Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17

Nicholas

- Wróciłam!

Głośny krzyk Olivii ledwo zdołał przebić się przez dźwięk wody. Westchnąłem zakręcając kurek po czym wyszedłem spod prysznica nie mając zbyt dużej ochoty na rozmowę z kobietą. Zdawałem sobie sprawę, że moja zachowanie względem niej poprzedniej nocy nie było okej. Właściwie względem Hanny też nie było, jednak kompletnie zapomniałem o wszystkim co mnie otaczało. To był impuls, a one zazwyczaj nie prowadzą do niczego dobrego.

Wyszedłem z pomieszczenia zawiązując sznurki czarnych dresów zawieszonych na biodrach. Dziewczyna rzuciła kurtkę na kanapę bujnym krokiem pozbywając się wysokich butów.

- Ile wypiłaś? – spojrzałem na nią błagalnie jednocześnie do niej podchodząc by ją podeprzeć, bo z pewnością za kilka chwil wyrąbałaby się na samym środku salonu

- Niedużo – odparła ze śmiechem – Naprawdę. Jaka była zabawa... szkoda, że cię nie było. Powinieneś żałować, że nie chciałeś iść z nami.

- Ale nie żałuję – oznajmiłem pomagając jej rozpiąć sukienkę zanim swoim szarpaniem by ją podarła

- Ale my się uzupełniamy – zaśmiała się jednocześnie opierając rękami o kanapę – Jednego dnia ty wracasz pijany, drugiego ja. Super, prawda? Tyle, że jak ja jestem pijana to jestem fajna, a ty jesteś dupkiem.

Odwróciła się gwałtownie mocno na mnie wpadając. Przyłożyłem dłoń do jej szczęki lekko zaciskając na niej palce.

- Jesteś pijana – powiedziałem z przekonaniem mocno schylając głowę by móc spojrzeć jej w oczy

- Oj co ty taki sztywny? – po raz kolejny parsknęła śmiechem – Mógłbyś to wykorzystać, a nie się dąsać.

Ciekawe kiedy zacznie rzygać, pomyślałem od razu.

- Chodź – westchnąłem obejmując ją ramieniem w pasie

Rozebrała się całkowicie, rzucając wszystko na podłogę w sypialni, po czym wcisnęła się pod kołdrę momentalnie zasypiając. Usiadłem na fotelu przy łóżku nieprzerwanie obserwując jej blond włosy opadające na pokrytą rozmazanym makijażem twarz. Moja relacja z Olivią przekroczyła jakąś granicę. Nie potrafiłem zidentyfikować jaką, jednak zdecydowanie zbyt długo to ciągnąłem i straciłem nad tym kontrolę. Nie czułem żadnych wyrzutów sumienia w związku z ostatnią nocą mimo, że powinienem. Patrzyłem na śpiącą dziewczynę mając przed oczami obraz innej. Mieszkała ze mną, w sumie nawet nie wiem od kiedy, a nie czułem, że mogłem cokolwiek jej powiedzieć. Nie mogłem zwierzyć jej się, że czasami mam dość swojej pracy, że czuję pustkę po śmierci ojca, ani że boli mnie głowa. Wcale nie byłem jednak lepszy i doskonale zdawałem sobie z tego sprawę. Ona także nie mogła na mnie polegać i chociaż czasem wysłuchiwałem jej opowieści tak naprawdę miałem w dupie jej problemy. Zasługiwała na kogoś kto by ją kochał, a ja zdecydowanie nie mogłem jej tego dać.

Zamknąłem oczy od razu widząc miękkie usta Hanny, za którymi tak bardzo tęskniłem. Widziałem jej ciało, aksamitną skórę i pachnące włosy. Wszystko wracało do mnie za każdym razem gdy opuszczałem powieki. Nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo tęskniłem za nią przez te wszystkie lata. Powinienem być za nią wściekły za to, że odebrała mi syna, ale w gruncie rzeczy nie potrafiłem. Kiedy tylko wczoraj ją pocałowałem wyleciało mi to z głowy. Myślałem tylko o jej ciepłych dłoniach na moim karku. Nie potrafiłem skupić się na niczym innym.

Podniosłem powieki ponownie wlepiając wzrok w Olivię. Wiedziałem jak należało postąpić, że zerwanie z nią było najlepszą możliwą opcją. Nie do końca wiedziałem jednak jak to zrobić. O ile w podrywaniu byłam całkiem niezły kompletnie nie potrafiłem zrywać. Nie chodziło mi już nawet o to, żeby jej nie skrzywdzić, bo wiedziałem, że to niemożliwe. Po prostu nie wiedziałem jak jej to powiedzieć. Prosto z mostu? Zaraz zacznie płakać i wyzywać mnie od dupków. Za każdym razem tak się kończyło, każdy mój „związek".

Wstałem z fotela przechodząc na drugi koniec pokoju, żeby otworzyć ogromną szafę. Przebrałem się sprawnie następnie pochylając się nad śpiącą dziewczyną by dokładniej przykryć jej ciało kołdrą. Kilka minut później opuściłem mieszkanie.

Zjechałem windą na podziemny parking przemierzając całą jego pierwszą kondygnację, by odnaleźć swój samochód, a właściwie dwa samochody, które stały tuż obok siebie. Wsiadłem do czarnego Audi Q7 zastanawiając się gdzie właściwie miałem zamiar pojechać. Spojrzałem na stojące obok auto zdając sobie sprawę, że chyba nadeszła odpowiednia chwila, żeby je sprzedać. Ciemne BMW stało tu nienaruszone kilka miesięcy, bo chociaż bardzo chciałem jednakowo często korzystać z obydwu samochodów nie za bardzo miałem gdzie nimi jeździć. Samochód nie był środkiem transportu, którym przemieszczałem się najczęściej, dlatego też jeden w pełni by mi wystarczył. Nie potrafiłem jednak pożegnać się z poprzednim autem, do którego byłem przywiązany jak do niczego innego.

Ulice Chicago jak zwykle o porannej godzinie w weekend były praktycznie puste. Jedyne większe zgromadzenie jakie zauważyłem było jak zawsze przed budynkiem lotniska, który mijałem. Tłum ludzi stał w kolejce do hali odlotów, która prawdopodobnie obsługiwała jeszcze pasażerów wcześniejszych lotów. Prawie czterdzieści minut zajęła mi droga na jedną z obrzeżnych dzielnic miasta. Zaparkowałem pod jedną ze starych kamienic szybko wysiadając z auta i chowając dłonie do kieszeni skórzanej kurtki, w której swoją drogą było mi trochę chłodno. Wszedłem do jednej z klatek nawet nie dzwoniąc domofonem, bo nie miałem jeszcze okazji zobaczyć, żeby kiedykolwiek działał po czym wbiegłem po schodach na trzecie piętro budynku.

Nacisnąłem przycisk dzwonka ze zniecierpliwieniem czekając aż drzwi łaskawie się otworzą.

- Co do cholery?

Moja zaspana siostra ze skrzywioną miną otworzyła drzwi mieszkania zawiązując pasek kolorowego szlafroka, w który była ubrana.

- Chyba oszalałeś, Hawkins – burknęła kiedy minąłem ją w drzwiach – Kilka godzin temu wróciłam z Japonii, powinnam spać przez najbliższe dwa dni!

- Przeżyjesz – uznałem rozglądając się po niewielkim mieszkaniu – Ale masz syf.

- Wczoraj wróciłam z Japonii – przypomniała jakbym zdążył zapomnieć – Czego chcesz, szatanie?

- Miałaś rację – powiedziałem podążając za dziewczyną w stronę kuchni

- Nic nowego – wzruszyła z przekonaniem ramionami na co wywróciłem oczami – Z czym konkretnie tym razem?

- Z tym, że mam do niej słabość – oznajmiłem sprawiając, że kobieta odwróciła się plecami do ekspresu do kawy by na mnie spojrzeć – Była u mnie wczoraj, żeby pogadać...

- Nie – przerwała mi nim zdążyłam dojść do sedna sprawy – Przespałeś się z nią.

- Ta – westchnąłem pod nosem siadając na krześle i pochylając się do przodu by oprzeć łokcie na kolanach

- Dobrze, pominę nawet fakt, że rzekomo masz dziewczynę.

- Nawet nie zaczynaj – spojrzałem na nią błagalnie

- Gdzie ona jest?

- Kto? – spytałem zdezorientowany

- Obie.

- Hannah zwiała równo ze świtem, a Olivia wróciła pijana, więc położyłem ją spać – odparłem z rezygnacją

- Kopciuszek normalnie – prychnęła brunetka – Zaproponowałabym ci coś mocniejszego, bracie, ale jeszcze trochę wcześnie, więc będziesz musiał zadowolić się kawą.

- Przeżyję.

- Ty to jednak jesteś skomplikowany – odezwała się po chwili ciszy przerywanej jedynie dźwiękiem gotującego wodę czajnika – Laska ukrywała przed tobą dziecko, powinieneś być na nią wściekły, a ty idziesz z nią do łóżka. Ty myślisz głową czy przyrodzeniem?

- To było silniejsze ode mnie, a powstrzymywałem się, uwierz – odparłem przecierając twarz dłońmi

- Czyli to ty dobrałeś się jej do majtek a nie ona tobie? – spojrzała na mnie kątem oka – Tak myślałam.

- Po prostu coś we mnie pękło, tak długo jej nie widziałem...

- Że aż musiałeś ją przelecieć, rozumiem – nie dała mi skończyć. – Nick, zdajesz sobie sprawę, że teraz laska pewnie tym bardziej będzie cię unikać? A co za tym idzie, przez najbliższy czas dzieciaka nie zobaczysz. Pominę już w ogóle fakt twojej wspaniałej Olivii. Hannah wie, że masz laskę?

- Olivia nie jest moją laską – powtórzyłem po raz kolejny w swoim życiu z lekkim zirytowaniem – Mówiłem ci, że to skomplikowane. A Hannah wie. Opierdzieliła mnie, stwierdziła, że nie mam szacunku do dziewczyny, z którą mieszkam i pożałowała, że wzięła w tym udział.

- Jakby nie patrzeć miała rację – Alice wzruszyła ramionami – Bawisz się nią, Nicholas.

- Po pierwsze Nicholas z twoim ust brzmi bardzo dziwnie, a po drugie – przerwałem na chwilę, żeby zebrać myśli – O której w tym momencie mówisz, bo już straciłem rachubę?

- O Olivii – odparła podkreślając imię blondynki po czym postawiła przede mną kubek z kawą siadając ze swoim po przeciwnej stronie niewielkiego stołu – Albo przyznaj wreszcie, że jest twoją dziewczyną i życie długo i szczęśliwie, albo skończ z nią w cholerę, bo nie dość, że marnujesz swój i jej czas to jeszcze ją krzywdzisz.

- Wykłady o niej sobie daruj, wiem, że muszę z nią zerwać.

- Mam ci mówić jak wielkim jesteś idiotą, że poszedłeś do łóżka z matką swojego tajemniczego dziecka? Proszę bardzo.

- Nie pomagasz – uznałem

- A czego ty ode mnie oczekiwałeś? Co mam ci zaklaskać i pogratulować? Mam nadzieję, że chociaż zadbałeś o to, żeby drugiego dzieciaka jej nie zrobić, bo jeszcze kolejne by przed tobą ukryła.

- Nie rozumiem twojego nastawienia do niej – podniosłem na siostrę wzrok – Przecież ją lubiłaś.

- Utrzymywałam nawet z nią kontakt jak cię rzuciła – prychnęła – I słowem nie wspomniała o swoim stanie błogosławionym. Nick, do ciebie nie dociera co ona zrobiła. Odebrała to dziecko, nie tylko tobie, ale nam wszystkim. Wiesz jak tata marzył, żeby zostać dziadkiem. Pomyśl, że gdyby nie ukrywała bachora spędziłby z nim dobre dwa lata.

Przełknąłem ślinę na wzmiankę o ojcu ponownie spuszczając wzrok i zaciskając dłonie w pięściach.

- Nie wiem jak ty możesz tak po prostu z nią gadać po tym co zrobiła. Może to kwestia czasu, ale na razie nie byłabym w stanie na nią spojrzeć. Co nie zmienia faktu, że jak tylko dogadasz się z małym, chcę go poznać. Wystarczająco dużo czasu straciłam.

Nigdy nie sądziłem, że moja siostra odczuwała tak dużą rządzę bycia ciotką.

- To syn mojego brata bliźniaka – powiedziała jakby czytała mi w myślach – Musi być piękny i niesamowicie nieznośny.

Zaśmiałem się na jej słowa co również uczyniła jednocześnie pochylając się nad stołem, by upić łyk ze swojego kubka.

- Jaka jest szansa, że pozwolisz mi się z nim spotkać?

- Będziesz jego ulubioną ciotką, obiecuję.

- Wygryzę tą kelnerkę stewardessę – uznała na co ponownie parsknąłem śmiechem kręcąc z niedowierzaniem głową

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro