Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

24

Hannah

Słysząc hałas na korytarzu niepewnie dotknęłam klamki drewnianych drzwi. Wyjrzałam na korytarz za zdziwieniem zauważając zatrzaskującego drzwi swojego pokoju Nicholasa. Zmrużyłam zaspane oczy lekko oślepiona przez jasne światło oświetlające korytarz.

- Co robisz? – spytałam po chwili opierając się o framugę drzwi

Mężczyzna odwrócił się w moją stronę i niesubtelnie przelustrował wzrokiem moje ciało odziane w satynową pidżamę składającą się z krótkich spodenek i koszulki na ramiączkach. Dopiero teraz dostrzegłam, że miał na sobie spodnie i koszulę od munduru, który rozpoznałam tylko i wyłącznie dzięki czterem paskom oficerskim na pagonach. Dziwne, że w swoim obecnym stanie połowicznej przytomności zdołałam w ogóle dostrzec taki szczegół.

- Muszę odbębnić lot do Miami i z powrotem – odezwał się zupełnie jakby potrafił czytać mi w myślach – Jak wrócę wszystko ci wyjaśnię. Idź spać.

- Jest środek nocy – wymamrotałam – Kto lata o tej porze?

- Zdziwiłabyś się – uznał z rozbawieniem niebezpiecznie się do mnie zbliżając – Dlaczego nie śpisz?

- Bo mnie obudziłeś – rzuciłam z wyrzutem – Narobiłeś hałasu. Masz szczęście, że Noah ma twardy sen.

- Wybacz – uśmiechnął się lekko niespodziewanie zakładając mi kosmyk włosów za ucho – Wrócę najszybciej jak się da.

- Yhym – burknęłam pod nosem – Akurat. Wróć tylko do końca wyjazdu, bo inaczej cię zamorduję.

- Wrócę jeszcze dzisiaj – zapewnił z rozbawieniem – Naprawdę.

- Nie wierzę.

- To uwierz – wzruszył ramionami, a ja z trudem powstrzymałam się przed ziewnięciem co ponownie wywołało jego cichy śmiech – Muszę iść.

- Twoja praca jest okropna. – stwierdziłam zakładając ramiona na piersi

- Prawda? – zaśmiał się tym razem lustrując wzrokiem moją zaspaną twarz

Na pewno wyglądałam pięknie.

- Nie gap się na mnie – powiedziałam w końcu – Wyglądam strasznie.

- Bywało gorzej.

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem i oczami wielkimi jak spodki po czym oboje parsknęliśmy śmiechem starając się nie narobić zbytniego hałasu.

- Idź spać, Hannah – po chwili ponownie zabrał głos i pochylił się w moją stronę – Przepraszam, że cię obudziłem.

Niespodziewanie jego ciepłe wargi dotknęły skóry na mojej skroni. Wzdrygnęłam się zaskoczone a przez moje ciało przeszedł dziwny, ale całkiem przyjemny dreszcz. Nim zdążyłam się obejrzeć mężczyzna był już na końcu korytarza wsiadając do pustej windy, a po chwili jego szerokie ramiona i reszta wysportowanej sylwetki zniknęły za drzwiami. Stałam przez chwilę w osłupieniu nie potrafiąc uwierzyć w swoją reakcję na tak zwykły i banalny gest, na który zareagowałam jakbym miała piętnaście lat. Dopiero po chwili wróciłam do pokoju i położyłam się obok Noah, który rozłożył się na samym środku łóżka nie pozostawiając mi zbyt wiele miejsca. Po kilku minutach rozmyślania wreszcie zasnęłam.

***

Nie pamiętam, żeby Noah od momentu, w którym skończył kilka miesięcy spał tak długo. Był tak wymęczony wczorajszym dniem, że nie dość, że poszedł spać o osiemnastej to jeszcze spał do ósmej. Nie poznawałam własnego dziecka. Kiedy się ubraliśmy zeszliśmy na sam dół hotelu do restauracji, żeby zjeść śniadanie.

- Mamo? – odezwał się nagle chłopiec bawiąc się łyżką w misce z płatkami – Gdzie jest...

Zaciął się. Doskonale wiedziałam dlaczego. Mały nawet nie wiedział jak powinien się zwracać do Nicholasa. W zasadzie teraz do mnie dotarło, że nigdy nie zwrócił się do niego w konkretny sposób. Nie wybrał jakiejś najłatwiejszej formy jak wujku albo po prostu Nick. On naprawdę nie wiedział jak się do niego zwracać. Nic dziwnego, bo ja też nie wiedziałam.

- Musiał pojechać do pracy – odpowiedziałam szybko postanawiając na razie zostawić temat imienia w spokoju – Niedługo wróci.

- Na pewno? – dopytał jakby miał wątpliwości na co przybrałam zdziwiony wyraz twarzy

- Jasne – uśmiechnęłam się lekko chcąc potwierdzić swoje słowa – Wróci. Ma taką pracę, że musiał pilnie gdzieś lecieć.

- Samolotem?! – ożywił się mały na co wywróciłam z westchnieniem oczami – To było takie fajne.

- Cudowne – burknęłam pod nosem zastanawiając się jakim cudem to dziecko było moim synem

Cały dzień minął bez żadnych rewolucji, jak pstryknięcie palcem. Nie miałam żadnych wiadomości od Nicka, którego najwyraźniej w pełni pochłonęło zastępowanie kolegi na locie do Miami. Odwiedziliśmy z małym kilka miejsc postanawiając nie siedzieć dłużej w hotelu i nie oglądać bajek i w zasadzie nic poza tym się nie działo. Zadzwoniła Lily wypytując o wszystkie szczegóły, jednak szybko oddałam słuchawkę małemu wiedząc, że nie miałabym nawet o czym jej opowiadać, a nawet jeśli bym miałam mój syn siedział obok. Było po dwudziestej drugiej kiedy leżałam na łóżku wsparta na łokciu oglądając bajki w telewizji podczas gdy Noah usnął w między czasie mimo swojej upartości, że poczeka do powrotu Nicka, który wciąż nie wracał. Niby miał jeszcze dwie godziny, ale szczerze wątpiłam czy zdoła wrócić przed północą. W sumie nie robiło mi to większej różnicy, ale wiedziałam, że jeśli Noah rano by się obudził, a jego wciąż by nie było byłby naprawdę mocno zawiedziony.

W pierwszej chwili kiedy usłyszałam kroki na korytarzu nie ruszyłam się z miejsca. Potem jednak byłam już pewna, że to kroki Nicholasa. Nie potrafiłam zrozumieć na jakiej podstawie wyciągnęłam taki wniosek, ale byłam tego po prostu pewna. Wyłączyłam telewizor i przykryłam małego kołdrą następnie kierując się w stronę drzwi.

- Wyrobiłeś się – rzuciłam nim zdążył zniknąć w swoim pokoju

Odwrócił się w moją stronę z wyraźnie wykończonym wyrazem twarzy, jednak na mój widok jakby się uśmiechnął. Dwa najwyższe guziki koszuli miał rozpięte, a marynarkę trzymał w dłoni.

- Zawsze się wyrabiam – odparł po chwili z wyraźnym przekonaniem na co prychnęłam pod nosem – Był problem z pasażerami, zamierzałem wrócić wcześniej. Noah śpi?

- Czekał na ciebie, ale usnął – oznajmiłam – Możemy pogadać?

- Jasne – odparł odsuwając się by zrobić mi przejście do swojego pokoju

Odwróciłam się spoglądając na śpiącego na łóżku Noah.

- Nie martw się to hotel z najcieńszymi ścianami na rynku – zapewnił Nicholas – Jak tylko się odezwie to go usłyszysz.

Ostatecznie zatrzasnęłam drzwi pokoju trzymając w dłoni zapasową kartę i przekroczyłam próg pokoju Nicka, który był identyczny. Niepewnie usiadłam na łóżku obserwując mężczyznę, który wyjął z kieszeni portfel i paszport rzucając dokumenty na komodę oraz telefon.

- Myślałam, że masz wolne – odezwałam się w końcu po chwili ciszy

- Bo mam – westchnął – Teoretycznie. Jakiś pilot się rozchorował, a że poszła plota, że jestem w Nowym Jorku od razu mnie wezwali. Mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe. Nie miałem wyjścia.

- Nie, skąd. – odparłam zgodnie z prawdą – Chciałam z tobą porozmawiać o Noah.

- Co z nim? – spojrzał na mnie rozpinając kolejne guziki koszuli, a ja za całej siły starałam się skupić na jego równie pięknej twarzy

- Musimy coś mu powiedzieć – zaczęłam niepewnie – Może nie od razu, że jesteś jego ojcem, ale dzisiaj jak o ciebie pytał... Nick, on nawet nie wie jak ma się do ciebie zwracać. Myślałam, że będzie do ciebie mówił wujku, ale coś w tym stylu, ale on... sama nie wiem. Nie używa żadnej formy.

- Tak, zauważyłem – westchnął jednym ruchem zdejmując koszulę i odwracając się do mnie plecami, żeby wyciągnąć z walizki czarną koszulkę z krótkim rękawem – Nie możemy po prostu powiedzieć mu całej prawdy?

- Boję się, że to go przytłoczy – odparłam – To naprawdę duża informacja jak dla trzylatka.

- Im dłużej będziemy zwlekać tym będzie trudniej – uznał – Ja naprawdę jestem gotowy go wychowywać, Hannah.

- Wiem. I wiem też, że to ja namieszałam mu w głowie, że ta cała sytuacja to moja wina i gdybym po prostu na początku ci powiedziała nie mielibyśmy takiego problemu...

- Hannah – przerwał mi nagle siadając obok – Uspokój się.

- Odebrałam swojemu dziecku ojca, a tobie syna. Jestem okropną matką.

- Nikt tak nie twierdzi – pokręcił głową – Uważam, że jesteś najlepszą matką, jaką mógł sobie wymarzyć. Każdy popełnia błędy. Noah jest jeszcze mały, nawet nie będzie pamiętał, że kiedyś mnie nie było.

- Przepraszam, że to przed tobą ukrywałam, naprawdę.

Bez słowa objął mnie ramieniem i niepewnie, jakby bał się, że zaraz go odepchnę, przytulił do siebie. Nic jednak nie zrobiłam. Tkwiłam w jego silnych ramionach zastanawiając się co było przyczyną mojej nagłej zmiany nastroju. Stawiałam na zmęczenie, jednak równie dobrze mogły to być rzeczywiste wyrzuty sumienia, bo kiedy widziałam ich razem naprawdę żałowałam tego co zrobiłam lata temu.

- Nie mam ci tego za złe – odezwał się w końcu mężczyzna – Jestem w stanie zrozumieć dlaczego to zrobiłaś, naprawdę.

- Co nie zmienia faktu, że zachowałam się okropnie zarówno w stosunku do ciebie jak i do Noah. Nie miałam prawa decydować za ciebie.

- Nie miałaś, fakt – poparł mnie – Ale na dobrą sprawę nie wiem jak bym się wtedy zachował. Równie dobrze mógłbym być takim dupkiem jak się obawiałaś i teraz to ja przepraszałbym ciebie, a nie ty mnie. Nie wiemy i nigdy się nie dowiemy, ale Noah musi znać prawdę. Im szybciej tym lepiej.

- Wiem – westchnęłam nagle się prostując i odsuwając od niego – Tylko jak mu to powiedzieć?

- Normalnie – wzruszył ramionami – Mogę mu powiedzieć jeśli chcesz.

- Nie, ja to przed nim ukrywałam, więc muszę to wziąć na siebie.

- Hannah, on nie musi wiedzieć, że go przede mną ukrywałaś. – spojrzałam na niego – Możemy powiedzieć, że pracowałem za granicą.

- Wtedy będzie miał żal do ciebie, że cię nie było.

- Wkupię się w jego łaski.

- Już to zrobiłeś, ale nie możesz wziąć winy na siebie.

- Zrobiłaś to z miłości, tak?

- No tak.

- No właśnie. Zawsze możemy ominąć powód.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro