na bezpieczną odległość.

- A co u ciebie? - zmieniła nagle temat - Latasz jeszcze?

Nawet nie wiecie jak byłam jej wdzięczna, że prowadziła rozmowę za mnie. Byłam więcej niż pewna, że bym się zbłaźniła. Mężczyzna otworzył usta, żeby odpowiedzieć, jednak przerwała mu kobieta, która do niego podeszła.

Spojrzałam na przepiękną, dosyć wysoką dziewczyną o włosach w kolorze ciemnego blondu. Jej niebieskie oczy błyszczały, gdy najpierw wpatrywała się w Nicholasa, a następnie w nas. Blondynka, przecież on nie lubił blondynek. Nienawidziłam siebie za tą cześć mnie, która najwyraźniej wciąż była o niego zazdrosna mimo, że nie miała do tego żadnego prawa. Wyglądali jak idealna para z okładki magazynu. Ona nienaturalnie piękna, a a on niesamowicie przystojny. Naprawdę bez zawahania wzięliby ich do Vogue'a.

- Skończyłam, kochanie - oznajmiła z szerokim uśmiechem trzymając w dłoni kilka jak nie kilkanaście wieszaków z ubraniami, w tym kilka z koronkową bielizną - Kto to?

- Pracujemy razem - wypaliła szybko Lily sprawiając, że Nick zmarszczył brwi - Znaczy w tych samych liniach.

W sumie to nawet nie wiedziałyśmy czy nadal lata.

- O to miło poznać - kolejny raz się uśmiechnęła - Pójdę jeszcze tam, misiu.

Misiu? Nienawidził kiedy ktoś zwracał się do niego jakąkolwiek formą poza Nicholas albo Nick. Właśnie, nienawidził. Przez tyle czasu sporo mogło się zmienić tak samo jak u mnie, tak i u niego.

- To latasz czy nas wkopałam? - zaśmiała się Lily kiedy tylko blondynka odeszła na bezpieczną odległość

- Dobrze, jednak zmieniłam zdanie - kobieta w zawrotnym tempie pojawiła się z powrotem. W zasadzie to nawet nie wiem kiedy zdążyła wrócić skoro mężczyzna nawet nie zdążył się odezwać - Idziemy, kocie?

Ja. Nie. Mogę.

Mężczyzna nie spuszczał ze mnie wzroku. Czułam się z tym strasznie i nie potrafiłam nawet podnieść wzroku, żeby spojrzeć mu w oczy. Wiedziałam jak dobrze mnie znał i od razu zorientowałby się, że coś ukrywam. To był jeden z powodów dla których nie zerwałam z nim twarzą w twarz.

- Pa, młody - zaśmiał się nagle czochrając małemu włosy na co ten ku mojemu i Lily zaskoczeniu uśmiechnął się szeroko przybijając z mężczyzną piątkę

O. Mój. Boże.

Kiedy tylko odeszli w kierunku kas spojrzałam na Lily, która była tak samo zszokowana jak ja. Stałyśmy na środku sklepu próbując połączyć to co się właśnie wydarzyło w całość, jednak chyba żadna z nas nie potrafiła. To było za dużo jak na kilka minut. 

- Jak mogłeś mi uciec, gówniarzu? - dziewczyna po chwili postanowiła przerwać ciszę posyłając małemu poważne spojrzenie - Nie można tak straszyć starej ciotki, nie można.

- Nudziło mi się, ciociu - odparł z szerokim uśmiechem jednocześnie bawiąc się moimi włosami

- A jak spotkałeś tego pana? - dopytała Lily chyba mając zamiar wyciągnąć z dziecka wszystko co się wydarzyło pod naszą nieobecność

- Byłem o tam! - oznajmił wskazując w kierunku części sklepu zaopatrzonej w akcesoria - I ten pan do mnie podszedł i się spytał gdzie moja mama. Nazywa się Nick, mamo. Fajnie, nie?

Spojrzałam z przerażeniem na dziewczynę, która pokręciła ze zrezygnowaniem głową od razu przepraszając mnie za to, że zostawiła go samego. Machnęłam lekceważąco ręką nie mogąc powstrzymać się przed spojrzeniem w stronę kas, gdzie odwrócony do nas tyłem stał Nicholas wyciągając z kieszeni portfel i prawdopodobnie płacąc za ogromne zakupy swojej towarzyszki, która stała obok szeroko się uśmiechając. Od tyłu wyglądał tak samo dobrze jak od przodu, a jego szerokie barki dodawały mu męskości.

- Ale musisz przyznać, że wygląda zabójczo - powiedziała nagle Lily wpatrując się w dokładnie ten sam punkt co ja - Jak z magazynu.

- Prawda? - jęknęłam zrezygnowana na co dziewczyna objęła mnie ramieniem opierając swoją głowę o moją - Jak to możliwe, że go spotkałyśmy?

- Chciałabym to wiedzieć, naprawdę bym chciała.




***

Co sądzicie o pierwszym spotkaniu naszych bohaterów?

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro