Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3

Lily kompletnie oszalała na punkcie bycia stewardessą. Nie wiem skąd u niej taka nagła chęć pracy i nauki, jednak całe dnie spędzała na szkoleniach, a w nocy uczyła się do egzaminu końcowego non stop gadając o procedurach i sposobach ewakuacji w miliardzie różnych sytuacji, które prawdopodobnie nigdy się nie wydarzą. Miałam ogromną nadzieję, że uda jej się pomyślnie przejść ten cholerny egzamin i będzie mogła zacząć pracę, bo widziałam jak jej na tym zależało. Dawno nie była w coś tak zaangażowana.

Trzymając śpiącego Noah na rękach weszłam do rodzinnego domu odkładając klucze na komodę. Rozejrzałam się po przedpokoju wyczekując aż moja mama jak zawsze w niespodziewanym momencie wyskoczy z kuchni.

- Kochanie, już jesteś?

Wcale nie musiałam czekać na to długo, uwierzcie mi. Zaraz po mamie pojawił się tata szybko całując mnie w policzek po czym zabrał ode mnie małego by zanieść go na górę. Zdjęłam buty i kurtkę odkładając wszystko na odpowiednie miejsce po czym przytuliłam swoją rodzicielkę, która najwyraźniej była w trakcie robienia jakiegoś ciasta, bo całe jej dłonie pokryte były mąką.

- Jak tam w pracy? - spytała po chwili wracając do swojego zajęcia

- Dobrze - oparłam się o blat kuchenny z zainteresowaniem obserwując jej poczynania - Szefowa zgodziła się żebym brała tylko dzienne dyżury, ale jak Noah będzie starszy będę musiała to wszystko odrobić.

- Zawsze możesz go u nas zostawić - oznajmiła z uśmiechem - To dla nas przyjemność. Chociaż uważam, że i tak za dużo pracujesz. Finansowo też możemy ci pomóc, dobrze o tym wiesz.

- Mamo - jęknęłam - Rozmawiałyśmy o tym milion razy. Mam prawie trzydzieści lat.

- I sama wychowujesz dziecko - dodała - I tak super sobie radzisz.

Pokręciłam zrezygnowana głową, bo już nawet nie wiem, który raz z rzędu mama poruszała ten temat. Rozumiałam, że chciała za wszelką cenę mi pomóc i naprawdę to doceniałam, jednak miałam dwadzieścia siedem lat i zdecydowanie bardziej wolałam sama znaleźć rozwiązanie swoich problemów. Urodzenie Noah było dla mnie prawdziwą szkołą życia. Najpierw chodziłam w ciąży zmagając się z niesamowicie silnymi skutkami ubocznymi, potem urodziłam w towarzystwie mamy, która ani na chwilę mnie nie opuściła. Przez pierwsze kilka miesięcy mieszkałam z rodzicami, ale potem Lily zaproponowała mi bycie jej współlokatorką, więc od razu podjęłam decyzję. Mimo, że z rodzicami było mi o wiele łatwiej czułam potrzebę samodzielności i dużo lepiej czułam się żyjąc za własne, ciężko zarobione pieniądze.

- Mały śpi jak zabity - oznajmił tata nagle pojawiając się na schodach - Zostajecie na noc?

- Nie planowałam, ale w sumie możemy zostać - uznałam po chwili zastanowienia zdając sobie sprawę, że jest piątek

Wyciągnęłam z kieszeni dżinsów telefon szybko odczytując wiadomość od Lily, która jak zawsze miała idealne wyczucie czasu.

Nie myśl, że nie wiem gdzie jesteś. Zostawiaj gówniarza na noc, rano go odbierzemy. Tymczasem ty, ja i klub dziś wieczorem. Nie uznaję sprzeciwów.

Wywróciłam oczami szybko wystukując wiadomość mającą ją spławić po czym odłożyłam telefon na blat. Rodzice jednocześnie na mnie spojrzeli jakby dokładnie wiedzieli jaki plan miała moja przyjaciółka. W sumie nic już nie było w stanie mnie zdziwić, nawet to, że moi rodzice mieli zmowę z dziewczyną chcąc wyrwać mnie do klubu.

Nienawidziłam chodzić do klubów. Od zawsze i chyba na zawsze. Tłum spoconych i pijanych ludzi przeciskających się między sobą nawzajem i rzygających w toaletach. Szczerze tego nienawidziłam i wybierałam się na tego typu imprezy najrzadziej jak się dało. Lily jednak była prawdziwą miłośniczką tego typu atrakcji i praktycznie co tydzień próbowała gdzieś mnie wyciągnąć co udawało jej się może raz na pół roku.

- Noah zostaje u nas na noc - oznajmiła mama ze zdecydowaniem w głosie - A ty jedziesz się zabawić.

- Mamo, dobrze wiesz, że to dla mnie żadna zabawa - spojrzałam błagalnie na kobietę

- Kiedy ostatnio byłaś na imprezie? - posłała mi pytające spojrzenie - No właśnie. Czasami trzeba się napić, bo już w ogóle będziesz tylko pracować i siedzieć z dzieckiem. Musisz mieć jakieś życie.

- Moja życie bardzo mi odpowiada.

- Błagam cię, dziecko - zaśmiała się kobieta - W twoim wieku to były tylko imprezy, alkohol i seks.

- Mamo - ponownie wydałam z siebie jęk - Proszę cię.

- No co? - wzruszyła ramionami - Trzeba korzystać z młodości.

- Idę do małego - oznajmiłam szybko wychodząc z kuchni i kierując się schodami na górę

Weszłam do swojego dawnego pokoju kładąc się na łóżku obok dziecka po czym się do niego przytuliłam momentalnie zasypiając. Chłopiec obudził mnie dopiero godzinę później szczypiąc mnie palcami w nos. Sposoby robienia pobudki, które posiadał mój syn naprawdę potrafiły mnie zaskoczyć każdego poranka.

- Zostaniesz dzisiaj u babci i dziadka na noc? - spytałam mocno go do siebie przytulając, bo jak zazwyczaj tego nie lubił po obudzeniu sam za każdym razem się przytulał

- Tak! - pisnął szczęśliwy - A ty, mamo? Idziesz na imprezę?

- Co? - zaśmiałam się spoglądając na chłopca pytająco

- Ciocia Lily mi mówiła, że idziecie imprezować.

- I co jeszcze mówiła?

- Że będziecie pić alkohol, ale nie powie mi jaki, bo jestem jeszcze za młody.

- Demoralizująca ciotka - uznałam z rozbawieniem

Tym właśnie sposobem dwie godziny później musiałam pożegnać się z synkiem, który jak zawsze cieszył się z pobytu u dziadków i samotnie wrócić do domu. Kiedy weszłam do mieszkania Lily jeszcze nie było więc wykorzystałam ten czas by wziąć prysznic i umyć włosy. Zawinęłam je w ręcznik szybko robiąc turban po czym opuściłam pomieszczenie idealnie synchronizując się z wchodzącą do mieszkania dziewczyną.

- Mam dość - uznała wykończona rzucając torebkę na kanapę - Chyba będę rzygać. Kazali nam dwie godziny siedzieć w jakimś trzęsącym się symulatorze i nie puścić w tym czasie pawia.

- Naprawdę chce ci się iść na imprezę? - spytałam z nadzieją w głosie

- Oczywiście, muszę się odstresować - wzruszyła ramionami jakby to było oczywiste - Mam nadzieję, że podczas mojej lotniczej kariery nie będzie żadnej sytuacji kryzysowej, bo zesram się zanim ci wszyscy pasażerowie zorientują się, że spadamy.

Zaśmiałam się klepiąc ją pocieszająco po ramieniu po czym weszłam do odpowiedniego pokoju sprawnie zbierając porozwalane po pomieszczeniu zabawki Noah. Wstawiłam pełen kosz za komodę dorzucając jeszcze kilka klocków, które znalazłam pod kołdrą oraz samochodzik wepchnięty pod materac łóżeczka.

- A i jednak jest całkowity zakaz związków - odezwała się nagle dziewczyna opierając się o framugę drzwi - Z pilotami i ludźmi z zarządu. Nasza wspaniała prowadząca uznała, że nikt nie będzie zawracał sobie głowy stewardami i bagażowymi. Zresztą mówiłam. Mam dobrą intuicję.

- Nie powinnaś się przygotowywać do egzaminu? - uniosłam brwi kierując na nią spojrzenie i kończąc ścielić łóżka, bo rano nie zdążyłam tego zrobić

- Spokojna głowa, mam jeszcze kilka dni - uznała - Zresztą, przecież nie będę się uczyć w piątek wieczorem. Wiem, że oszalałam, ale jeszcze nie aż tak. Nie uważasz?

Po raz kolejny się zaśmiałam zdając sobie sprawę, że nie wywinę się od imprezy w zatłoczonym klubie. Z czasem jednak zaczęłam nawet nabierać na to ochoty. Być może przez to, że pierwszy raz od dawna nie było w domu Noah i panowała tak błoga cisza, że aż moje nastawienie zdołało się zmienić.

Lily od razu wyśmiała mój pomysł pójścia w spodniach rzucając we mnie czarną obcisłą kiecką i skórzaną kurtką. Moja figura po trzech latach od porodu wyglądała zdecydowanie lepiej niż rok po nim. Czasami nawet zapominałam o okropnej bliźnie po cesarskim cięciu i czułam się jakby nigdy nie była w ciąży, ale to zdarzało się naprawdę rzadko. Od zawsze byłam szczupła, jednak w ciąży zdecydowanie nabrałam kształtów, które pozostały mi do teraz, a wszyscy za każdym razem gdy o nich wspominałam uporczywie wmawiali mi, że dodaje mi to kobiecości. Może mieli trochę racji i czułam się zdecydowanie bardziej kobieco, ale czasami chciałabym wrócić do swojej figury bez skazy nie wymagającej liczenia kalorii i treningów. Chociaż w sumie też nie robiłam żadnych treningów, bo nie miałam na nie czasu. Maraton każdego dnia w pracy zdecydowanie mi wystarczał.

Spojrzałam więc bardzo sceptycznie na obcisłą sukienkę zastanawiając się, które moje niedoskonałości uwydatni. Ostatecznie jednak Lily udało się mnie przekonać i założyłam ubranie na siebie od razu stwierdzając, że nigdzie w nim nie wyjdę. Dziewczyna prychnęła głośno od razu zakazując mi się przebierać. Nie byłam tak bardzo przekonana jak ona.

Na makijażu też się nie znałam, jednak zdołałam nałożyć jakiś cień na powieki. Po co w ogóle ludzie stroili się do klubów, w których i tak jest ciemno? Nie rozumiem. Podłączyłam prostownicę do prądu sprawnie traktując nią opadając na plecy pasma.

- W życiu nie powiedziałabym, że kiedyś urodziłaś dziecko - uznała moja przyjaciółka lustrując mnie wzrokiem - Laska z ciebie, siostro. Może ty też zmienisz branżę i będziemy razem pracować?

Mój lęk przed lataniem samolotem i praca stewardessy. Śmieszne.

- Nigdy w życiu - uznałam z rozbawieniem wkładając telefon do niewielkiej torebki - Pamiętaj, że idę tam tylko i wyłącznie dla ciebie.

- Ta na pewno - zaśmiała się - Słyszałam, że jest mnóstwo dzianych przystojniaków.

- Spadaj - burknęłam wkładając na stopy botki na obcasie - Czy mogłybyśmy już iść, bo chciałabym żebyś jak najszybciej się upiła żebyśmy mogły wrócić do domu?

- Oj nie wiem, kochana, czy tej nocy wrócimy do domu - oznajmiła z uśmiechem obejmując mnie ramieniem - Chodźmy podbić Chicago!

Pod klub dojechałyśmy taksówką, której kierowca oczekiwał od nas zdecydowanie zbyt dużej kwoty, jednak nie miałyśmy ani czasu ani ochoty się z nim wykłócać. Weszłyśmy do klubu po dwudziestu minutach stania w klejce i wtedy dopiero się zaczęło. Alkoholizacja Lily rozpoczęła się zaledwie kilka minut po rozpoczęciu imprezy. Ja jednak także się nie hamowałam i miałam ochotę po prostu się napić co praktycznie się nie zdarzało, ale trochę alkoholu od czasu do czasu nikomu nie zaszkodzi, prawda?

Zmęczona tańcem usiadłam przy barze sącząc kolejnego drinka podczas gdy moja przyjaciółka tańczyła z jakimś gościem niespecjalnie przejmując się tym, że z przyjemnością ją obmacywał. Jeszcze kilka lat temu bym zareagowała i wymierzyła mu z liścia w jej imieniu, jednak po wielu imprezach z przyjaciółką wiedziałam, że na nią to w żaden sposób nie działało, a potem bez problemu radziła sobie ze spławianiem natarczywych facetów, bądź też wykorzystywania okazji, jeśli jakiś wpadł jej w oko. Powróciłam wzrokiem do szklanki upijając z niej łyka po czym ponownie rozejrzałam się dookoła by przyjrzeć się siedzącym przy barze ludziom. Ciekawe czy mieli tak samo dość jak ja, czy na kogoś czekali. Naprawdę zastanawiało mnie dlaczego siedzieli, a nie tańczyli. Dziwne, prawda?

W pewnym momencie jednak dojrzałam wysokiego mężczyznę o umięśnionej i wysportowanej sylwetce, która dzięki klubowym światłom była widoczna przez materiał białej koszuli. Po chwili wpatrywania się z przerażeniem odkryłam, że mężczyzna się odwrócił kierując na mnie spojrzenie. Stał naprawdę niedaleko, dzięki czemu byłam w stanie dokładnie go zobaczyć. Jaśniejsze światła, jednak nagle zgasły sprawiając, że zniknął w tłumie tańczących ludzi. Nie, to nie mógł być on. Po prostu nie mógł.




***

Dajcie znać jak wam się podoba. Nie potrafię wykrzesać nic więcej z tych pierwszym rozdziałów, ale postaram się jak najszybciej nadać akcji tempa.

Do następnego

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro