Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

20

Nicholas

Przekroczyłem próg mieszkania od razu rzucając klucze na komodę i stawiając walizkę pod ścianą. Schowałem płaszcz do szafy wieszając go na wieszaku po czym przeszukałem jego kieszenie w poszukiwaniu telefonu.

- Czekałam na ciebie – uśmiechnięta Olivia wyłoniła się z korytarza od razu opierając się o ścianę – Miła odmiana jak wracasz o ludzkich godzinach.

Wyminąłem ją w przejściu wchodząc do salonu. Dziewczyna podążyła za mną prawdopodobnie mając zamiar wygłosić mi tradycyjny wykład na temat mojej pracy. Moje przypuszczenia były słuszne, bo już po chwili zaczęła swoją męczącą gadkę, jednak nie wsłuchiwałem się w żadne z jej słów znając je na pamięć. Nie miałem ochoty ani siły na nic, nie wspominając nawet o poważnych rozmowach. Kobieta natomiast była nabuzowana emocjami i nie przestawała mówić momentami podnosząc głos. Pragnąłem tylko zdjąć ten cholerny mundur, w którym było mi niewygodnie i najzwyczajniej w świecie pójść spać. Spotkanie z moim synem, choć było krótkie i niespodziewane przyprawiło mnie o tyle emocji, że nagle stałem się wyczerpany, chociaż tego dnia nie pracowałem zbyt wyczerpująco. Nie czułem nawet potrzeby mówienia Olivii o całej sytuacji, bo i tak by jej nie zrozumiała. Zerwałaby ze mną, bo mam dziecko, a fakt, że urodziło się na wiele lat przed naszym spotkaniem nie miałby dla niej najmniejszego znaczenia. Chociaż w sumie może to właśnie był odpowiedni sposób, żeby z nią zerwać? Jeśli powiedziałbym jej, że mam dziecko sama by się wyniosła.

- Nick, czy ty mnie w ogóle słuchasz? – przerwała nagle swój długi monolog – Ja rozumiem, że jesteś pilotem, to twoja praca, ale mógłbyś ułożyć te loty tak, żeby spędzać ze mną chociaż te dwa dni w tygodniu!

Jak na razie to przez cały czas układałem loty tak, żeby nie spędzać z nią nawet tych dwóch dni w każdym jednym tygodniu.

- Olivia – westchnąłem nagle odbijając się od kuchennego blatu, o który się oparłem, a widząc, że dziewczyna nie przerwała swojej wypowiedzi powtórzyłem - Olivia.

- Słucham – spojrzała na mnie nagle zakładając ramiona na piersi – Masz zamiar łaskawie się odezwać? Ja naprawdę rozumiem twoją pracę. Wiem, że to kochasz, ale nie rozumiem dlaczego wolisz spędzać wolny czas za granicą niż w domu. Czy to co nas łączy można w ogóle nazwać związkiem?

Dobre pytanie.

- Nie traktuję cię tak jak na to zasługujesz – powiedziałem spokojnym głosem mając nadzieję, że blondynka nie zacznie rzucać talerzami – I zdaję sobie z tego sprawę.

- W takim razie dlaczego nie zaczniesz mnie traktować tak jak na to zasługuję? – spojrzała na mnie pytająco – Mam trzydzieści lat, chcę związku, męża, dzieci! Kocham cię, Nick, ale nie rozumiem tego co jest między nami. Myślałam, że jak z tobą zamieszkam to coś się zmieni, ale nic się nie zmieniło. Ciebie cały czas nie ma, a jak już się pojawiasz to kompletnie mnie ignorujesz! Czy ty mnie kiedykolwiek chociaż przytuliłeś? Jedyne co mi dajesz to seks, ale seks to nie wszystko! Nawet tak dobrym seksem nie wynagrodzisz mi wszystkiego.

- To zaszło za daleko – uznałem rozpinając dwa pierwsze guziki koszuli – Pozwoliłem ci za bardzo wejść w moje życie, straciłem rachubę, przepraszam. Zasługujesz na dużo więcej.

- Czyli co? – spytała ze łzami w oczach na co westchnąłem w duchu – Postrzegałeś mnie jako znajomą z pierdolonym bonusem przez cały ten czas?!

- Nie – pokręciłem głową – Ale sama widzisz, że jestem kiepski w głębszych relacjach. Nie chciałem się w to pchać. Nawet nie wiem kiedy tu zamieszkałaś. Przykro mi, że tak wyszło, ale najwyższa pora to zakończyć.

- Chyba żartujesz – prychnęła – Od tak ze mną zrywasz? Tak nagle?

Nie powiedziałbym, że to nagle, bo zastanawiałem się nad tym od dłuższego czasu, pomyślałem.

- Znalazłeś sobie inną? – posłałem jej błagalne spojrzenie

- To nie kwestia innych – odparłem – Sama widzisz co się dzieje między nami. Nic z tego nie będzie, nie będę cię przy sobie trzymać.

- Nick – powiedziała cicho kierując się w moją stronę – Nie rób mi tego.

- Nie chciałem, żeby tak wyszło – pokręciłem głową – Planowałem zrobić to wcześniej, ale ten związek zrobił mi się zupełnie obojętny. Nie przeszkadzałaś mi, więc ciągnąłem to dalej.

- Jesteśmy razem dopiero kilka miesięcy – przypomniała podchodząc jeszcze bliżej mnie i stając na palcach by ułożyć dłonie na mojej szyi – Ułoży się.

- Przed chwilą sama stwierdziłaś, że cię wykorzystałem – oznajmiłem patrząc jej w oczy – To nie w porządku.

- Dogadamy się, zobaczysz. Nie chcę z tobą zrywać.

Rozpięła kolejne dwa guziki białej koszuli nie spuszczając ze mnie wzroku. Patrzyłem jej w oczy zastanawiając się czy wyraziłem się wystarczająco jasno, żeby zrozumiałam co miałem jej do przekazania. Nie miała jednak zamiaru się spakować i wyprowadzić tak jak powinna postąpić, a ja nie miałem pojęcia dlaczego. Powinna drzeć się i trzaskać drzwiami tymczasem stała przede mną z uśmiechem na ustach.

- Daj nam jeszcze jedną szansę – szepnęła mi do ucha następnie składając pocałunek na mojej szyi – Proszę.

- To nie wypali, Olivia – odparłem – Nie zmienię rozkładu lotów, nie będziemy spędzać więcej czasu razem. Nie dam ci tego czego oczekujesz, wybacz.

- Dostosuję się – zapewniła przekonana

- Zabrałem ci wystarczająco czasu.

- Nie – pokręciła przecząco głową. – Nigdzie nie idę, zostaję.

Wspominałem już, że byłem beznadziejny w zrywaniu?

- To koniec, Olivia – powiedziałem łapiąc dziewczynę za nadgarstki

– Nie zerwałbyś ze mną tak nagle, bez powodu – stwierdziła – Przemyśl to, Nick, proszę.

Odsunęła się ode mnie, a kilka minut później wyszła z mieszkania trzaskając drzwiami. Oparłem się rękami o blat spuszczając głowę i wypuszczając powietrze. Moje życie osobiste robiło się coraz bardziej popieprzone i w pełni zdawałem sobie z tego sprawę. Zerwałem z Olivią, która najwyraźniej nie przyjęła tego do siebie, więc wieczorem tutaj wróci żądając szczegółowych wyjaśnień, poznałem swojego syna, który nie wie, że jestem jego ojcem i przespałem się z jego matką, która najwyraźniej nie miała zamiaru mieć ze mną nic wspólnego. Nie sądziłem, że jej nagłe pojawienie się może tak namieszać.

Hannah

- Co bachory widzą w tych placach zabawach?

Zdyszana Lily usiadła tuż obok mnie na ławce próbując złapać oddech po kilkunastominutowej gonitwie za moim synem. Noah biegał po placu zabaw bawiąc się z innymi dziećmi. Chciałam za wszelką cenę odciągnąć jego uwagę od Nicholasa, o którego cały czas wypytywał. Nie miałam pojęcia co mogłam mu na jego temat powiedzieć. Nie potrafiłam mu niczego wytłumaczyć, ta kwestia była zbyt skomplikowana. Jeżeli Nick miał zamiar pojawić się na stałe w naszym życiu musiałabym przedyskutować z nim wszystkie warunki. Nie wiedziałam jednak czy nawet chciałam, żeby się w nim pojawiał.

Namieszał jak nikt nigdy wcześniej, a za pewne wcale tego nie planował. Po prostu pewnego dnia poszedł na zakupy i z czystego przypadku się spotkaliśmy. To nie było zamierzone, być może los tak chciał. Chyba tylko los.

Jesień w tym roku była wyjątkowo ciepła. W prawdzie bywały dni kiedy pogoda nie dopisywała, jednak słońce cały czas było widoczne przez co okulary przeciwsłoneczne były niezbędne. Byłam świadoma, że niedługo tak ładna i sprzyjająca pogoda się skończy i zacznie się surowa zimna, jednak pragnęłam nacieszyć się tą porą roku i korzystać ze słońca. Spojrzałam na przyjaciółkę, która przyglądała mi się od dłuższej chwili.

- Wyglądasz inaczej – stwierdziła nagle na co zmarszczyłam z niezrozumieniem brwi – Odkąd poleciałaś z Nickiem.

- Co? – zaśmiałam się zakładając okulary przeciwsłoneczne na głowę

- Wiedziałam, że tak będzie, nie musisz zaprzeczać – uniosła dłoń mrużąc oczy i rozsiadając się wygodniej na ławce – Ale to dobrze. Sztywność z ciebie zeszła. W gruncie rzeczy moglibyście do siebie wrócić. To byłoby całkiem rozsądne rozwiązanie.

- Chyba żartujesz – prychnęłam kierując na nią błagalne spojrzenie – To stare dzieje, nie wrócimy do siebie.

- Żebyś ty się, Williams nie zdziwiła – pokręciła głową – Bo mi się wydaje, że lekko go do ciebie ciągnie. Nie mówiąc już o tym jak ciągnie ciebie do niego. Już ustaliłyśmy, że jest seksowny, więc to zrozumiałe.

- Lily, nawet jeśli kiedykolwiek w mojej głowie pojawiłby się taki pomysł – zaczęłam nie do końca wiedząc co dalej mogłabym powiedzieć – To on na pewno nie byłby zainteresowany.

- A skąd ty to wiesz? Wszechwiedząca jesteś czy co? – spojrzała na mnie kątem oka

- Ukrywałam przed nim dziecko – zauważyłam – Przez cztery lata. Po trzech latach związku. To niewybaczalne.

- Nie musi ci wybaczać żebyście mogli być szczęśliwą rodzinką – uznała przekonana – Wyobraź sobie. Ty, Noah i pan pilot. Piękna rodzina.

- Słońce za bardzo cię przygrzało – uznałam przykładając dłoń do jej czoła – Zdecydowanie.

- Oj tam, oj tam – machnęła ręką – Jeszcze wspomnisz moje słowa i zobaczysz, że miałam rację. W ogóle słuchaj jakie jaja. Dzwoniła do mnie szefowa pokładu z dzisiejszego lotu i powiedziała, że kapitan się za mną wstawił w centrali. Czaisz to?

- Nick?

- A kto inny? – parsknęła śmiechem – Wylana kawa nie będzie już ciążyć na mojej karierze! Musiał napisać raport z tej akcji z tą rzygającą laską i dopisał, że udzieliłam jej pomocy. Złoty człowiek normalnie.

- Z ciebie czy z niego?

- I ze mnie i z niego – wzruszyła z uśmiechem ramionami – Uratował mi dupę. Pewnie wylaliby mnie po okresie próbnym, a tak myślą, że uratowałam pasażerkę. Pytanie tylko dlaczego to zrobił. Nie byłam dzisiaj dla niego zbyt miła.

- Nie wiem – pokręciłam głową jednocześnie podnosząc się z ławki i wołając syna – Chodź, zrobiło się późno.

- Co zrobisz jak znowu zapyta? – dziewczyna spojrzała na mnie mrużąc oczy i kiwając głową w stronę biegnącego w naszą stronę Noah – No wiesz, o Nicholasa, albo o ojca.

- Nie mam pojęcia – wzruszyłam ramionami – Coś wymyślę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro