14
Nicholas
Wyciągnąłem rękę by wyłączyć budzik, co opanowałem już do prawdziwej perfekcji. Nie musiałam nawet błądzić dłonią po szafce nocnej, bo mój palec od razu natrafiał na odpowiedni fragment ekranu i klikał wybawiający napis stop. Przekręciłem się na plecy jak zawsze przecierając twarz dłońmi i próbując się rozbudzić. Sięgnąłem po leżącego na szafce pilota, żeby rozsunąć zasłaniające okna szare kotary, a światło słoneczne wpadło do pomieszczenia kompletnie mnie oślepiając. Kilka minut później podniosłem się z łóżka zauważając, że moja siostra już okupowała łazienkę, a łóżko, na którym spała było idealnie zaścielone.
- Wyłaź, nie mam tyle czasu co ty – krzyknąłem, żeby przekrzyczeć wodę po czym uderzyłem pięścią w drzwi
- Wyluzuj, tatuśku! – odkrzyknęła zapewne nie mając najmniejszego zamiaru zwolnić pomieszczenia
Głowa mi pękała. Zdawałem sobie sprawę, że picie takiej ilości Whisky nie jest dobrym pomysłem na dzień przez kilkunastogodzinnym lotem, jednak wpływ informacji, które przekazałem siostrze był zdecydowanie silniejszy od zdrowego rozsądku. Przez dobre kilka godzin siedzieliśmy w miejscu nieprzerwanie się alkoholizując, a Alice wygłasza monologi na temat tego jaką Hannah jest suką, jak powinienem walczyć o prawa do syna i jak bardzo jako ciotka chce zobaczyć Noah. Nie sądziłem, żeby szczególnie szybko do tego doszło. W zasadzie to sam nie wiedziałem jak się za to wszystko zabrać. Wiedziałem, że miałem pełne prawa do dziecka, tak samo jak Hannah, jednak byłem dla niego obcym człowiekiem. Na dodatek miałem wątpliwości czy byłem w ogóle zdolny do stania się ojcem z dnia na dzień. Pomijając już fakt, że obiecałem sobie, że skończę z Hanną, a wciąż miałem do niej słabość. Zresztą wcale mnie to nie dziwiło, nikogo to nie dziwiło. Faceci mają obsesję na punkcie swojej pierwszej poważnej dziewczyny. Pomijając już fakt, że przez dwa lata nie widziałem poza nią świata i nawet po tym jak mnie zostawiła nie potrafiłem o niej zapomnieć. Kochałem ją i nienawidziłem jednocześnie. Teraz wydawało mi się, że wszystkie uczucia przeminęły, jednak kiedy tylko ją zobaczyłem zdałem sobie sprawę, że chyba jednak się myliłem. Tylko na jej widok czułem coś czego nie potrafiłem opisać.
- Boże Drogi, co ty się tak denerwujesz?
Alice wyłoniła się z łazienki przerywając moją gonitwę myśli. Odbiłem się od ściany, o którą się opierałem po czym wyminąłem się z owiniętą w ręcznik siostrą wchodząc do pomieszczenia, w którym dosłownie nie dało się oddychać. Drzwi kabiny były całkowicie zaparowane, nie wspominając już o lustrze. Postanawiając jednak nie tracić swojej cierpliwości na siostrę wszedłem pod strumień wody opierając się rękami o kafle i zamykając oczy. Dawno nie spędziłem pod prysznicem tyle czasu co teraz. Piętnastu minut zdecydowanie się nie spodziewałem. Umyłem zęby następnie przejeżdżając dłonią po dwudniowym zaroście i uznając, że nie chce mi się golić. Sięgnąłem po wodę kolońską, a następnie mniej więcej ułożyłem włosy nie mając ani czasu ani ochoty na specjalne wysilanie się.
Wyszedłem z pomieszczenia ubrany jedynie w czarne bokserki z całego serca mając nadzieję, że nie zastanę w pokoju nagiej siostry. Nie raz, nie dwa doświadczyłem takiej sytuacji i było to o wiele więcej niż niezręczne. Ja nie miałem problemu z chodzeniem przed nią nago, ale kiedy ona uznała, że ona także go nie ma zrobiło się niezręcznie. Otworzyłem szafę, żeby wyciągnąć z niej wieszak z mundurem. Alice zagwizdała głośno na co wywróciłem oczami rzucając ubranie na łóżko.
- Otworzę – oznajmiła kiedy rozległo się pukanie do drzwi, na co jedynie skinąłem głową
- O – zakłopotany głos dobiegł do moich uszu na co westchnąłem pod nosem – Chyba się jeszcze nie znamy.
Alice jest w ręczniku. Zapomniałem.
- Oj, spokojnie, jestem jego siostrą – zaśmiała się brunetka – Nie widać?
Zdążyłem wciągnąć na siebie dresy po czym ruszyłem do drzwi mając zamiar odprawić siostrę do łazienki.
- Poradzę sobie – zapewniłem kiedy zadała najgłupsze pytanie na świecie – Ruszaj się, zaraz muszę oddać pokój.
- No dobra, dobra –wywróciła oczami zabierając ubrania po czym zniknęła w łazience
- To twoja siostra? – zdziwiła się Camilla kiedy opuściłem pokój zamykając za sobą drzwi – Nie jesteście podobni.
- Bliźniaczka – sprecyzowałem na co jej twarz przybrała jeszcze bardziej zdziwiony wyraz – Coś się stało?
- Nie, chciałam po prostu się z tobą zobaczyć – wzruszyła ramionami – Na pokładzie raczej nie będziesz miał dla mnie czasu.
- Teraz też niespecjalnie go mam.
Właśnie dlatego romanse ze stewardessami nigdy nie były dobrym pomysłem.
- Tęsknie za tobą – oznajmiła na co cudem powstrzymałem się przed prychnięciem
- Camilla, między nami nic nie było, nie ma i nie będzie – odparłem pochylając się w jej stronę – Przykro mi, mówiłem ci to od samego początku.
- No tak, ale...
- Nie ma żadnego ale – przerwałem jej – Minęło kilka miesięcy, myślałem, że zakończyliśmy ten etap.
- Było fajnie, nie chciałbyś do tego wrócić?
- Mam dziewczynę.
Dobra to z moich ust brzmiało na tyle dziwnie, że sam sobie bym nie uwierzył.
- Tą Olivię? Serio?
- Nie twoja sprawa – stwierdziłem – Przygotuj się do lotu i błagam przestań mnie nachodzić, bo nic ci to nie da.
- Wiedziałam, że tak będzie – pokręciła głową – Ostrzegali mnie.
- Nie mam pojęcia o czym właśnie mówisz, ale...
- Jesteś cholernym dupkiem! Wykorzystałeś mnie!
- Po pierwsze nie protestowałaś, a po drugie od początku ci mówiłem, że nie mam zamiaru się z tobą wiązać. Nie rób scen.
- Ja robię sceny? – oburzyła się przykładając dłoń do piersi – Mam donieść do zarządu, że łamiesz zasady i romansujesz ze stewardessami?
- Nie radziłbym – pokręciłem głową – Jestem trochę wyżej w hierarchii, więc to ty wylecisz za romans z pilotem, a nie ja ze stewardessą.
- Wal się – burknęła po chwili po czym odwróciła się na pięcie ruszając w stronę wind
Pokręciłem ze zrezygnowaniem głową opierając się o ścianę korytarza.
- Kapitanie Hawkins – mój ulubiony dziadek z kokpitu wyłonił się zza filara – Niezłe przedstawienie.
Jeszcze tego mi brakowało. Miałem przeogromną nadzieję, że przesunęli mu lot i wczoraj wrócił do Chicago. Chyba jednak się myliłem.
- Z tego co wiem romansowanie ze stewardessami jest ściśle zakazane – powiedział chowając ręce do kieszeni – Czytał Pan choć raz regulamin linii, w których Pan pracuje?
- Czytam codziennie przed snem – odparłem z kpiną
- Rozumiem sytuację, w Pana wieku różne rzeczy się robiło. Romanse w pracy zawsze były i będą, ale żeby tak traktować te biedne dziewczyny? Nie spodziewałem się, że z Pana taki Casanova.
- Nie mam najmniejszej ochoty się Panu tłumaczyć – oznajmiłem – Nie leci Pan dzisiaj, prawda?
- Nie, jutro – odparł na co odetchnąłem i to wcale nie w duchu – Rozważę czy wspomnieć o Pana przewinieniach. Nie dość, że zaspokajanie potrzeb seksualnych przy pomocy naszych stewardess to jeszcze przesypianie połowy lotu.
- Przy pomocy stewardess? – spojrzałem na niego błagalnie – Poważnie? I to ja nie mam szacunku do kobiet?
Nie mając zamiaru dłużej go słuchać wróciłem do pokoju, gdzie plątała się już ubrana Alice.
- Co to była za laska? – spytała składając ubrania w kostkę
- Stewardessa – odparłem obojętnie postanawiając wreszcie się ubrać
- Spałeś z nią?
- Nie odpowiem na to pytanie.
- Oczywiście, że z nią spałeś skoro przychodzi do twojego pokoju – stwierdziła dziewczyna zakładając buty – Jeszcze wzięła mnie za jakąś twoją lafiryndę. Śmieszne, nie?
- Ani trochę.
- Dobra, rozumiem, że zamknięty temat?
- Dawno temu.
- Wracam za dwa dni do Chicago – odezwała się ponownie po dziesięciu minutach kiedy zapinałem ostatni guzik koszuli – Chcę zobaczyć dziecko.
- Alice, nie bądź nachalna – westchnąłem poprawiając krawat – To, że ci powiedziałem nie znaczy, że od razu przedstawię go całej rodzinie. Najpierw sam musze go dobrze poznać.
- Żeby ci tylko nie przyszło do głowy jego mamuśki poznawać – prychnęła na co spojrzałem na nią błagalnie – Na nowo. Jeszcze jakieś stare pożądanie cię ogarnie i zrobicie drugie tajemnicze dziecko.
- Alice, przeginasz – uznałem – Pakuj się, o dwunastej mam lot.
- Seksownie wyglądasz w tym mundurze, bracie – stwierdziła lustrując mnie wzrokiem – Naprawdę. Aż szkoda, że jesteśmy spokrewnieni.
- Wal się.
Dziewczyna zaśmiała się siadając na łóżku.
- Jak zamierzasz to rozegrać? – spytała wygładzając narzutę
- Co? – zapiąłem walizkę stawiając ją przy ścianie
- No to wszystko – wyjaśniła – Jak zamierzasz dotrzeć do niej, że to też twoje dziecko?
- Nie trzeba do niej docierać – uznałem z przekonaniem – Ona doskonale o tym wie. Nie mam pojęcia jak to wszystko ogarnę. Jak stać się ojcem dla dziecka, które widziało cię dwa razy w życiu?
- Widziałeś się z nim już? – zdziwiła się, a ja dopiero teraz zorientowałem się, że nic jej o tym nie wspomniałem
- Byłem z Olivią na zakupach i zagadałem do niego. Potem okazało się, że go zgubiły – wyjaśniłem po krótce
- One?
- Hannah z Lily, jej przyjaciółką.
- Tą wkurwiającą kelnerką?
- Teraz jest stewardessą – dziewczyna głośno się zaśmiała, jednak widząc moją minę, spoważniała
- Nie gadaj.
- Naprawdę.
- Ja pierdolę.
- A drugi raz spotkaliśmy się jak Hannah z małym czekali aż Lily zda egzamin z pływania w budynku zarządu. Byłem na badaniach psychologicznych.
- I co, przeszedłeś? – prychnąłem na jej słowa – Jakim cudem?
- Jesteś naprawdę nieznośna.
- Przypominam ci, że jesteśmy z jednego łona, więc jaka ja taki ty.
- Jesteśmy dwujajowi.
- To niczego nie zmienia, kochaniutki.
Byliśmy bliźniętami, a tak się od siebie różniliśmy. Mama przez całą ciążę była przekonana, że urodzi dwójkę podobnych charakterem potomków, którzy bez problemów będą się ze sobą dogadywać. Tymczasem na świat przyszliśmy my niszcząc wszystkie jej założenia i pewnie też nadzieje.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro